Sam jedziesz? A dlaczego? A nie boisz się jechać sam? Wiesz, ja to też bym pojechał sobie gdzieś, ale sam to się boję. Te pytania dostaję chyba przed większością moich wypadów poza granice Polski.
Dla większości osób podróżowanie samemu jest co najmniej dziwne, chociaż zdarzały się i bardziej dosadne określenia 🙂 A zatem jak to jest i dlaczego podróżuję sam.
Zalety podróżowania samemu
- Nie ma szans na konflikt interesów uczestników wyjazdu 🙂 (wyjątkiem są jednostki z osobowością wieloraką;), ale do takich się raczej nie zaliczam )
- Podjęcie decyzji zajmuje zazwyczaj kilka sekund, a co za tym idzie:
- Zmiany trasy wyjazdu nie trzeba uzgadniać, ucierać w bojach i dyskutować
- Nie ma szans, żebyś znudził się współtowarzyszem/współtowarzyszką wyjazdu. Nawet kiedy wyjdziesz z siebie wracasz za moment 😉
- Twoja decyzja zawsze jest jedynie słuszna, najlepsza i nikt jej nie będzie podważał
- Można poznać kapitalnych frików, których jadąc z kimś, minęłoby się bez zastanowienia
- Poznaje się też mnóstwo osób, które pytają dlaczego/czy podróżuje się samemu, a potem jedzie się gdzieś wspólnie przez kilka dni i… poznaje kolejne osoby:)
Pokój zazwyczaj jest tylko twój i nikt nie będzie ci chrapał (Wyjątkiem są rzecz jasna hostele, które są jak pudełko czekoladek… nigdy nie wiesz, kto wyciągnie się na łóżku obok 🙂 )
Wady samotnego podróżowania
- Czasami, bo czasami, ale na pustkowiu nie masz do kogo gęby otworzyć, a mówienie do siebie nie jest aż tak zabawne
- Zdarza się, że nie ma z kim podzielić kosztów przejazdu do miejsc, które dostępne są tylko taksówką lub innym wynajętym środkiem transportu
- Żeby mieć zdjęcie z wyjazdu musisz prosić obcych lub ustawiać samowyzwalacz
- Nie masz z kim dzielić kosztów pokoju
- Nie ma kto popilnować twoich rzeczy, kiedy chcesz wyskoczyć w knajpie np. do łazienki
- Kiedy idąc z dużym plecakiem na plecach przyprze cię potrzeba odwiedzenia łazienki, a syf nie pozwala na położenie plecaka, pozycja na narciarza z kilkunastokilogramowym obciążeniem na plecach staje się nie lada wyzwaniem. Adam Małysz się chowa! 😉
- A poza tym to wszystko jest twoją winą i nie masz na kogo zrzucić odpowiedzialności, że coś się nie udało. Że wsiadłeś w pociąg w przeciwnym kierunku, nie wysiadłeś na właściwej stacji, kupiłeś za drogi bilet, zgubiłeś książkę, nie załatwiłeś jakiegoś pozwolenia, zwiał autobus itp, itd 😀
A jak to jest w praktyce, kiedy samemu wysiada się z samolotu w nieznanym sobie kraju? Zazwyczaj już na wstępie jest drożej, bo nie ma z kim podzielić kosztów taksówki z lotniska. Potem np. będąc w Azji płacisz za cały pokój, w którym są np. dwa łóżka. Wychodzisz zwiedzać na miasto i wciąż prosisz, by ktoś zrobił i zdjęcie :). Chcesz zmienić miasto i np. w Uzbekistanie czekasz, aż zbierze się komplet ludzi do zbiorowej taksówki albo masz farta i to ty jesteś ostatnim do kompletu. Ok, na szczęście w moim przypadku rzadko mogę liczyć.
Prawo Murphy’ego mówi tu bowiem, że zazwyczaj jesteś pierwszym czekającym :). Albo masz farta jak w Birmie, gdzie dzięki temu, że jesteś sam, jacyś zatroskani o twój los młodzi motocykliści/skuterkowcy pakują cię na swoje skuterowe plecy i wiozą od hotelu do hotelu, w poszukiwaniu wolnego miejsca, albo jak w Tajlandii podrzucają cię na prom, bo po co masz iść te dwa kilometry z buta?:)
I zazwyczaj zawsze i wszędzie szybko znajduje się miejsce dla mnie i mojego plecaka, kiedy idę sobie w nieznane poboczem, bo żadnego publicznego transportu w tym rejonie nie ma. I bez tej przychylności lokalsów nie dotarłbym do Badab-e Surt w Iranie, tak samo jak nie dałbym rady wrócić z Upliscyche do Gori, gdyby nie jeden przemiły i pijany Gruzin, który zgarnął dwie Rosjanki i mnie na dokładkę. Na grupę nie byłoby już miejsca.
Nigdy nie jesteś sam
I najważniejsze: jadąc w pojedynkę, nigdy nie jest się samemu. Wystarczy wyjąc mapę i momentalnie podchodzi ktoś, by zapytać, czy przypadkiem się nie zgubiliśmy. Bo samotnym podróżnikiem zawsze ktoś się zainteresuje, w końcu jest sam, zatem trzeba mu pomóc! 🙂 I może to jest powód dla którego nigdy, ale to nigdy nie czułem się zagrożony, będąc gdzieś na wyjeździe sam.
A reasumując wady i zalety samotnego podróżowania, posłużmy się klasykiem: Rozchodzi się o to, żeby te plusy nie przesłoniły nam minusów! 🙂
4 komentarze
Czy Autor widzi jakąkolwiek możliwość samotnego (bezpiecznego) podróżowania dla kobiety? Jeśli tak to gdzie, jak, jakie kraje..
Odpowiem przewrotnie: Ale dlaczego miałbym nie widzieć?
Ilekroć gdzieś jadę, tylekroć spotykam samotnie podróżujące kobiety. Co więcej sam znam takie dziewczyny i do tego jeżdżą więcej ode mnie, często zapuszczają się w nieturystyczne strony i spokojnie z tych stron wracają. Samotne kobiety spotkałem na dachu pick upa w Birmie, w Tajlandii to już w ogóle nie ma co mówić, bo mnóstwo takich dziewczyn było/jest/będzie. Do tego samotne podróżniczki widziałem też Kambodży i mnóstwo podróżniczek na Bałkanach.
Bo w gruncie rzeczy jak się zachowuje rozsądek, nie pcha palców między drzwi, to wszędzie można pojechać i wrócić. Bezpiecznie.
Zdaje się, że dziewczyny z bloga „Kobiety na rowery” pisały, że w Tadżykistanie na szlaku spotkały samotną Niemkę przemierzającą Pamir Highway na rowerze.
Płeć nie jest tu żadnym ograniczeniem. Tylko rozsądek i wyobraźnia 🙂
Zatem
Co zrobić z paszportem i pieniędzmi, kiedy chcę iść popływac w morzu, a nie mogę absolutnie ich zostawić obcym osobom, ani na ręczniku na plazy, no i w hostelu oczywiście też nie 🙂 czy sprawdzają się takie nieprzemakalne saszetki ?
Droga Oli,
Nie mam bladego pojęcia co zrobić 🙂 Może też dlatego nie mam, że sam nie pływam i nadmorskie wypoczynki na plaży uważam za karę i dopust boży? 😉
Ale pewnie są takie saszetki jak piszesz, są sejfy w hotelach czy hostelach. Cóż, czasami po prostu zostaje zaufać ludziom…