Pavlova Strana to przepięknej urody punkt widokowy na zakolu rzeki Rijeka Cernojevića. W zasadzie nie wiem, dlaczego nie dominuje na pocztówkach z Czarnogóry i tak mało osób dociera w to miejsce. Ja rozumiem, że Kotor jest piękny, ale wierzcie mi, że stojąc na drodze powyżej tego zakola, można odczuwać tylko zachwyt nad tym, jak piękna jest przyroda.
Chociaż w zasadzie to jednak łatwo się domyślić, dlaczego tak niewielu turystów tu dociera. Pavlova Strana nie leży na żadnym przecięciu szlaków komunikacyjnych. Tu trzeba przyjechać specjalnie, a trasa chociaż niesamowicie malownicza, nie należy do najłatwiejszych. Sam jestem żywym dowodem na to, że pomimo kilkukrotnych odwiedzin, by zobaczyć atrakcje Czarnogóry, to w to miejsce przyjechałem po raz pierwszy. Większość zabytków i miejsc wartych zobaczenia, leży przy brzegu morza lub Zatoki Kotorskiej. Pavlova strona leży w środku Czarnogóry, tuż obok Virpazaru i jeziora Szkoderskiego i nie da się do niej dotrzeć inaczej, jak tylko własnym lub wynajętym samochodem.
Trasa na punkt widokowy Pavlova Strana
Dojechać tu można dwoma trasami. Jedną relatywnie prostą, szybką i prowadzącą ze stolicy Podgoricy, a druga… druga sama w sobie jest atrakcją turystyczną. I to na niej się skupię, bo prowadzi z Virpazaru.
Wyjechaliśmy wcześnie, bo około 7:30, nie tylko dlatego, że tego dnia chcieliśmy dotrzeć do Bihaćia na północ Bośni i Hercegowiny, ale przede wszystkim dlatego, że na drodze, którą powstanowiliśmy dostać się do Pavlovej Strany, chcieliśmy być sami. Ma to o tyle znaczenie, że droga jest wąska, bardzo kręta i nie ma na niej za wielu miejsc, gdzie można zrobić bezpieczną mijankę samochodów. A jeśli do tego dodamy fakt, że wiedzie po serpentynach nad urwiskami, to macie odpowiedź, dlaczego zależało nam na „samotności”.
Faktycznie, kiedy wjeżdżamy na drogę, zdajemy sobie sprawę, że trzeba jechać ostrożnie, że droga, chociaż z dobrej jakości asfaltem, nie gwarantuje bezpieczeństwa, bo nie wiadomo, czy zza zakrętu nie wyskoczy jakiś szybko jadący, pijany lokalny debil. Tak, w Czarnogórze widzieliśmy kierowców wsiadających za kółko po spożyciu i z tym też trzeba się liczyć.
W każdym razie droga zaczyna się z 'wysokiego C” używając terminologii muzycznej. Od razu na wstępie zaczynamy się wspinać po kilku ostrych serpentynach.
I docieramy do czegoś, co jest niejako pierwszym punktem widokowym. Zatrzymujemy się na chwilę i od razu obowiązkowa sesja fotograficzna.
Wszystko dlatego, że Jezioro Szkoderskie leży u stóp niewysokich, ale pięknie zielonych gór. Wierzcie mi, że razem tworzy to mieszankę wybuchową. Wybucha pięknem! Wyobraźcie sobie zarastającą roślinami taflę jeziora na tle pagórków. Albo nie wyobrażajcie sobie, tylko spójrzcie na zdjęcie! Prawda, że zjawiskowo?
A potem takich punktów widokowych było jeszcze więcej. W części się zatrzymywaliśmy, przez inne zwalnialiśmy tylko i patrzyliśmy za okna, bo nie było gdzie się zatrzymać. Jedyna wada, to fakt, że wyjechaliśmy rano i niestety przez znaczną część trasy słońce znajdowało się idealnie na wprost. I o ile ludzkie oko jest w stanie dostrzec piękno i dostosować się do warunków, to telefonem i aparatem fotograficznym, nie umiałem już zrobić dobrego zdjęcia. Dlatego jeśli jedziecie tą trasą i chcecie zrobić dobre zdjęcia, wybierzcie porę popołudniową lub najlepiej wieczorną. W złotej godzinie ten widok na pewno prezentuje się doskonale.
Po drodze mijamy jeszcze rozsiane pojedyncze domostwa, w których widać, że wciąż mieszkają ludzie i zastanawiamy się, jak to jest mieszkać w tak trudno dostępnym miejscu. Ale na trasie jest też większa miejscowość Rijeka Crnojevića, w której może nie ma wielu atrakcji, ale na pewno jest pole campingowe, most oraz restauracja, w której można się pożywić. Najważniejsze jednak jest to, że stąd także można wyruszyć w rejs po Jeziorze Szkoderskim. Warto o tym pamiętać, bo sporo osób uważa, że na rejsy można wypłynąć tylko z Virpazaru.
Pavlova Strana. Widok, który zapiera dech
I wreszcie po ponad godzinie jazdy, zaczynamy docierać do celu. Pokonujemy jeszcze kolejne ostre podjazdy z poziomu wspomnianej wyżej wioski i po chwili jesteśmy na punkcie widokowym Pavlova Strana. Nie przeoczycie go, bo znajduje się tu wielki budynek, który zdaje się jest hotelem z barem (w 2023 był remontowany) oraz platforma widokowa.
Wysiadamy szybko z samochodu i idziemy podziwiać to, co uczyniła przyroda. Przed nami przepiękne zakole rzeki Rijeka Crnojevića. Jesteśmy tu o dziwo sami, bo inni turyści jak widać jeszcze nie dotarli, zatem w spokoju możemy delektować się widokiem. U naszych stóp znajduje się wzgórze, które szerokim łukiem opływa rzeka. Jedyne, co może mi tu nie pasować to fakt, że część zakola, zasłaniają krzaki.
Dlatego decydujemy się na krótki spacer i pokonanie piechotą jeszcze kilku serpentyn. To zaledwie kilkaset metrów marszu, a Pavlova Strana z tej perspektywy prezentuje jeszcze piękniejsze oblicze!
Wyobraźcie sobie zakole rzeki u stóp, a w uszach dźwięk wszechobecnych cykad. Tylko przyroda i my, czy to nie jest piękne? Słynne powiedzenie: „Chwilo trwaj! Jesteś tak piękna!”, nabiera tu swojego szczególnego znaczenia.
Ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, dlatego pozostaje nam zejść do samochodu i udać się w dalszą trasę. Przed nami długa droga, ale na niej jeszcze bajeczny Mostar, który tak uwielbiam! No chcemy jeszcze się gdzieś zatrzymać i kupić rakiję, bo jakże to powrót z Bałkanów bez tego najważniejszego trunku? 😉
Pavlova Strana – jak dojechać i informacje praktyczne
Z Virpazaru wiodą dwie trasy:
- dłuższa liczy sobie 46km, a pokonanie jej zajmie około 50 minut (droga przez Podgoricę)
- krótsza liczy około 27 km i na pokonanie jej potrzeba około godziny (My pokonywaliśmy ją ponad godzinę, ale z kilkoma krótkimi postojami)
- Jeśli jedziecie trasą krótszą (trasa widokowa) lepiej jechać wieczorem, kiedy słońce nie będzie patrzyło prosto w oczy i obiektyw. Zrobicie lepsze zdjęcia.
- Na Pavlovej Stranie nie ma oficjalnego parkingu, tylko szersze pobocze na kilka samochodów, stąd w szczycie sezonu, po południu może być problem z zaparkowaniem
- Dla lepszego zdjęcia, lepiej zaparkować samochód koło restauracji i podejść piechotą kilka serpentyn do góry. To kilkaset metrów, a dużo lepszy widok.