Polin czyli Muzeum Historii Żydów Polskich wie, jak zaskoczyć. Wie jak przykuć uwagę i stara się poprowadzić zwiedzającego przez stulecia obecności Żydów na terenach Polski. Polin pokazuje, że często to nie byli Żydzi lecz Polacy wyznania mojżeszowego. Polscy patrioci, którzy mieli te same wzloty i upadki co całe polskie Państwo.
Wystawa stała to historia wciągająca i dobrze opowiedziana, to opowieść na kilka godzin. Przyznam się Wam, że muzeum zwiedzałem już kilkukrotnie i za każdym razem mi się podobało. Każdorazowo zajęło mi to kilka godzin.
Polin zaskakuje
Muzeum Żydów Polskich wie jak zaskoczyć, wie też, jak prowadzi się nowoczesny marketing. Otwieram skrzynkę pocztową, a tam w kopercie czeka na mnie list i bilety otwierające drogę do zwiedzenia Polin jeszcze przed oficjalnym otwarciem. Zaskoczenie całkowite, niespodzianka bardzo miła, bo budynek Muzeum Historii Żydów Polskich stoi idealnie naprzeciwko mojego mieszkania. Gmach widzę codziennie przy śniadaniu, zawsze kiedy robię poranną czy wieczorną kawę. Nawet mieszkanie kupiłem ze względu na to muzeum.
Pewnego grudniowego dnia wszedłem do kompletnej rudery, zmarszczyłem nos wchodząc do kuchni i z jej okien ujrzałem TEN budynek. Mocna, ale delikatna zarazem bryła obłożona szklanymi płytami z ciekawą fakturą. Za szkłem igrały ognie, jakby tuż za taflą igrał ogień. Płomienie niezupełnie jeszcze dogaszone, płomienie wciąż tlące się i przywołujące pamięć o dawnym getcie. Getcie warszawskim, na którego terenie stoi budynek. Na Muzeum Historii Żydów Polskich trudno sobie wyobrazić bardziej symboliczne miejsce. Dlatego Polin zbudowano właśnie tu.
Testując Polin
I nastała sobota 18 października, kiedy muzeum miało otworzyć swe podwoje dla sąsiadów. Taki przedpremierowy spektakl, próba generalna dla wąskiej grupy osób, na której można przetestować, jak działa instytucja w praktyce. Czy wszystko idzie jak po sznurku, czy jednak ludzie gdzieś zostają dłużej, gdzieś nie potrafią znaleźć drogi, a może coś ich nudzi. Wiedziałem czemu to ma służyć, ale kompletnie nie przeszkadzała mi rola królika doświadczalnego. Nie przeszkadzało mi nawet to, że wchodząc do budynku przechodzi się przez bramkę do wykrywania metalu, że plecaki i torebki zawsze są skanowane jak na lotnisku.
To był mój pierwszy raz wewnątrz budynku. Na wejściu jako goście od razu czujemy się mali, ale nie z powodu potraktowania nas czy środków bezpieczeństwa. Ogromny, betonowy hall, który jest niemalże jak załamująca się fala. Tłamsi i niemalże wpycha do środka, w kierunku kas i szatni. To pierwsza przyjemna chwila, doświadczenie dobrej i jednocześnie ludzkiej architektury. Tu chwila przerwy, przy kawie mogliśmy poczekać aż Muzeum Historii Żydów Polskich otworzy swoje podwoje dla pierwszej większej grupy zwiedzających. I tu małe wytłumaczenie. Ten hall właśnie tak miał wyglądać! To nawiązanie do Mojżesza, który laską dzięki mocy od Boga otworzył przejście w Morzu Czerwonym. Ten beton nad nami, to symboliczne nawiązanie. Finezyjne i piękne!
Mam chwilę, by poobserwować sąsiadów. Wszyscy którzy tego dnia tu zostali zaproszeni mieszkają w promieniu około 100 metrów od muzeum. Prawie wszyscy widzą je z okiem, wszyscy codziennie je mijają w drodze na zakupy lub z pracy. Przekrój społeczny? Jest trochę młodych osób, ale większość to jednak starsi. W rozmowach słyszę, jak wspominają czas, kiedy Muranów to była pustynia z cegieł i gruzu po spalonym przez Niemców getcie. Wiem, że nieładnie jest podsłuchiwać, ale nie mogłem się powstrzymać.
I wreszcie wychodzi dyrektor muzeum… Wita wszystkich zgromadzonych, przeprasza, że jeszcze nie wszystko jest zapięte na ostatni guzik, że trochę prac jeszcze przed nimi. Tłumaczy, że będziemy pierwsi, że przed nami muzeum widzieli tylko oficjele w rodzaju rodzimych polityków, przedstawicieli obcych krajów i dziennikarze. Dość już jednak przemów. Pora wejść do środka…
Zwiedzanie Polin. Muzeum polskich Żydów
Budynek ma cztery piętra ponad ziemią, widzę to dobrze ze swoich okien. Ku mojemu zaskoczeniu sale stałej ekspozycji mieszczą się nie na kolejnych piętrach lecz w podziemiach. Idziemy szerokimi schodami i trafiamy na „las”. To pierwsza część ekspozycji. Przyznam, że nie wiem czemu to akurat ma służyć i co tłumaczyć. Że niby Żydzi wyszli z lasu czy że Żydzi pojawili się w Polsce, kiedy to był jeszcze w większości las? To oczywiste, że najpierw był las, potem człowiek go wykarczował. I dziś tnie niemiłosiernie, bez umiaru! Być może, ale to już nieważne…
Historia Polski, historią Żydów
Wchodzę dalej i oto jestem w okresie średniowiecza, kiedy to Polska jest jeszcze słabo zaludniona, kiedy także Żydów jest niewielu. Tu dowiemy się nie tylko o tym, jak żyło się ludziom wyznania mojżeszowego, ale także i Polakom. W kolejnych salach trafiamy na duże makiety starych grodów, na mapy państwa, na granice z naniesionymi miastami, na kolejne wspominki o Żydach na polskich ziemiach. Albo o polskich ziemiach napisane przez przybyszów z innych krajów. To duża dawka informacji o początku polskiej państwowości, opowiedziana przez pryzmat Narodu Wybranego. Dobrze opowiedziana historia!
Ale nie ma co się ociągać w pierwszych salach, choćby nie wiem jak były ciekawe i multimedialne. Cyfrowe, bo co i rusz w kolejnych salach czekają na zwiedzających ekrany z przeróżnymi informacjami. Tu wszystkiego możemy dotknąć, wszystko przekręcić, spróbować odwrócić, przeciągnąć. Możemy też odcisnąć w papierze specjalny znak, który zabierzemy ze sobą do domu na pamiątkę. W tym celu jak w starej drukarni, będziemy musieli użyć specjalnej wkręcanej prasy. A dalej, na dworcu kolejowym przy kasie można skasować bilet.
Kolejne i kolejne sale, korytarzyki. Drogę pokazują rozrysowane na podłodze strzałki i numery, wskazujące w którym sektorze tematycznym właśnie jesteśmy. Idziemy jak w labiryncie, który co i rusz się rozszerza i odkrywa kolejne informacje o polskich Żydach. Są tu wzloty i upadki polskiego państwa a wraz z nim lepsza i gorsza dola Żydów. Idziemy, już nie ma tłoku jak przy wejściu, bo muzeum jest rozległe. Tłumek zwiedzających rozciągnął się i teraz można mieć niektóre sale tylko dla siebie.
Można znów spokojnie przeglądać multimedialne prezentacje, można się zatrzymać i posłuchać płynących z głośników dawnych kronik, albo świadectw spisanych przez podróżnych. Znów dowiadujemy się o zwyczajach i historii Żydów. O tym, że zazwyczaj byli pierwszymi, którzy padali ofiarami wiatrów historii, że ginęli tysiącami np. podczas powstania Chmielnickiego, kiedy to wschód Polski spłynął krwią. Ale po chwili znów wracam do czasów pokoju, do zwykłego życia, zwyczajnych ludzi, kiedy to oglądam tradycyjną żydowską karczmę wraz z multimedialnymi wyjaśnieniami pokazanymi na projektorach, jakie były obowiązki karczmarza i jakie też miał prawa.
I o tym, że właściciele wsi i miast ponownie masowo ściągali do swoich dóbr Żydów, bo dzięki przedsiębiorczości potrafili oni podźwignąć z upadku ich dobra. Co rzecz jasna przekładało się na większe wpływy magnaterii.
Synagoga w Gwoźdźcu. Gwóźdź programu
I gdzieś w tym momencie dochodzimy do głównej atrakcji muzeum Polin. Oto wierna replika synagogi wykonanej tak, jak to się dawniej czyniło. Czyli czysta ciesiołka, nie ma tu w konstrukcji gwoździ, wszystkie elementy są do siebie spasowane w naturalny sposób. Wszystkie bale obrabiane były bez nowoczesnych narzędzi, a jedynie za pomocą tradycyjnych pił i siekier. Proces wykonania był dokładnie taki, jaki był dostępny cieślom kilkaset lat temu.
Przed budowniczymi dzisiaj stały te same wyzwania, co przed tymi, którzy wznosili budynki kilkaset lat temu. Ale to tylko konstrukcja, prawdziwe dzieło sztuki widzimy z bliska kiedy podniesiemy głowę. Tu na pięknie zdobionym sklepieniu synagogi, wymalowane są kolorowe obrazy. Są znaki przedstawiające poszczególne żydowskie święta, znaki zodiaku, symbole religijne, są również zwierzęta, które występują w świętych księgach.
I faktycznie jest nawet wiewiórka, która jak opowiadał dyrektor muzeum, przez jedną panią minister z Australii została rozpoznana jako kangur. I jest też dziwna pokraka, która będąc zwierzęciem do niczego jest nie podobna, to struś! Okazuje się, że dawni artyści, nie wiedzieli jak wygląda egzotyczny struś, zatem namalowali coś egzotycznego i dla możliwości rozpoznania zwierzę zostało podpisane. Jako jedyne na całym sklepieniu.
Całość konstrukcji jest wierną repliką XVII wiecznej synagogi z Gwoźdźca, który obecnie leży na Ukrainie. Zdecydowano się na rekonstrukcję tej synagogi, bowiem dla niej zachowała się najbardziej kompletna dokumentacja. Były czarno białe zdjęcia, ale zachowała się również kolorowa rycina. Dzięki niej można było odtworzyć kolory, którymi wypełnione były obrazy.
I faktycznie jest to istna feeria barw. Dzieło jest unikalne na skalę światową, bo religia żydowska zabrania malowania tego co jest żywe na niebie, ziemi i wodzie. Jednak na terenach dawnej Polski sztuka sakralna postanowiła obejść zakazy i poszła własną drogą.
Coś co jednocześnie szokuje i sprawia w przyjemne zaskoczenie to zdjęcie, które zobaczymy tuż przy drewnianej rekonstrukcji. Widzimy na nim coś co z zewnątrz przypomina stodołę. Okazuje się, że to właśnie synagoga, której część została tu zrekonstruowana. Z zewnątrz nikt by nie wpadł na to, że w środku jest to kapitalne dzieło sztuki! Ale ta część wystawy to nie tylko drewno i obrazy. Dla tych, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o tym, co widzą, muzeum przygotowało multimedialne tablice, na których wybierając konkretne symbole, dowiemy się co oznaczają poszczególne obrazy, z czym się wiążą, jakie święto uosabiają.
Historia Żydów. Historia Polski
I tak powoli płynie czas zwiedzania i zarazem historia Polski oraz Żydów. Dochodzę do chwili, kiedy widzę rok 1791 i uchwalenie konstytucji trzeciego maja, są obrazy i radość, nadzieję na lepsze państwo, na wolną Rzeczpospolitą. A za chwilę widzę salę tronową z wielkim stołem, w który zatopione są trzy dotykowe ekrany, przed którymi stoją trzy zdobione fotele. Fotele dla mocarstw, które dokonały rozbioru dawnej Polski. Tu mogę zagrać w grę, czy nadaję się na obywatela danego zaboru, a jeśli się nadaję, to kim mogę w nim być. Okazuje się, że kilkaset lat temu miałbym problem, bo nie spełniałem wymagań na porządnego obywatela. Czyżbym musiał zostać bezpaństwowcem? 🙂
Idę dalej, teraz natykam się na Łódź, na małą osadę, która nagle staje się zagłębiem przemysłowym. Tutaj dowiaduję się, jak żyło się robotnikom, skąd przybywali i gdzie pracowali. Dymią kominy, na tle krajobrazu odcinają się wysokie budynki fabryk, robotnicy podążają do pracy. I skoro muzeum pokazuje aglomeracje, to idzie za ciosem, bo do Łodzi przecież trzeba było się jakoś dostać. Tu momentalnie pokazany jest proces powstawania kolei żelaznej w Polsce (czy też raczej na terenach zaborów). Możemy usiąść w sali, przypominającej poczekalnię, oprzeć głowę o podgłówek i tym samym obejrzeć filmiki lub zdjęcia wyświetlane z rzutników tuż przy suficie. A kiedy damy już odpocząć nogom, możemy zapoznać się z rozkładem jazdy Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej i podstemplować bilet na pociąg.
Ruszam dalej, bliżej naszych czasów, czytam o Kronenbergu, o innych przemysłowych potentatach, którzy walnie wspierali polskość, byli hojnymi filantropami, ale budowali jednocześnie swoje fortuny. Dochodzę do punktu zwrotnego w historii Polski, przede mną koniec 123 lat niewoli. Teraz cały kraj powoli się odbudowuje po zniszczeniach I wojny światowej i po latach zaborów. Tu odwiedzam kawiarnię, przy dźwięku muzyki w jednej z sal mogę pouczyć się tańca, bo na podłodze rozrysowane są kroki. Ale przy okazji czytam też o dziesiątkach tysięcy Żydów, którzy już wtedy emigrują do USA, do Palestyny, do Ameryki Południowej. Mogę obejrzeć stare zdjęcia, przeciągając je po stole który jest w zasadzie wielkim tabletem. Mam możliwość prześledzić trasy transatlantyków wiozących ludzi ku lepszemu życiu. Ku życiu w ogóle, bo właśnie nadchodzi II wojna światowa i zagłada Żydów.
Zagłada Żydów. Dobrze opowiedziana historia
Zagłada to kolejna ważna część muzeum. Miesiąc po miesiącu, rok po roku śledzimy kolejne „dokręcanie śruby” Żydom. Najpierw stygmatyzacja, potem poniżanie, by na końcu przejść do eksterminacji. Czytam kolejne opisy getta, śledzę jego codzienne życie na archiwalnych zdjęciach, słucham relacji świadków.
Obserwuję wywózki do obozów zagłady, czytam relacje gdzie, co i jak. Dokładnie, metodycznie, wraz z dokręcaniem śrub w komorach gazowych, wraz z opisami ile warstw trupów pozostawało na podłodze… to robi wrażenie. Robi wrażenie cisza, robi wrażenie czytający lektor i robią wrażenie nawet schody, którymi schodzimy na niższy poziom ekspozycji, a na których kolejnych stopniach wypisano nazwy kolejnych wywiezionych ulic. Kiedyś mieszkałem na Nowolipkach…. codziennie przechodzę przez wiele innych, które są na tej liście. To też robi wrażenie. Na mnie.
Gdzieś w międzyczasie odprowadzam Janusza Korczaka i jego dzieci z sierocińca do wagonu, który zawiezie ich do gazu. I nagle kolejny element historii, bo Żydzi w getcie postanowili wzniecić powstanie, które w sumie było tylko wyborem sposobu śmierci. A potem… potem na zdjęciach widzę Muranów na którym mieszkam, a którego nie ma. Jest równina gruzu.
Czas jednak biegnie, opuszczam złowrogi Umschlagplatz, skąd wyjeżdżały transporty do Auschwitz. Kilka kroków dalej widzę opis zbrodni w Jedwabnem, gdzie w stodole spalono kilkuset okolicznych Żydów. Polacy spalili, a Niemcy się przyglądali. I jest opis, że prawdopodobnie zbrodnia ta była inspirowana przez Niemców. Prawdopodobnie, bo jedyne co jest pewne, to śmierć w płomieniach. W międzyczasie czytam o szmalcownikach, czytam też o Polakach ukrywających Żydów. Potem jeszcze z kilkoma żydowskimi bojownikami biorę udział w kolejnym straceńczym wydarzeniu jakim było powstanie warszawskie, które obróciło Warszawę w kupę gruzu…
Koniec zwiedzania, a historia wciąż się toczy
I oto w następnej sali Polska jest wolna! Wolna od Niemców, za to ze wschodu przyszła kolejna władza, która siłą zaprowadza swoje rządy. Znów giną ludzie. Znów bezsensowne śmierci jak w pogromie kieleckim, gdzie zamordowano kilkudziesięciu Żydów. I znów exodus tych, którzy pozostali, tym razem do Izraela. Jednocześnie ci, którzy zostali, wraz z Polakami, którzy przeżyli budują rzeczywistość. Próbują się w niej odnaleźć, żyć tak normalnie jak się da. Odbudowują domy, stawiają fabryki, słuchają radia, ulegają propagandzie lub są na nią odporni.
Po prostu żyją. Aż do dziś, a dziś przed moimi oknami stoi piękny budynek muzeum Polin. Muzeum Historii Żydów Polski. Może odczaruje chociaż część mitów i stereotypów, chociaż zdaję sobie sprawę, że dla jednych pokaże za mało, dla innych za dużo. Ale przynajmniej teraz możemy bez obaw dyskutować o swoich poglądach.
Muzeum Polin – bilety i godziny otwarcia
- Bilet normalny do Polin kosztuje 30 zł.
- Ulgowy bilet to koszt 20 zł.
- Audioprzewodnik to ekstra wydatek w wysokości 12 zł. Warto, bo na spokojnie można posłuchać o historii.
Godziny otwarcia muzeum Polin:
- W poniedziałki, środy, czwartki, piątki i niedziele – 10-18sta.
- Sobota muzeum czynne w godzinach 10-20.
- Ostatnie wejście na wystawę stałą godzinę przed zamknięciem.
- W czwartki wstęp do muzeum jest bezpłatny!
- We wtorki muzeum Polin jest nieczynne dla zwiedzających.
2 komentarze
Dziękuję serdecznie.
Pingback: Zwiedzając Tabor. Atrakcje dawnego bastionu husytów w Czechach