Sinaia w Rumunii znalazła się na mojej podróżniczej liście tylko dlatego, że zobaczyłem schody. Schody z pałacu Peles, chociaż wtedy jeszcze nie znałem nazwy miejsca. Na jakiejś podróżniczej grupie ktoś po prostu opublikował zdjęcie schodów! Ten detal był tak piękny, że kilka dni później miałem już bilet do Rumunii.
Nie wiem, czy często Wam się zdarza, przejechać tysiąc kilometrów tylko po to, by zobaczyć jedną rzecz. Impuls, któremu nie możecie się oprzeć! Dokładnie tak miałem z Sinaią i pałacem Peles. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że schody to przysłowiowy „mały pikuś”, że podobnych zdobień i detali jest tam o wiele, o wiele więcej! Oczywiście finalnie odwiedziłem nie tylko Sinaię, ale poświęciłem uwagę kilku innym atrakcjom Rumunii. Bo skoro przyjechałem, to zwiedziłem też Sybin z jego „oknami, które patrzą”, zajrzałem także do Sighisoary, czyli miasta gdzie urodził się słynny Vlad Drakula!
Pewnego rześkiego wrześniowego poranka wysiadłem na dworcu kolejowym w Sinai z pociągu z Braszowa. I przyznam, że niemal od razu dało się poczuć, że cała miejscowość została zaprojektowana w jednym celu: ma być pięknie!
Piękne stare wille i kamienice są zbudowane w jednym stylu i nie przeszkadza za bardzo nawet to, że za komuny wciśnięto nieliczne betonowe klocki. Korzystając z klimatu miejsca, wstąpiłem na śniadanie do jednej z kawiarni. A czy może być lepsze śniadanie niż czarna kawa i ciastko? Oczywiście, że nie 🙂 Zatem oddałem się rozkoszy podniebienia.
Pałac Peles. Historia
Skąd w Rumuni tak piękny pałac i to w dodatku wybudowany zaledwie przed deczko ponad stu laty? Aby zrozumieć kontekst, trzeba cofnąć się do historii Rumunii i poznać dwa słowa: ród Hohenzollernów! Jedna z najpotężniejszych rodzin ówczesnej Europy. O tym jednak za chwilę, najpierw poznajcie podwaliny, by zrozumieć, jak taki piękny pałac, mógł powstać w rodzącej się dopiero Rumunii.
Kilka słów o powstaniu Rumunii
A cała historia zaczęła się od tego, że w 1848 roku Europę ogarnęła rewolucyjna gorączka związana z Wiosną Ludów. To na jej fali młody rewolucjonista Aleksander Jan Cuza zaczął dążyć do obalenia panującego wtedy w Mołdawii (obecnie część Rumunii) władcy. Nie miał chłopak szczęścia w rewolucji i jako przegrany został uwięziony. Z więzienia zwiał i po 10 latach wrócił do kraju i został… ministrem wojny. Fucha była intratna i pozwoliła mu się wybić na tyle skutecznie, że w 1859 roku zostaje władcą Mołdawii, a kilkanaście dni później także Wołoszczyzny. Łączy te dwie prowincje pod swoimi rządami i tak powstaje pierwszy organizm państwowy zwany Rumunią. Stolicą staje się Bukareszt.
Młody władca wie, że aby utrzymać się na tronie, musi działać. Państwo, by przetrwać musi być silne, a siłą musi być gospodarka oraz zerwanie z dotychczasową tradycją i systemem politycznym. Władca sekularyzuje dobra klasztorne, rozszerzył prawa wyborcze i jednocześnie zlikwidował przywileje dla bojarów. A to oni de facto wywierali wcześniej przemożny wpływ na kraj. I rzecz jasna przeprowadził reformy wojskowe, by móc obronić rodzący się kraj. Jak się łatwo domyślić, te zdecydowane i śmiałe działania nie były w smak dotychczasowym elitom. Zawiązany został spisek, który obalił Aleksandra Jana I (bo takie przyjął nazwisko). Spiskowcy na nowego władcę wybierają Karla von Hohenzollerna.
Karol I – fundator pałacu Peles
Skoro oferują państwo do wzięcia, to grzechem byłoby nie wykorzystać takiej okazji. Pewnie z tego założenia wychodzi Karol, kiedy dowiaduje się, że może zostać władcą Rumunii. Wsiada w pociąg i rusza do swojej nowej ojczyzny. Niestety na granicy jego nowego domu urywają się tory. Co tu dużo mówić, Rumunia jest po prostu zacofana. Przesiada się zatem do powozu i tak kontynuuje podróż. Pewnie napatrzył się na mijane ziemie i doszedł do tych samych wniosków co obalony poprzednik. Trzeba to państwo reformować! Zapewne ku zgrozie bojarów, robi to, co jego poprzednik. Tylko bardziej.
I tym sposobem rozwija się przemysł, powstają zakłady pracy, rosną miasta, zakładane są instytucje kredytowe, zatem system monetarny się wzmacnia. A do tego, by ułatwić handel, powstaje kolej oraz drogi. Kraj się rozwija, a jego nowy władca ani myśli stąd uciekać. Zaczyna się czuć jak u siebie w domu. I właśnie z tego powodu, by mieć to, z czego zrezygnował przyjeżdżając tu z terenów Niemiec, postanawia zbudować pełną przepychu letnią rezydencję. W tym celu sprzedaje ojcowiznę i budowa pałacu Peles w Sinai rusza z kopyta!
Tak, jak widzicie zamek nie jest własnością skarbu państwa i nie został zbudowany ze środków publicznych, tylko prywatnego majątku króla!
Pałac Peles. Jak tu pięknie!
Skoro król zażyczył sobie letnią rezydencję, to od razu wzięto się do pracy. Zamek powstał w latach 1873–1883, ale już kilka lat później bo w latach 1890 do 1914 nastąpił drugi etap budowy, a raczej przebudowy. Za pierwotną bryłę odpowiadał architekt Wilhelm Doder, a za architekturę wnętrz wielkie sławy ówczesnego świata: Karel Liman, J. D. Heymann, August Bembé i Berhard Ludwig.
Rezydencja jest iście królewska, bo nie oszczędzano tu na niczym. Stosowano wszystkie nowinki techniczne, jakie były dostępne w ówczesnym świecie. I tak już w 1884 roku zainstalowano tu oświetlenie elektryczne. Najpierw prąd był z generatora, ale już w 1897 roku zbudowano małą elektrownię! Nad wystrojem komnat pracowali najwybitniejsi rzemieślnicy i to po prostu widać. Przepych ale i klasa wręcz kapią z każdego kąta.
Zwiedzanie pałacu Peles
Pomimo tego, że przy zamku byłem już około 10 to i tak się spóźniłem. Tłum chętnych do zwiedzania największej atrakcji Sinai rósł i ustawił się w długiej kolejce. Najpierw do kasy, a potem do wejścia do pałacowych wnętrz. Cóż, kto późno przychodzi, sam sobie szkodzi. Powinienem przyjechać tu wcześniej, czyli wsiąść we wcześniejszy pociąg z Braszowa. Ale i tak po około półtorej godziny udaje mi się wejść do środka. To i tak lepiej niż np. w Portugalii, kiedy chciałem wejść do przepięknego klasztoru Hieronimitów. Ale o tym możecie poczytać w innym miejscu 🙂
Przed wejściem trzeba jeszcze tylko zostawić w przechowalni plecak, włożyć woreczkowe ochraniacze na buty, a potem można wejść „na pokoje”. Z tego co wiem, obecnie wymogu zostawiania plecaków nie ma. To dobrze, zawsze to ułatwia. Cóż, wielkim minusem jest to, że grupa, do której trafiłem, jest po prostu ogromna, a jeśli mijają się na schodach dwie, wtedy ścisk jest niewyobrażalny. Ale to było w dobie przed koronawirusem, teraz pewnie obostrzenia spowodowały, że wpuszczane są o wiele mniejsze grupy. Przyjąłem zatem najlepszą z możliwych strategii. I znów informacja z pierwszej ręki: obecnie do pałacu można wejść już samemu, a nie tylko z ogromnymi grupami. Ale wróćmy jednak do moich doświadczeń ze zwiedzania Sinai.
Zająłem miejsce z tyłu grupy, co i tak było bez wpływu na zwiedzanie, bo przewodniczka opowiadała po rumuńsku. A ja w spokoju mogłem czytać tabliczki, które umieszczono w poszczególnych komnatach i pokojach. Napisy są w języku angielskim. No i w spokoju mogłem robić zdjęcia wnętrz. Niestety komórką, bo aparat fotograficzny po prostu mi się tego dnia… popsuł! Złośliwość rzeczy martwych.
A wierzcie mi, że zwiedzając w Sinai pałac Peles, w jego wnętrzach nie będziemy wiedzieli na czym oko zawiesić. Tu wszystko jest tak bogato zdobione, zrobione z tak wielkim kunsztem i precyzją, że zwyczajnie zachwyca.
Tu każdy pokój urządzony jest w innym stylu, ale nieodmiennie króluje pięknie rzeźbione drewno. Snycerka na najwyższym światowym poziomie. Drewno egzotyczne i lokalne poddane obróbce rękoma największych mistrzów. Ale nie tylko drewno, bo także i zduni mieli tu co robić. Kafle kominkowe to osobna opowieść. A jeśli podniesiemy wzrok, to trudno oderwać wzrok od żyrandoli. Te wnętrza po prostu ociekają przepychem i klasą.
Ciekawostki o pałacu Peles
- Budowa Pałacu Peles kosztowała około 16 milionów lei, czyli na dzisiejsze około 120 milionów dolarów!
- W pałacu powstała pierwsza w Rumunii sala kinowa
- 800 okien pałacu to witraże!
- W 2006 roku zamek został oddany Michałowi I czyli spadkobiercy budowniczych. Jednak nowy właściciel zgodził się, by pałac wciąż był dostępny dla turystów. Ale otrzymuje za to wynagrodzenie od władz Rumunii.
- Zaraz po budowie budynek miał windę, centralne ogrzewanie oraz… odkurzacz!
- Sala teatralna zamku ma rozsuwany sufit. Napęd mechanizmu jest elektryczny lub ręczny. Ta atrakcja miała zaskakiwać gości króla.
Sinaia. Informacje praktyczne
Bilet wstępu do zamku Peles kosztuje:
- Podstawowy bilet to koszt 50 lei (czyli około 50 zł) dla dorosłego od jednego piętra wybranego do zwiedzania. Piętra są trzy, zatem całość kosztuje 150 lei czyli 150zł (około)
- bilet ulgowy dla seniora to 75 lei za wszystkie trzy piętra, a dzieci i studenci zapłacą za bilet maksimum 37,5 lei.
- Możliwa płatność kartą, czyli zmieniło się od mojej wizyty.
- Ważne, bilet można kupić online na stronie zamku.
Reasumując: Pałac Peles w Sinai nie bez powodu jest drugim najczęściej odwiedzanym miejscem w Rumunii, tuż po zamku Bran. Zatem jeśli myślicie o wycieczce do Rumunii, nie zapomnijcie o tym zamku, tylko przyjedźcie rano, by mieć szansę na wejście.
Poza tym oczywiście Sinaia to miejscowość turystyczna, zatem spokojnie znajdziecie tu nocleg w jakimś apartamencie lub hotelu. W miasteczku jest sporo restauracji, zatem o nic nie musicie się martwić.
Dojazd do Sinai
Ale wygodnie dojedziecie do Sinai pociągiem ze stolicy Bukaresztu lub Braszowa. Podróż trwa około półtorej godziny. Rzecz jasna da się też dojechać własnym samochodem i zostawić auto na parkingu.
WAŻNE: na pociągi kursujące do Sinai często nie ma biletów, jeśli chcecie je kupić w ostatniej chwili. Dlatego bilety kupujcie z wyprzedzeniem lub przez internet. I to nie jest ostrzeżenie na wyrost. W najgorszym wypadku możecie do Sinai po prostu nie dojechać.