Jezioro Szkoderskie, ileż razy je widziałem podczas wyjazdów na Bałkany! Ale do tej pory nie miałem okazji wypłynąć na rejs po tym fascynującym akwenie. Jednak jak się człowiek uprze, to zawsze dopnie swego! I tym to sposobem już dwa razy płynąłem po jeziorze. Raz w deszczu, raz o zachodzie słońca po pięknym, słonecznym dniu. Za każdym razem było inaczej, ale zawsze pięknie!
Virpazar nad Jeziorem Szkoderskim
Jeśli wybierać się na rejs po Jeziorze Szkoderskim, to najlepiej przyjechać do Virpazaru, czyli do wioski w Czarnogórze. Mam podejrzenie, graniczące z pewnością, że tu każdy gospodarz ma łódkę i zajmuje się usługami dla turystów czyli rejsami po Jeziorze Szkoderskim. Za pierwszym razem kiedy przyjechałem do Virpazaru z nastawieniem, że muszę zobaczyć jezioro, niebo miało kolor ołowiu. Niestety padał deszcz, raz mocniej, raz słabiej, ale padał i widoki nie były takie, jakie znałem ze zdjęć.
Dlatego przy następnej okazji kilka lat później nie wahałem się nawet chwili, jeszcze raz wykupiłem nocleg w Virpazarze i tym razem cieszyłem się wieczorem na wodzie. Pogoda była cudowna, tafla wody spokojna, a zieleń roślin porastających jezioro koiła oczy. Raj!
Virpazar to główna miejscowość wypadowa jeśli chcemy wypłynąć na Jezioro Szkoderskie – oczywiście od strony Czarnogóry. Tu chyba każdy gospodarz ma łódkę i trudni się obsługą turystów. Cóż, niestety ponownie nie było mi dane zrealizować swojego marzenia o popływaniu po okolicznej wodzie w takich warunkach, jakie bym chciał. Na czas mojej wizyty w Czarnogórze nagle zmieniła się pogoda i po prostu zaczął lać deszcz. Ale nieważne deszcz czy słońce, jeśli już dotarłem nad jezioro, zagryzłem zęby i wypłynąłem. Rzecz jasna nie sam, bo rejs po Jeziorze Szkoderskim zorganizowałem przez gospodarzy domu, u których spałem. Mówiłem, że tu chyba każdy trudni się obsługą turystów?
Ustaliłem cenę (20 euro za godzinę – cena z 2019 roku) i wypłynęliśmy. Nawet nie wiecie, jak bardzo tęskniłem za niebieskim niebem i delikatnym wiaterkiem znad jeziora. Niestety dziś niebo nad Jeziorem Szkoderskim miało kolor ołowiu. Nad okolicznymi górami przetaczały się chmury, a wiatr zamiast przyjemnie chłodzić, po prostu mroził. Porządna kurtka typu windstoper była jak znalazł. Z gospodarzem ustaliłem, że mam ochotę popływać dwie godziny i zobaczyć w tym czasie maksymalnie dużo. Dotrzymał słowa!
W planie tego nietypowego zwiedzania miałem dwa punkty, które oglądałem od kilku lat na Google Maps. Pierwszy widziałem kiedyś na żywo, kiedy z Belgradu jechałem koleją do Baru. Chodzi mi rzecz jasna o miasto w Czarnogórze, a nie miejsca, gdzie pije się piwo 🙂 Wtedy z okien widziałem ruiny zamku. Bardzo, ale to bardzo chciałem go obejrzeć z bliska. Drugim miejscem, była wyspa na jeziorze z ponurym zamczyskiem, a w zasadzie dawnym więzieniem. Ale o tym za chwilę. Teraz wypłyńmy w rejs!
Rejs w deszczu po Jeziorze Szkoderskim
Wierzcie mi, że prywatna łódka to kapitalna przyjemność. Tym większa, im częściej pływacie z wycieczkami i wiecie, jak ciężko wtedy o dobre zdjęcie oraz o spokojne podziwianie przyrody. Tym razem przeszkadzać mogło tylko zimno, zasnute chmurami niebo i warkot silnika. Na szczęście chwilowo nie padało.
Najpierw płyniemy w kierunku mostu, którym jedzie się do Virpazaru z Podgoricy, zresztą, tędy też przebiega nie tylko kolej, ale również jezdnia. To właśnie z tej trasy widziałem Fort Lesendro, ale zanim do niego dopłyniemy, mam chwilę, by podziwiać brzegi jeziora i przyrodę, która nie próżnuje. Koło mnie, tysiącami wręcz, tuż ponad taflą wody latają jaskółki, starające się złapać, jak najwięcej owadów. Troszkę dalej pływają perkozy, strasznie są płochliwe. Jak tylko nasza łódka zbliża się na taką odległość, że dałbym radę robić zdjęcie, te od razu nurkują i tyle je widzę, a mój „kapitan” łódki śmieję się ze mnie. Perkoza widać, widać i w ciągu momentu nagle znika. Jeszcze dalej bo na drzewach siedzą dostojnie kormorany. A z rzadka przemyka majestatycznie pelikan.
Fort Lesendro nad Jeziorem Szkoderskim
Łódka sunie po otwartej tafli jeziora, ale za chwilę wpływamy w miejsca bardziej zarośnięte. Tu doskonale widać, jaki na co dzień ruch panuje na jeziorze, bo wśród roślin wyraźnie odcięta jest droga wodna. Przepływające łodzie, nie pozwalają przesmykowi zarosnąć. Takich miejsc na Jeziorze Szkoderskim jest więcej. Wreszcie jest! Fort Lesendro! Kolejne marzenie się spełniło… Mój przewoźnik zwalnia, bym mógł lepiej podziwiać fort i spokojnie porobić zdjęcia. Potężna to forteca i podobno od środka robi jeszcze większe wrażenie, ale o tym mam nadzieję przekonać się podczas innego wyjazdu do Czarnogóry.
Fort został zbudowany na wyspie w 1832 roku i powstał jako ochrona przed tureckimi atakami oraz jako miejsce, z którego można było kontrolować jezioro, zapewniając bezpieczeństwo okolicznym rybakom. Forteca, pomimo tego, że usytuowano ją na wyspie, została jednak przez Turków zdobyta. Wszystko przez to, że król wraz z wojskiem udał się na pomoc Hercegowinie, a w zamku pozostało zaledwie 20 osób załogi. Cóż, nie zdołali odeprzeć ataku. Czarnogóra odzyskała twierdzę w roku 1878. Nie spełniała już jednak swojej funkcji, bo w wyniku Konferencji Berlińskiej Czarnogóra odzyskała niepodległość i na początku XX wieku zamek został opuszczony. Od tego czasu popada w ruinę.
Zamek Grmožur. Więzienna wyspa pelikanów
Znów przepływamy z moim gospodarzem pod mostem i teraz płyniemy w kierunku kolejnej atrakcji Jeziora Szkoderskiego czyli położonej na wyspie fortecy Grmožur. Zanim jednak tam docieramy, odbijamy gdzieś w boczny kanał jeziora, bo jak mi tłumaczy mój przewoźnik, musi podpłynąć do sklepu. Cóż, myślę sobie, że może przy okazji chce zrobić zakupy. I okazuje się, że i owszem, poszedł na zakupy, ale celem było kupno piwa. Dla siebie jedno i dla mnie drugie, bo jak powiedział, przy czymś do picia lepiej się pływa. Powiedzenie, że „rybka lubi pływać” na Jeziorze Szkoderskim nabiera nowego znaczenia 😉
Płyniemy zatem spokojnie do wyspy z twierdzą, czy też raczej więzieniem, bo takie było przeznaczenie fortecy Grmožur. Legenda głosi, że osadzano tu tylko tych więźniów, którzy nie umieli pływać. A do pilnowania zatrudniano takich samych strażników. Miało to gwarantować, że zarówno strażnicy nie zdezerterują, jak i więźniowie nie uciekną. Podobno tylko raz przydarzyła się brawurowa ucieczka na… drewnianych drzwiach! Wieść gminna niesie, że strażnik, który na nią pozwolił i nie dopilnował więźnia, musiał za karę odsiedzieć jego wyrok. Podobno…
Dziś na wysepce Grmożur nie ma już ludzi, a w całości została ona przejęta przez przyrodę. Kiedy podpływamy do wyspy ze zdumieniem spostrzegam, że bytują na niej dziesiątki pelikanów! Niesamowity to widok, wierzcie mi! Chyba to samo twierdzi mój przewoźnik, bo z zachwytem macha ręką w kierunku ptaków. Ale też nie chce ich spłoszyć, zatem okrążamy to miejsce w pewnej odległości. Dziesiątki ptaków na zawalonych budynkach i pobliskich kamieniach, które wystają z wody. Ech, jak pięknie by to wyglądało w słońcu!
Znów płyniemy, tym razem wracamy już do Virpazaru, ale ponownie przez jakieś szuwary i krzaki. Gospodarz wyraźnie wie, po co przypływają tu turyści, że liczy się dla nich jezioro i przyroda. To nawet ciekawe, bo jeszcze do niedawna kiedy lokalna ludność trudniła się rybołówstwem, zwalczali oni pelikany jako konkurencję i szkodniki. Dziś są zachwyceni, mogąc pokazać turyście tego ptaka, bo przecież także i one powodują, że przyjeżdża ich tu więcej i więcej. A turysta to pieniądz! Jak to ciekawie plotą się losy…
Virpazar zwiedzę następnym razem
I miałem jeszcze ochotę pozwiedzać Virpazar, zobaczyć, jakie ma atrakcje. Chciałem pójść do górującego nad wioską zamku, miałem ochotę przejść się wzdłuż jeziora, myślałem o podjechaniu pociągiem jednej stacji, by zobaczyć i eksplorować zamek, który widziałem z okien. Wiele miałem planów, ale zaczął lać deszcz. Nie padać, lecz lać. Z nieba leciała ściana wody.
Jedyne na co miałem wielką nadzieję, że w najbliższych dniach przejdzie, bo przecież miałem jeszcze jechać znów do Kotoru, do Herceg Novi i dalej. Cóż, pozostało mi tylko pójść do pobliskiej restauracji, by coś zjeść. Okazało się przy okazji, że nie byłem jedynym Polakiem na sali, z okazji długiego majowego weekendu rodaków w Czarnogórze pojawiło się wielu. Kto wie, może i my, Czytelniku, się kiedyś spotkamy gdzieś na trasie?
Rejs po Jeziorze Szkoderskim. Informacje praktyczne
Jezioro Szkoderskie leży na granicy Czarnogóry i Albanii. Na rejs zazwyczaj wypływa się z Czarnogóry i największą bazą wypadową jest Virpazar. Jeśli tu nocujecie, rejs na pewno możecie zamówić u swojego gospodarza. w Virpazar każdy trudni się turystyką i ma łódkę lub zna kogoś, kto ma łódkę. Cena to około 20-25 euro za godzinę rejsu. Kiedy byłem w Szkodrze czyli po albańskiej stronie, nie widziałem ofert rejsu po jeziorze, ale może źle szukałem.
Jeśli jednak nie zostajecie na noc w okolicy jeziora, to po przyjeździe do Virpazaru zaręczam, że niemal natychmiast zostaniecie przejęci przez jakiegoś naganiacza, który zaoferuje Wam rejs. Negocjujcie twardo. Jeśli zaś nie chcecie naganiacza, to nad jeziorem znajdują się też stoiska agencji turystycznych, gdzie także wykupicie wycieczkę po jeziorze.