Piękna turkusowa woda, lazur i delikatne morskie fale. Na wodzie opalające się piękne kobiety, a w tle elegancki jacht, to widok z folderów reklamowych, kiedy chce się pokazać Comino na Macie jako atrakcję. Rzeczywistość jest troszeczkę inna.
Jeśli miałbym wskazać jakiś turystyczny krąg piekła, to mój wybór padłby na wysepkę Comino. Oczywiście nie chodzi mi o całą wyspę lecz o jej najsłynniejszą część czyli Blue Lagoon – Niebieską Lagunę. Jednak o tym, co tam się dzieje, mało kto pisze. Większość blogów podróżniczych oraz artykułów w internecie skupia się na tej jasnej stronie. Rzekłbym, że wręcz na pędzących po tafli morza jednorożcach. Ma być pięknie jak z folderu reklamowego. A tak idyllicznie na pewno nie jest. Zapraszam zatem do relacji z pobytu na tej maltańskiej wyspie. A na poniższym zdjęciu, przedsmak tego, co nas czeka w kolejnych akapitach.
Płynąc na Comino
Spis treści
Ponieważ moją bazą była wyspa Gozo, którą intensywnie zwiedzałem, przed godziną 9 stawiłem się w tutejszym porcie w miejscowości Mgarr i „dałem się złapać” jednemu z naganiaczy. Sporo ich się tutaj kręci, by przechwycić wszystkich, którzy chcą się dostać na jedną z większych atrakcji Malty czyli wyspę Comino. Co więcej, Polaków jest tu na tyle dużo, że w biurach przewoźników pracują też nasi rodacy. Wierzcie mi, że Blue Lagoon to na tyle doskonale wykreowana atrakcja, że chcą ją zobaczyć tłumy ludzi. I to jest przekleństwo i błogosławieństwo zarazem. Kupiłem bilet w tę i z powrotem, czyli dowóz i droga powrotna wraz z oglądaniem jaskiń. O czym jednak napiszę pod koniec.
Wraz z innymi chętnymi wsiadam na szybką łódź i płyniemy. Kilkanaście minut rejsu i dopływamy do wysepki. Szybka wysiadka i oto przede mną Blue Lagoon. Póki co jest znośnie, ale biznes zaczyna się budzić do życia. Napisałem znośnie, bo nie ma tu jeszcze tłumów, w wodzie kąpie się raptem kilka osób. Za to każdy skrawek skał, na którym można ustawić leżak, zaczyna być zastawiony. Przestrzeń to biznes, to 25 euro za leżak pod parasolem. Każdy centymetr ziemi z widokiem na lazurową wodę, jest na wagę złota. Lokalsi wiedzą o tym bardzo dobrze.
Przekonuję się o tym już po chwili, bo po tym, jak zrobiłem kilka zdjęć z dołu, postanowiłem podejść wyżej, by z wysokości dróżki nad zatoką zrobić inne ujęcia. I oto w moim kierunku tyłem przesuwa się mała karawana półciężarówek. Tak, to foodtrucki cofają, by zająć miejsce, kiedy wraz z kolejnymi setkami łodzi, przybędą tu tysiące turystów. Póki co nieliczni turyści mają zatoczkę niemal tylko dla siebie. Sami spójrzcie na to zdjęcie.
Nie, nie przesłyszeliście się, póki co jest jeszcze poranek i dlatego są takie pustki. Turyści na Malcie i Gozo dopiero się budzą i jedzą śniadanie. Potem muszą jeszcze dojechać do portów i dostać się na Comino. To wszystko trwa. Ale pogoda jest rewelacyjna i tłumy za chwilę przybędą. Ponieważ jednak przyjechałem tu sam, to nie mam z kim zostawić swoich rzeczy podczas kąpieli. Nie ma co się za długo patrzeć na wodę, dlatego nie siedzę nad Blue Lagoon lecz idę zwiedzać resztę wyspy.
Wnętrze wyspy Comino
Moim pierwszym celem jest Santa Maria Bay, bo podobno tutaj też jest uroczo, a nie ma takich tłumów jak przy głównej plaży. Cóż, trzeba pokonać około półtora kilometra, by się tu dostać, zatem nie ma co się dziwić, że nie ma tylu ludzi. Wybieram drogę wzdłuż wybrzeża, co niestety nie było najlepszym rozwiązaniem. O ile początkowy odcinak jest całkiem ok, wiedzie koło drzew i z ładnym widokiem na Gozo oraz nawet czasami wśród zieleni, to ostatni odcinek jest zagrodzony płotem. Cóż, jak widać coś tu będzie budowane albo ktoś ma przynajmniej na to nadzieję. Bo ogrodzone są walące się ruiny, widać, że kiedyś coś tu istniało. Wygląda to jak domki do wynajęcia, które teraz niszczeją.
Po drodze nad zatoczkę przechodzę jeszcze obok kościółka, który wygląda jak wyciągnięty z amerykańskich westernów o Dzikim Zachodzie. Brakuje tu tylko takich tumanów kurzu przeganianych przez wiatr. Kaplica jest zamknięta, zatem idę dalej, bo słońce zaczyna palić, a przede mną sporo trasy, w końcu zamierzam obejść całą wyspę.
Cóż, Santa Maria Bay faktycznie nie jest zatłoczona. Ot, kąpią się tu dwie dziewczyny. Ale też woda nie ma tu tak pięknego koloru, jak ta po przeciwnej stronie wyspy. Plaża może i jest piaszczysta, ale nie jest to taki piękny pomarańczowy piasek jak na plaży Ramla na Gozo. I to jest główny powód dla którego nie ma tu najazdu turystów.
Bateria Świętej Marii i farma świń
Poszedłem dalej, by zobaczyć resztę wyspy, celem była Bateria Świętej Marii. By się do niej dostać trzeba pokonać ponad półtora kilometra wyspy maszerując przez gorące pustkowie, gdzie czasami spod nóg ucieknie jaszczurka. Nie jest to najbardziej fascynujące miejsce na spacer, dlatego średnio rekomenduję. Cel tego marszu też nie jest spektakularnym miejscem. Ot, opuszczone w XVIII wieku miejsce, skąd dzięki kilku ustawionym tu armatom, można było kontrolować przesmyk pomiędzy Maltą a Comino.
Aha nad stanowiskiem artyleryjskim niszczeje opuszczona farma świń. Zbudowano ją na Comino w latach 70tych z powodu choroby zwanej afrykańskim pomorem świń, który nawiedził wyspy. Dzięki usytuowaniu na odległej wyspie, można było w razie czego odizolować tą hodowlę. Farma została zlikwidowana w roku 2011 i jej właściciel miał uporządkować teren. Niestety nie zrobił tego, a przyroda ruiny zabiera zdecydowanie za wolno. Zatem jeśli rząd Malty nic z tym nie zrobi, to proces niszczenia jeszcze potrwa. Skądinąd to nawet zabawne, że na upartego taką farmę można uznać za jakąś atrakcję turystyczną 😉
Cóż, dla mnie atrakcyjna nie jest, dlatego poszedłem w kierunku widzianej z promu płynącego na Gozo Wieży Świętej Marii.
Wieża Świętej Marii
Wieża Świętej Marii zalicza się do systemu obronn0-informacyjnego Malty, który powstał za sprawą Alofa de Wignacourta wielkiego mistrza Kawalerów maltańskich. Na jego polecenie wyspy opasano siecią takich wież, z których każda znajduje się w zasięgu widzenia innej wieży. W razie niebezpieczeństwa takiego jak piraci czy możliwa inwazja obcych wojsk, natychmiast przekazywano sygnały do Valletty i Wielkiego Portu. Wielki mistrz mógł wtedy podjąć decyzję, co robić. Zyskiwał czas na przygotowanie obrony lub mógł wysłać oddziały z interwencją.
Jednocześnie trzeba powiedzieć, że dla braci zakonnych Comino nie było najbardziej łakomym kąskiem. Tu zostawało się raczej zesłanym za karę, niż było to wyróżnienie. Bo dawniej wyspa służyła jako izolatorium dla chorych (blisko wieży są ruiny starego szpitala), więzienie i miejsce polowań na króliki. Jak się łatwo domyślić na większą zwierzynę nie było tu co liczyć.
Wieża Świętej Marii jest niestety zamknięta, a przynajmniej kiedy ja tu byłem, nie można było do niej wejść jak np. do widocznej stąd Czerwonej Wieży znajdującej się na głównej wyspie Malty. Ale też nie spodziewam się, by to wnętrze wyglądało jakoś inaczej. Wieża jest faktycznie potężna i jej mury mają nawet 6 metrów grubości oraz 12 wysokości. Dodatkowo wejście usytuowane jest na wysokości 8 metrów i dodatkowo jeszcze trzeba przejść przez wysuwany most. W razie niebezpieczeństwa, był on wciągany, co zabezpieczało obrońców dodatkowa 3 metrową przestrzenią.
Crystal Lagoon
Crystal Lagoon to kolejne przepiękne i turystyczne miejsce. Tym razem „zawłaszczone” przez właścicieli statków i łódek, bo w inny sposób trudno tu dotrzeć. Trudno nie oznacza, że jest to niemożliwe.
Crystal Lagoon najpierw zapewne usłyszycie, a dopiero potem zobaczycie. Jak to możliwe? Otóż usłyszycie piski i wrzaski, które wydobywają się z gardeł kąpiących się tu ludzi. Cóż, nie ma się w sumie co dziwić, bo piękna pogoda i krystaliczna woda są doskonałymi składowymi dobrej zabawy.
Dlatego kiedy podejdziecie do krawędzi klifu, który jest tuż obok opisywanej powyżej wieży lub od strony Blue Lagoon, zobaczycie kilka lub kilkanaście zacumowanych tutaj statków. Statków i łodzi, które przypłynęły z turystami, którzy przez kilka godzin mogą w spokoju pływać i relaksować się. Wystarczy spojrzeć, że część kąpiących się ma nawet fajki do snoorkowania, by lepiej widzieć dno i podwodne życie.
Jeśli nie przypłynęliście tu statkiem, to wciąż możecie się kąpać. Od strony Niebieskiej Laguny jest dojście, którym da się zejść na bardzo małą przestrzeń, z której da się wejść do wody. Zobaczcie sami na zdjęciu.
Blue Lagoon w godzinach szczytu
I tu dochodzimy do wspomnianego na początku artykułu wewnętrznego kręgu piekieł. Dosłownie. Bo oto zbliżamy się do Blue Lagoon, wspomnianej Niebieskiej Laguny na Malcie. Trudno to opisać słowami to, co się tu dzieje, dlatego najlepiej, żebyście obejrzeli filmik.
I przed przypłynięciem na Comino dwa razy zastanówcie się, czy rzeczywistość Was nie zaskoczy i nie będziecie rozczarowani. Uprzedzam, bo Polaków na wysepce słyszałem sporo i część z tych par była bardzo rozczarowana tłumami na Comino. Więc nie jest to tylko moje subiektywne odczucie.
Idąc od strony starej wieży strażniczej w kierunku przystani statków, będziecie przebijali się przez ludzi leżących i siedzących na ręcznikach, bo to jedyne miejsce, gdzie da się zając jakieś miejsce, a potem po skałach zejść do wody.
Wszystkie płaskie miejsca blisko wody, gdzie da się coś postawić, są zawłaszczone przez firmy oferujące leżaki na wynajem. Dlatego jeśli nie chcecie płacić 25 euro, to pozostaje Wam branie tego co jest na górze i bieganie do wody po skałach. W wodzie też jest dość tłoczno, ale tu już nie ma co przesadzać. Jest to do przeżycia.
Co więcej, jeśli chcecie więcej luzu, to można przejść na wyspę Cominotto, niosąc swoje rzeczy w ręku lub pchając na materacu. Cominotto to skalista wysepka naprzeciwko Blue Lagoon.
Aha i na koniec jeszcze odpowiedź dla tych, którzy zastanawiają się, czy warto kupować rejs po jaskiniach Comino. Cóż, odpowiadam, że szału nie ma, ale dzięki temu będziecie mogli zobaczyć, jak wygląda wyspa od strony morza. Przepłyniecie też tuż obok Crystal Lagoon, zatem może i warto, bo widoki są całkiem ładne. Ja na pewno nie żałuję.
Blue Lagoon – jak się dostać i informacje praktyczne
Na Blue Lagoon pływają łódki z portów promowych na głównej wyspie Malty i z Gozo. Odpowiedni z Cirkewwa i Mgarr.
Łódki przewożące turystów przypływają w jedno miejsce czyli do przystani tuż przy Blue Lagoon.
Tuż przy przystani możecie wynająć leżak pod parasolem i spędzić na nim cały dzień. Tu też można kupić coś do jedzenia lub słynnego drinka w wydrążonym ananasie.
- Przed wejściem na terminale promowe łączące wyspy czekają naganiacze oraz parasole firm świadczących usługi przewozowe. Tam kupicie bilety. Można płacić kartą
- Bilety kupujecie w dwie strony lub jedną. Jest też opcja kupna biletu na Comino i dalszy rejs na inną wyspę, zamiast powrotu na tą, z której płyniemy. Czyli wypływacie z Gozo Mgarr, a przypływacie na Maltę do Cirkewwa.
Kupując bilet powiedzcie to, a sprzedający powie Wam, o której godzinie płynie taka łódka powrotna. - Na Comino jest tylko jedna przystań i wszystkie odpływają z tego samego miejsca. Proces wsiadania i wysiadania jest błyskawiczny, bo zaraz podpływają kolejne łódki innych przewoźników
- Bilet w dwie strony z Gozo i powrót na Gozo wraz z oglądaniem jaskiń kosztował 15 euro
- Na Comino jest przechowalnia bagażu, zatem możecie tam zostawić plecak i cenniejsze rzeczy. Trzeba wejść na górę i po lewej stronie za ostatnią budą z jedzeniem jest samochód ze skrytkami
- Bez problemu kupicie też jedzenie i picie z foodtrucków