Jadąc na Maltę, przeczytałem sporo o Mdinie. W zasadzie były to same zachwyty, że do Mdiny trzeba koniecznie, bo to klimatyczne miasto. Zaduma i spokój przeplecione kilkusetletnią historią. Cóż, dla mnie nie jest to Miasto Ciszy, jak bywa nazywane. Dla mnie to Martwe Miasto, a między tymi pojęciami jest spora różnica. Oto relacja z mojego zwiedzania Mdiny.
Dojazd do Mdiny
Spis treści
Nie szukajcie autobusu do Mdiny, bo go nie znajdziecie, za to znajdźcie połączenie z Rabatem. Bo Rabat i Mdina to w zasadzie jeden organizm i są od siebie odległe o kilkaset metrów. Wysiadacie na głównym placu Rabatu i po krótkim spacerze jesteście przy głównej bramie wiodącej do Cichego Miasta vel Martwego Miasta. Rabat jest doskonale skomunikowany zarówno z lotniskiem, jak też ze stolicą Vallettą.
Mdina – krótka historia miejsca
Zanim jednak udamy się na zwiedzanie dzisiejszej Mdiny, warto cofnąć się o kilkanaście wieków i poznać historię tego miejsca. Bo Mdina byłą kiedyś inna, pełna życia i stanowiła centrum Malty. Była jej stolicą.
Wzgórze w centrum wyspy „od zawsze” było atrakcyjne dla ludzi. Można było tu zbudować dobre fortyfikacje i dzięki oddaleniu od wybrzeża, zyskiwało się czas na przygotowanie obrony i ukrycie się za murami. Pierwsze umocnienia zbudowali tu już Fenicjanie około tysiąc lat przed naszą erą (tak, to ci sami od wynalezienia pieniędzy), potem przybyli Rzymianie, którzy nazwali miasto Melita.
Jednak największy wpływ na Mdinę wywarli Arabowie czyli po ówczesnemu Saraceni. Zdobyli oni wyspę w roku 870 i przystąpili do wprowadzania swoich rządów. Jak przystało na tamte czasy zaczęli od wyrżnięcia lokalnej ludności. Dlatego przez jakiś czas miejsce po Melicie było niemalże opuszczone. Dopiero jakieś 100 lat później Arabowie zaczęli rozwijać zdobyte miejsce. To oni nadali nazwę Mdina i oddzielili ją od przylegającego miasta, które zostało od tamtej pory Rabatem. A Rabat to nic innego jak „przedmieścia” z języka arabskiego. Tak miało już zostać „na zawsze”, bo aż do dziś.
Saraceni w 1091 roku zostali wyparci z wyspy, a Malta została włączona do królestwa Sycylii. Mdina zaś wciąż była centrum administracyjnym i tu mieściła się stolica Malty. Ten stan obowiązywał aż do roku 1530, kiedy to władzę nad Maltą przejęli Joannici. To oni przenieśli administrację do leżącego nad morzem Birgu, a następnie zbudowali nową stolicę Vallettę.
Co ciekawe, to Mdina jest naprawdę potężną fortecą i widać to z okien zbliżając się do niej autobusem. Jest tak potężna, że podczas Wielkiego Oblężenia Malty przez Turków, nie poddała się. To tu stacjonowała kawaleria, która skutecznie nękała Osmanów oblegających Birgu. A potem przyszedł rok 1693 i wielkie trzęsienie ziemi, które zniszczyło część miasta. Jak się łatwo domyślić, następnie je odbudowano, ale zmieniło to charakter miasta. Nie było już stricte średniowieczne, lecz zaczęło być mieszanką stylów. Doszedł np. barok, który naprawdę potrafi zrobić wrażenie we wnętrzach pałaców, a także na elementach obronnych. I to jest etap, na którym Mdina się zatrzymała do dziś. To właśnie się tu zwiedza.
Za bramą Mdiny
Tak jak napisałem powyżej, Mdina jest nazywana Miastem Ciszy, bo niewielu tu mieszkańców (zameldowanych jest poniżej 300) i życie od setek lat toczy się za kamiennymi murami domów. Ale dla mnie to coś w stylu miasta umarłych lub po prostu Martwego Miasta, pozbawionego tego, co jest tkanką miejską. Tu są tylko kamienie i mury poprzecinane wąskimi uliczkami, bez drzew, większej zieleni i miejsc, w których można by przystanąć, usiąść, podziwiać. To kamienny labirynt. Jedyne co zachwyca w tych bocznych, wąskich uliczkach to kołatki. Kołatki przy drzwiach wydają się uczestniczyć w jakimś konkursie na piękno i wymyślność. Dlatego wiele z nich ma kształty zwierząt lub jakichś roślinnych ornamentów. Nie przeoczcie tego, zwiedzając atrakcje Mdiny.
Są na pewno tacy, którzy tą ciszę i spokój traktują w kategorii atrakcji. Jednak mnie w Mdinie brakowało ducha. I to niezależnie czy byłem w kwietniu przed sezonem, czy we wrześniu, kiedy turystów było więcej, ale sezon się kończył. Ok, na głównej ulicy toczy się życie i przechadzają się nią tłumy turystów. Tłumy, bo podobno Mdinę rocznie odwiedza około 700 tysięcy zwiedzających.
Jednak wystarczy zejść w którąś z wąskich uliczek i nagle idziemy wąskim korytarzem w nieznanym kierunku. Rzecz jasna zabłądzić się tu nie da, bo wszystkie drogi prowadzą do murów miejskich. Jak przystało na średniowieczne miasto, jest ono dość kompaktowe. Nieliczni mieszkańcy starają się te uliczki jakoś upięknić, wystawiając na nie kwiaty w donicach. Wisienką na tym martwym torcie są placyki, na których po murach pną się rośliny. Tak, to jest zdecydowanie piękne!
Chodząc wąskimi uliczkami na pewno dojdziecie do Placu Bastionu. Z niego rozpościera się imponujący widok na całą wyspę. Z tego miejsca idealnie widać, jak mało jest na Malcie zieleni, jak kamienną jest wyspą. Ale też to tutaj siedzą tłumy turystów, bo można zająć miejsce na kamiennych schodkach. Tuż obok jest lodziarnia, a także restauracja. Tych ostatnich w Mdinie jest niewiele i jeśli chcemy zjeść, lepiej pójść do pobliskiego Rabatu.
Pałace i wnętrza Mdiny
Prawdziwe życie kilkaset lat temu jak i teraz toczy się w Mdinie za grubymi ścianami domów. Z ulicy zupełnie go nie widać, poza sezonem panuje tu grobowa wręcz cisza i spokój. Nic dziwnego, nawet samochody mają tu zakaz wjazdu. Z wyjątkiem samochodów tych, którzy są tu zameldowani.
Zatem nie dziwcie się, jeśli na malowniczych placykach widok psuje kilka samochodów. O tym, że w tym Mieście Ciszy na co dzień żyją ludzie, przypominają liczne tabliczki z prośbą o ciszę.
Katedra świętego Pawła
Katedra św. Pawła w Mdinie jest formalnie głównym kościołem na Malcie. Chociaż świetnością i bogactwem wystroju „przebija” ją konkatedra w Vallettcie. Cóż, stolica musi być najwspanialsza i jest. Ale to wcale nie oznacza, że do kościoła w Mdinie nie ma po co zachodzić. Zdecydowanie, co to to nie, bo jest tu na czym oko zawiesić!
Plan świątyni jest dość pospolity, bo to jedna nawa główna i dwie boczne. Do tego dochodzą dwie boczne kaplice. Chociaż dla mnie najciekawsze dzieje się nad głową i pod nogami. Bo na pewno chodząc po kościele zwrócicie uwagę na bogato inkrustowane płyty nagrobne. Pod nimi leżą najważniejsi biskupi i osoby świeckie. Warto tym nagrobkom poświęcić więcej czasu, bo inkrustacje potrafią być naprawdę finezyjne.
A dlaczego warto patrzeć do góry? Odpowiedź jest oczywista: sufit został bardzo bogato ozdobiony. Jak można się domyślić, freski nawiązują do patrona świątyni. Znajdziemy na nim sceny z życia św. Pawła. Zwróćcie uwagę na dynamiczną scenę z łodzią, która rozbija się na falach. To nawiązanie do legendy dotyczącej tego, że święty przez jakiś czas mieszkał na wyspie po tym, jak łódź, która go wiozła, rozbiła się na mieliźnie koło Malty. Zresztą sami spójrzcie.
I tu dochodzimy do historii tego kościoła. Bo stoi ona na miejscu pałacu, w którym mieszkał św. Publiusz, wówczas rzymski namiestnik Melite, czyli ówczesnej nazwy Mdiny. Po tym jak św. Paweł uzdrowił jego ojca oraz wielu innych obywateli miasta, rzymski obywatel nawrócił się. Jak widać tak skutecznie, że został świętym.
Budynek który widzimy dziś pochodzi z przełomu XII i XIII wieku. Jednak z uwagi na liczne przebudowy, niewiele zostało już ze stylu gotyckiego i romańskiego. Dziś to bardziej barok. A przebudowy może by i nie nastąpiły, ale kilka trzęsień ziemi, wywołało spore szkody. Zatem odbudowy i przebudowy były niejako wymuszone. Bo to trzęsienie ziemi w 1856 zniszczyło kopułę i namalowane w jej wnętrzu freski.
Wejście do katedry jest płatne, ale w ramach biletu można też wejść do mieszczącego się w budynku z kasą muzeum.
Palazzo Falson
Miejscem, które w Mdinie podobało mi się najbardziej jest Pałac Falson, czyli skryty za murami szlachecki pałac. Dziś co prawda nie pełni już roli rodowej siedziby, lecz jest wartym odwiedzenia muzeum. Co ciekawego w muzeum zapytacie? Otóż, zostało ono pomyślane tak, by pokazać zwiedzającym, jak się żyło w takim pałacu. I to zarówno kiedy było się szlachtą, ale też da się spojrzeć na pokój służących. Różnica jest zauważalna 😉
Rezydencja podzielona jest na 17 pokoi i pomieszczeń, które można zwiedzać. Jest zatem rzecz jasna kuchnia, bo porządny dom nie może się obyć bez miejsca do przygotowywania posiłków. Ale jest też przepiękna sala jadalna, są pokoje sypialne właścicieli, ale także służby. Do tego ostatniego idzie się po stromych, wąskich schodach. Nie można też zapomnieć o biblioteczce z mnóstwem książek ustawionych po sam sufit. A jak już przy sufitach jesteśmy, to te też potrafią być bogato zdobione. Zatem nie zapomnijcie, by podnieść głowę.
Całą kompozycję wystaw muzealnych stworzono tak, by sprawić wrażenie, że właściciele właśnie gdzieś wyszli i za chwilę wrócą. Może by powitać gości przy bogato zastawionym stole w jadalni?
Wisienką na torcie tego miejsca jest kawiarnia na ostatnim piętrze Pałacu Falson. Można rzecz jasna do niej wejść także z ulicy, bez uiszczania opłaty za wstęp. Zaletą kawiarni jest piękny widok na okolicę Mdiny oraz dachy tego starego miasta.
Bilet wstępu do Palazzo Falson w 2022 roku kosztował 10 euro.
I wierzcie mi, że nie żałuję żadnego eurocenta. To było dla mnie najciekawsze miejsce w Mdinie.
Wystawa – The Knights of Malta
The Knights of Malta czyli Rycerze Malty, to interaktywne wystawa w północno-zachodniej części murów miasta.
W sumie to teraz się zastanawiam, czy mi się podobało czy nie. Chociaż na pewno nie żałuję, że zaszedłem ją obejrzeć. Wystawa opowiada o joannitach czyli rycerzach Zakonu Maltańskiego, którzy w roku 1530 przybywają na wyspę i doprowadzają ją do świetności. Jest tu zatem opowieść o morskich wyprawach i piratach, jest o budowaniu fortyfikacji, o wojnach i zdradach.
Najpierw wejdziemy na kameralną salę kinową i obejrzymy krótki film w projekcji 3D z historią zakonu. Potem zaś obsługa zaprasza do wejścia w korytarz, gdzie na kolejnych metrach niczym na kolejnych stacjach drogi krzyżowej uruchamiają się pokazy historii. W ten sposób przechodzimy przez najważniejsze wydarzenia w historii zakonu. I tym samym Malty, bo czy historia może pominąć Wielkie Oblężenie Malty, które do dziś jest żywe w pamięci Maltańczyków. Jeśli miałbym użyć porównania to jest ono dla nich tym samym, co dla nas bitwa pod Grunwaldem. W końcu spektakularne zwycięstwo nad śmiertelnym i silniejszym wrogiem należy pamiętać przez wieki!
Bilet wstępu kosztuje 6,5 euro za bilet normalny i 3 euro za ulgowy.
Mdina – czy warto
Przyznam, że szukając relacji z podróży po Malcie i jej atrakcjach, napotykałem się na same ochy i achy dotyczące Mdiny. Dlatego pojechałem nastawiony bardzo optymistycznie. Cóż, moje zderzenie z rzeczywistością było dość twarde i zachwytu na twarzy nie było. Ot, kamienne miasto bez duszy. Na pewno warte zobaczenia przez chwilę, ale z nastawieniem, że szału na kamiennych uliczkach nie ma.
Za to np. Pałac Falson to prawdziwe arcydzieło i miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić.
Na zwiedzanie zarezerwujcie sobie jakieś dwie godziny. W zupełności powinno to wystarczyć na poczucie tego miejsca (lub nie)
I nie zapomnijcie, że tuż obok w Rabacie też są ciekawe atrakcje jak np. ruiny willi rzymskiej z ładnymi mozaikami podłogowymi. Może nie tak spektakularnymi jak te z np. Heraklei Lyncestis w macedońskiej Bitoli, ale na pewno warto do niej zajść na kwadrans. Ale miejscem którego w Rabacie nie możecie pominąć są katakumby św. Pawła. Miejsce pochówku tysięcy dawnych chrześcijan. Katakumby, które podczas drugiej wojny światowej robiły za schrony.
Nocleg w Mdinie
To, że Mdina jest miejscem, gdzie mieszka się z dziada pradziada i tylko mieszkańcy mogą wjeżdżać tu samochodem, nie oznacza, że nie ma tu możliwości noclegu. Jest, ale to co jest do wynajęcia, to nocleg z wyższej półki. Możemy tu np. wynająć na wyłączność St. Agatha’s Bastion czyli stary dom z trzema sypialniami i łazienkami.
Inną opcją wewnątrz starych murów jest The Xara Palace Relais & Chateaux. Do wynajęcia jest tu np. apartament dwupoziomowy a także apartamenty z pięknym widokiem na Mdinę i okolicę. Jeśli zatem szukacie odrobiny luksusu, sprawdźcie!
Taniej rzecz jasna jest w pobliskim Rabacie. Sto lub kilkaset metrów od Mdiny apartament można wynająć bardziej budżetowo. Przyjeżdżając grupą możemy tu wynająć np. dom wakacyjny z trzema sypialniami o po wierzchni 150 metrów kwadratowych.
A jeśli szukacie czegoś bardziej kameralnego, zwróćcie uwagę i sprawdźcie ceny w klimatycznej Villa Vittoria .