W stolicy Serbii – Belgradzie czy to tylko na kilkanaście godzin, czy też na dłużej, bo dwa dni byłem już chyba szósty raz. Wciąż uważam, że Belgrad to znakomite okno na Bałkany. Stąd można dostać się wszędzie w regionie.
Jednak niemalże od pierwszego wejrzenia wciąż mnie to miasto nudzi, wciąż uważam, że nic bardzo ciekawego tu nie ma i można stąd tylko uciekać. Ileż ja rozmów o tym ze znajomymi przeprowadziłem… Ileż osób przekonywało mnie do tego, że Belgrad ma wiele wspaniałych atrakcji i fantastyczny klimat do imprezowania.
Dla mnie Belgrad ma trzy piękne miejsca, które bardzo lubię: dworzec kolejowy, dworzec autobusowy i lotnisko. Wszystkie uwielbiam za to, że pozwalają opuścić to brzydkie miasto, które od kilku lat nie może mnie do siebie przekonać, ale z którego bardzo łatwo dostać się na całe Bałkany.
Belgrad pierwsze wrażenia
Spis treści
Chaos, turystyczna nuda i zwyczajny brak atrakcji, to moje główne zarzuty względem Belgradu. I niezależnie czy jestem tu sam, czy przyleciałem z kimś, odbieram to miasto tak samo. Nie ma też znaczenia, skąd zaczniemy wizytę w Belgradzie. Przyjedziemy pociągiem na dworzec? Wygląda słabo, zjawimy się na dworcu autobusowym? Jest jeszcze gorzej. Nie lepiej jest zacząć od samolotu, bo co prawda Air Serbia to wspaniała linia lotnicza, to jednak tuż po opuszczeniu samolotu nie jest magicznie. Dobra, lotniska rzadko kiedy są piękne 🙂
Autobus numer 72 z lotniska imienia Nikola Tesli w Belgradzie daje aż nadto czasu na podziwianie widoków miasta, przez 40 minut jedziemy opłotkami od których brzydoty bywa, że bolą oczy. Bloki, bloki, bloki… Chociaż zawsze może być gorzej, mógłby np. jechać przez Nowy Belgrad i jego brutalistyczne wieżowce. Te są „jakością” samą w sobie. Stojące w pewnej odległości od siebie ogromne, zwaliste szafy na ludzi są po prostu nieludzkie. Brzydkie jak cały brutalizm. A miałem okazję się im przyglądać, bo pewnego razu, kiedy wracałem z Festiwalu Trąbki w Gucy, wysadzono mnie z samochodu właśnie w tej okolicy. Jadąc do centrum miałem czas, aż za dużo czasu na „podziwianie i kontemplację.”
Przyjmijmy zatem, że przylecieliśmy samolotem, bo dzięki dobrym cenom biletów w Air Serbia, tak właśnie zdarza mi się witać Belgrad. Ok, to były stare dzieje, bo teraz prymat przejął już rodzimy LOT i nie zawsze jest bardzo tanio. Po tym, kiedy jadąc z lotniska naoglądam się widoków z okna autobusu, kiedy dojeżdżając do centrum Belgradu, wydaje mi się, że teraz będzie tylko lepiej, następuje strzał w pysk i miejsce wysiadki. Plac, pętla komunikacyjna Zeleny Venac.
Kolejny burdel i brzydota, która jest kompletnie bezklimatyczna, bo na przykład ta z Azji ma w sobie jakiś wdzięk kipiącego życia. Opuszczam zatem Zeleny Venac, który jest głównym punktem przesiadkowym w centrum Belgradu i idę obejrzeć położone tuż obok „stare miasto.” Chociaż stare miasto to też nazwa na wyrost, bowiem tu po prostu czegoś takiego nie ma. Jest deptak Kniazia Michała i Kalemegdan. Kalemegdan to twierdza położona na szczycie góry i zajmująca dużą, ogromną nawet przestrzeń otoczoną parkiem.
Zwiedzanie atrakcji Belgradu
Ale do twierdzy trzeba dojść, zatem człowiek ma nadzieję na obcowanie z czymś, co świadczy o historii miasta, o jego tradycji, wzlotach i upadkach. Tylko, że tu dostaje się mizerny widok, jest jakieś poplątanie XIX wieku i utrzymanych w tym stylu kamieniczek z paskudnymi widokami betonowych klocków postawionych tu za czasów socjalistycznej Jugosławii. Widząc to, spust od ładunków wybuchowych sam się w kieszeni naciska. Nic to, idę dalej deptakiem Kniazia Michała i doceniam np. to, że nie jeżdżą nim samochody. A to wielki plus, bo przez samochody uważam, że np. Budapeszt traci swój potencjał i z tego powodu nie ciągnie mnie tam z powrotem. Do Belgradu jednak ciągnie mnie jeszcze mniej.
Kalemegdan – główny zabytek Belgradu
Dochodzę do twierdzy Kalemegdan, górującej nad wpadającą nieopodal do Dunaju rzeką Sawą. Przechodzę przez park, mijam pomnik, wchodzę w bramę i widzę obiekty sportowe. Deczko zdezelowane, ale jednak. Okazuje się, że na terenie twierdzy całkiem nieźle rozwinęły się boiska do koszykówki czy też korty tenisowe. Cóż, załogi zbrojnej nie ma, to przynajmniej to wprowadza czasami deczko życia w mury.
Ale nic to, bo tuż obok mamy Muzeum Wojska – kolejną atrakcję turystyczną, bowiem rzędem ustawili tu stary sprzęt wojenny. Są armaty i jest sporo innych rzeczy, służących do zabijania lub by się nie dać zabić. To co na zewnątrz to jednak nie wszystko, można obejrzeć kolejne eksponaty i przez ich pryzmat poznać historię regionu z perspektywy Serbów.
Najciekawsza jest ostatnia sala, bo umieścili tam kilka części samolotu i strój noszony przez pilota zestrzelonego przez Serbów amerykańskiego bombowca. To akurat o tyle ciekawa historia, że Serbowie zestrzelili teoretycznie niewidzialny dla radarów samolot F-117. Zestrzelili go dlatego, że posługiwali się archaicznym sprzętem produkcji radzieckiej, który był na tyle „głupi”, że ignorował amerykańskie najnowocześniejsze zabezpieczenia i po prostu trafił w „niewidoczny” cel.
I chyba to jedyna rzecz dla której warto pójść do tego muzeum, bo ryciny z tym, jak to się kiedyś „wesoło” nabijało ludzi na haki w ramach tortur i egzekucji, jakoś standardowo mnie nie pociągają. Podobnie jak muzea średniowiecznych narzędzi tortur, które z jakiegoś niewytłumaczalnego dla mnie atawizmu, zawsze muszą się znaleźć w każdym zamku. Tu też ostatnio widziałem drogowskaz pokazujący w którą stronę iść, by trafić do tej „atrakcji”. Nie skorzystałem, wystarczy mi to co już widziałem np. na zamku w Chocimiu. Aha, jeśli jesteście miłośnikami takich „atrakcji”, to najlepsze muzeum tortur, jakie w życiu widziałem, znajduje się na zamku w Reszlu, w naszej ojczyźnie.
I cóż, oprócz tego na terenie twierdzy nie ma nic innego do zobaczenia, chyba że zależy nam na widokach, bo dla nich można się tu wybrać. Widok na miasto, który mamy z jednej strony nie powala na kolana, jednak ten na ujście rzeki Sawy do Dunaju, jest bardzo ładny i można mu poświęcić kilka minut. Koi oczy po brzydocie mocno niedoinwestowanego i wołającego o remont miasta.
Nietypowe atrakcje Belgradu
Jak już jesteśmy przy wojnach, to warto przejść się pod zbombardowane NATO’wskimi rakietami ministerstwo obrony. Precyzja strzałów naprawdę robi wrażenie i dokładnie widać, w które miejsce uderzyły pociski. Co prawda z tymi pociskami rożnie bywało, bo były nawet tak celne, że podczas bombardowań jedna trafiła w… ambasadę Chin. Ale to z powodu wprowadzenia złych koordynatów, bo bomba precyzyjnie trafiła tam, gdzie jej wskazano. Trafiła i wznieciła niezły pożar w dyplomacji. A dla CIA zdobyła sto punktów do nieudolności, bo to była ich spaprana akcja. Podobno na mapach mieli zaznaczone, że są tu składy amunicji Serbów. Któryś wywiad lub kontrwywiad zrobił świetną pracę i na pewno ktoś dostał premię.
Cerkiew świętego Sawy
A od zbombardowanych budynków będzie już prawie rzut beretem, bo około 2 kilometrów do wielkiej prawosławnej cerkwi świętego Sawy, której kopuła góruje nad miastem i jest widoczna z daleka – nawet z samolotu. Faktycznie wygląda imponująco, ale kiedy przyjdziemy już pod nią i wejdziemy do środka, dostrzeżemy, że jest ona w budowie i w środku jest pusta przestrzeń, owinięte osłonami ściany itp. A przed nią leżą ułożone jedna na drugiej przygotowane do ustawienia kolumnady.
Parlament w Belgradzie
Nic to jednak, nie załamujmy się, bo i ja miałem nadzieję na „lepsze jutro” a przynajmniej godziny i poczłapałem dalej, tym razem na północ gdzie moimi celami były budynki rządowe. Dotarłem do budynku parlamentu, który był chyba pierwszym, który w całości spodobał mi się w Belgradzie. Tak, otóż okazuje się, że w mieście tym, są też ładne i robiące wrażenie budynki, chociaż ich liczebność jest ograniczona do ilości palców pijanego drwala.
Skadarlija – bajkowa ulica artystów
By być sprawiedliwym, pisząc o atrakcjach Belgradu, nie można zapomnieć o ulicy Skadarlija, która robi chyba największe wrażenie z całego miasta. Wyłączona z ruchu samochodowego, zastawiona restauracjami, pięknie przyozdobiona kwiatami, aż się prosi, by spędzić na niej więcej czasu. I jedyne co przeszkadza i co przeszkadza mi we wszystkich miastach w każdym regionie świata to naganiacze do lokali. Jak ja nie lubię tej namolności. Będę chciał to wejdę, spojrzę w cennik i jak mi się spodoba to zostanę. Takie akcje są jednak robione w całym świecie, na sporą część ludzi działają.
Uliczka robi wrażenie i jest po prostu piękna! Warto tu zajść nie tylko na kawę lub obiad, ale także po prostu posiedzieć na którejś z ławeczek. Ale będąc tu wykorzystajmy chwilę i poczytajmy na którejś z tabliczek informacyjnych o historii miejsca. Wiele osób o Skadarliji mówi, że to Montmartre w Belgradzie. Coś w tym jest!
Deptak Kniazia Michała – w sam raz na kawę
Cóż, pozostaje wrócić w kierunku głównego deptaka czyli ulicy Kniazia Michała, gdzie szukając czegoś do zwiedzenia, od krańca do krańca przechadzają się turyści. Ale jak to pisał Adam Asnyk „Daremne żale próżny trud bezsilne złorzeczenia”… w Belgradzie po prostu nie ma wielu ciekawych miejsc i 5 godzin powinno wystarczyć z naddatkiem na całe miasto. Może nawet wraz z obiadem.
Zapewne jednak będziemy odczuwali niedosyt i chęć zobaczenia czegoś więcej. Zatem w pobliżu deptaka zobaczymy budynek Teatru Narodowego i Muzeum Narodowego. Budynek tego ostatniego akurat był w remoncie i to co zwracało uwagę to zegar odliczający czas do końca remontu. Miejmy nadzieję, że nie zabraknie na nim czasu, bo swego czasu udało mi się załapać na jeszcze nie przykryty płachtami gmach i prezentował się bardzo ładnie.
Belgrad – miasto imprez
Z tego miejsca warto powędrować na północ, by zapuścić się na opadające ulice, od których odchodzą małe uliczki z przytulnymi knajpkami. To tu nocą tętni życie. Życie tętni też obok portu i linii kolejowej przy nabrzeżu, gdzie ulokowały się offowe knajpki. Idąc wzdłuż Sawy, będziecie mijali wiele barek, wiele knajpek. Tu tętni życie do samego rana. Oczywiście w sezonie, kiedy na dworze nie pada i temperatura sama wygania na piwo i rakiję 🙂
Tylko, że ja akurat nie jeżdżę do dalekich miast po to, by się upodlić alkoholem. W tym celu znam wiele lokali w Warszawie, gdzie za zaoszczędzone z powodu „niewyjechania” pieniądze, można zaciekle walczyć o ból głowy dnia następnego. „Bezapelacyjnie, do samego końca. Mojego lub ich” – jak to mawiał klasyk. Aha, latem życie tętni też na barkach i na nabrzeżu rzeki. Dokładnie tak, jak to się dzieje w Warszawie na schodkach przy Wiśle. Można na chwilę poczuć się jak w domu w jednej z licznych knajpek lub na zacumowanych tu przy brzegu barkach.
Jedzenie w Belgradzie
I tu było dla mnie całkiem przyzwoicie, bo na śniadanie można śmiało zajść do którejś z licznych piekarń rozsianych gęsto po całym mieście. Tam zarówno na wynos jak też na miejscu kupimy smaczne bułeczki mniej bądź bardziej treściwe. Kupimy także np. sycącego burka z serem, który zarówno z racji tłustości, jak też sera nasyci nas na kilka godzin. A potem, jak już ponownie zgłodniejemy, warto się rozejrzeć za tanimi stołówkami, które oferują tanie lokalne specjały. Co ciekawe, da się tam spokojnie porozumieć po angielsku, a nawet jeśli nie to często mają wywieszone zdjęcia potraw, zatem głodni nie wyjdziemy i w ciemno nie musimy brać. W razie czego pozostaje gestykulowanie i liczenie na podobieństwo naszych języków 🙂
I na koniec: niech Was nie zwiodą całkiem ładne zdjęcia w tym artykule, to najciekawsze miejsca w całym Belgradzie, a idąc od jednego do drugiego, po prostu jest brzydko i bezklimatycznie.
Jak dojechać na lotnisko i z lotniska w Belgradzie
Dojazd na lotnisko w Belgradzie nie nastręcza problemów. Jeśli nie mamy ochoty na skorzystanie z taksówki, możemy wsiąść na lotnisku w autobus numer 72 i po około 40 minutach dojechać nim do centrum na plac Zeleny Venac, który leży tuż obok turystycznego centrum i deptaku. Stąd będzie także bardzo blisko do dworców autobusowego i kolejowego w Belgradzie. Marsz do dworców wolnym krokiem zajmie nam nie dłużej niż 10 minut w kierunku południowo-wschodnim, czyli schodząc ze wzniesienia. Bilet kupujemy u kierowcy – kosztuje 150 dinarów. Jeśli nie mamy wymienionych pieniędzy, to na terenie lotniska stoją maszyny, które działają jak kantory. O każdej porze dnia i nocy zamienią nam dolary lub euro na dinary.
Nocleg i hotele w Belgradzie
Jeśli będziecie spali w Belgradzie, to gorąco polecam nocleg w Wake Up hostel. I niech Was nie zmyli nazwa, bo ten hostel prezentował sobą lepszy standard niż wiele hoteli w których się zatrzymałem. Czyste pokoje z pachnącą pościelą, w centrum miasta tuż obok głównej turystycznej dzielnicy Belgradu. Co ciekawe, jeśli przylecicie wieczornym połączeniem z Polski, to obsługa poczeka do Waszego przybycia, by Was powitać, przekazać klucz i wszelkie informacje, jakich będziecie potrzebowali. Jeśli chcecie zarezerwować ten hostel, możecie zrobić to pod tym linkiem.
Jeśli chcecie znaleźć inny, dobry nocleg w odpowiadającej Wam cenie i mieć pewność, że będzie dokładnie tym, co Wam odpowiada, >>skorzystajcie z tej wyszukiwarki<<
58 komentarzy
Na podstawie Twojego wpisu mój wniosek jest prosty – jeśli pojadę do Belgradu raczej nie zaplanuję tam dłuższego zwiedzania 😉
Widzę, że postrzegasz Belgrad podobnie jak ja 🙂 Musiałam tam spędzić 3 dni dwa lata temu kiedy zepsuł mi się samochód w trakcie podróży. Szczerze mówiąc jedyne co stamtąd pamiętam to to, że było tanio (cieszy mnie to ze względu właśnie na ten samochód) i że było świeże pyszne pieczywo co rano!!! 🙂
Byłem tam dwukrotnie w 2010 i 2011, po około dwa tygodnie. Miasto zrobiło na mnie chyba lepsze wrażenie niż na Tobie, może dlatego, że byłem bardzo do niego uprzedzony na początku przed przyjazdem.
Dla zwykłego masowego turysty faktycznie będą gdzie indziej lepsze miejsca, dla kogoś interesującego się historią regionu Belgrad to kopalnia wiedzy…
Szczątki F117 są też w muzeum lotnictwa w Surcinie, koło portu lotniczego, stamtąd rąbnąłem kawałek farby i jakiegoś tworzywa z tego wraku 🙂
Odetchnęłam z ulgą dopiero na rozdziale o jedzeniu. Jednak jest coś, co umiliłoby dzień. Ciekawa jest mnogość spojrzeń – co sprawia, że to samo miasto jednym się podoba a drugim nie. Myślę, że z samej ciekawości odwiedziłabym na jeden dzień. Ale trzymając post w pamięci, zaplanuję dłuższy pobyt w innych miejscowościach.
Ech zazdroszczę Wam tych kulinariów i zwracania na to uwagi, bo dla mnie to najmniej istotny elementy wyjazdów. Nie jest tu istotne, czy to Belgrad czy jakiekolwiek inne miasto. Po prostu wolę kawiarnie, wąskie uliczki i knajpki z lokalnym piwem. Albo po prostu z herbatą, jak w Maroku.
Chociaż ciesze się, że będziesz miała na uwadze mój wpis i może ominiesz Belgrad, żebyś nie mówiła iż nie uprzedzałem 😉
Tak mi się coś wydawało, że zjedziesz Belgrad jak leci 😉 Przyznam, wybrałem się tam kiedyś, kilka lat temu, na wakacje. Wynudziłem się. W ogóle się w Serbii wynudziłem. Jedyne, co mnie w niej ciągle interesowało to serbskie ikony, ale wtedy nie było mnie na nie stać.
Ostatnio znów wylądowałem w Belgradzie, znów postawiłem nogę na serbskiej ziemi i dostałem nawet pieczątkę do paszportu. Przebywałem w Serbii 10 minut, tyle potrzebowałem bowiem, żeby zapalić papierosa przed terminalem lotniska. Wróciłem potem, przeszedłem kontrolę i poleciałem dalej. Podobne myśli mam o tym mieście.
Całe szczęście, że natrafiłem na ten wpis planuje urlop w styczniu gdzieś na Bałkany i dziwne, że babka z biura podróży zachwalała mi Belgrad :/ Czuję się rozczarowany, ale widzę, że twoja notatka bardzo realistycznie opisuje te miejsce.
śmiem zgodzić się z „babką z biura podróży”.Belgrad żyje 24/7, jest pięknym miastem pełnym ciekawych miejsc. Czy to twierdza Kamelegdan, czy Zemun, ulice starego miasta, a nawet nowy belgrad. Ja jestem w Belgradzie zakochany i jest dla mnie najciekawszą stolicą byłej Jugosławii. Szczerze polecam
Ogólnie mam podobne wrażenia – Belgrad to po prostu brzydkie miasto. Tyle że jakoś mam ochotę tam wracać… nie wiem czemu… może to Serbowie i ich gościnność taka że u obcych ludzi czułam się jak we własnym domu…może to ich rozmowność i i ich opowieści… Londyn jest o wiele ciekawszy, szalenie atrakcyjny a ja w lutym wybieram Belgrad mimo że wizualnie nie może się równać z Londynem ani nawet z Warszawą to wracam do Belgradu bo jakoś tak tam cieplejsza atmosfera… : )
Przyznam, że z przyjemnością przeczytałem ten komentarz, bo chociaż całłkowicie go nie podzielam, to bardzo zazdroszczę fajnych doświadczeń z ludźmi na miejscu.
Że spotkałaś ciekawych Serbów, że miałaś z kim porozmawiać, że lubisz tam wracać nie tylko wspomnieniami.
Kto wie, może i ja kiedyś powiem: spotkałem tam takie osoby, że jadę tam z ich powodu, a nie z powodu tego, że mi się tam podoba i jest wspaniała atmosfera, tak jak np. w Mostarze.
Witam, to znowu ja 🙂 Tym razem piszę do Pana po moim drugim pobycie w Belgradzie 🙂 dziś wróciłam
Co mogę powiedzieć – plus za wcześniejszą wiosnę! 26 stopni zielono i kwitnąco a w PL wiosna dopiero raczkuje 🙂
Odkryłam też coś czego nie ma w Pana wpisie, a mianowicie górę AVALA, jest oddalona od Centrum Belgradu jakieś 16 km a jest naprawdę przepiękna rozciąga się z niej wspaniały widok na Belgrad i górzyste okolice. Dodatkowo znajduje się na niej kolosalny pomnik nieznanego zolnierza, restauracja i wieza TV z ktorej naprawde jest piekny widok. Bardzo fajne przyjemne zielone miejsce , takze jesli nie bedzie mial Pan co robic w Belgradzie polecam góre AVALA. Dalej chwalę sobie gościnność i cieplo Serbów, spedzilam u swoich Serbskich przyjaciol 6 dni i bylam traktowana jak czlonek rodziny.
Oczywiscie dalej sie z Panem zgadzam ze pomimo kilku ciekawych miejsc Belgrad w ogólnym ujeciu to miasto szkaradne. Tym razem widzialam skupiska cyganow koczujace na wyspiskach smieci. Przykry widok. Nie jestem tez zadowolona z jedzenia ktore serwuja w restauracjach – czesto jest stare, niedobra. Nie ma to jak domowej roboty Ajvar, lepiej jesc jedzienie ktore Serbowie robia w domach i mysle ze do Serbii jezdzi sie wlasnie dla Serbow:)
Mialam okazje tez zwiedzic Nowy Sad i jestem zauroczona. Polecam Nowy Sad zycie toczy sie tam troche wolniej niz w Belgradzie mieszkancy wydaja sie byc mniej zestresowanie i nieco bardziej przyjazni niz ludzie w Belgradzie. Oczywiscie o pieknych zabytkach, pieknych widokach z fortecy i ciekawym zyciu nocnym tez musze wspomniec.
Mieszkam obecnie w Bulgarii na pograniczu serbsko-rumunskim i dosc czesto jezdze do belgradu na tesle miasto to typowa mieszanina blokowisk troche surrealistycznych wiezowcow to widac jadac autostrada ,pierwsze wrazenie takie sobie,zabytki tak jak piszesz dzien wystarczy to nie paryz.
Ale latem mialem problem z autem i spedzilem dwie noce w belgradzie, moim zdaniem klimat miejscom nadaja ludzie a serbowie potrafia okazac serdecznosc i przyjacielskie nastawienie, lubia polakow. Poczynajac od wlascicielki pensjonatu gdzie sspalismy i pyszne sniadania zajadalismy kobieta sama zawiozla nas do Wrcina po odbior auta, nawiasem mowiac to serwis forda w katowicah nie potrafil tego co maly warsztat na serbi wielki szacun dla tych ludzi.
Drugi raz zostawilem auto na platnej strefie o czym nie mialem pojecia ,poza tym oplate robi sie sms-em ,wracamy tu laweta mam bulgarskie numery jak gosc zobaczyl polakow sorry, on nie wiedzial ze to polacy, chyba nie przepadaja za Bulgarami ,skonczylo sie na 5-ciu euro dla laweciarzy.
Serbia to nie tylko belgrad jest mnostwo urokliwych miejsc, monastyry, kazdy inny, wszystkie tam gdzie bylem robia przeogromne wrazenie polecam droge paracin zajeczar niesamowite widoki i wrazenia dla kierowcy po drodze jast gamzigrad wart obejrzenia i kilka monastyrow.
W Belgradzie żyję już od ponad roku i muszę przyznać, że jest to jedno z niewielu europejskich miast które „posiada duszę”. Jeśli przyjeżdżając do stolicy Serbii liczysz na standardową turystyczną papkę, czyli „ryneczek”, „kawiarenki”, „ładne latarnie” i parę odremontowanych budynków, wtedy możesz być rozczarowany. Ale Belgrad jest miastem, które proponuje innego rodzaju rozrywkę. Boli mnie, kiedy czytam, że osoba która spędziła 5 godzin w jakimkolwiek mieście od razu daję osąd, że jest ono „nudne”. W 5 godzin nie mogłabym dobrze poznać mojego osiedla, a co dopiero jedno od najstarszych miast w Europie, którego sama historia jest materiałem na całą bibliotekę. Nie wiem, jakich przewodników miałeś, ale z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że wszyscy moi znajomi którzy odwiedzili mnie w Belgradzie, wracali do tego miejsca. Może po prostu miałeś pecha.
Belgrad jest miejscem, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli chodzi o architekturę, to wiadomo – bloki – jak w każdym mieście, ale znajdują się głownie na Nowym Belgradzie, osiedlu stworzonym dopiero w połowie XX wieku. Nie bez przyczyny tą część miasta nazywa się „spavaća soba Beograda” (sypialnia Belgradu). Jednak w „starszej części” dominuje zieleń, sama obecność dwóch wielkich rzek wymaga kontakt z przyrodą – piękne plaże, jeziora, miejsca do rekreacji – wszędzie można wynająć rowery, rolki, jest wiele terenów do gry w koszykówkę, piłkę nożną. Jeśli chcemy poczuć odrobinę historii i nauczyć się czegoś nowego, kolejna atrakcja – muzea, które zachęcają nas bardzo atrakcyjnymi cenami (1-5 euro). Piękne cerkwie (ok, Hram svetog Save nie jest jeszcze ukończony, ale np. Ruzica, crkva svetog Marka, Saborna Crkva). Festiwale, koncerty – przez cały czas coś się tu dzieje, trzeba się tym tylko trochę zainteresować. Nocne życie – co tylko chcesz! Tradycyjna muzyka serbska, miejsca w którym możesz posłuchać jazzu, rock, kluby… Praktycznie w każdym pubie, kafanie przynajmniej dwa razy w tygodniu odbywają się koncerty.
Góry (Avala), jeziora, plaże (Ada huja, ciganlija, afrika), parki (Kalemegdan, Topcider) rzeki, zabytkowe budynki, Zemun (jeśli ktoś woli bardziej „tradycyjne” turystyczne miejsca (samo to miejsce to cały dzień zwiedzania) kafany … ludzie! – to chyba najważniejsze. Każdy poczuje się tutaj jak w domu.
Może mój komentarz jest trochę ostry, ale twój wpis jest bardzo krzywdzący i daje zakłamany obraz tego bardzo interesującego (i dla mnie pięknego) miejsca (wiadomo – o gustach się nie dyskutuje. Ale Belgrad to nie tylko główna ulica, i ludzie, którzy chcieliby je odwiedzić powinni o tym wiedzieć).
To i ja odpowiem dość ostro 🙂
Nie zwiedzisz swojego osiedla w pięć godzin? Zastanawiające, ja swoje spokojnie dam radę i zostaną pewnie jeszcze cztery.
I nie, nie byłem w Belgradzie pięciu godzin a owe właśnie pięć ale razy (w sumie musiałbym podliczyć, bo wypieram to z siebie, jak tyko mogę). Za każdym razem jest to dla mnie droga przez mękę, bo wybacz dla mnie to miasto nie ma absolutnie, całkowicie, zupełnie, totalnie żadnego klimatu.
I piszę tu zarówno o knajpach, zarówno o kawiarniach, zarówno o architekturze, zarówno o sypialnej blokowej części jak też o starszej i bardziej kamienicznej.
Sama obecność dwóch rzek nie jest dla mnie jakąkolwiek atrakcją.
Miasta dzielą się na takie, które coś w sobie mają i takie, które nie mają i mieć nie będą.
Belgrad jest tym drugim.
W mojej ocenie, ale Ty rzecz jasna możesz mieć własną i na tym polega piękno.
Co piękne dla jednych, szpetne dla drugich.
Wektor ten sam, tylko zwrot przeciwny 🙂
Ale bardzo dziękuję za komentarz, bo może innym czytającym ten artykuł da on wejrzenie na inną perspektywę. Z tego też powodu bardzo go cenię.
PS.
Wiem, że Belgrad to nie tylko główna ulica. Tylko że to totalnie niczego nie zmienia, bo spacerując po bocznych z dala od centrum i po centrum czy też już bezpośrednio po twierdzy mam takie same odczucia. Jak wyżej.
Podzielam zdanie mojej przedmówczyni. Też od jakiegoś czasu mieszkam w Belgradzie, wcześniej, ze względu na studia mieszkałam w różnych rejonach Półwyspu Bałkańskiego. Historia tego regionu jest mi na tyle znana, że pozwala spojrzeć na każde miejsce z zupełnie innej perspektywy niż dla przeciętnego turysty, który ocenia miejsca w kategorii „piękne-brzydkie”. Właśnie poprzez zróżnicowaną architekturę można poznać historię Belgradu. Celtycki a później rzymski Kalemegdan, austro-węgierski Zemun, będący małą Wojwodiną w stolicy Serbii, orientalizm, klasycyzm a na końcu brutalistyczna architektura z czasów panowania Tito. To właśnie wpływy Wschodu i Zachodu kształtują to miasto i świadczą o jego wyjątkowości.
W Twoim opisie najbardziej dla mnie krzywdzące jest to, że od razu oceniasz a nie dociekasz „dlaczego”, jak w przypadku opisu niedokończonej budowy Cerkwii św. Sawy.
P.S. Nigdy nie pokusiłabym się o opis miejsca, które znam jedynie od 5 godzin. Bez znajomości historii w zaledwie kilka godzin Belgrad nie mógł się obronić 🙂
Pełna zgoda. Też nie odważyłbym się ocenić miejsca, które znam zaledwie pięć godzin. Dlatego akurat Belgrad oceniam po kilku dniach na przestrzeni kilku lat.
Ale odważę się napisać, czy mi się podoba czy nie. To odważę się zrobić nawet po godzinie 🙂
Hej:) Mam pare pytan, odezwiesz sie na maila? maciej.zawitaj@gmail.com Z gory bardzo dzuekuje 🙂
Zgadzam się z Wami dziewczyny w 100%. Belgrad jest wspaniałym miastem które ma duszę. Odwiedzam Belgrad tak często jak tylko mogę. Uwielbiam Kamelegdan (moje ulubione miejsce to brama w murze z widokiem na Sawę i Dunaj, mogę długo siedzieć na schodach i ładować baterie), Zemun, stare miasto. Nawet Nowy Belgrad ma w sobie „to coś” – rozmach socrealistyczny. Oczywiście najlepsze są klimatyczne kajpy, ulice i wspaniali ludzie. To miasto żyje 24/7. Nie mam zamiaru się tutaj przechwalać, ale mam zwiedzony cały półwysep bałkański (poza Grecją) i Belgrad znajdujące się w moim „top 5” (1 miejsce dzierży Ohrid). Staram się też zrozumieć autora bloga – jeśli faktycznie ktoś szuka wygłaskanego w każdym calu miasteczka jak np. Cambridge lub Strasbourg to Belgrad nie jest dla niego – może go odstraszyć na samym wjeździe z lotniska „nowa brama miasta” czy też Genex Tower której to widok uwielbiam i kojarzy mi się w „wspaniałymi chwilami” które będą miały miejsce już za chwilę 😀
Problem z Twoją wypowiedzią jest tylko taki, że nie wiem skąd wnioskujesz, że jako autorowi tego artykułu podobają mi się tylko miasta uporządkowane i cukierkowe? Bo zdecydowanie tak nie jest.
Kocham chaos i nie mam nic przeciwko niemu, dlatego dobrze się czuję np. w irańskich miastach. Dobrze mi było w Uzbekistanie i np. mieszkalne dzielnice Samarkandy ciężko posądzić o łąd i cukierkowatość. Podobnie jest z bliższym Belgradu Mostarem czy Sarajewem. Ale np. Tirana kompletnie mi już nie leży, bo nic w niej nie ma. Jeszcze bardziej nic niż w Belgradzie.
I przyznam się jeszcze, że zwiedziłem już prawie całe Bałkany. Oprócz Grecji, ale tam mnie póki co nie ciągnie.
Skąd więc wniosek, że podobają mi się tylko uporządkowane miasta i założenie (pośrednie), że niewiele na Bałkanach widziałem i dlatego źle oceniam Belgrad?
Nie zgodzę się z tymi nudami itd. ale każdy ma różne gusta. Każde miasto ma duszę i Belgrad i Sabac, Valjevo, Uzice, Krusevac, Novi Sad, Sambor itd. Mieszkam juz w Serbii 12 lat, a gościem jestem bardziiej w Polsce choć obywatelstwo wciąz posiadam. Belgrad to nie tylko to co pisujesz jak w każdym przewodniku, porozmawiaj nastepnym razem z miejscowymi albo skotaktuje się ze mna a zobaczysz zupełnie inna strone miasta, Zgodzić sie mogę faktycznie że Beograd to okno na Bałkany, a raczej brama bo za Belgradem zaczyna sie prawdziwa stara Serbia….
Jak miło widzieć, że Polacy mieszkający w Belgradzie żywo bronią tego miasta. Nie ukrywam bardzo mnie to cieszy, bo blog jak to blog: Zawsze jest subiektywny.
A Belgrad odwiedziłem już tyle razy (i z powodu lotów Air Serbia) odwiedzę jeszcze nie raz (pewnie nawet w tym roku), że wciąż utwierdzam się w swoim przekonaniu odbioru tego wielkiego acz nijakiego miasta.
A co do Serbii: Nie znam, bo oprócz Gucy i Sirogojna nie byłem nigdzie, zatem się nie wypowiem. Może kiedyś, póki co mnie nie ciągnie. Wolę ciekawszą dla mnie Bośnię i Hercegowinę (posługuję się nazwami państw, a nie politycznym podziałem administracyjnym), Czarnogórę, Albanię…
PS.
Jestem z tych, dla których klimat tworzą w mieście budynki a nie ludzie. Stąd np. tak zachwyciły mnie niejedne ruiny, a takżę dobrze zachowane zabytki.
Ludzie są tylko dodatkiem, który łatwo przemija.
Nie wiem jak można nie doceniać piękna Belgradu, przecież tam dla
samego widoku pięknych kobiet warto przyjechać
(Polska to się pod tym względem może schować, zresztą jak pod wieloma
innymi) Poza tym co szczególnie rzuca się w oczy w porównaniu do polskich miast-brak na każdym rogu alkoholików. Idąc na Kalemegdan widzimy
grupkę osób po 60-ce siedzącą przy stoliku, i co oni robią?
uwaga uwaga, grają w szachy, są trzeźwi i nie śmierdzą.
u nas widok nie do pomyślenia. Także pisanie o tym iż Belgrad jest
miastem brzydkim w kontekście tego z jakiego kraju się pochodzi
jest co najmniej „lekko” śmieszne
Pięknie dziękuję za komentarz, ale uważanie, że Serbki są ładniejsze od Polek uważam za hmmm nawet bardziej niż lekko śmieszne 😀
A gra w szachy w parku nigdy na mnie nie robiła szczególnego wrażenia. No i pijanych we wspomnianym parku jednak widziałem. Ba! Butelki po alkoholu nawet widziałem 🙂 😀 Szczególnie w nocy i rano 🙂
Więc to chyba nie jest aż taki raj, ład i porządek? W ogóle przyznam, że całą ta twierdza to jeden z najmniej interesujących rejonów Belgradu, to już o wiele ciekawsze są zaniedbane kamieniczki jak się idzie z Zelenego Venac’a na dworce.
Ja widziałam że bardzo wiele osób grzebie w Belgradzie w śmietnikach(zdecydowanie czestszy widok niz w Warszawie), przykra sytuacja.
Co do kobiet- odpowiem jak kobieta. Serbki sa z natury bardzo ladne aczkolwiek wiekszosc z nich nie ma pieniadzy na to zeby o siebie porzadnie zadbac. Dominuja tam jeszcze stare metody dbania o urode na przyklad wciaz szalenie tam modne opalanie na skwarke ktore w dluzszej perspektywnie niszczy skore. Nie zapominajmy tez ze te kobiety wiele przeszly, zaledwie kilkanascie lat temu patrzyly na smierc swoich bliskich i niszczenie ich kraju – taki stres sie na twrazy czlowieka zawsze odbija. Mimo wszystko doceniam ich ciekawą urodę. Mieszanka typowych słowianek z kobietami o nalecialosciach turecko greckich.
Belgrad nudny? Zajrzyj na Marakanę, najlepiej na derbach, ale może być też każdy inny mecz. Poczujesz prawdziwy duch tego miasta i w sumie to całej Serbii.
To mniej więcej jakby pójść na Legię w Warszawie i powiedzieć, że tu bije serce miasta?
Ja co prawda jeszcze tam nie byłem (choć planuję od dawna), ale właściwie wszyscy znajomi slawiści zdecydowanie woleli Belgrad od Zagrzebia. Być może znajomość kultury i języka zmienia percepcję?
Jak to się mawia: o gustach się nie dyskutuje 🙂
Jedni wolą brunetki, inni blondynki. Faktycznie wolę Zagrzeb, ale to kompletnie inne miasto. I ciężko tu o miarodajne porównanie.
Mnie chodzi o to, że w Belgradzie (dla mnie) nic nie ma. Przyjeżdżam tam i się męczę.
A są miasta gdzie mimo braku znajomości języka przyjeżdżam i jestem zachwycony np. nieźle czułem się w Tiranie, mimo że taż nic tam nie ma.
Ciekawie było nawet w Tabas, Shakhrisabz, Moynaku, Wang Wieng i wielu, wielu innych.
A Belgrad… no nie czuję, nie pokochaliśmy się. Z wzajemnością. Ale każdy może sam sprawdzić. Nie zabraniam przecież.
Blog ma to do siebie, że jest osobisty. A to są moje odczucia.
Rozumiem, ale mimo wszystko… No jakoś tak szkoda.
Ja np. mam raczej kiepskie wspomnienia z Paryża. Jednak poza faktem, że większość budynków jest szarobura (raczej za każdym razem miałbym te same odczucia, zresztą – to zarzut również do Nancy i Metz; chyba taki „urok” północy Francji), to na moje postrzeganie miało wpływ to, że przyjechałem autostopem – a zapewniam, iż to miasto nie jest autostop-friendly… No i też: wielu uważa Paryż za miasto miłości, och ach i w ogóle, a ja wróciłbym tam chyba tylko po to, by pójść do Luwru i szybko stamtąd uciekał.
Chodzi mi o to, że może do każdego miasta trzeba odpowiednio „podejść” – i wtedy każde miejsce się polubi 🙂
P.S. Głównym argumentem znajomych slawistów, jak i znajomych localsów, było to, że w Belgradzie dużo więcej się dzieje (niż w Zagrzebiu) i jest sporo subkultur – może zabrakło Ci wejścia w „wewnętrzne” życie Belgradu?
Widzisz, ja nie jestem typem imprezowicza, co to pójdzie nawali się, pogada o „Starych Polakach/Serbach” i ma wspaniałę wspomnienia. Imprezownie kompletnie mnie nie interesują. Są ciekawym kolorytem, ale to nie jest coś, co na mnie działa, po czym ocenię miasto. Dla mnie miasto to coś, czego nie da się opisać. Wspaniale czułem się w opuszczonych i zrujnowanych świątyniach, w miejscach opuszczonych, do których już pies z kulawą nogą nie zagląda. Lubię mnie i mają dla mnie (niektore to coś) A Belgrad mimo, że ludny, że są knajpy, koncerty, coś się dzieje… nie ma tego czegoś. Jest miejscem, które można odwiedzić na 6 godzin i odjechać bez żalu. A są miejscowości jak np. Mostar, które są wielokrotnie mniejsze, gdzie przyjeżdżam i wsiąkam. Od razu, od pierwszej minuty. Stawiasz stopę na ziemi i czujesz, że to jest to.
Ludzie nie są mi kompletnie do niczego potrzebni w odwiedzanych miejscach. Bp np. do takiego Angkor Watu przyjeżdżam dla tej kupy kamieni, a nie współczesnych Khmerów. Ale tam czuję „coś”. W Belgradzie nie czuję nic.
Ale jak mówię: to moje subiektywne wrażenie.
I ten artykuł napisałem nie po jednym pobycie. To był ciąg odwiedzin, podczas których uczucie tylko się nasilało.
No trudno mi się zgodzić. Bo Belgrad może nie ma zabytków i super muzeów, ale TEGO CZEGOŚ nie można mu odmówić. Także zupełnie się z Tobą w tej kwestii nie zgadzam. Ci co potrafią „czuć klimat” na pewno poczują go w Belgradzie. Ileż razy można jeździć do Londynu, Paryża czy Barcelony i innych zapchanych turystami miast Europy. Tu wystarczy wejść w jedną z tych bocznych uliczek, by wyłapać to specyficzne COŚ.
Pojęcia nie mam, co można czuć w Londynie, Paryżu czy Barcelonie, ale wiem, co czuję w Belgradzie. Kompletnie nie czuję tego „czegoś”. A wchodziłem nawet w boczne uliczki, ba! nawet w Nowym Belgradzie byłem.
No i nic, null zero…
Belgrad ma coś, czego nie mają inne europejskie miasta. Spędziłem tam 1 dzień w trakcie mojej kolejowej wycieczki do Baru. I wreszcie po 3 latach jutro lecę do Belgardu. Nie mogę się już doczekać. Tęskniłem za Belgradem. Ma magię, atmosferę i jeszcze coś, czego nazwać nie potrafię, co sprawia, że wybrałem Belgrad nie Paryż, na moją kolejną europejską wycieczkę. I bardzo polecam to ciekawe i pełne wspaniałych i pięknych kobiet miasto.
i jak było tym razem?
To znowu w ja – znów do Pana piszę , tym razem siedziałam w Belgradzie dwa tygodnie…:D I stwierdzam że Belgrad może faktycznie jest brzydki ale na pewno nie nudny : ) Trzy miejsca które Pan opisuje w poście powyżej to zdecydowanie za mało żeby poznać Belgrad, a Belgrad wymaga czasu… dlaczego? dlatego że to miasto nie ma dobrej promocji i o wielu ciekawych miejscach w Belgradzie nikt nie słyszał , nie ma ich w przewodnikach dla turystów… i dlatego że jest wielkie, rozciągnięte i ma słabą komunikacje miejską i dotrzeć w tym mieście z miejsca na miejsce -to można się umęczyć. Ale mimo wszystko będac trzeci raz w Belgradzie poznałam mnóstwo nowych miejsc. Jezioro Ada Ciganlija, które zapewnia mnóstwo rozrywek- w środku miasta można poczuć się jak na mazurach, widoki z góry Avala-zachwycają, no i wyspy… Bela Stena, Ada Medjica, bardzo fajny ogród botaniczny, Zemun, przyjemne parki,… mozna wmieniać i wymieniać. Dodatkowo Belgrad potrafi zaskoczyć, gdzieś niedaleko Kalemegdan trafiłam na na przepiękne uliczki otoczone zabytkowymi kamienicami, klimat tam w ogóle jak nie w Belgradzie ale moze gdzies w Grecji ? żałuje że nie zrobiłam zdjęć tego miejsca bo akurat się spieszyłam następnym razem na pewno poświęcę więcej czasu na to miejsce. No i oczywiście Serbowie- ich gościnność nie przestaje mnie zaskakiwać,nakarmią cię, napoją, podadzą kapcię, w serbskim domu poczujesz się jak u siebie. Myślę że Belgrad trzeba po prostu dobrze poznać, to takie miasto które nie podaje wszystkiego na tacy. Jak się jest w Belgradzie przelotem między jednym pociągiem a drugim – myślę że wtedy nie da się Belgradu poznać ani polubić.
I warto pamiętac że Serbia ma więcej do zaoferowania niż tylko Belgrad-polecam kanion Uvac, coś pięknego.
Ależ ja nikomu nie zabraniam lubić Belgradu!
Wiem, że jest wielki, byłem nawet na osiedlach Nowego Belgradu, spacerowałem godzinami po uliczkach, zarówno tych głównych jak i tych bocznych. Zatem to co opisałem nie jest wszystkim co widziałem.
Nie byłem na pewno wszędzie, ale co ja poradzę, że po prostu nie czuję tego miasta?
Po prostu. To tak jak z niektórymi osobami: część po raz pierwszy widzimy i wiemy, że będziemy się lubić i nadjemy na wspólnych falach a z innymi widzimy i wiemy, że chemii nie będzie.
Ot, ja tak mam z Belgradem.
Cieszę się jednak, że są osoby, którym miasto się podoba. 🙂
Aha: dla mnie ludzie są w mieście/miejscach które odwiedzam najmniej ważni. Nie oni stanowią dla mnie o klimacie miasta. Ale to już moja specyfika. Wiem, że większość ludzi ma inaczej.
W takim razie mamy dwa skrajne podejścia do podróżowania, bo dla mnie ludzie są bardzo ważni jeśli nie najważniejsi – to oni dla mnie tworzą klimat miast : ) ważniejsza jest dla mnie tylko przyroda 😛 architektura nie jest aż tak ważna.
No cóż ja mam tak z Warszawą-nie ma chemii nie polubimy się nigdy, chociaż to miasto nie jest złe to mi osobiście nie pasuje ,źle się tu czuje- z wzjamenością Warsawa mnie nie lubi również a wiec zbieram na wyprowadzke stąd. Ale ludzie z całego świata przyjeżdżają tu na stałe i są Warszawą zachwyceni.
To nie jest też tak że Belgrad mnie powala na kolana bo nie powala ale na pewno mam lepsze zdanie o nim niż Pan : )
Pozdrawiam i życzę Panu dalszych, owocnych podróży : )
Wspaniala krytyka! Żal sie czyta ponieważ Belgrad to na prawdę cudowne miejsce, mieszkałem tam przez 15 miesięcy i było cudownie. Belgrad jest pełen hiatorii tylko ze trzeba sie w nia zagłębić, trzeba postawić sobie pytanie: czego oczekujesz od podróży? Widocznie nie znalazłeś tam nic interesującego. Belgrad jest ciekawy chociażby pod względem tego ze znajduje sie w Europie a zyje sie jak 20 lat temu, mozna tam doscwiadczyc czegoś czego nie doświadczysz w jakimś tam innym mieście Europy. Jednym słowem fajnie ze sie dzielisz opinia i swoją krytyka ale ja bym polecał poznanie miasta i ludzi a pozniej oceniać. Aha i tak jeszcze tylko chce zauważyć ze informacje które podajesz nie sa prawdziwe do końca, radziłbym przeczytać wiecej informacji 🙂
A zatem drogi Macieju,
Bądź konstruktywny, napisz, gdzie mijam się z prawdą.
Napisz o swoich wrażeniach, rad poznam Twoją opinię. Tak jak poznałem już opinie innych.
Aha, dla mnie ludzie są najmniej interesujący. Wiem, to odosobniona postawa, ale mam też do niej prawo takie samo, jak inni do zwracania uwagi tylko na to 🙂
A zatem siadam wygodnie w fotelu i zamieniam się we wzrok…
Coś w tym jest że w Belgradzie żyje się jak 20 lat temu a ściślej – jak 17 lat temu w 99 roku przed zbombardowaniem Belgradu… mam wrażenie że Belgrad zatrzymał się gdzieś w tym momencie i nigdy nie ruszył zbytnio do przodu, z moich rozmów z Serbami i z obserwacji Belgradu wynika że to bombardowanie wtedy to był niesamowity cios po którym rany nie zostały jeszcze zaleczone a Serbowie pogrążyli się w jakimś maraźmie i poczuciu beznadziejności i bezsilności… po tym co przeszli przez ostatnie 27 lat trudno im się dziwić.
Mam pytanie ponieważ za dwa tygodnie muszę polecieć do Belgradu w sprawach służbowych.
Czy ktoś może mi powiedzieć czy jest tam bezpiecznie?
Cześć,
Jest bezpiecznie. Ani przez chwilę nie czułem się w Belgradzie zagrożony czy jakoś niekomfortowo.
Pewnie są miejsca, gdzie nie jest idealnie, ale to jak w każdym innym mieście w Europie.
Jedź i nie martw się o nic jeśli chodzi o bezpieczeństwo.
Ja w ciągu ostatniego roku byłam w Belgradzie 3 razy i jest tam bezpiecznie bez obaw.
PAWEŁ SUPER DZIĘKUJĘ ZA INFO
Jak byś mógł to napisz jak wygląda cenowo życie tam. Wiadomo ja będę miał zapewniony hotel i śniadanie.
Ale jak wyglądają ceny objadów oraz kolacji?
Będziemy z panną w Belgradzie przejazdem w drodze z Sarajewa do Rumunii w okolicach lipca. Kurde, czytam i czytam i powiem że musimy się tam sam pojechać aby się przekonać. Nie jesteśmy typem turystów all-inclusive, raczej odwrotnie (jedziemy na moto) i może nam się spodobać. Jak się spodoba to zostaniemy na 2-3 dni, jak nie to nocleg i kierunek Romania.
Hej,
To że Belgrad nie jest w moim typie i uznaję go za nudny, nie znaczy, że dla Was będzie identyczny. Cóż, nie to co ładne lecz to co się komu podoba 🙂
Tak czy siak wspaniałego wyjazdu życzę! Bo przez pół dnia czy nawet dzień na pewno będziecie mieli co w Belgradzie obejrzeć.
26-29 sierpień …mam 3 noce zabukowane w Belgradzie…I tak jak piszesz…muszę sam sie przekonać do tego miasta…Do sarajewa też nie mogłem sie przekonać…A po powrocie to zatęskniłem za nim…:-(
Witam,
w tym roku mamy 2 noclegi w Belgradzie, tj. jeden dzień na zwiedzanie. Dalej Sarajewo. Po tym artykule uważam, że dobrze oceniłam czas zaplanowany na pierwsze spotkanie z miastem. Doceniam nutę dowcipu, a czy się zgadzam…. zobaczymy 🙂 Pozdrawiam tych zakochanych i znudzonych Belgradem 🙂 Przy okazji, nocujemy przy Zemunskim Key’u- czy jest tam szansa na strzeżony parking? Może Ktoś podpowie…
Nie byłem w Belgradzie ale jedno wiem na pewno: prawdziwy podróżnik z zacięciem reporterskim potrafiłby znaleźć coś ciekawego choćby w Zgierzu. A potem opisałby to w taki sposób że zapragnąłbym tam pojechać. Ale skoro autor nie przywiązuje kompletnie żadnej wagi do kulinariów to nie ma co się dziwić, w końcu kanapka u McDonalda smakuje wszędzie tak samo.
„Belgrad – nudna stolica Serbii i okno na Bałkany” – Panie autorze ja raczej zastanawiam się jakiego typu Pan jest turystą, skoro był Pan 6 razy w Belgradzie i nic Pan nie dokonał, to mi tylko Pana żal. Jeżeli miarą ciekawości miasta jest ilość zabytków to chyba Pan woli poznawać kamienie a nie ludzi. Moim zdaniem opinia nieprzydatna. Nie potrafił Pan znaleźć nawet ciekawej restauracji? 😀 nie zakosztował Pan nocnego życia? Sam osobiście znam kilkadziesiąt miejsc gdzie każdy by spędził tam miło czas i na pewno nie byłoby mu nudno. Sprowadzanie Belgradu tylko i wyłącznie do bałkańskiego hubu to opinia niczym nieusprawiedliwiona. Byłem tam zaledwie 4 razy ale ani razu nie wyjeżdżałem znudzony. Belgrad trzeba chcieć poznać i tyle. Ale żeby nie było – nie jest to najlepsze miasto na Bałkanach ale jak słyszę opinie Belgrad nieciekawy, Skopje nieciekawe, Prisztina nieciekawa – to zawsze zastanawiam się jaką miarą odmierza ten kto takie opinie feruje.
Panie Radku,
Jeśli miałbym ochotę się upić i balować, to nie muszę jechać do Belgradu. Lokali mam pod dostatkiem tuż za rogiem. To tyle jeśli chodzi o życie nocne dzienne czy jakiekolwiek inne.
W Skopje byłem za krótko, by ocenić. Ale planuję kiedyś być dłużej, to się wypowiem. Póki co Skopje mi się podobało, jest dość zabawne ze swoją starą-nową starówką. Gigantomania, która jest naprawdę ciekawa i ciekaw jestem, dokąd finalnie zaprowadzi. Oraz kilka pomników z tej masy jest naprawdę ładnych i ciekawych.
A o Prisztinie się nie wypowiem, bo nie byłem. Tyle w temacie porównań.
Chciałbym też zapytać, gdzie mogę przeczytać Pana relacje, bo rad jestem poznać inny punkt widzenia i odnieść się do niego konstruktywnie.
PS.
Tak, lubię ładne kamienie ułożone przez ludzi przez stulecia i tak, wolę historie kamieni niż ludzi.
I ponieważ to mój blog, mam do tego prawo 🙂
Tak czytam ten wpis i czytam i dochodzę do jednego wniosku – straszna z ciebie jęczybuła i ciepła klucha. Jedź do Tunezji, do Egiptu, miej wszystko podstawione pod nos, na telefonie 400 zdjęć z „podpierania” Wieży w Pizie z 200 różnymi filtrami. Nie zniechęcaj ludzi, jeśli nie zwiedzałeś Belgradu.
A zatem JImmy, czego nie zwiedziłem? Konkretnie i w punktach. Co opuściłem, co jest tak fantastyczne, że zmieni moje postrzeganie miasta.
Umiesz? Czy po prostu jeczysz dla jęczenia ale nie masz za wiele konstruktywnego do powiedzenia?
Czekam.
PS.
Okrutnie mnie z tym all inclusive rozbawiłeś/aś, bo nigdy nie byłem na czymś takim, a zwiedziłem już troszkę świata na własną rękę i pewne porównania mam. Ciekaw jestem jakie doświadczenie w podróżowaniu Ty masz. Tego też chętnie się dowiem.
Nie należę do ludzi, którzy robią sobie setki foci na Instagrama, czy Fejsbunia z podpieraniem Krzywej Wieży, ale prawda jest taka, że wspomniana Piza jest akurat ładnym, niewielkim historycznym miastem (nie wspominając już o pobliskiej Florencji, bo to już w ogóle inna liga), natomiast Belgrad – czy ktoś tego chce, czy nie – to prawie w całości jeden wielki blokowo-demoludowy bajzel zatrzymany w czasie niemalże w latach 90. Albo się ten specyficzny „syfek” lubi i coś człowieka w nim fascynuje, albo nie lubi i nic tego nie zmieni. Każdy ma prawo do własnej oceny. Odbiór danego miasta, jego klimatu to kwestia jak najbardziej indywidualna. Ja np. (mimo iż jestem patriotą) nie lubię Warszawy… Bardzo mi przykro, ale nie lubię i tyle. Jedyne co mnie fascynuje w Warszawie to Warszawa przedwojenna, której ślady mogę pooglądać dosłownie w kilku miejscach, na skrawkach celuloidowej taśmy i na starych pocztówkach, natomiast nie czuję się dobrze w tym mieście. Nie przepadam także za Gdańskiem i wręcz staram się go unikać. Kocham za to Gdynię, Katowice i Łódź. Czy to jednak powód do tego, aby wciskać ludziom, że Łódź jest najpiękniejszym miastem w Polsce, Katowice najciekawszym, Gdańsk jest brzydki, a do Warszawy nie jechać? Wręcz przeciwnie. Uważam, że nie tędy droga, to byłoby niepoważne. Czy lubię Belgrad? Ja akurat lubię i do niego wracam, ale oceniając najzupełniej obiektywnie są takie miejsca do których wybierasz się zastanawiając się „czy zdążę zobaczyć wszystko, co trzeba?”. Belgrad należy do miejsc, do których jadąc zastanawiasz się „co tu w ogóle można porobić?”. Podobnie jest z np. z Sofią, podobnie z Kiszyniowem. Oczywiście, że można znaleźć mnóstwo rzeczy do roboty i do zwiedzania, mogą cię one nawet zachwycić, ale nie są one aż tak oczywiste. Belgrad jest bardzo… nieoczywisty 🙂
Zgadzam się!!! Uwielbiam Belgrad! Mieszkałam tam 6 lat, wracałam i właśnie za kilka dni znowu wracam. To nie tylko ciepłu cudowni ludzie tworzą to miasto. Dwie rzeki , które się tu spotykają, ich bulwary, niezwykła rodzinna atmosfera na ulicach bo ludzie traktują cię tu jak swojego członka wspólnoty. Zwracają się do ciebie, per ciociu, siostro, sąsiadko. Zapraszają przyjaźnie, nawet cię nie znając, na kawę lub rakiję.
W latach 80-ych i 90-ych często słyszało się śpiewy w restauracjach. Życie towarzyskie kwitło w nocy, wiem że i nadal kwitnie bo mam tam nadal bliskich przyjaciół. A piękno zależy od obserwatora. The Beauty is in the eye of the beholder.
Już nie mogę się doczekać na spotkanie mojego ukochanego Belgradu. Uwielbiam tam targi np. Kalenić Pijaca, Muzej Savremene Umjetnosti ( Muzeum Sztuki współczesnej) bulwary nadrzeczne, księgarnie, cukiernie, kluby, eh! 😉
Nieodmiennie fascynuje mnie, że pisząc o Belgradzie, jaki to jest wspaniały, większość odnosi się do tego jak mili są ludzie.
Cóż, ja nie jeżdżę ani blisko, ani daleko po to, by słyszeć, że ktoś mówi do mnie per „ciociu” czy „sąsiadko”. Interesują mnie konkretne zabytki i ciekawe miejsca. Naprawdę, by pójść do dobrej knajpy, czy na imprezę nie musze lecieć do innego kraju ani nawet innego miasta. W Warszawie mam tego wszystkiego pod dostatkiem.
I zdecydowanie nie zgadzam się z tym, że piękno zależy od oczu patrzącego. Piękno jest definiowalne, chociaż rzecz jasna jego kanon zmieniał się przez stulecia. Ale nigdy nie mówiono, że miasto jest piękne, bo można się w nim napić i spotkać ciekawych ludzi.
Za to mnóstwo osób jeździ przez pół świata, by zobaczyć wytwory ludzi, po których pamięć zaginęła. Za to zostawili po sobie takie wytwory jak Angkor Wat, Wielki Mur, Kaplicę Boimów czy też Notre Dame.
O tym, że jakieś miasto było dobre na imprezę i ludzie do innych ludzi mówili „ciociu”, za 500 lat nikt nie będzie pamiętał.
Co za maruda pisała ten wpis o Belgradzie. Wszystko źle, prawie nic mu się nie podoba. No sorry, ale to jest miasto, więc jeśli ci to przeszkadza to siedź w górach.
Takie moje prawo, jako osoby, która na tym blogu dzieli sie prywatnymi opiniami i wrażeniami.
Nikt nie zabrania nikomu zainwestowanie we własnego bloga, gdzie Belgrad będzie wychwalany pod niebiosa.
Bo osoby uwielbiające stolicę Serbii też znam 🙂