Atrakcje Warmii i Mazur mogą pochłonąć na wiele tygodni. Tu piękne są nie tylko miejsca, stworzone przez człowieka jak miasta, miasteczka i wsie, ale przede wszystkim przepiękna i fascynująca jest przyroda. Lasy i niezliczone jeziora rozsiane pośród pól. Najlepiej Warmię i Mazury zwiedza się rowerem, kiedy cała przyroda jest na wyciągnięcie ręki! Podróż ułatwia szlak Green Velo.
Wyjazd na Warmię i Mazury był częścią dłuższego urlopu. Skoro pandemia koronawirusa wprowadziła sporo obostrzeń i niepewności, to przysłowiowy wiatr we włosach i świeże powietrze wydawały się idealnym pomysłem. Plan był dość prosty: zwiedzić jak najwięcej atrakcji turystycznych Warmii i Mazur. A tych region ma do zaoferowania bardzo dużo. Zacząłem w Elblągu i popłynąłem w rejs „Statkiem po trawie”, co do Warmii się jeszcze nie zalicza, ale już później było bardziej spójnie geograficznie.
Oczywiście to, że ja atrakcje turystyczne Warmii a także i trochę Mazur zwiedzałem rowerem, nie oznacza, że Wy nie możecie tego zrobić jadąc samochodem. Będziecie mieli bardziej komfortowo i szybciej.
Zapraszam na moją relację ze zwiedzania najciekawszych miejsc północno-wschodniej Polski. Oczywiście to, co opisałem, to nie wszystko. Warmia i Mazury mają do zaoferowania dużo, dużo więcej.
Frombork. W odwiedzinach u Kopernika
Spis treści
Po Elblągu i okolicznych atrakcjach przyszła pora na Frombork. Frombork jest uroczym małym miasteczkiem, nad którym góruje katedra i Pałac Biskupów Warmińskich. Ponieważ kompleks położony jest na wzgórzu, często mylony jest z zamkiem. Ale to akurat nieprawda. Czerwona cegła, pamiątki po słynnym astronomie Mikołaju Koperniku, stary kościół zamieniony na kotłownię i port nad Zalewem Wiślanym – to główne punkty Fromborka. Cóż, na ich zobaczenie wystarczy pół dnia, zatem nic dziwnego, że wieczorami miasteczko pustoszeje.
Aha, jadąc do Fromborka ścieżką nad Zalewem Wiślanym, nie zapomnijcie zajechać do Świętego Kamienia Prusów. Wielki głaz tkwiący w morzu i pamiętający wyrżniętych przez Krzyżaków dawnych mieszkańców tych terenów.
Za to kolejnego dnia ruszyłem rowerem ścieżką wzdłuż wspomnianego zalewu. Green Velo naprawdę daje radę i ma niezłą infrastrukturę, zatem jeśli wybieracie się na rower, serdecznie polecam ten szlak. Droga wiedzie często wzdłuż nieczynnej linii kolejowej, niegdyś łączącej Warmię z Gdańskiem. Ta wygaszona, zarośnięta a czasami rozebrana linia, to pozostałość po balcerowiczowskiej koncepcji, że wszystko w świecie ma być rentowne. Cóż, nastąpiło „wygaszanie popytu”, a ludzie przesiedli się do własnych samochodów i już w nich siedzą. Tu polecam Wam książkę „Nie zdążę” – smutne studium o transporcie publicznym w Polsce. To tak na marginesie, bo wydaje mi się, że Warmia i Mazury z racji niezbyt gęstego zaludnienia, zostały szczególnie dotknięte wykluczeniem komunikacyjnym. Nie opłaca się…
A poza tym po drodze są naprawdę przepiękne widoki, kiedy podążamy terenem położonym na wysokości morza. Jadąc, po lewo widzi się Zalew Wiślany, po prawo morze… ale traw, a hen na horyzoncie jakieś drzewa i wzgórza. Piękna sceneria!
Jednak w Różańcu trzeba porzucić wybrzeże i ruszam w kierunku południowym, aż do Braniewa. Braniewo, to dziwne miasto. Niby zachował się odcinek murów i baszty, ale połączono je z jakimś betonowym muzeum z lat współczesnych. Taki postkomunistyczny eklektyzm. Z dawnego i zapewne niegdyś świetnego Zamku Biskupów Warmińskich pozostała tylko jedna wieża. Niewiele…
Pieniężno – ot, ruiny
Nie ma zatem co mitrężyć, tylko jadę dalej w kierunku Pieniężna. Tam ma być więcej ciekawych pozostałości po dawnych czasach. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że nie lubiąc dobrych, ale uczęszczanych przez samochody dróg, wybieram jakieś polne ścieżki. Te zaś okazują się być miejscami fatalnej jakości. Wiodą na przykład przez las, w którym leśnicy zrobili wycinkę i rozjeździli drogę na błoto. Widać, że wyrąb Polski przez leśników wszędzie trwa w najlepsze. A Warmia i Mazury od setek lat są eksploatowane przez gospodarkę leśną.
Pedałuję dalej, męczę się, bo czasami trzeba jechać przez sypki piasek pod górę. A z sakwami jedzie się o wiele ciężej. Za to dzięki takiej a nie innej drodze widać bolesną przeszłość tej okolicy. Co jakiś czas można napotkać opuszczone domy, zawalone stodoły i obory.
Widać, że niegdyś, przed drugą wojną światową były to wspaniałe budynki. Dziś kiedy gospodarze albo zostali zabici, uciekli do Niemiec lub dostali pozwolenie, by do nich wyjechać… nie ma komu dbać o spuściznę. Przygnębiający widok. Ale co robić? Pedałuję dalej…
Pieniężno nie nagradza jakimiś spektakularnymi widokami. Za to idę za radą spotkanego koło Fromborka strażnika granicznego pochodzącego z Pieniężna i robię zdjęcie kościoła w Pieniężnie z mostu kolejowego. Faktycznie pięknie to wygląda. Niestety dawny zamek popada w ruinę i dziś grozi zawaleniem. Zresztą tuż obok niego są ceglane zawalone mury, budynków, które nie wytrzymały próby czasu. Tylko stary, potężny kościół ma się dobrze i sąsiaduje z chaszczami, z których wyrastają ceglane mury dawnego Pałacu Biskupów Warmińskich. Tak, biskupi mieli swoje siedziby we wszystkich większych miastach. Stać ich było jak widać!
Tylko to, co boli to fakt, że to wszystko zaraz się zawali, bo czas robi swoje, a brak remontów, deszcz i zmiany temperatury robią swoje. Co prawda widać, że stary ratusz został zrekonstruowany i zabezpieczony. Ma nawet dach, ale pewnie nie ma pieniędzy na dokończenie. A szkoda, bo z zewnątrz widać, że miejsce ma potencjał.
Chwalęcin – magiczne polichromie
Teraz czas podjechać do Chwalęcina, gdzie jak poinformował mnie kolega, znajduje się kościół kryjący na suficie fascynujące polichromie. Nogi lekko bolą już od pedałowania, ale do pokonania jest jeszcze kilkanaście kolejnych kilometrów po drogach Warmii i Mazur, by zobaczyć także tą niezbyt często odwiedzaną atrakcję turystyczną. I powiem Wam jedno: Kościół w Chwalęcinie jest magiczny, jest przepiękny! Te malowidła powstałe w XVIII wieku na deskach, są miejscami tak żywe, jakby namalowane zostały niedawno.
W tym kościele od patrzenia w górę boli szyja, dokładnie tak samo jak w jednej z medres w Samarkandzie w Uzbekistanie. Te polichromie były dla mnie podobnej urody, dlatego stałem pod nimi i patrzyłem z rozdziawioną gębą. Jeśli będę miał okazję, do Chwalęcina na pewno wrócę!
I teraz koniec trasy na dzień dzisiejszy. Trzeba podjechać kilka kilometrów do miejsca docelowego, czyli do Ornety.
Orneta. Piękny parking
Orneta sama w sobie jakaś wybitnie piękna nie jest, ale jednak w sobie coś ma. W sumie nazwałbym ją nawet wielkim parkingiem. Co z tego, że średniowieczny ratusz jest przepięknej urody, skro ze wszystkich stron zastawiony jest szczelnie samochodami? W ogóle mam wrażenie, że niezbyt kładą tu nacisk na turystykę, bo dawny Pałac Biskupów Warmińskich jest dziś szkołą. I ja to rozumiem, ale dlaczego nie ma żadnej tablicy informacyjnej o tym? Aha, jak już przy ratuszu jesteśmy, to te dobudówki wyglądające jak żywcem wyjęte z PRLu, odbudowane zostały za tzw. komuny i imitują stare kupieckie kramy. Co ciekawe, te budy (bo to oryginalna nazwa) w oryginale powstały w średniowieczu dla kupców.
Z miejsc ciekawych jest na szczęście w Ornecie wiele pięknej urody starych domów. To pozostałości po czasach, kiedy były tu Prusy Wschodnie czy jak kto woli Niemcy. Łatwo te budynki poznać. Po czerwonej cegle i po harmonii bryły. Noc spędzam w hotelu z widokiem na cmentarz, ale nie narzekam. To spokojna okolica i towarzystwo nieinwazyjne 😉
Krosno na Warmii
Rankiem ruszam do kolejnego miasta Warmii czyli do Lidzbarka Warmińskiego. Dawniej była to wręcz stolica Warmii, ale dziś najważniejszy na tym terenie jest Olsztyn. Znów jadę częściowo bocznymi dróżkami, bo zamierzam dotrzeć do Krosna na Warmii. To tutaj mieści się kościół, który przez niektórych nazywany jest małą Świętą Lipką. Oprócz mnie jest tu jedna pani pilnująca wnętrza, robotnicy, którzy remontują coś na zewnątrz oraz trójka innych turystów. Oni przyjechali samochodem i szybko się ewakuują. Sacrum jest niemal tylko dla mnie. Ładne, ale nadgryzione zębem czasu i czekające na remont.
Po wyjściu warto zerknąć na rozpadającą się już wielką stodołę. Widać, jak niegdyś, był to rolniczy region. Obstawiam jednak, że większa wydajność była w czasie dwudziestolecia międzywojennego niż za czasów PRL, kiedy zapewne był tu PGR. Tak czy siak potężna, ogrodzona już przez nowego właściciela stodoła robi wrażenie! Szkoda, że ludność, które przybyła na Warmię i Mazury po drugiej wojnie światowej, nie dbała o te domy tak, jak o swoje. Ale z drugiej strony, to często były „ziemie odzyskane” i nikt nie wiedział, na jak długo jest się tu osadnikiem. Okazało się, że na całe życie…
A ja rozmyślając, podążam dalej przez obsiane pszenicą pola, przez ledwo przetarte szlaki leśnych ścieżek. Koło jednej natknąłem się nawet na zniszczony bunkier.
Lidzbark Warmiński – dawne serce Warmii
Lidzbark Warmiński jest specyficzny. To mieszanka historii i teraźniejszości. Stare domy sąsiadują tu blokami rodem z PRLu. Nie wygląda to harmonijnie. Widać, że miasto podczas wojny bardzo ucierpiało podczas walk, bo te postkomunistyczne plomby nijak nie pasują do ocalałych i odbudowanych zabytków.
Najbardziej imponującym zabytkiem jest rzecz jasna Zamek Biskupów Warmińskich. Jest on podzielony niejako na dwie części. Jedną jest muzeum, a drugą część hotelowa i restauracyjna. Zamek jest jednym z najlepiej zachowanych zabytków na terenach Polski i widać to szczególnie od wewnątrz, kiedy na terenie muzeum wejdziemy na dziedziniec. Gdyby nie mniejszy rozmiar, można by sądzić, że znaleźliśmy się w Krakowie na Wawelu. Ale najpiękniej budowla prezentuje się w nocy, kiedy pięknie podświetlona odbija się basztą w lustrze wody i odcina od nocnego nieba.
Reszel. Jak tu pięknie!
Nie umiem uzasadnić, dlaczego Reszel z wszystkich miast Warmii podoba mi się najbardziej. Ale czy da się uzasadnić uczucia? Reszel jest kompaktowy, tu jest wszędzie blisko i w dodatku jest… po prostu piękny! Mam słabość do takich małych miasteczek z wielką przeszłością.
Sercem i głównym zabytkiem Reszla jest zamek i zarazem pałac a jakże by inaczej… panów biskupów warmińskich! Mieli swoje siedziby we wszystkich ważniejszych miejscach, by z nich kontrolować okolicę. Zamek jak zamek powiecie, ale jeśli dodam do tego, że na zamku jest dobry hotel oraz chyba jedno z najlepszych muzeum tortur, jakie w życiu widziałem. To co zebrano w tych zamkowych salach i lochach naprawdę robi wrażenie! Jak ludzkość była pomysłowa, by uprzykrzyć bliźniemu ostatnie chwile życia.
Na szczęście zamek to nie tylko muzeum tortur, to też miejsce gdzie zobaczymy dawne, kilkusetletnie, drewniane rury kanalizacyjne! Miłośnicy architektury obronnej zapewne z przyjemnością przejdą się dookoła murów. A ci, którzy lubią krajobrazy z przyjemnością spojrzą na Reszel i okoliczne pola z góry. Aha, kolejnym znakomitym punktem widokowym jest wieża tutejszego kościoła. Aczkolwiek wejście na nią wymaga całkiem niezłej kondycji. Szczególnie jeśli wchodzi się zgodnie z przepisami w maseczce.
Co ja Wam będę mówił, w Reszlu czas płynie inaczej. Wolniej, tu się dobrze wypoczywa!
Bezławki i Święta Lipka
Kolejny dzień objazdu po Warmii i Mazurach, poświęciłem na zwiedzanie okolic Reszla, bo jest tu co oglądać. Pewnie najbardziej kojarzyć będziecie sanktuarium w Świętej Lipce. Dla katolików rzecz jasna jest to święte miejsce, słynące z wielu cudów za wstawiennictwem Matki Boskiej. Dla niewierzących to przepiękny barokowy kościół z ciekawymi krużgankami. Ale przede wszystkim na wszystkich chyba wrażenie robią tu organy! Organy w Świętej Lipce są niewątpliwie słynne. Pal sześć 4 tysiące piszczałek, najważniejsze są figurki umieszczone na organach. Otóż podczas koncertu część tych figur, rusza się. Przedstawiając przy tym rzecz jasna opowieść, bo anioły oddają tu hołd Maryi.
Przypominam, że geograficznie wyjechaliście już z Warmii i jesteście na Mazurach. Z nieznanych mi przyczyn większość Polaków traktuje to jako jeden rejon i szuka się atrakcji Warmii i Mazur. Wracając jednak do tematu, to Święta Lipka jest na Mazurach, tak samo jak zamek w Bezławkach.
Bezławki to o tyle ciekawe miejsce, że z dala gmach wydaje się być kościołem. I rzecz jasna nim jest! ALE! Otóż równie dobrze można go nazywać zamkiem lub warownią. Bo Krzyżacy to nie tylko zamek w Malborku, ale też sieć warowni i zamków, które budowali na swoim terytorium. Jedną z warowni był zamek w Bezławkach. Nie jest to największa atrakcja w okolicy, w środku niemal nic nie ma. Zresztą po kogoś kto otworzy, trzeba dzwonić i poczekać. Jednak jeśli macie po drodze, warto tu przyjechać i obejrzeć stare mury.
Aha, jadąc z Reszla do Świętej lipki zwróćcie uwagę na przydrożne kapliczki, ustawione po drodze między starymi lipami. Przydrożne aleje drzew, to jedna z atrakcji Warmii i Mazur i nie spieszcie się, jadąc z miejsca na miejsce. Cieszcie się widokami!
Ale rzecz jasna rejon ma o wiele, wiele więcej ciekawych miejsc do odkrycia. Oto w Gierłoży znajduje się potężny, betonowy kompleks. Mnóstwo ogromnych bunkrów, które dawniej były kwaterą Hitlera. Niestety Niemcy przed ucieczką, wysadzili to miejsce. Jednak wierzcie mi, że i tak robi kolosalne wrażenie.
I nie zapominajmy o Krainie Wielkich Jezior Mazurskich! To akurat jest raj dla żeglarzy i przyznaję, że już przez wiele lat przyjeżdżam tu na dłuższe lub krótsze rejsy. Nie, nie mam patentu żeglarskiego, po prostu cieszę się rozmowami ze znajomymi i pięknymi widokami dookoła. Szum fal, wiatr w przysłowiowych włosach, zieleń lasów na brzegach. Naprawdę nie przeszkadzają mi nawet tysiące łódek, które w tym samym czasie tak jak i ta „moja” są na jeziorze.
2 komentarze
Piękny opis Warmii z najciekawszymi miejscami ! Cieszę się, że tu trafiłam ! Szykuję wycieczkę w te okolice, nigdy tu nie byłam. Lubimy z mężem przyrodę i zabytkowe miejsca. Mąż mój był w wojsku w Ostródzie i Braniewie, czas aby zaglądnąć do tego zakątka Polski. Nieśpiesznie zaglądamy do miast i miasteczek szukając takich miejsc jak Chwalęcin. Latem zwiedzaliśmy romański kościół w Lubiechowej ze średniowiecznymi polichromiami, na Dolnym Śląsku . Warto odwiedzić również to miejsce. Dziękuję za piękny wpis, porobiłam notatki i jak tylko dni staną się dłuższe ruszymy w drogę naszym busikiem 🙂
Renata
Widzę, że nie tylko mnie Chwalęcin zachwycił od pierwszego wejrzenia 🙂
Kiedy kolega opowiedział mi o tym miejscu, kiedy zobaczyłem zdjęcia… wiedziałem, że muszę tam pojechać zobaczyć te polichromie.
I bardzo dziękuję za miłe słowa i że blog się spodobał.