Monastyr Dżwari góruje nad okolicą, widać go z daleka, widać go z pobliskiej Mcchety. Z monastyru Sweti Cchoweli, wydaje się być na wyciągnięcie ręki, jednak dostać się do niego to nie taka łatwa sprawa. Ale dla chcącego, nic trudnego.
Klasztor Dżwari (Monastyr Krzyża) to wzór, z którego czerpano budując kościoły na całym Kaukazie. Tradycja głosi, że został on zbudowany w miejscu gdzie święta Nino zatrzymała się na modlitwę i postawiła drewniany krzyż. Następnie na wzniesieniu zbudowany został mniejszy kościół, a później w latach 586 – 605 zbudowano tu świątynię, która przetrwała do tej pory. Monastyr Dżwari stał się odtąd miejscem pielgrzymek chrześcijan z całej okolicy.
Obecnie świątynia popadła w ruinę. Monastyr wygląda dumnie tylko z daleka. Kiedy zbliżymy się do niego bliżej, zobaczymy, że wszystkie budynki, które kiedyś zostały zbudowane by służyć monastyrowi, rozpadły się pod wpływem czasu, a także mury samego Dżwari są nadgryzione zębem czasu. Zachowało się kilka zdobień, które powstały na przestrzeni wieków, widać, jak piękne było to miejsce w latach świetności. Widać też jednak, że dużo pracy przed konserwatorami, by zachować ją dla przyszłych pokoleń. Wchodząc do środka, zobaczymy, że świątynia jest stosunkowo niewielka, jednak mimo tego ma cztery absydy.
Nie zobaczymy tu malowideł, płaskorzeźb i bogatych zdobień, w tym miejscu króluje surowy kamień i chłód. W panującym półmroku wnętrza, zobaczymy surowe ściany i ogromny krzyż na środku dookoła którego chodzą wierni. W sumie panuje tu atmosfera dawno minionej podniosłości, ulotny zapach sacrum, który przeniósł się z całą swoją mocą niżej, za rzekę Kurę do Mcchety, do Sweti Cchoweli. Także najbliższa okolica Dżwari nosi ślady dawno minionej świetności. Dookoła monastyru zobaczymy kilka ruin budynków, które kilkaset lat temu służyły mnichom i pielgrzymom, dziś zostało z nich po kilka ścian. Tuż poniżej znajduje się spory parking, który szczelnie zapełniony jest prywatnymi samochodami, jak też busikami, które przywożą tu turystów w drodze do Mcchety lub wracając z niej. Te świątynie zwiedza się bowiem zazwyczaj tego samego dnia.
Tyle na miejscu. Ale ciekawie zaczyna się, kiedy chcemy dostać się do Dżwari. Chociaż to tylko kilka kilometrów w linii prostej od Sweti Cchoweli, to dojazd nastręcza sporych problemów. Chyba że weźmiemy prywatną taksówkę. Jest jednak metoda, by zrobić to na własną rękę. najlepiej połączyć wizytę ze zwiedzaniem Mcchety, tak zrobiłem i ja. Z Mcchety można pójść w lewo od miasteczka, wzdłuż rzeki, po około półtora kilometra natkniemy się na most, po którym przekroczymy Kurę. Potem zaś pozostaje nam przejść przez drogę szybkiego ruchu, wrócić się półtora kilometra, wspiąć się po zarośniętym krzakami zboczu i oto jesteśmy w Dżwari. Komu nie chce się iść do mostu, może wybrać inną drogę, by dojechać do monastyru. Jak to zrobiłem ja?
Z Mcchety złapałem busik, ktory jechał w kierunku Tblisi i poprosiłem kierowcę o wyrzucenie mnie w miejscu, w którym najbliżej do Dżwari. Wysiadłem przy skrzyżowaniu, następnie skierowałem się przez most na Kurze w kierunku klasztoru, po chwili natknąłem się na drogę szybkiego ruchu, ruch akurat nie był wielki, zatem łatwo ją przeszedłem, potem kierując się wzdłuż drogi doszedłem do miejsca, gdzie stromą dolinką można się wspiąć do monastyru. Niestety postanowiłem zrobić wycieczkę krajoznawczą i zobaczyć monastyr z innej strony i dalej maszerowałem tuż przy drodze. Dzięki temu i owszem po prawo wciąż miałem imponujący klasztor.
Niestety od tej strony nie ma łatwego wejścia, dlatego by dostać się na wzgórze przedzierałem się przez krzaki, chaszcze i kolczaste drzewka 🙂 Było warto, bo widok z góry na okolicę wart jest poniesionego wysiłku. Jedak jeśli dojazd do Dżwari rozważacie w grupie, zdecydowanie lepiej wziąć taksówkę. Ja wróciłem po śladach, przez drogę i na szosie wiodącej z Mcchety chwyciłem na stopa przemiłego Gruzina, który odwiózł mnie prawie pod adres, gdzie mieszkałem.