Od lat chciałem zobaczyć jesień w Bieszczadach. Tą przestrzeń, połoniny i kolory, którymi płoną góry. Żółty, czerwony, pomarańczowy… liście, które w barwy oddają resztki swego wegetacyjnego życia. Jesienią Bieszczady płoną i to chciałem zobaczyć na własne oczy. Na przykład idąc Połoniną Wetlińską.
Piękny poranek za oknem, to znak, że trzeba wyjść z wynajmowanego pokoju i udać się na szlak. Tym bardziej, że mieszkając w Wetlinie na Manhattanie wystarczyło wyjść na drogę w kierunku na Smerek. Potem szlak na Połoninę Wetlińską stał przed nami otworem. Podobno każda podróż zaczyna się od wyjścia za próg, z maszerowaniem po górach jest dokładnie tak samo.
Piękne widoki czekały dosłownie za rogiem, bo żółty szlak w kierunku Przełęczy Orłowicza malowniczo zakręcał i odsłaniał widok na szczyty Bieszczadzkiego Parku Narodowego. To było jednak ledwie preludium jeśli chodzi o krajobraz z punktu widokowego. Oto przed nami żółte i pomarańczowe plamy samotnych drzew na tle ogromnych połaci rudziejących już buków.
I nagle wchodzimy do lasu, teraz tylko opłata w kasie (8zł za bilet normalny – rok 2022) za wejście do Parku Narodowego i można iść dalej. Powiem Wam, że tego, jak wygląda ten szlak w słoneczny, jesienny dzień, nie da się opisać. Nawet zdjęcia nie oddadzą Wam tego widoku. Dookoła jesienny las dosłownie płonie kolorem żółtym i pomarańczowym. Pod nogami szeleszczą liście, z drzew przy powiewie wiatru lecą liście, to co się tu dzieje, to cud przyrody. A cudów nie da się racjonalnie opisać, ich trzeba doświadczać, by uwierzyć.
Ale robiąc co i rusz postoje powoli zmierzamy do Przełęczy M. Orłowicza. Do pokonania mamy około 3 km i około 400 metrów podejścia, jeśli chodzi o różnicę wysokości. Trasa powinna zająć około 1,5 godziny ale chyba zajmuje nam więcej, bo co i rusz robię postoje na robienie zdjęć i kręcenie krótkich filmików. Wreszcie docieramy do granicy lasu i stąd widać już dwie drogi do wyboru. Po osiągnięciu Przełęczy Orłowicza można pójść w lewo na Smerek lub w prawo w kierunku Połoniny Wetlińskiej.
Smerek – szczyt dla widoku
Z dobrych rzeczy nie ma co rezygnować i mając cały dzień na przejście tej części Bieszczadów, zdecydowaliśmy, że najpierw przejdziemy odcinek szlaku prowadzący na Smerek, a potem wrócimy w kierunku Połoniny Wetlińskiej.
Taką opcję wybiera jednak zdecydowana mniejszość turystów. Nie to, żebym na ten fakt narzekał, bo przynajmniej nie jest tu tak tłoczno. A widokowo ten odcinek naprawdę nie ustępuje wiele tym bardziej popularnym. Dlatego jeśli tylko możecie, poświęćcie te około 45 minut na wejście na ten dość niski przecież szczyt (1223 m.n.p.m.). Rzecz jasna szybciej się schodzi niż wchodzi, ale to odwieczne prawo natury 🙂
Tu w sumie nie ma co więcej pisać, po prostu obejrzyjcie zdjęcia.
Szlak przez Połoninę Wetlińską
Odcinek od Przełęczy Orłowicza do schroniska Chatka Puchatka to po pierwsze jeden z najbardziej znanych szlaków w Bieszczadach, a po drugie po prostu piękny. Nie idzie się tu co prawda pośród kolorowych liści, ale za to ogląda się te liście z góry. Zarówno po prawej jak i po lewej stronie wciąż będą się pod nami przebarwiały lasy bukowe i mieszane. Żółte i pomarańczowe obszary na tle rudego i i ciemnego bordowego. A nad tym niebieskie niebo. Piękny spektakl barw, z których słyną Bieszczady. Ale nie tylko, bo przecież niemal w każdych górach jesień wygląda spektakularnie. Tak było niemal równo rok temu w Pieninach, kiedy wchodziłem na Sokolicę, a także kiedy spływałem tratwą po Dunajcu. Wróćmy jednak na szlak przez Połoninę Wetlińską, bo to on jest głównym bohaterem tego artykułu.
Pierwszy odcinek tego szlaku jest szalenie przyjemny i prosty. W zasadzie idziemy „po równym”, nie ma tu gwałtownych podejść i zejść. Ot, kilka metrów w dół, kilka w górę i tak się idzie mając dookoła piękne widoki. Idąc Szarym Berdem, poruszamy się przez pasmo niewysokich drzew i wysokich krzewów. To idealne miejsce, by w wietrzny dzień usiąść gdzieś na brzegu szlaku i odpocząć, łapiąc promienie słońca.
A potem czeka nas odcinek dość męczącego podejścia na Osadzki Wierch, który jest najwyższym punktem na szlaku przez Połoninę Wetlińską. I jak to na najwyższym punkcie w okolicy bywa, to tu gromadzą się tłumy turystów. Zatem jeśli macie siłę, to polecam by zrobić kilka zdjęć, podziwiać widoki i… schodzić. Poniżej też jest pięknie, a można kontemplować przyrodę bez rozkrzyczanych ludzi nad uchem.
Następnie szlak wiedzie drewnianymi schodami w dół, by finalnie znów łagodnie wznosić się i opadać. To idealny czas na robienie zdjęć i podziwianie widoków doliny rozpościerającej się u naszych stóp. W pewnym momencie na horyzoncie zobaczycie dość charakterystyczny widok – to Chatka Puchatka. Legendarne i kultowe dla niektórych, położone najwyżej w Bieszczadach schronisko. Podejście do niego to ostatni punkt, w którym idzie się około 50 metrów do góry. Potem jest już dosłownie i w przenośni z górki.
W zasadzie chwilami aż za bardzo z górki, bo jak wiadomo, zejścia najbardziej obciążają kolana i po prostu są bardziej wymagające. To na szczęście ostatnie półtorej godziny marszu, głównie przez las, zatem widoki nie są tu już tak spektakularne. I w sumie to nie wiem, czy przez zmęczenie, czy faktycznie ten odcinek jest „brzydszy” od tego od strony Wetliny. Ja obstawiam jednak zmęczenie.
A na samym końcu czeka na nas parking w Brzegach Górnych. Tu też czekają busy, które ruszą, kiedy uzbiera się większa grupa turystów schodzących ze szlaku. Może się też zdarzyć, że na bus trzeba będzie poczekać. My mieliśmy więcej szczęścia, a ja nieszczęście. Zabraliśmy się ze zorganizowaną grupą z pewnego zakładu, która miała wynajęty własny transport. Jako wkupne musiałem wypić stawiany przez nich bimber. Zapewniam Was, że było to poświęcenie, na które byłem gotów. Chociaż głowa po nim jednak bolała 😀
Pewnie jakby to nie była jesień i dni były dłuższe, pewnie mimo zmęczenia zastanowiłbym się, czy tego samego dnia nie przejść jeszcze Połoniny Caryńskiej. Bo przecież Brzegi Górne to miejsce, z których wychodzi się właśnie na ten szlak. A jego przejście do Ustrzyk Górnych to około trzy godziny marszu.
Połonina Wetlińska – informacje, busy i parking
- Trasa Wetlina – Przełęcz Orłowicza – Smerek – Chatka Puchatka – Brzegi Górne zajmie Wam około 5,5 godziny marszu z przystankami i robieniem zdjęć.
- W Bieszczady przyjechaliśmy samochodem i najlepiej by było, gdybyście mieli kogoś, kto po Was podjedzie na szlak. Ponieważ jednak my takiej osoby nie mieliśmy, liczyliśmy na busy.
Z Wetliny do Brzegów górnych spod sklepu ABC jeżdżą busy. A kiedy? Jak przyjadą, to będą i jak zbierze się grupa chętnych do jazdy. Busy jeżdżą w wielu kierunkach. - Na busy w Brzegach Górnych czekajcie pod budką, w której kupuje się bilety i uiszcza opłatę za parking.
- Bilet do Bieszczadzkiego Parku Narodowego Kosztuje 8zł za bilet normalny i 4zł za ulgowy. Można go kupić w budce koło parkingu lub online.
- Parking kosztuje 20 zł za dzień
- Jeśli chodzi o to, w którą stronę pokonywać szlak przez Połoninę Wetlińską, to polecałbym jednak zacząć od strony Brzegów Górnych – dzięki temu będziecie mieli słońce za plecami przez większość czasu (w zależności od pory roku, w której przyjedziecie w Bieszczady)
- Schronisko Chatka Puchatka jest już otwarte, ale w środku jest póki co dość prosto. Można tu kupić kawę lub herbatę.