Europa Ukraina

Żółkiew – zwiedzając miasto (kiedyś) idealne, dziś zaś senne

Odwiedzając Żółkiew zostałem wręcz zaatakowany. Kiedy przechodziłem przez rynek doskoczył do mnie pan ze szpadą i wskazał nią bliżej nieokreślony kierunek. „Tam jest informacja turystyczna” powiedział po polsku. Na takie dictum nic nie mogłem poradzić. Poszedłem we wskazanym kierunku. 

Dzisiejsza Żółkiew na Ukrainie to zaledwie cień dawnej świetności. Niegdyś tętniące życiem miasto, to senne miasteczko blisko Lwowa. Ale nie ma się co dziwić, kiedyś o miasto dbał jego założyciel Stanisław Żółkiewski, potem sam król Jan III Sobieski, miało konkurować z samym Zamościem! A obecnie… obecnie nie ma kto o nie dbać, żyje w cieniu pobliskiego Lwowa.

Żółkiew widok z rynku na i kolegiatę św. Wawrzyńca i cerkiew oo. Bazylianów
Żółkiew widok z rynku na i kolegiatę św. Wawrzyńca i cerkiew oo. Bazylianów w Żółkwi

Żółkiew – dawne miasto idealne

Żółkiew zaprojektowano jako miasto idealne, ale obecnie do ideału mu daleko. Z dawnego szeregu pięknych kamienic okalających rynek, zachowała się zaledwie część, po niektórych zieją wyrwy. Widać, że „czegoś tu brakuje”. Dawny pałac także podupada, ratusza na środku rynku już nie ma… Tak jak i Żydów, którzy niegdyś licznie zamieszkiwali to miasto. Mnie jednak powitał w Żółkwi deszcz oraz pan, który wymierzył we mnie szpadą i końcówką broni wskazał bliżej nieokreślony kierunek. Ze swadą w głosie powiedział przy tym: „Tam jest informacja turystyczna Żółkwi”. Widocznie nie jest trudno poznać turystę.

Rynek w Żółkwi na Ukrainie
Rynek w Żółkwi na Ukrainie

Z uzbrojonym człowiekiem nie dyskutuje się zbyt długo, zatem podreptałem w wyznaczonym kierunku. W końcu gdzie jak nie w informacji turystycznej opowiedzą coś o mieście, podzielą się jakimiś ciekawostkami? I nie było dla mnie zaskoczeniem, że mówią tam płynnie po polsku, przecież granica z Polską jest odległa raptem o kilkadziesiąt kilometrów. Niestety okazuje się, że pan ze szpadą jest jedynym dostępnym w tej chwili przewodnikiem po Żółkwi. Będzie wolny za niecałą godzinę, a w tym czasie ja będę mógł wypić kawę i zjeść sernik w cukierni na rynku. Jeśli ktoś ma ochotę na inne trunki, to stoją tu ogródki piwne z parasolami, zatem spożycie bursztynowego napoju nie będzie trudne.

Zamek Sobieskich w Żółkwi. Wielokrotnie przybudowywany, palony podczas wojen i nie tylko, potem odbudowywany wymaga pilnego remontu
Zamek Sobieskich w Żółkwi. Wielokrotnie przybudowywany, palony podczas wojen i nie tylko, potem odbudowywany wymaga pilnego remontu

Zwiedzając Żółkiew

I wreszcie nastała pora, kiedy pan przewodnik po Żółkwi, wymachujący szpadą, miał czas dla mnie. Z perspektywy czasu jakoś nie jestem zachwycony jakością przewodnictwa oraz barwnością opowieści. Jednak tego nigdy nie wie się przed. Bo może i nie jest to duże miasteczko i wiele tych atrakcji turystycznych nie ma, ale na pewno warto tu spędzić choćby godzinę.

Miasto ufundował w 1597 roku hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski, który do swojej śmierci osobiście doglądał budowy. Punktem odniesienia było inne prywatne miasto czyli nie tak odległy Zamość. Będąc w Żółkwi warto zobaczyć to, co zostało z lat świetności miasta. Największe wrażenie zrobi na nas zapewne kolegiata św. Wawrzyńca, w której znajdują się grobowce Żółkiewskich i Sobieskich. Tym dwóm rodom miasto zawdzięcza swoją (dawną) świetność. W kolegiacie mimo działań rosyjskich, którzy zmienili ja w 1956 roku na magazyn, zachowało się wiele wartych uwagi zabytków. Np. płyta prowadząc do krypty z nagrobkami Żółkiewskiego, Sobieskiego i Daniłowicza.

Na ścianie kolegiaty kiedyś wisiały wielkie, piękne obrazy symbolizujące chwałę polskiego oręża. Bitwa pod Wiedniem, Sobieski pod Chocimiem oraz Sobieski pod Wiedniem i Parkanami. Niestety obrazy te zostały wywiezione i są eksponowane w innych miejscach Ukrainy. Strona polska po tym jak własnymi środkami odnowiła dzieła, stara się o przywrócenie obrazów do kolegiaty, ale Ukraińcy póki co stanowczo się temu sprzeciwiają.

Wnętrze kolegiaty św. Wawrzyńca gdzie leżą Sobiescy i Żółkiewscy - najwięksi dobroczyńcy i fundatorzy miasta
Wnętrze kolegiaty św. Wawrzyńca gdzie leżą Sobiescy i Żółkiewscy – najwięksi dobroczyńcy i fundatorzy miasta.

Oprócz fundatora, warto zwrócić uwagę na postać króla Jana III Sobieskiego, który Żółkiew uczynił swoją główną siedzibą i to w Żółkwi np. odbyło się główne świętowanie wiktorii wiedeńskiej. Także liczne przebudowy miasto zawdzięcza Sobieskiemu. Niestety nie wszystko się zachowało do dzisiejszych czasów, a to co jest, często wymaga natychmiastowego remontu, jak np. zamek Sobieskich. Remontowany już kilkukrotnie na przestrzeni dziejów, wciąż padał ofiarą pożarów i wojen. Kolejnym budynkiem, który natychmiast trzeba poddać restauracji jest tutejsza synagoga, która ogrodzona blachą falistą wygląda jak jeden wielki wyrzut sumienia.

Synagoga w Żółkwi jakimś cudem mimo podpalenia przetrwałą hitlerowską okupację, ale bardziej niż inne budynki w Żółkwi wymaga natychmiastowego remontu
Synagoga w Żółkwi jakimś cudem mimo podpalenia przetrwałą hitlerowską okupację, ale bardziej niż inne budynki w Żółkwi wymaga natychmiastowego remontu

Także ten budynek jest pozostałością po Janie III Sobieskim, który finansowo wspierał budowę. Wróćmy jednak na rynek. Przechadzając się podcieniami pozostałych z zawieruchy historii kamieniczek okalających rynek, warto zwrócić uwagę na wejścia do sklepów. Tuż przy nich w górnej części zobaczymy prostokątne, ukośne wgłębienia we framugach. To mezuzy, miejsca na fragmenty tory, znak, że kiedyś w tym domu mieszkali Żydzi. Przejdźmy się też do sklepu mięsnego we wschodniej pierzei, tam zobaczymy doskonale odsłonięty ceglany sufit.

Podcienia kamieniczek okalających rynek w Żółkwi. W restauracji możemy zjeść przyzwoity obiad lub napić się kawy z widokiem na rynek
Podcienia kamieniczek okalających rynek w Żółkwi. W restauracji możemy zjeść przyzwoity obiad lub napić się kawy z widokiem na rynek.

Jak dojechać do Żółkwi

Żółkiew leży około 30 kilometrów od Lwowa. Zatem z dojazdem nie będziemy mieli problemu. Możemy chwycić autobus lub marszrutkę (numer 151) z dworca autobusowego numer 2. Uwaga, to nie jest główny dworzec! Na dworcu możemy także wsiąść w autobus jadący do Rawy Ruskiej, bo przejeżdża on przez centrum Żółkwi. Marszrutkę możemy zapewne złapać także na tyłach lwowskiej opery czyli na ulicy św. Teodora czyli na bocznej uliczce przylegającej do hotelu Lwów, ja jednak jechałem z AC 2 (awtostancja numer dwa). Czas przejazdu to około 40 minut.

Marszrutki z Żółkwi do Lwowa odjeżdżają z placu na tyłach synagogi. Z powrotem do Lwowa nie będziemy mieli żadnego kłopotu, bo odjeżdżają one bardzo często, nawet co kilkanaście minut.

Oceń artykuł, jeśli Ci się podobał
[Ocen: 1 Średnia: 4]

Marzenia nigdy nie spełniają mi się same. To ja je spełniam! Dlatego jeśli tylko mogę, pakuję większy lub mniejszy plecak i jadę gdzieś w świat. Samolotem, autobusem, samochodem lecz najbardziej lubię pociągiem. Kiedyś często podróżowałem do Azji i na Bałkany. Dziś częściej spotkacie mnie w Polsce. Wolę też brudną prawdę niż lukrowane opowieści o pędzących po tęczy jednorożcach. Dlatego opisywane miejsca nie zawsze są u mnie wyłącznie piękne i kolorowe. Dużo pracuję zawodowo, a blog to po prostu drogie hobby, które sprawia mi przyjemność.

16 komentarzy

  1. Byłam w Żółkwi kilka lat temu, dobrze zobaczyć ją znowu na zdjęciach. Pamiętam zapach zgniłych dywanów na podłodze synagogi, taniutkie i dobre piwo na rynku, do którego podano suszone rybki, oraz opłakany stan Kolegiaty, w której, po rozmowie z księdzem opowiadającym jak ciężko powstrzymać ją przed popadnięciem w ruinę, zostawiliśmy z chłopakiem całą posiadaną przy sobie gotówkę. Smutno patrzeć, że stan miasta się nie poprawia.

    • Cóż, do Kolegiaty nie udało mi się dostać :/
      Ale przyznam, że z zewnątrz wyglądała na nieźle zakonserwowaną, wychodzi na to, że polski rząd wpompował sporo pieniędzy w Żółkiew. Niestety, jak napisałem obrazy, które pierwotnie wisiały w Kolegiacie wciąż nie mogą tam wrócić mimo lepszych warunków niż w muzeum, gdzie są teraz.
      Jakiś taki dziki i tępy upór władz na Ukrainie :/
      Ale sama Żółkiew wielkiego wrażenia nie wywiera… mała mieścinka w pobliżu Lwowa. W sam raz na godzinny wypad 🙂

  2. Dwa lata minęły, więc zrobię mały update. Odwiedzam Żółkiew kilka razy w roku, z racji tego, że moja żona związana jest z konserwacją zabytków. Ostatnie kilka sezonów letnich spędza właśnie u św. Wawrzyńca, a raczej na rusztowaniu kolegiaty. Z roku na rok wydaje się być coraz lepiej. Kolegiata to osobny temat, bo tu konserwacje sponsoruje strona Polska, podobnie jak wielu zabytków we Lwowie. Więc prace trwają zgodnie z planem, choć oczywiście nie na wszystko są środki i czas. Jeszcze 5-6 sezonów i kolegiata powinna być w miarę odratowana. Oczywiście nie mam na myśli zrabowanego mienia, ale samą budowlę wraz z detalem architektonicznym.

    Zamek i ratusz z wieżą zegarową – coraz lepiej, w ty, roku z wieży słuchać kuranty co godzinę, jest też otwarta dla zwiedzających. Powoli, ale jednak, otwierane są też ekspozycje dla zwiedzających, ale do prawdziwego muzeum jeszcze im daleko. Jednak widać progres.

    Synagoga to dalej ruina, teraz już zamknięta. Co jakiś czas pojawiają się pomysły renowacji, ale tutaj sytuacja jest skomplikowana. Zamożni Żydzi deklarują chęć pomocy, a w zasadzie zasponsorowania projektu renowacji, bo władze PL czy UA raczej mają swoją listę zabytków. Problem polega na tym, że to ogromny projekt, a synagoga, w odróżnieniu od kolegiaty chociażby, jest miejscem kompletnie martwym. Nie ma tam nabożeństw, nie ma „księdza” i „plebanii”, wiec i nie ma komu tego pilnować. Należałoby opracować kompletny plan budowy centrum kultury żydowskiej, uwzględniający wszystko, a na to nikogo teraz nie stać. Prawdą jest jednak, ze synagoga sypie się w oczach.

    Aha, marszrutka to obecnie 12 hrywien, a dla będących w okolicach Opery informacja: autobus startuje z ulicy św. Teodora, na tyłach opery właśnie.

    • Piotr,

      Ogromne podziękowania za jakże kompleksowy opis i informacje, co się dzieje z miastem i zabytkami.
      I jeśli się nie obrazisz, to pozwolę sobie informacje od Ciebie wykorzystać w artykule – mam tu na myśli informacje praktyczne.
      Dziękuję raz jeszcze!

      • Jasne, jakbyś potrzebował więcej szczegółów, szczególnie w temacie rozwoju miasta i jego zabytków, to mam info z pierwszej ręki. 😉

  3. Byłem w Żółkwi w maju tego roku. Do Kolegiaty udało mi się wejść dzięki uprzejmości księdza. Obejrzałem wnętrze i od razu na pierwszy rzut oka widać że czegoś brakuje. Cztery ogromne płótna sławiące czyny wodzów z rodu Żółkiewskich i Sobieskich, które kiedyś wisiały w Kolegiacie zniknęły. Prawdopodobnie część – chyba Bitwa pod Parkanami – znajduje się w Lwowskiej Galerii Malarstwa na zamku w Olesku. Nic nie stoi na przeszkodzie aby wejść również do krypt – po wcześniejszej rozmowie z księdzem – gdzie pochowani są założyciele i dobroczyńcy miasta. Ze względu na brak czasu nie byłem w kryptach ale wejdę tam w przyszłym roku.
    Problemem Ukraińców jest chyba to, że nie potrafią poradzić sobie z własną historią. Stąd taka tendencja zacierania wszelkich śladów polskości. We wspomnianej Galerii Oleskiej prezentowane jest malarstwo ukraińskie, a na obrazach Wiśniowieccy, Żółkiewscy, Koniecpolscy itd. Musi upłynąć jeszcze dużo czasu aby zrozumieli, że przeszłości nie da się wymazać dla własnych, współczesnych potrzeb.

  4. Witam

    Byłem w tym roku w Żółkwi. Małe miasteczko, ale widać, że w XVII w to było duże , bogate i ważne dla tego terenu miasto. Zgadzam się z Tadeuszem co do współczesnego podejścia Ukraińców. Nie da się wymazać polskości z tego terenu, chyba, że zniszczą te wszystkie obiekty historyczne. Żeby to istniało i było zadbane należy spojrzeć na historię tak, jak u nas. Piękny Toruń, to miasto kiedyś Zakonu NMP, czyli …niemieckie.

  5. witam, chcę dołączyć do szacownego grona .W Żółkwi byłam w kwietniu 2018 r po raz drugi z powodu koneksji rodzinnych.Dla mnie to tam oddycha się prawdziwą polską historią. Każdy kamień na rynku to dowód że o to miejsce ktoś dbał i pięknie zaplanował wszystko,na rynku,a jednocześnie po przejściu paru uliczek jesteśmy na wsi gdzie mamy podmiejskie dworki i ogrody.Widać dbałość o obiekty sakralne, a takiego nagromadzenia obok siebie kościołów tylu wyznań chyba nie ma nigdzie na świecie w tak doskonałej harmonii.Jesli chodzi o ludzi to mnie spotkały tam tylko miłe wrażenia. Pozdrawiam szacowne grono miłośników tego miasteczka.

  6. Wybieram się we wrześniu samochodem do Kosiva i Czerniowców. Wymyśliłem sobie po drodze nocleg gdzieś niedaleko Lwowa ale po trasie. Myślę o ŻÓŁKWI ale może macie jeszcze jakieś inne propozycje w postaci małej miejscowości z klimatem.
    Pozdrawiam Marek

  7. Witam! Wybieram się niedługo na tydzień do Lwowa i szukając informacji trafiłam na ten blog. Dzięki za teksty, przydadzą się 🙂
    Mam pytanie odnośnie innych miejscowości lub miejsc ciekawych przyrodniczo, do których, tak jak do Żółkwi można pojechać komunikacją na jeden dzień w Lwowa?

    • Cześć,
      Niestety nie pomogę, bo do innych miejscowości niż Żółkiew nie zapędzałem się jadąc ze Lwowa. Znaczy do okolicznych miejscowości.

  8. dzięki za informacje mam zamiar odwiedzic to miasto za pare dni i nagrać troche wideo a przy okazji zobaczyc miejscowosc Krechów

    • z Krechowa właśnie pochodzi rodzina męża, ciekawe miejsce. Proszę zwrócić uwagę na bramę w rynku, z którego prowadzi ta droga Miłych wrażeń.

  9. Ja jadę do Lwowa 21 Marca 2019 roku. Planuję odwiedzić to polskie miasto…

  10. Krupeczka Reply

    A tu artykuł zniechęcający do odwiedzenia tego miasteczka studentwpodrozy.pl/europa/ukraina/124-zolkiew-miejsce-do-ktorego-nie-warto-jechac
    Chyba autor zbyt wiele spodziewał się po tej wycieczce.
    Moje zainteresowanie Żółkwią powstało po przeczytaniu dwutomowej powieści historycznej Kazimierza Korkozowicza, pt. „Ostatni zwycięzca”, opisującej dokonania Jana Sobieskiego. Powieść na miarę powieści Sienkiewicza i jego trylogii. Może ktoś wie gdzie znajdę coś o autorze (Kazimierzu Korkozowiczu), bo w mojej encyklopedii papierowej zupełnie pominięto tego pisarza, a w Wikipedii znalazłam tylko datę urodzenia, śmierci i listę książek jego autorstwa. W szkole nawet nie wspomniano o jego istnieniu, a pisze piękną polszczyzną. Zastanawia mnie co takiego zrobił, że dostał „wilczy bilet” (chyba) i do tej pory jest jak człowiek widmo?

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.