Kanał Elbląski to nietypowa atrakcja Polski. System pochylni i śluz zbudowany w XIX wieku przez Prusy służy do dziś. Tylko zamiast towarów wozi turystów trasą „statkiem po trawie”. Kilka godzin rejsu z pięknymi widokami.
Kanał Elbląski chodził mi po głowie od kilku lat. Ok, byłem tu wcześniej podczas wesela mojego ówczesnego współlokatora z wynajmowanego mieszkania. Zrobił gościom wspaniałą niespodziankę tym rejsem! Teraz chciałem zobaczyć ten cud XIX wiecznej techniki raz jeszcze i na spokojnie. Do tej atrakcji turystycznej przymierzałem się trzy lata, ale wreszcie się udało! W jedną stronę pojechałem rowerem wzdłuż Kanału Elbląskiego i części jeziora Druzno. W drogę powrotną wsadziłem rower na statek i pokonywałem pochylnie wraz z innymi pasażerami.
Kanał Elbląski pochylnie
Spis treści
Podczas rejsu Kanałem Elbląskim spotkacie pięć pochylni. W kolejności płynąc od Elbląga, będą to:
[one_thirds]
[one_third]Nazwa pochylni
Całuny
Jelenie
Oleśnica
Kąty
Buczyniec
[/one_third]
[one_third]Długość pochylni
352m
433m
479m
404m
490M
[/one_third]
[one_third]Różnica poziomów
13,8m
22m
24,2m
18,9m
20,6
[/one_third]
[/one_thirds]
Jak działają pochylnie Kanału Elbląskiego
Z pozoru pochylnie działają bardzo prosto. Statki są wciągane i opuszczane na stalowych linach. Kiedy jeden statek jest opuszczany, drugi może być wciągany. Ale nie myślcie, że dzieje się to za pomocą potężnych silników. Co to to nie! Energię do wciągania i opuszczania statków zapewniają potężne koła, na które spuszczana jest z góry woda. To te koła poruszają ogromne walce, na które nawijane lub rozwijane są liny. Elektryczność nie jest tu wykorzystywana. Czyli jak widać, jest to maksymalnie ekologiczne i relatywnie tanie w eksploatacji!
Jeśli jesteście ciekawi, jak konkretnie transportowane są statki, to w pewnym momencie na pochylni statek wpływa na specjalne stanowisko, pod spodem którego kryje się stalowy wózek. To na nim statek transportowany jest „po trawie” czyli wędruje pochylnią w dół lub w górę. Zanim jednak to się stanie, najpierw jest on mocowany do wózka linami. Potem załoga statku daje sygnał gongiem, że statek jest zabezpieczony i gotów do transportu. Na ten znak, obsługa czuwająca w budce pociąga za sznur, który uruchamia sygnał w maszynowni. Wtedy operator może wprawić w ruch potężne koła. Jak widać wszystko odbywa się tak, jak ponad sto lat temu i jest całkowicie niezależne od nowoczesnej techniki.
Warto zajść do jednej z maszynowni i przyjrzeć się jej pracy. Pracę można podglądać przez otwarte drzwi. Wtedy też można dostrzec tabliczki informacyjne, a te głoszą, że maksymalna waga wciąganego statku to aż 50 ton!
Co ciekawe, kilka lat temu Kanał Elbląski był remontowany. Tak udatnie, że tuż po remoncie część nowych urządzeń popsuła się, przerywając działanie kanału i rejsy turystyczne. Rzecz kilkaset lat temu nie do pomyślenia. Wychodzi jednak, że w pewnych sferach ludzkość dokonała „progresu wstecznego”. Szczególnie jeśli chodzi o jakość. Szkoda…
Rejs po Kanale Elbląskim
Flota statków pływających planowo po kanale nie jest najmłodsza, ale za to podobno mimo wieku, statki wybudowane w latach 60’tych trzymają się dobrze i są mało awaryjne. Statki mają dwa pokłady, zatem jeśli będzie padał deszcz, można się skryć pod pokładem. Przy dobrej pogodzie wszyscy siedzą na górze, by podziwiać okolicę z góry.
Ja podczas rejsu trafiłem na pogodę idealną – słońce i delikatne chmurki. Rejs zaczynam z pochylni w Buczyńcu, gdzie wraz z rowerem wsiadam na pokład statku. Frekwencja mimo hasającego po Polsce koronawirusa jest spora i niemal wszystkie miejsca na górnym, widokowym pokładzie są zajęte.
Rejs zaczyna się od przysłowiowego wysokiego C! To zjazd statkiem po pochylni Buczyniec. Czas w sam raz, by zapoznać się, jak to działa. Wszyscy z zaciekawieniem obserwują manewry kapitana i „zaparkowanie” statku na wózku. Potem następuje powolna podróż dosłownie statkiem po trawie, kiedy to zjeżdżamy 20,6 metrów niżej. Tego typu atrakcje będą jeszcze cztery i z każdą z nich, zainteresowanie ludzi tym, jak to działa i wygląda, maleje.
Za to wszyscy z zaciekawieniem patrzą na boki. Bo wąska nitka kanału po którym płyniemy to jedno, ale drugie to lokalne krajobrazy. Malowniczo pofałdowany teren i niekończące się łany zbóż, łąki i lasy. I drzewa rosnące bardzo często tuż przy kanale. Robią wrażenie, ale nie dziwią, bo przecież w Prusach aleje drzew sadziło się przy wszystkich drogach. Także drogach wodnych, jak ten kanał.
Na miejscu wydają się być nawet potężne wiatraki, powoli mielące powietrze swoimi śmigłami. I kiedy napatrzyłem się już na pochylnie, na te wszystkie kręcące się koła, bezgłośnie sprowadzające nas niżej i niżej, dopływamy do kolejnej atrakcji turystycznej.
W pewnym momencie kapitan, który robi tu też za przewodnika, informującego o tym, co widzimy oraz o historii kanału, informuje nas, że zanim wpłyniemy na jezioro Druzno, przepłyniemy obok rozległego pola (powyżej na zdjęciu). Okazuje się, że to pole powstało jeszcze za Krzyżaków. Dawniej wodę z tej depresji wypompowywały pracujące tu wiatraki. Dziś jest to system pomp. Ale to fascynujące, że coś co powstało kilkaset lat temu, istnieje w niezmienionej formie do dziś.
Rejs po jeziorze Druzno
Jezioro Druzno to specyficzne miejsce. Na jego terenie jest rezerwat ścisły i jedynym miejscem, po którym można się poruszać, to wąski pasek szlaku żeglownego. Reszta oddana jest pod władzę przyrody.
A ta ma się tutaj znakomicie i ubolewam, że nie mam lornetki, by podglądać leniwie stojące czaple lub siedzące na drzewach orły. Ale ptaków jest tu całe zatrzęsienie, zatem dla ornitologów jezioro Druzno to raj!
Ja podziwiam je okiem laika i to co widzę, to przede wszystkim las trzcin! Bo jezioro jest bardzo płytkie. Warstwa wody, to raptem nawet tylko kilkanaście lub kilkadziesiąt centymetrów. Za to pod spodem jest kilka metrów błota, które wytworzyło się z obumierających przez kilkaset lat roślin. Co ciekawe, to w pierwszych wzmiankach o jeziorze Druzno kazano na nie zimą uważać, bo jadąc saniami zimą przez zamarznięte jezioro, można się był natknąć na obszary, w których zbierały się wybuchające gazy. W tych miejscach lodu nie było lub był bardzo kruchy, przez co można było wpaść do wody. Cóż, dziś z powodu ocieplenia klimatu takich zim już nie ma…
Warto jechać nad jezioro już dziś, bo… za kilkaset lat już go nie będzie. Zarośnie doszczętnie, wyschnie i stanie się pewnie zwykłym bagnem lub torfowiskiem. Na szczęście dziś cieszy oczy bezmiarem trzcinowisk i płytkiej wody porośniętej pływającymi roślinami. A w uszach brzmi donośny skrzek mew, które z trzcinowisk spokojnie podpatrują czaple.
Historia Kanału Elbląskiego
Jak się łatwo domyślić kanał Elbląski nie został zbudowany dlatego, by dobrze zrobić turystom, lecz by ułatwić prowadzenie biznesu. Turyści pojawili się dopiero później – jako dodatek do głównego biznesu. W początkowej fazie potrzeba zbudowania kanału wynikała z konieczności transportu zboża i drewna z lasów i pól Warmii do Elbląga, skąd drogą morską towary eksportowano dalej.
Na samym początku myślano (Steenke i inżynier Severin) o systemie śluz, ale pokonanie różnicy poziomów wynoszącej 100 metrów, wymagałoby zbudowania 32 takich konstrukcji. To są koszta, to są także ogromne zasoby wody, potrzebne do niwelowania różnicy poziomów, to jest wreszcie czas napełniania śluz. Dlatego kiedy projektant Georg Jacob Stenkee w 1837 roku na polecenie króla Fryderyka Wilhelma III zaczął projektować kanał, wybrał inne rozwiązanie. W jego głowie urodził się (lub został gdzieś podpatrzony) genialny pomysł zbudowania systemu pochylni, które na specjalnych wózkach transportowałyby barki/statki z towarem w górę i w dół.
Jak pomyślał tak zrobił, bo prace zaczęły się 22 października 1844 roku i już 16 lat później (w 1860 roku) cztery pochylnie oraz system kanałów, były prawie gotowe. W sierpniu tego roku popłynął po kanale pierwszy statek. Jednak prace zostały ukończone dopiero w 1961 roku – późną jesienią. Tylko żeby poznać ogrom potrzebnych prac, należy sobie uświadomić, że był to ogromny projekt hydrotechniczny! By się udał, wyrównywano poziom wody w okolicznych jeziorach. Na niektórych lustro wody opadło nawet o 5 metrów! Zresztą, jak wielkie i odpowiedzialne były to prace, łatwo zauważyć nawet dziś. Płynąc statkiem i patrząc uważnie na boki. Okazuje się, że są odcinki, na których kanał prowadzi kilka metrów nad okolicznymi domostwami i polami.
Ostatnią konstrukcją zbudowaną na tym odcinku Kanału Elbląskiego, który można przepłynąć podczas rejsu do albo z Elbląga, to pochylnia Całuny. Jej budowa zakończyła się w 1881 roku. I był to czas, kiedy powstająca sieć dróg lądowych oraz sieci kolejowej, zaczęła konkurować ze szlakiem wodnym.
Co ważne: Kanał Elbląski (czy też dawna nazwa Kanał Oberlandzki – z niemieckiego Górny Kraj), to szlak wodny łączący Elbląg i Iławę oraz posiadający liczne odnogi. Finalna jedna długość to kwestia nie tyle sporna, co problematyczna do określenia, bo wraz z odnogami, system kanałów liczy 151,7km.
Różnica wysokości pokonywanych na pochylniach i śluzach to 103,4 metra, a szlak biegnie kanałami, pochylniami, śluzami i naturalnymi jeziorami.
Jak podaje magazyn Focus, koszt budowy kanału był wyższy, niż skonstruowanie wieży Eiffela! Wieża kosztowała w przeliczeniu 2,2 tony złota, a Kanał Elbląski 2,4 tony!
Kanał Elbląski – trasa, czas i ceny biletów
Dziś najpopularniejsze i trwające około 5 godzin rejsy odbywają się na trasie Pochylnia Buczyniec aż do Elbląga lub Elbląg do pochylni Buczyniec. Nie ma za to rejsów, które umożliwiłyby obejrzenie całego Kanału Elbląskiego. Są też krótsze rejsy np. spacerowe po jeziorze Druzno lub tylko z Buczyńca do pochylni Kąty. To opcja sam raz dla tych, którzy nie mają czasu, lecz chcą doświadczyć, jak się „płynie” statkiem po trawie po pochylni.
Cena biletu na najdłuższą trasę z Elbląga do pochylni Buczyniec to 120 zł za bilet normalny i 95 za ulgowy np. dla dziecka powyżej 4 lat. Dzieci do lat czterech muszą mieć bilet za 20 zł.
Krótszy rejs (czas rejsu to dwie godziny) umożliwiający zobaczenie dwóch pochylni czyli Buczyniec do pochylni Kąty i z powrotem do Buczyńca to 45zł bilet normalny i 35 ulgowy.
Więcej o cenach biletów po Kanale Elbląskim na stronie Żeglugi Ostródzko-Elbląskiej.
Kanał Elbląski – nocleg
Idealnym miejscem na nocleg jest Elbląg, skąd zaczyna się lub kończy rejs po Kanale Elbląskim. Jeśli zaczniecie rejs w Elblągu, to na końcu trasy będzie na Was czekał autobus (bilety kupuje się razem z biletem na statek – można przez internet). Autobus zawiezie Was do punktu, z którego wypłynęliście. Dlatego jeśli będziecie mieszkali gdzieś na Warmii i np. do pochylni w Buczyńcu przyjechaliście własnym samochodem, wrócicie do niego bez trudu.
W Elblągu polecam nocleg w Hotelu Atrium. Lokalizacja niemal w centrum tej starej chociaż odbudowanej części miasta. Tuż obok przystani, skąd odpływają statki płynące Kanałem Elbląskim.