Ulcinj może nie jest jakimś uroczym miejscem, ale ponieważ ma plaże, stare miasto na wzgórzu i imprezową promenadę, co roku przyciąga rzesze turystów. Turystów zgłodniałych wypoczynku.
Ulcinj zaskakuje
Spis treści
Pierwsze zaskoczenie w Ulcinj było tuż za dworcem autobusowym. Idąc w kierunku centrum i morza (odległość około 2 kilometrów) zaszedłem po coś do jedzenia, okazało się, że pani w zwykłej piekarni doskonale włada angielskim. Nie zapomniała wyrazić głośnego zdziwienia, że przyjechałem po sezonie, bo przecież wszyscy przyjeżdżają w wakacje, kiedy woda jest najcieplejsza, a słońce zapewnia doskonałą opaleniznę. I tak sobie pogawędziliśmy. Ona o tym, że jaka to piękna jest Polska i chciałaby do nas pojechać, a ja wydawałem głośne zachwyty nad urokami Czarnogóry.
Chociaż Ulcinj jest o tyle nietypowy, że bardzo mocno ciąży w kierunku pobliskiej Albanii, a to z powodu mniejszości, a raczej większości albańskiej, która żyje w mieście. Ponad 60 procent mieszkańców to Albańczycy, dlatego idąc ulicami bardzo często natknąć się można na powiewające czerwone flagi z czarnym orłem. Nawet główna ulica nawiązuje do Albanii, bo nazywa się rzecz jasna „Skanderbega”, czyli albańskiego bohatera.
Ulcinj po sezonie
Po sezonie w Ulcinju jest sennie, nie dzieje się w zasadzie nic… Idąc uliczkami jak na całych Bałkanach widzimy mężczyzn, siedzących przed knajpkami nad filiżankami kawy. W listopadzie część turystycznego biznesu już jest zamknięta i nie wszystkie sklepy zapraszają do zakupów. Jest sennie, jak to w małym miasteczku. Podążam ulicą w kierunku przebijającego się między budynkami morza, w oddali widać minaret meczetu. Dochodzę wreszcie do promenady rozciągającej się nad „Małą plażą”, tu w sezonie toczy się większość turystycznego życia.
Wzdłuż półkolistej plaży ciągnie się deptak i ulica, a tuż za nimi szeregi budynków z których większość ma służyć turystom. Są tu zatem liczne restauracje i bary, dyskoteki, hotele a także meczet jeśli ktoś zapragnąłby strawy duchowej. Można tylko współczuć gościom jednego z hoteli, bo ich okna wychodzą wprost na minaret. Codzienna dawka wezwań na modlitwę jest rzecz jasna zapewniona w gratisie ;). Religia i impreza wzajemnie się tu przenikają.
Mimo, że był to listopad słońce całkiem dawało się we znaki i krótki rękaw był niejako koniecznością podczas spaceru całkowicie wyludnioną Małą plażą. W sezonie ponoć trudno tu położyć jakikolwiek ręcznik, bo zagęszczenie turystów na metr kwadratowy jest o wiele większe niż nad Bałtykiem. Dlatego jeśli ktoś ma chęć na większą przestrzeń, może się przenieść do Wielkiej plaży, która jest dłuższa, ale oddalona od centrum Ulcinja. Ponieważ jedna plaża w zupełności mi wystarczyła, poszedłem w kierunku lokalu gdzie na piętrze mogłem się napić znakomitej kawy, która na Bałkanach z nieznanych przyczyn kosztuje niemal dwukrotnie mniej niż w Polsce. Doskonała kawa w dłoni, z okna widzę Morze Adriatyckie, w uszach delikatny szum fal. Pełen relaks.
Stare miasto w Ulcinj
Ale ponieważ lenistwo zabija ducha podróży, znów podniosłem zadek i poszedłem w kierunku widniejącego na wzgórzu starego miasta. Pokonuję te kilkadziesiąt stopni, przechodzę przez bramę i oto jestem w miejscu, które ponoć nawet w sezonie nie jest bardzo oblężone przez turystów. Wszystko przez wysokość, nie wszystkim turystom chce się pokonywać schody, by spojrzeć z góry na miasto i zasiąść w jednej z licznych restauracji. A trzeba powiedzieć, że restauratorzy dbają o reklamę, na jeden z tablic zapraszających do lokalu, znalazłem nawet napis po polsku! Jak widać nasi tu są! 🙂
Samo stare miasto jest raczej średnie i daleko mu do tego, co możemy zobaczyć np. w nieodległym Kotorze. Co by jednak nie mówić, to widok na wodę po horyzont wart jest wysiłku wejścia do starej części miasta. Jedyne na co mogę ponarzekać, to remonty, bo w przeciwieństwie do np. Warszawy, Czarnogórcy nie rozkopują atrakcyjnej części miasta w czasie sezonu turystycznego. Reasumując: kto po sezonie po starym mieście chodzi, sam sobie szkodzi 🙂 I nie mam o to żadnych pretensji.
Nocleg w Ulcinju
Jednym z najlepszych i najpopularniejszych wśród Polaków (i nie tylko) miejsc jest hotel a raczej Apartamenty Eneida. Świetne warunki, basen, wyżywienie i jednocześnie bliskość starej części miasta (około 400-500 metrów), to wielkie atuty tego miejsca, które możemy zarezerwować za więcej niż przyzwoitą jak za takie warunki cenę. Ale rzecz jasna to tylko jedna z możliwości. Jeśli wybieracie się do Ulcinja i szukacie tu noclegu zarezerwujcie nocleg z wyprzedzeniem , bo pomimo sporej bazy noclegowej w sezonie najlepsze miejsca są porezerwowane.
4 komentarze
Ja również dość często podróżuje po sezonie, uwielbiam zwiedzać, z tego też względu wolę posezonowe okresy. Tak jak piszesz miasta są wtedy takie senne, a tak jak ta Pani w piekarni, ludzie dziwią się co robimy w takich miejscach w te mniej słoneczne miesiące.
Życzę wielu udanych podróży
Pozdrawiam
No tak, ale co za przyjemność podróżowania w pełni sezonu, kiedy ludzi jest tyle, że człowiek pilnuje czy nie zostawił nigdzie plecaka bez opieki. No i oczywiście problemy z nawigacją – przy turystycznych tłumach ciężko rozeznać się w sytuacji 😉 Takie miejsca w pełni sezonu to nie raj dla koneserów, a po prostu dla ludzi, którzy lubią przebywać w dużych skupiskach.
Miejska plaża jest bardzo zatłoczona ale najgorsze jest to że znajduje się tam dużo śmieci pomimo tego że codziennie czyszczą plaże wieczorem. O wiele lepiej jest kilkaset metrów poza miastem ale niestety jest tam skalistego wybrzeże.
Zgadam się z przedmówcą. Nawet we wrześniu na miejskiej plaży jest tłok i brud. Zdecydowanie bardziej podobała mi się prawie pusta Velika plaža. Turystów nie było zbyt dużo, a Czarnogórcom nie chce się łazić za miasto. Zrobiliśmy z żoną spacerek brzegiem morza, 6km w stronę wyspy Ada. Tam w ogóle ani żywej duszy…