Oto biały dwór pośród zieleni, do którego prowadzi aleja pod rozłożystymi drzewami. Ale najpierw trzeba nacisnąć klamkę w furtce, bo nie można ot tak z ulicy wejść do bajkowego świata. Alicja do Krainy Czarów też wchodziła przez króliczą norę.
Nowa Sucha. Przyznajcie się, że na mapie Polski nawet nie wiedzielibyście, gdzie tej wioski szukać. Spokojnie, ja też nie wiedziałem. A to tylko pokazuje, jak wiele pięknych miejsc jest rozsianych po Polsce i czeka na odkrycie. Chociaż odkrycie to pewnie za dużo powiedziane, bo filmowcy dawno odkryli ten dwór i kręcili tu filmy.
Oficjalna nazwa tego nieznanego miejsca brzmi: Muzeum Architektury Drewnianej Regionu Siedleckiego.
Znalazłem się tu przypadkiem, bo głównym celem wyjazdu był zamek w Liwie. Ale mając wreszcie samochód, staram się go wykorzystywać. Dlatego zanim ruszyłem w podróż, spojrzałem na mapę Google’a i to, co ciekawego można zobaczyć w okolicy. Jako pinezka pokazał mi się skansen oraz Sowia Góra, czyli punkt widokowy na okolicę a szczególnie na leniwie przepływającą poniżej rzekę Liwiec.
Muzeum Architektury Drewnianej Regionu Siedleckiego
Spis treści
O tym, że będzie nietypowo, można się przekonać już po przyjeździe. Wszystko dlatego, że parking znajduje się w zasadzie na terenie skansenu, w jego drugiej i bardziej zaniedbanej części. Skręcamy z drogi i parkujemy pomiędzy spichlerzem a dworkiem miejskim. Za to naprzeciwko karczmy plebańskiej z 1900 roku. Cóż, niestety wszystkie te budynki wskazują, że to ostatni moment na ich remont i ratunek przed upadkiem. Ale to wiązałoby się z milionowymi (dosłownie) inwestycjami.
Pospacerowałem wśród wysokich traw, dookoła tych niestety walących się już budynków i poszedłem w kierunku głównej części skansenu. Wystarczyło tylko przejść przez asfaltową drogę, dojść do bramy i nacisnąć klamkę furtki.
Za nią zaczynał się inny świat. Świat, w którym czas płynie wolniej i data też nie jest dzisiejsza, bo zatrzymał się przynajmniej kilkadziesiąt lat temu.
Dochodząc do dworu, widać to tym bardziej. Piękna, drewniana konstrukcja przykryta jest już nie drewnianym gontem, lecz gontem pokrytym przez mech. Jeszcze kilka lat i pewnie zacznie przypominać dom hobbita.
Dwór Cieszkowskich. Serce skansenu
Wchodzę do środka i idę do kasy. Akurat zwiedzanie kończyła jakaś dwuosobowa „grupa”, zatem swobodnie mogłem porozmawiać z panią, która pełniła tu rolę kustoszki i bileterki w jednym. Porozmawialiśmy o historii dworu, o filmach, które tu kręcono, a także o potrzebach finansowych. O tym, że wielu chce być dumnych z tego, że taka instytucja jest na terenie województwa, ale nie ma chętnych, by je ratować i przeprowadzić inwestycję. Cóż, skansen jest własnością prywatną, a jego właścicielka ma… emeryturę. Ciężko wyremontować i utrzymać skansen z jednej emerytury. Bilet w wysokości 10zł od osoby dorosłej, też nie podreperuje budżetu. A jaka jest skala potrzeb, miałem się przekonać podczas zwiedzania.
A jest co zwiedzać, jeśli chodzi o wnętrze budynku. Bo jego historia sięga kilkuset lat wstecz. Modrzewiowy dwór postawiono w 1743 roku, a jego fundatorem był kasztelan liwski Ignacy Cieszkowski. Dwór jest naprawdę imponujący, a jego wnętrze dwutraktowe. Jeśli myślicie, że to puste pomieszczenia, to jesteście w błędzie. Wnętrze jest bogate w wyposażenie, a ściany ozdabiają obrazy. W kuchni jest dużo wyposażenia i ziół, w salonie można usiąść na fotelu przy kominku, a w sypialni odpocząć. Tu można by się było wprowadzić wielopokoleniową rodziną i po prostu zacząć mieszkać. Cóż, pewnie trzeba by było wyposażyć piętro, ale w niczym to nie umniejsza funkcjonalności. Zapraszam do spaceru po wnętrzach tego modrzewiowego cudu. Otwórzcie drzwi na filmie poniżej i chodźcie zwiedzać.
Jako ciekawostkę podam jeszcze, że zgodnie z informacjami na stronie o muzeum, w roku 1787, dwór w Suchej odwiedził król Stanisław August Poniatowski.
Waszą uwagę na pewno zwróci też łaciński napis nad głównym wejściem: Sub veteri tectu sed parentali. Polskie tłumaczenie to: Pod starym, ale rodzicielskim dachem.
Aha, ten znak nad wejściem czyli podkowa i strzała skierowana w górę, to herb Cieszkowskich.
Okolice starego dworu
Dwór to rzecz jasna serce tego skansenu i jego najbardziej spektakularne miejsce. Ale dawni właściciele przenieśli tu z okolicy także inne budynki. Część z nich jest obok wspomnianego parkingu, ale obok dworu też jest co oglądać. Niestety niemal wszystkie budynki wołają o natychmiastowy ratunek. I tak od razu koło dworu, bo po lewo od wyjścia z ganku widać organistówkę, przeniesioną tu z Mokobodów. Ale spacerując zwrócicie uwagę szczególnie na dworek miejski z Siedlec. A dlaczego? Bo jest on pięknie odnowiony i zadbany.
I zamieszkany. Podczas mojego zwiedzania siedział przed nim jakiś pan, zażywając kąpieli słonecznej. W takim miejscu i w pełnym słońcu, z przyjemnością otworzyłbym piwko i oddał się rozmowie ze znajomymi. Zamiast tego poszedłem w kierunku dużego budynku obok czyli dworu z roku 1825, który został tu przeniesiony z miejscowości Rudzienka koło Kołbieli.
Po przeciwnej stronie, czy też bardziej po przekątnej, patrząc od strony dworu, stoją zabudowania typowo wiejskie. Wychodzimy na polanę i koło niej uwagę zwracają drewniane chałupy. Do owczarni z miejscowości Sadowe nie podchodziłem, bo stoją tam ule i właśnie ktoś je otwierał. A jeśli był to proces podbierania miodu, to w jego trakcie pszczoły są bardzo nerwowe, a ja użądleń nie lubię. Dlatego skupiłem się na dwóch malowniczych chałupach, stojących w cieniu kwitnących akacji. Tego się nie da opisać, to trzeba poczuć! Kocham, uwielbiam zapach akacji mógłbym tam stać nawet kilka dni. Magia!
Ale chaty już się rozpadają i widać, że nikt o nie nie dba. W środku są jakieś wystawy, ale od dawna nieczynne. Można zerknąć do środka, przez któreś z wybitych okien.
Krótka historia skansenu w Nowej Suchej
I na sam koniec jeszcze wróćmy do historii najnowszej. Wspomniałem, że skansen to własność prywatna. Otóż po drugiej wojnie na mocy reformy rolnej także i ten piękny pałac został przejęty przez państwo. W jego wnętrzu zamieszkali pracownicy PGRu. I jak się łatwo domyślić tak dbali o swoje domy, że kiedy upadł komunizm, obiekt był obrazem nędzy i rozpaczy. I w takim stanie kupiło go małżeństwo Kwiatkowskich. Maria Irena i Marek Kwiatkowscy, to nie była też pierwsza lepsza para. Profesor Marek Kwiatkowski to były dyrektor łazienek Królewskich.
Z wykształcenia historyk sztuki, zatem doskonale wiedział, jaką wartość architektoniczną stanowi modrzewiowy dwór, który postanowił kupić i uratować. Co rzecz jasna zrobił. Ale postanowił pójść dalej i ratować to, co jeszcze stało po okolicznych mazowieckich wsiach. Bo co prawda w Sierpcu z powodzeniem zaczynał już funkcjonować skansen wsi mazowieckiej, ale on chciał ratować to, co stało w okolicach Siedlec. Dlatego też powstało Muzeum Architektury Drewnianej Regionu Siedleckiego.
Zawsze żywiłem podziw dla szaleństwa i wiary pasjonatów. Naprawdę potrafią zmieniać świat. A profesor na pewno uratował ten dwór oraz budynki, które za jego wolą zostały tu przeniesione. Ok, te ostatnie na pewno dostały drugą szansę, teraz od władz samorządowych i państwa polskiego zależy, czy ten kawałek historii Polski zostanie ocalony dla potomności.
A jeśli chcecie więcej informacji o tym skansenie, sprawdźcie je na tej stronie.
6 komentarzy
Nowa Sucha? Przyznaję, że czytam o tym miejscu pierwszy raz w życiu. Widziałem około 20 skansenów w Polsce i mam kilka kolejnych na liście (słabość do takiej architektury albo po prostu chłopskie korzenie;)), ale nie ten. Pytanie tylko czy te zabytkowe budynki nie rozlecą się do mojego przyjazdu?
ps i dzięki za namiar na zamek w Liwie – też nie znałem – mam spore braki w Mazowszu;)
Wychodzi, że mamy podobne pochodzenie i przez to (?) podobne zainteresowania 🙂
Też lubię skanseny i w kilku udało mi się już być. Chociaż i tak ciągle więcej przede mną niż za mną. W sumie to dobrze, bo jest co zwiedzać.
A z Nową Suchą się spiesz, bo jak sam widzisz… gwarancji, że to wszystko wytrzyma próbę czasu niestety nie ma 🙁
Karczma plebańska jest nieoceniona dla koneserow, precyzyjnie dopsowane ciecia belek na jaskółczy ogon, gwoździ nie widzialem i stoii do dzis, napotkalem przypadkiem jadac sluzbowo, brama otwarta wjechałem, czas sie zatrzymal, miejsce ma klimat
Byłam w tamtym roku przez przypadek, super miejsce, kapliczki pełne uroku a dwór pełen uroku Polecam
Niebywale miejsce i serce sciska, ze umiera. A umiera powoli kawalek kultury. Cos co probowal ocalic pasjonat, teraz jest w gaszczu prawnych zmagan i niedosytu finansowego. Piekne motto na frontonie dworu w Starej Suchej: 'pod starym dachem, ale rodzicielskim” brzmi jak paradoks, bo dach co prawda za mojego zwiedzania (maj 2023), byl naprawiany, ale to modrzewiowego, rozleglego dworu o fascynujacej atmosferze (rozumiem filmowcow!), nie uratuje
Bardzo lubię zwiedzać skanseny