Saranda nie jest atrakcyjna. Tu nie ma wspaniałych zabytków, ani atrakcji turystycznych, które zapierają dech w piersiach. Saranda to letnia stolica Albanii gdzie w sezonie pogoda jest niemal gwarantowana. Tu hotel sąsiaduje z hotelem i to po prostu doskonała baza noclegowa i rozrywkowa. Duży kurort, który betonowymi blokami wgryzł się w dawniej piękne wybrzeże. Tu na ciągnącej się przez kilka kilometrów plaży można wynająć leżaki i przez cały dzień słuchać szumu fal i krzyku ludzi 🙂
Ale tak naprawdę Saranda budzi się wieczorem, kiedy nadmorską promenadę wypełnia przelewająca się we wszystkie strony fale ludzi. Ten ruch nie ma żadnego celu, jego jedynym sensem jest ciągłe przemieszczanie się. Po kilkaset lub tylko kilkadziesiąt metrów – jeśli wiek lub kondycja już nie pozwalają na więcej spacerów po Sarandzie. Albo obuwie, bo dziewczyny wieczorem wyciągają z przepastnych toreb i ogromnych walizek zapakowane specjalnie na takie okazje szpilki. Wsparte na ramionach facetów, powoli i dystyngowanie płyną razem z tłumem od knajpy do knajpy.
Co ciekawe za dnia to dość senne miasto. Pewnie z powodu upału ludzie chowają się pod parasolami i w klimatyzowanych pokojach hotelowych. Albo jadą zwiedzać atrakcje okolicy Sarandy, bo w okolicy jest kilka ciekawych miejsc, które są doskonałe na jednodniową wycieczkę jak na przykład ruiny Butrintu lub też Blue Eye, gdzie woda wypływa wprost spod ziemi. Jest też bardzo duża grupa ludzi, która tylko śpi w Sarandzie, a na odpoczynek na plaży jedzie do Ksamilu, gdzie jest lazurowa woda i sypki piasek.
Bo w Sarandzie wszyscy przemieszczają się od knajpy do knajpy od restauracji do restauracji. Tu nie ma wyszukanych rozrywek, jest to, co schlebia masowemu odbiorcy. Nadmorska promenada jaką ma Saranda, jest długa i większość znajdzie coś dla siebie, dla jednych będą to eleganckie restauracje z owocami morza, inni za cel obiorą fastfoody. A gdy pierwszy i drugi głód będzie zaspokojony, zawsze można wejść na drinka lub piwo do którejś z głośnych knajp, jakie mieszczą się na piętrach okolicznych pawilonów. Knajpa za knajpą, restauracja za restauracją…
W nocy metamorfozę przeżywa też plaża w Sarandzie. Znikają leżaki i parasole, ułożone w stosy, a ich miejsce zajmuje inna rozrywka, kolejny sposób zarabiania na turystach. Na piasku i kamieniach plaży pojawiają się stoły do cymbergaja, którego głośny stukot słychać już z daleka. Starsze chłopaki kopią piłki mierzące siłę uderzenia lub też wyżywają się na gruszkach bokserskich, które wraz z kolegami okładają bez litości. Najlepszy z grupy wygrywa, w nagrodę mając uznanie ziomali.
Plaże w Sarandzie
Spis treści
Wierzcie mi, że wieczorna i nocna Saranda w niczym nie przypomina tej za dnia, skąpanej w pełnym słońcu. W południe deptak jest prawie pusty wszyscy chowają się w cieniu. Szczególnie w cieniu rozstawionych na plaży parasoli. Podobno polskie plaże opanowały parawany, nie wiem, bo nie byłem, ale tak komunikują w mediach. W Albanii królują parasole i ustawione pod nimi leżaki.
Po pierwsze plaże w Sarandzie są kamieniste, czy też lepiej powiedzieć żwirowe. Na tych odcinkach, na których ja byłem, nie ma tu sypkiego, drobnego piaski, na którym miło by się leżało i po którym dobrze się chodzi. Tu są większe i mniejsze kamyki. Dodatkowo publiczna plaża umożliwia rozłożenie na niej ręcznika. Weźcie jednak pod uwagę, że niektóre odcinki wybrzeża Sarandy należą do hoteli i tam czas spędzają goście hotelowi.
Ale, skoro plaże są kamieniste, to najlepszym remedium jest wypożyczenie leżaka. Na leżakach czas spędza się wygodniej, niż leżąc na kamienistym podłożu. Przy okazji jest też drożej, bo takie posłanie kosztuje np. 500-1000 i więcej leków za dzień w zależności od miejsca. Jest też wąski pasek ogólnodostępnej plaży, na której można się rozłożyć na kocu i po prostu cieszyć słońcem, ale to odosobniona przestrzeń i nie ma jej za wiele. W końcu sezon turystyczny trwa zaledwie kilka miesięcy, zatem wszyscy chcą zarobić. Posiadacze parasoli i leżaków w szczególności 🙂 Trudno im się dziwić.
Saranda obok pobliskiego Ksamilu jest główną miejscowością Albańskiej Riwiery, to tu ściągają dziesiątki tysięcy turystów, którzy spragnieni słońca i dobrych cen, specjalnie przyjechali do Albanii. Chociaż lepiej by było powiedzieć, że przypłynęli z Korfu w Grecji, bo znaczny procent turystów przylatuje na pobliską wyspę Korfu, skąd promami przepływa do Sarandy. Tak jest się tu najwygodniej i najszybciej dostać, także z Polski. Chociaż zobaczycie tu też całkiem sporo samochodów na polskich tablicach rejestracyjnych.
Po przyjeździe urlopowicze pozostają przed pytaniem, co robić i zwiedzać w Sarandzie, bo przecież ile można leżeć na plaży? I subiektywnie powiem, że niewiele tu jest do robienia. Nie ma co liczyć na spektakularne atrakcje i zabytki, zatem siłą rzeczy życie toczy się w rytm słońca. Rano śniadanie i obowiązkowa na Bałkanach kawa, potem plażowanie, znów obiad i wieczorem opisane już życie nocne na promenadzie. I w międzyczasie wyciskanie z pobytu tyle, ile się da. Dlatego rodzice korzystają z atrakcji, jakie dla dzieci przygotowali lokalni przedsiębiorcy. A taką atrakcją jest coś na kształt dmuchanych kładek, które unoszą się w pewnej odległości od brzegu. Nie wiem na czym to polega, ale dzieci dostają rzecz jasna kapoki i mogą po tych kładkach biegać, taplać się w wodzie i pozwolić rodzicom na cieszenie się sobą, a nie wieczną uwagę poświęcaną dzieciom.
Poza tym Saranda jest jednym z wielu betonowych miast jakich w Albanii na pęczki. To miasto różni się tylko tym, że jak przystało na główny kurort Albańskiej Riwiery jest opanowana przez wiele wielkich hoteli i lokalnych inicjatyw w stylu kwater prywatnych uruchamianych na sezon letni. Aż ciekaw jestem, jak miasto wygląda poza sezonem, bo musi świecić pustkami…
Saranda – spacer po mieście
Saranda rozlała się na wzgórzach okalających zatokę i nabrzeżny pas ma kilka kilometrów długości. Ciągnie się od portu aż w kierunku Ksamilu, który jest kolejnym letnim kurortem. Wracając z Butrintu, wysiadłem wcześniej i postanowiłem przespacerować się nie tylko główną nadmorską promenadą, lecz poznać również okolicę, którą do tej pory widziałem tylko z promu, którym przypłynąłem z Grecji. Chciałem zobaczyć to, co widziałem z oddali spacerując po bliższej mi okolicy. Byłem ciekaw czy wschodnia część miasta, oferuje jakieś szczególne atrakcji, czy jest kolejną betonową, mieszkalną pustynią. I chyba bliżej jej do tego drugiego określenia.
Ale od początku. Wysiadłem z premedytacją, bo na mapie wypatrzyłem lokal, który nazywał się domem piwa. Nie ukrywam, chciałem spróbować albańskiego kraftowego piwa, a gdzie można by je było dostać, jak nie w lokalu o takiej pięknej nazwie? Niestety okazało się, że z lokalnego piwa, to ja mogę dostać tylko standardową „korcę”, a najlepsze piwo to niemiecki paulaner. Cóż, szału nie było, zatem zawiedziony postanowiłem powoli wracać do centrum Sarandy piechotą, przy okazji zobaczyć też jak miasto wygląda z tej perspektywy.
I to co muszę przyznać, to że nawet tu malowniczo. Brzeg jest o wiele wyższy, zatem miasto nie schodzi delikatnie do wody, lecz stromo opada. Ale nawet tu udało się na dole pobudować wiele mniej lub bardziej eleganckich hoteli, przy których stworzono knajpki z widokiem na wodę. Jeśli zatem macie chęć na fajne miejsce z ładnym widokiem na Sarandę, to warto tu przyjść. Zresztą, przecież i tak nie macie wielu alternatyw 🙂
W centrum na pewno kilkanaście lub kilkadziesiąt minut zajmie wam obejrzenie ruin starej bazyliki, której ruiny leżą idealnie naprzeciwko przystanku autobusowego. Cóż, zostały tylko fundamenty, zatem to taka średnia atrakcja. Ale spacerując po Sarandzie zobaczycie też swoiste symbole Albanii czyli bunkry. Obecnie stoją w miejscach wydawało by się kompletnie bez sensu, bo wciśnięte gdzieś w zabudowę. Bądźcie jednak uważni, bo to co widzicie, to znak czasów. Niegdyś bunkry został zbudowane tak, by można z nich było ostrzeliwać plażę. Tym samym dostrzeżecie, jak przemysł turystyczny wkroczył do miasta i zbliżył się do morza. Pewnie jakby mógł, to wszedłby w nie… może kiedyś to zrobi.
Saranda i okolice – wycieczki z Sarandy
Co zatem robić, jeśli wykupiliście wczasy lub wynajęliście hotel w Sarandzie i znudzi się samo miasto? Na ratunek przybywają okoliczne miejscowości a szczególnie dwie atrakcje. To co musicie zobaczyć to pobliska Gjirokastra. W sezonie niemalże co godzinę z przystanku obok parku i ruin odjeżdżają busy do Gjirokastry. Dojazd trwa około półtorej godziny. Wierzcie mi, że chcecie tam pojechać. Możliwość oglądania starej osmańskiej architektury, spaceru stromymi uliczkami oraz twierdza ochraniająca kiedyś miasto, są warte jednodniowej wycieczki. Nie liczcie, że uciekniecie tu od turystów, ale na pewno nie będzie ich tylu, ilu jest w Sarandzie.
Kolejnym miejscem, które możecie odwiedzić jest park archeologiczny Butrint. Położony około godzinę drogi od Sarandy, zajmie Wam kilka godzin zwiedzania. Stare, rzymskie ruiny, potężne mury miasta, amfiteatr, wieża wenecka i wzgórze, na którym kiedyś stała rzymska świątynia, a dziś stoi twierdza z pięknym widokiem są warte wycieczki.
Tym bardziej, że wracając możecie wysiąść we wspomnianym już wcześniej Ksamilu. Możecie oczywiście powiedzieć, że odwiedziny Ksamilu z Sarandy to coś w stylu zamiany tego samego na to samo. Ale w mojej ocenie Ksamil ma o wiele ładniejsze plaże i ciekawszy, leniwy klimat wakacyjnego odpoczynku. Jeśli zastanawiałbym się, czy na wakacje wybrać Sarandę, czy Ksamil, zdecydowałbym się na Ksamil. Ale to moja perspektywa. Sami oceńcie zresztą po zdjęciach Ksamilu. Znajdziecie je tu.
Poza tym jeśli wypożyczyliście w Sarandzie samochód lub też macie pół dnia czasu, to komunikacją publiczną możecie się dostać do atrakcji turystycznej stworzonej przez naturę. Mam ty na myśli Blue Eye, czyli Błękitne Oko. To miejsce to wywierzysko, czyli źródło, które wypływa wprost z ziemi i daje początek rzece. Wierzcie mi, że warto tam pojechać. Aby się tam dostać wsiadacie w bus do Gijrokastry i mówicie kierowcy, gdzie jedziecie. On wysadzi Was na drodze w odpowiednim miejscu. Potem jednak czeka Was około 2 kilometry marszu w jedną stronę.
Hotele i nocleg w Sarandzie
Ponieważ Saranda to letni kurort, nie będziecie mieli problemu ze znalezieniem noclegu. Chociaż w sezonie nie przyjeżdżałbym tu w ciemno bez jakiejś rezerwacji. Turystów są tysiące, a lepiej mieć już na oku coś, co na pewno będzie miało klimatyzację i warunki jakich oczekujemy. Jeśli chcecie znaleźć dobry nocleg w odpowiadającej Wam cenie i mieć pewność, że będzie dokładnie tym, co Wam odpowiada, zapoznajcie się z tymi propozycjami
Wybierając hotel lub kwaterę rekomendowałbym też zatrzymanie się gdzieś relatywnie bliżej portu niż dalej w okolicach drogi wylotowej do Ksamilu i Butrintu. A to dlatego, że chcąc pojechać np. do Gjirokastry lub Himare (kolejnego letniego kurortu) łatwiej będziecie mogli złapać busa. Na wybór nie będziecie narzekali, bo są tu zarówno drogie hotele, tanie hostele jak i przyzwoite kwatery prywatne. Chociaż jak zawsze w szczycie sezonu lepiej zarezerwować hotel lub kwaterę z wyprzedzeniem.
Dojazd do Sarandy
Ponieważ Saranda jest ważną turystyczną miejscowością dojedziecie tu zarówno z Tirany, jak i z większości większych miejscowości w Albanii. I rzecz jasna także w drugą stronę. Autobusy do Tirany odjeżdżają przeważnie rano i ponieważ trasa zajmuje nawet ponad siedem godzin, warto wybrać poranny kurs. Ale i tak najlepszą opcją jeśli jedziecie do Albanii z Polski jest wspomniany lot samolotem na wyspę Korfu w Grecji i skorzystanie z promów, które odpływają kilka razy dziennie. Pod linkiem powyżej znajdziecie więcej informacji i porad dotyczących promu.