Pola Śmierci w Kambodży są rozsiane po całym kraju. Bo za reżimu Czerwonych Khmerów Pol Pota zabijano w całym kraju. Zazwyczaj najpierw przesłuchiwano, ale niezależnie co podejrzany powiedział i zeznał, czekała go jednakowa przyszłość. Śmierć.
Najsłynniejsze Pola Śmierci w Kambodży to te w Phnom Penh. Kiedyś były to przedmieścia miasta, ale teraz, odkąd stolica Kambodży się rozrosła, są to granice miasta. Wierzcie mi, że na pierwszy rzut oka to niepozorne miejsce i gdyby nie pamięć ludzi, oraz prace archeologów oraz historyków, pewnie nie robiłoby takiego wrażenia.
Pola Śmierci w Phnom Penh
Na tych Polach Śmierci byłem już dwukrotnie, bo też tyle razy odwiedziłem Phnom Penh. Moje wizyty dzieliło kilka lat, dlatego mogłem sam doświadczyć, jak zmieniło się to miejsce. Jak z pewnego rodzaju „bieda muzeum”, zrobionego metodą dość chałupniczą, z potrzeby upamiętnienia pomordowanych, staje się centrum edukacyjnym. Muzeum bardziej interaktywnym i lepiej tłumaczącym historię zbrodniczego reżimu. Zwiedzając Pola śmierci dziś tuż po zakupie biletu, otrzymujemy elektroniczny przewodnik, z którego w języku angielskim do naszych uszu będzie sączyła się historia.
Idąc przez Pola Śmierci
Na wprost od wejścia znajduje się pagoda czaszek, ale ją rekomenduję zobaczyć na samym końcu. Zaopatrzeni w audioprzewodnik pójdźmy trasą, którą przyjeżdżali tu więźniowie, skazańcy z więzienia śledczego Tuol Sleng. W to miejsce przywożeni byli tylko na egzekucję. Witało ich wycie patriotycznych pieśni, które sączyły się z głośników zasilanych w prąd przez warczący tuż obok generator.
Przerażające są Pola Śmierci, bo odzwierciedlają one w stu procentach ideę taniego państwa. Reżim Czerwonych Khmerów był biedny jak przysłowiowa mysz kościelna. Reżim zlikwidował wielkie ośrodki miejskie, nie istniał przemysł, ludzie zostali wygnani z miast i rozlokowani po wioskach. Tam mieli zająć się uprawą roli i hodowlą bydła w kolektywnych gospodarstwach. Wg twórców nowej państwowości mieli robić wreszcie coś pożytecznego.
Zabijanie na Polach Śmierci
Właśnie dlatego, że państwo nie miało niemal nic, musiało być tanie i efektywne. Dlatego nawet zabijanie miało być tanie. Z tego powodu nie można było marnować kul i zabijać przez rozstrzelanie, co byłoby w jakimś stopniu humanitarne. Nieee, co to to nie! Na Polach Śmierci zabijanie miało być tanie! Dlatego zabijano czym popadło. Można było zatłuc łomem, można było wbić w mózg dłuto albo inny szpikulec. Można też było poderżnąć gardło ostrymi krawędziami liści. Wszystko po to, by zabić lub by zabijany nieszczęśnik nie krzyczał, kiedy będą go dobijali.
Zresztą, po wielodniowych torturach w Tuol Sleng rzadko który miał siłę krzyczeć.
Podobno tym, którzy prowadzili badania tego terenu po upadku reżimu włos podniósł się przy jednym z drzew. Był to swego rodzaju pień katowski. Po prostu o drzewo rozbijano głowy dzieci.
Tanie państwo w pełnej krasie…
Kiedy idę po dość niewielkim terenie dawnej kaźni, przechodzę obok kolejnych tablic, na których w języku khmerskim i angielskim wyjaśnione jest, co tu było. Są tu też gabloty, zawierające artefakty wydobyte z masowych grobów podczas ekshumacji. Udając się już w kierunku wyjścia na pewno zajrzycie do pagody czaszek. Tu przeniesiono wszystkie odkryte kości. Są one metodycznie oznaczone kropkami świadczącymi o płci ofiary. A na czaszkach widać jak na dłoni, w jaki sposób poniosła ona śmierć. Są małe otwory świadczące o śmierci od jakiegoś podłużnego przedmiotu wbitego w mózg, są również czaszki zmiażdżone. Niechybny ślad po młotku lub łomie. Tanie państwo, tania śmierć…
Na samym końcu, tuż przy wejściu i blisko kas jest jeszcze niewielkie muzeum. Tu dowiecie się więcej o reżimie Pol Pota. O tym kto i kim był w reżimie Czerwonych Khmerów i oczywiście jak on działał. Oraz jak upadł, bo upadek był dość szybki. Po prostu do Kampuczy, jak nazywała się wtedy Kambodża, weszły wojska wietnamskie. Jak się łatwo domyślić, pokonanie żołnierzy Pol Pota było dość nieskomplikowane z racji braków w ich wyposażeniu militarnym.
Cóż, a teraz sami zadecydujcie, czy macie ochotę zwiedzać Pola Śmierci w Phnom Penh. Bo nie jest to przyjemne miejsce. Chyba, że nie zamierzacie słuchać audioprzewodnika i ograniczycie się tylko to rzucenia okiem na muzeum, pagodę i doły po ekshumacjach. Ale wtedy chyba nie ma też sensu, byście tu przyjeżdżali.
Skupcie się np. na rajskich plażach Koh Rong lub świątyniach Angkor Wat. Chociaż ja polecam, by zapoznać się z bolesną historią Kambodży.
1 Comment
Też uważam, że naprawdę warto odwiedzić to miejsce, gdyż fajnie jeśli z podróżą idzie w parze również nauka historii. Nawet jeśli jest to tak trudna lekcja.