Nie było żadnego „taaa daaaam”, nie grały trąby, świat wyglądał dokładnie identycznie jak trzysta metrów wcześniej. Albania to wbrew wyobrażeniom całkiem normalny kraj. Tylko bunkry za rzadko rzucały mi się się w oczy, a przecież jak głosi plotka w Albanii jest ich około 700 tysięcy.
Bunkry powitały mnie tuż przy granicy, z góry zerkała na mnie cała przyczajona grupa, jakby ktoś ledwo, ledwo wystawił nad ziemię dziwne kapelusze. Pod nimi powinny czaić się czujne oczy spoglądające w kierunku Macedonii, ale nie czaiło się nic. Ziały tylko puste dziury, w miejscach skąd niegdyś zapewne wyglądały we wszystkie strony działa i karabiny maszynowe. Dziś stoją opuszczone, porośnięte trawą i wszelkimi innymi chwastami.
Skończyło się szaleństwo budowania infrastruktury przed wyimaginowanym atakiem. Bunkry jednak pozostały, powoli stają się symbolem Albanii, symbolem który powoli ale znika. Jadąc drogą można co i rusz zaobserwować stojący w szczerym polu ciężki sprzęt w rodzaju samobieżnego młota pneumatycznego, który znamy z polskich firm rozbiórkowych. Tu mozolnie radzą sobie z pozostałościami po szaleństwie Envera Hodży.
Jadąc z Macedonii do Tirany
Jadąc od granicy miałem dziwne wrażenie, że nie wyjeżdżam z miasta, że wciąż znajduję się na jakiś przedmieściach. Nie było tu tak jak w Polsce, brak było pustych przestrzeni między miastami, nie było ciągnących się kilometrami wzdłuż drogi pól uprawnych, miejsca wzdłuż jezdni szczelnie wypełniały domy. Dopiero za nimi zaczynały się pola uprawne. W momencie kiedy jechałem akurat świeżo zaorane, ale równie często były to sady, z których z racji jesieni zniknęły już owoce. I ze zdziwieniem w pewnym momencie zauważyłem, że domy na chwilę się skończyły, że nie ma już pól, że to co widzę to woda… Adriatyk. Właśnie wjechaliśmy do Durres i za chwilę będzie Tirana.
Puby, kawiarnie, restauracje…
Albania to kraj w którym knajpiana kultura jest zupełnie inna. Tu rządzi kawa, nie ma znanego mi z Warszawy pośpiechu, ludzie spotykają się w kawiarni i rozmawiają ze sobą długie minuty. To co jednak rzuca się w oczy, to fakt, że na stolikach królują dwa rodzaje szkła: szklaneczka do wody i filiżanka do kawy. I tylko szkoda, że na Bałkany nie dotarł zakaz palenia w knajpach. Nawet jeśli jest w knajpie sala oznaczona jako dla niepalących, to i tak wszyscy mają to w głębokim poważaniu.
Naprawdę fascynujące jest, jak prawie wszyscy tutaj spotykają się na kawę, jak sączą ją powoli, celebrując smak. I jak potem rozmawiają przy kolejnych łykach wody podanej do kawy. I zupełnie im to nie przeszkadza, nie ma tu podpitych jegomościów krzyczących buńczucznie znad kufla, nie ma panienek chichoczących nerwowo znad drinka. Jest rozmowa przy kolejnych znikających espresso lub latte macchiato. I tylko zmieniają się kolejne filiżanki. Do dobrej zabawy i rozmowy ze znajomymi nie potrzeba jak widać alkoholu. Zresztą, na Bałkanach kawa jest niemalże prawem człowieka!
Można wejść do wielkiego lokalu i nie zobaczyć na stole ani jednego kufla z piwem, ani jednego kieliszka z winem. Nie będzie także tradycyjnej w tym regionie raki. A jeśli zobaczymy kogoś pochylonego nad kuflem piwa, zazwyczaj będzie to obcokrajowiec. Wystarczy przejść się po Tiranie, odejść kawałek od placu Skanderbega, przejść obok ohydnego Międzynarodowego Centrum Kultury czyli Piramidy. Dojdziemy do dzielnicy Bloku, gdzie niegdyś mieszkali albańscy dygnitarze, dziś to jedna wielka imprezownia. Na każdym kroku są tu puby, jadłodajnie, restauracje i kawiarnie. Każdy znajdzie coś dla siebie. Nawet kasztany wprost z rusztu.
Albania. Z miasta do miasta, czyli gdzie jest dworzec
To co uderza porównując Albanię do innych krajów, to komunikacja pomiędzy miastami. W Albanii w dużych miastach często nie ma klasycznych dworców autobusowych. W pierwszej chwili nie mogłem w to uwierzyć, ale faktycznie ich brak. Ok, to się zmienia, jak np. w Tiranie, gdzie znam przynajmniej trzy duże dworce.
Autobusy rzecz jasna są i jeżdżą całkiem sprawnie. Da się nimi dostać w prawie wszystkie regiony kraju od nadmorskiej Sarandy i Ksamilu przez Gjirokastrę i Berat aż po Szkodrę. Mamy tu także konkurencję w postaci busów i dzielonych taksówek. Jeśli chodzi o autobusy, to na szczęście w Albanii wreszcie zaczęły powstawać dworce autobusowe, z małym „ale”. Otóż każda „destynacja” odjeżdża z innego regionu miasta, trzeba po prostu wiedzieć, gdzie się udać, by złapać transport. Tak na pewno jest w Tiranie, chociaż te dworce są od siebie relatywnie nieodległe. Tak około 2 kilometrów – da się przejść na piechotę.
Na szczęście zazwyczaj te miejsca nie są od siebie odległe. Jeśli jednak mamy w Tiranie tylko przesiadkę, może się okazać, że będziemy zmuszeni przejechać pół miasta, by złapać punkt z którego odjeżdża nasz transport. Tu jedynym sposobem jest metoda „koniec języka za przewodnika”. Albańczycy, szczególnie młodzi, całkiem dobrze mówią po angielsku.
Są też na tyle gościnni, że może się okazać tak jak w moim przypadku, że zostaniemy za rękę wpakowani do autobusu, zakupią nam na swój koszt bilet, wsiądą z nami i wysadzą w miejscu, w którym powinniśmy wysiąść. Sami rzecz jasna nadkładając drogi. Cudownie mili ludzie. Może dlatego, że nie ma tu jeszcze takiego przemysłowego napływu turystów i nie widzą w żadnym z nich chodzącego bankomatu?
Inną ciekawą kwestią jest sentyment Albańczyków do samochodów a konkretnie do jednej marki. Do mercedesów. Mercedes jest tu królem szos, nie jest istotne ile ma lat, nie jest istotne czy się sypie i powinien zostać wstawiony do muzeum techniki, ważne że jest mercedesem. Bardzo często, szczególnie na prowincji, zobaczymy tu kilka modeli tego auta zaparkowanych obok siebie. Niemalże jak na jakimś zlocie miłośników mercedesa.
Nie oznacza to jednak, że to jedyne samochody, które jeżdżą po albańskich drogach. Zobaczymy tu, jak w każdym rozwijającym się kraju, z jednej strony najnowsze modele wprost z salonów, z drugiej pojazdy pamiętające jeszcze lata, kiedy kraj prowadził dość osobliwą politykę izolacji od wszystkich sąsiadów. I jako wisienka na torcie minie nas tu furmanka, bo koń nie należy tu do rzadkości. Podobnie jak osiołek.
Aha, warto też wspomnieć, że jeżdżąc po Albanii samochodem, przygotujmy się na inną rzeczywistość, bo przepisy ruchu drogowego niby są, ale jakoby ich nie było.
Bunkry się zbunkrowały, ale też było zajebiście 🙂
Bunkry to osobny temat. Podobno przywódca Albanii Enver Hodża w latach 60-tych nakazał zbudowanie około 700 tysięcy bunkrów – jeden miał przypadać na 4 Albańczyków. Ale z bunkrami miałem problem, bo po masowym objawieniu się tuz przy granicy z Macedonią, potem nijak nie mogłem wypatrzyć ich charakterystycznych, wystających z ziemi kształtów. Powodów było kilka. Po pierwsze poruszałem się racze po środkowej części Albanii, gdzie powstało ich trochę mniej. Drugi powód poznałem dopiero będąc w Szkodrze nad Jeziorem Szkoderskim, kiedy wypożyczyłem rower i pojeździłem nim po okolicy. Wtedy uświadomiłem sobie, że bunkry są, mają się całkiem nieźle tylko są niewidoczne. Dlaczego? Bo nikt o nie nie dba, bo i po co?!
Bunkry zarastają krzakami, kryją się w nich, na bunkry wchodzą dzikie wina, dookoła nich rosną drzewa zasłaniając je. Dopiero kiedy jechałem rowerem zauważyłem, że w prywatnych ogródkach całkiem często „rosną” bunkry. Taki prywatny schron obok domu. Rzecz jasna zapuszczony i często zasłonięty kwiatami, które swoimi kolorami ciekawie kontrastują z szarością i chłodem betonu. Ale populacja bunkrów też się powoli kurczy, czasami da się zaobserwować pracującą w polu wielką maszynę. Wielki młot pneumatyczny kruszący niechciany beton. Ale spokojnie, bunkry jeszcze długo będą symbolem Albanii.
Nacjonalizm
Co uderza przy nawet po krótkiej rozmowie z Albańczykami, po pobieżnym poznaniu, to duma z bycia Albańczykiem. Ale nie jest to taka zwyczajna duma, to raczej coś mającego wiele wspólnego z nacjonalizmem. My jesteśmy lepsi, my mamy rację, nasz kraj jest za mały, okroili nas z terytorium, które przecież nam się należy. Jest nasze. Takie wrażenie odniosłem np. kiedy pewnego wieczora w Szkodrze rozmawiałem z facetem, który opiekował się tym biznesem.
Nie pytany zaczął pokazywać oprawy meczowe (jak to jest, że piłka nożna zawsze zahacza o nacjonalizm?), ogromne flagi rozwieszane podczas spotkań np. z Grecją. Potem dowiedziałem się, że nie wiadomo dlaczego, że nie rozumie jak to może być, że Ulcinj w Czarnogórze przypadł Czarnogórcom. Przecież około 70% mieszkańców tego miasta to Albańczycy. Były w tym jego monologu jakieś niewyrównane rachunki krzywd. Ale pewnie by je zrozumieć, musiałbym bardzo mocno wczytać się w historię Albanii, a ta nie była prosta i przez większość swej historii Albańczycy żyli pod czyimś butem.
I na koniec to, co mnie zdziwiło…, bo na to nie byłem przygotowany, to normalność. Albania to zwykły kraj, zamieszkały przemiłych ludzi. W większych miasteczkach znajdziemy tu małe markety, liczne restauracyjki i wszechobecne kawiarnie. Czasami wręcz niezwykle klimatyczne miejsca dla zwykłych ludzi. I nielicznych turystów.
Trzeba tu będzie wrócić, jeszcze przed turystami, którzy na pewno wkrótce odkryją kraj dotąd nieznany ogółowi, państwo o nazwie Albania. Dobry kraj na wyjazd jesienią, kiedy w listopadzie w Polsce jest chłodno i pada, tu wciąż termometry wskazują 25 stopni, a nad morzem świeci słońce. Magia!
9 komentarzy
No niestety z tymi mercedesami to już nie jest taka prawidłowość. Od 2012 roku ich ilość się znacząco zmniejszyła, na rzecz Audic czy BMW. Owszem, nadal są popularne i nadal jest spotkamy. Fakt faktem w 2012 były to praktycznie jedyne auta na drodze i spotkanie samochodu innej marki oznaczało, że właśnie mijamy turystów lub też Albańczyków, którzy przyjechali z Włoch czy innego kraju.
Witaj. Nie wiem jak tu trafiłam, ale cieszę się,że znalazłam ciebie. Za tydzień wybieram się z mężem i parą naszych znajomych do Czarnogóry i Albanii. Przeczytałam wszystko co napisałeś o pobycie w obu krajach, pochłonęłam już co się dało. Dzięki twoim wpisom przestałam się obawiać wyjazdu i ładuję akumulatory. Jesteśmy 40+ i 50+ .Nasz wyjazd to ok 3 tyg. Samochodem własnym docelowo chcemy wynająć kwatery w Ksamil. Na pewno po drodze też gdzieś przenocujemy. Już tak robiliśmy podczas dwukrotnych wyjazdów do Chorwacji. Jednak teraz to coś nowego, no i bardzo daleko. Jeżeli możesz coś dodatkowo poradzić to chętnie posłucham. Mam wątpliwość czy dobrze robimy, że decydujemy sie na tak odległy pobyt z noclegiem. Jesze nic nie zarezerwowane, bo chcemy to zrobić z ulicy, tak jak robiliśmy to w Chorwacji. Z Ksamil pojeździmy gdzie się da a resztę zwiedzimy w drodze tam lub z powrotem. Jak myślisz czy to dobry pomysł? I jeszcze jedno czy zostawianie auta jest bezpieczne, czy zdarzają się liczne kradzieże? Muszę z tobą pogadać, popisać, bo reszta towarzystwa raczej niż nie przygotuje. Oczywiście w sensie informacji o tych krajach, historycznych i praktycznych, o resztę nie muszę się raczej martwić. Aleksandra
Pani Aleksandro,
Naprawdę to co doradzałbym zrobić, to wziąć głęboki oddech, podejść do barku, nalać sobie wina, nalewki czy co Pani lubi bo… nie ma się czym stresować. Naprawdę 🙂
Zarówno Albania jak i Czarnogóra to fantastyczne kraje, pełne miłych, przyjaznych, pomocnych ludzi. A akurat Albania nawet bardziej niż Czarnogóra. Dojazd samochodem? Fantastycznie! Tylko proszę się nie spieszyć, chłonąć cudowne widoki, zatrzymywać się, ile się da i cieszyć wyjazdem. Drogi są całkiem przyzwoicie oznakowane, główne drogi w dobrym stanie, stacje benzynowe częste a w razie czego ludzie też pomogą. Bo akurat ALbania nie jest krajem aż tak bardzo obleganym turystycznie, zatem często turysta to wciąż pewnego rodzaju atrakcja. Rzecz jasna poza głównymi atrakcjami turystycznymi jak np. Gjirokastra czy Berat.
Ksami… nie byłem, ale z tego co znajomi opowiadali, z tego co pokazyali zdjęcia to taki mały raj na ziemi. Rad bym przeczytać po Państwa powrocie, jakie są wrażenia z tego miejsca.
Noclegi: Jak miło mi usłyszć, że nie tylko ja jeżdzę w taki sposób. A mając samochó jest o tyle łatwiej, że można odjechać kilka kilomtrów od centrów miast i znaleźć coś ciekawego, co się nam spodoba. Czy to na zboczu, czy blisko plaży, czy z takim lub innym widokiem. Proszę mi uwierzyć, że po prostu trzeba się rozglądać po płotach i domach czy mają wywieszki: sobe, rooms i to po niemiecku czego nigdy nie umiem zapamiętać 😉
Co do bezpieczeństwa auta: nie umiem się wypowiedzieć. Nigdy nie jechałem na Bałkany samochodem… pociąg, autobus, samolot. O tym mówię powiedzieć, o samochodzie sie nie wypowiem, ale kolega był tydzien temu i nie narzekał na bezpieczeństwo. Koleżanka rok temu także była i bardzo sobie chwaliła, a byłą na serbskich blachach, bo samochód wypożyczyli w Belgradzie. Żadne z nich nie miał jakichkolwiek problemów. CO więcej zagraniczne blachy raczej zadziałają na plus, bo w Albanii naprawdę lubią turystów.
I służę odpowiedzią, jeśli tylko będę mógł i umiał pomóc 🙂
No i przede wszystkim cieszę się, z fantastycznego wyboru jakim są dwa z moich trzech ulubionych krajów na Bałkanach. Bo co ja poradzę, że serce zostawiłem w Mostarze? 🙂
Och,jak się cieszę,że mi odpisałeś! Właśnie robię kurki w śmietanie i chętnie zaprosiłabym Cię na nie za taki sympatyczny wpis. Dziękuję i obiecuję, że po powrocie odezwę się i napiszę co było tak i nie tak. Dzisiaj spędziłam większość dnia na sprawdzaniu położenia wszystkich miejscowości w Czarnogórze i Albanii, które tu opisujesz i myślę, że damy radę. Co tam jestem pewna, że uda nam się to wszystko zobaczyć i odczuć na własnej skórze. Jeszcze raz ,dzięki za taką wspaniałą stronę. Teraz zawsze przed urlopem należy przeczytać, co ty wiesz na dany temat, bo widzę, że Twoja strona będzie jak drogowskaz i na pewno lepsza od niejednego przewodnika.
Witam serdecznie!
Pozwoliłam sobie dolaczyc sie do Państwa dyskusji, bo bardzo ciekawi mnie, jak wrażenia po urlopie w Albanii Pani Aleksandro? 🙂
Od 11 lat, Albania jest moim „trzecim” domem. Wraz z moim partnerem (Albanczkiem) jesteśmy tam co roku, na wakacjach i u rodziny. Ten kraj uwielbiam tak, ze z chęcią zamieniłabym Londyn, w którym mieszkamy, na Durres. I to bez dwóch zdań!
Bardzo cieszą mnie tak miłe opinie na temat tego kraju! Przyjemnie sie to czyta Panie Pawle, pomimo ze ja w przeciwieństwie do Pana, bardzo, bardzo lubię Krujë i cała tego miasteczka otoczkę! 🙂 i lubię tam wracać. Ale wiadomo, każdy ma swoje indywidualne upodobania.
W każdym razie cieszę sie, ze coraz więcej ludzi decyduje sie odkrywać nieznane im dotąd miejsca, w tym Albanię.
Warto, bo tak jak Pan pisał, Albania to niby zwykły kraj, ale ma swoje uroki, świetny klimat, przepiękny krajobraz i bardzo miłych ludzi.
Pozdrawiam Państwa serdecznie a Panią Aleksandrę proszę o relacje z wyjazdu! 🙂
Wszystkiego dobrego,
Natalia
Witam,
wybieram się z mężem,dziećmi,bratem i jego dziewczyną do Albanii.Lecimy samolotem 🙁 Ze względu na dzieci.Chcemy na miejscu wypożyczyć autko.Jak to wygląda w Albanii???Nasłuchałam się i naczytałam różnych opinii……aż się teraz boję. Bardzo proszę o jakieś wskazówki,poradę.
Pozdrawiam,Dorota
Byłam, z zaprzyjaźnioną grupą nauczycieli bibliotekarzy z Polski, w dniach 11-18 lipca w tym roku. Albania nas urzekła swoim położeniem, urodą, roślinności ale, i to muszę podkreślić, życzliwością wszystkich kogo spotkaliśmy na naszej wytyczonej specjalnie drodze.
Otóż w planie wyjazdu edukacyjnego były biblioteki z Narodową na czele, muzea, a także dwudniowy odpoczynek niedaleko Durres. We wszystkich obiektach witał nas prawie cały zespół pracowników – z uśmiechem, nawet z chłodną wodą, bo byliśmy bardzo spragnieni podczas niebywałych upałów.
Znakomity nasz pilot Theo – tłumacz dzielnie spisywał się podczas wielu, także specjalistycznych tłumaczeń. Pobyt w hotelach bez żadnych zastrzeżeń, a jedzenie z „sałatowymi przystawkami” w dużej ilości dały nam chyba zasób witamin na cały rok. Byliśmy na prawdę zaszczyceni, że wszędzie witano nas jako wyjątkowych gości. Np. w Muzeum Narodowym powitała nas grupa młodzieży w regionalnych strojach, w Bibliotece Narodowej, poza przedstawieniem historii i działalności, przygotowaliśmy dla miłych Gospodarzy niespodziankę z naszej strony – jedna z koleżanek, z ogromną aprobatą BN, przekazała do zbiorów swoją autorską książkę „Papua Nowa Gwinea”. Tu radość obustronna.
Oczywiście podczas bytności we wszystkich miejscach, obiektach kultury przekazywaliśmy drobne pamiątki z Polski.
Niezapomniany był także rejs po Jeziorze Ochrydzkim. A ciekawostka – na bulwarze w Ochrydzie spotkaliśmy pięknie śpiewającą i znakomicie ubraną w regionalne stroje młodzież z Biłgoraja. Co za wspaniała wizytówka Polski!!!!
Radzę, wyjeżdżajcie na wypoczynek lub turystycznie do Albanii.
Pozdrawiam Barbara
Jestem obecnie w Albanii i jest cudownie polecam rejs po jeziorze Koman przeżycia których nie da się zapomnieć.I oczywiście Beran.Jesteśmy na wyprawie motocyklem jest tu po prostu bajkowo drogi są dobre ludzie mili i uprzejmi polecam wyjazd do tego kraju
Witam. Będę za miesiąc na Korfu i planuję odwiedzić Albanię w ramach wycieczki fakultatywnej. Czy ktoś może mi cenę takiej jednodniowej wycieczki Korfu-Saranda ? Czy w Sarandzie też można spotkać słynne bunkry?