Szkodra nie jest piękna, Szkodra nie jest miejscowością, do której chce się wrócić, ale jednak na pewno warto tu przyjechać. Nawet na jeden dzień, chociażby po to, by zobaczyć Jezioro Szkoderskie z Zamku Rozafy w cieniu zachodzącego słońca i by pojechać do mostu Mesi. Zobaczyć, co oferuje Albania.
Kiedy przyjeżdżam do Szkodry z Tirany, przy wjeździe już z daleka wita mnie wzgórze z dominującym nad miastem Zamkiem Rozafy, dopiero potem zza zakrętu wyłania się się miasto. Lecz zanim do niego wjeżdżam po lewej stronie drogi widzę przebijające się pomiędzy domami Jezioro Szkoderskie. Najlepsze z miasta już za mną, przede mną już tylko zwykłe, brzydkie blokowisko. O tym jednak miałem się przekonać dopiero następnego dnia. Teraz tradycyjne zadanie namierzenia hostelu. W sumie nie jest to trudne, mieści się on vis-a-vis kina, a gdzie jest kino wiedzą wszyscy w mieście. Wie też student, którego poznałem w autobusie, który mnie do niego prowadzi. Przy drzwiach hostelu widzę chłopaka z rowerem, który tak jak ja ma ochotę złożyć gdzieś swoje kości. Niestety obsługa gdzieś sobie poszła. Cóż, trzeba poczekać, w Albanii tak bywa.
Ale każde nowe miasto, to nowe okazje do poznania, do eksploracji. Szybka rundka dookoła centrum Szkodry utwierdza mnie w przekonaniu, że jutro skupię się bardziej na Jeziorze Szkoderskim i okolicy, niż na Szkodrze. Szkodra jest brzydka i betonowa, jak większość albańskich miast. Teraz pędzę w poszukiwaniu pożywienia. Po jakimś czasie namierzam knajpę a tam? A tam opiekun hostelu ze znajomymi, jak się okazuje ekspatami.
Cóż było robić, kolejne kieliszki raki szły kolejka za kolejką, zagryzane jakimś jabłkiem i przegryzane mięsiwem. A potem powrót do hostelu i kontynuacja imprezy o nazwie „posłuchajcie historii o Wielkiej Albanii” i jak to Albańczykom wiecznie wiał wiatr w oczy. Nie powiem, całkiem to było interesujące, ale też nacjonalistyczne do bólu.
Na rowerze dookoła Szkodry
Spis treści
Rano wypożyczam rower i postanawiam pojeździć po okolicy. Dwa obowiązkowe punkty programu to most Mesi, położony około 7 kilometrów od Szkodry i samo Jezioro Szkoderskie, które jest naturalną granicą miasta. Na wieczór zaplanowałem zamek Rozafy. Podobno wieczorne widoki ze wzgórza na niedalekie Góry Przeklęte są najpiękniejsze. Teraz ciekawostka: mieszkańcy Szkodry szczycą się tym, że jest to jedno z niewielu miast na świecie, gdzie rower jest najbardziej uprzywilejowanym środkiem transportu.
Faktycznie od razu, kiedy wyjeżdżam na drogę w oczy rzuca się to, że nie jestem sam, że są tu liczne wydzielone pasy dla rowerów i w zasadzie rower może jeździć jak chce, zawsze jest brany pod uwagę przez posiadaczy samochodów. Ba! Rowery mają tu nawet kontrpasy! Posługując się mapką łatwo namierzam ulice wyjazdowe, pokonuję dwa lub trzy ronda i już mknę w kierunku mostu Mesi. Po drodze mijam sady, a na horyzoncie widzę wszechobecne w Albanii góry. Powiedzmy sobie szczerze, ta jazda mnie boli, ostatnio w dłuższej trasie roweru używałem jakieś 10 lat temu, zatem kiedy dojeżdżam do mostu, czuję się, jakbym właśnie został wypuszczony z Błękitnej Ostrygi 😉
Most Mesi w Albanii
Wreszcie odbicie jezdni w prawo i oto jestem na miejscu. Z góry widzę drogę, która prowadzi prosto po nowym, acz brzydkim moście, zaś po jego lewej stronie trochę schowany, jakby przyczajony, kryje się most Mesi. Konstrukcja wąska, lekka, przyjemna w widoku i z wielkim łukiem pośrodku. W porównaniu z toporną sztuką nowoczesną wręcz finezyjna. Jego 108 metrów długości, na które składają się 16 łuków, powstało w 1769 roku z rozkazu Paszy Bashatliego i stanowiło część drogi łączącej Szkodrę z wnętrzem kraju. Kiedy tu przyjeżdżam i siedzę na ławeczce kontemplując jakąś klasę, która najwidoczniej będąc po lekcjach gra w gry, których zasady są mi nieznane.
Nagle wyrasta przy mnie trzech młodzieńców, z których jeden nawet coś niecoś mówi po angielsku. W sumie można by ten fakt było pominąć, gdyby nie to, że z nieznanych przyczyn chłopak informuje mnie, że ostatnie dwa lata spędził w więzieniu. Cóż, albo blefował pragnąc mi zaimponować, albo dobrze się trzymał, bo nie wyglądał na więcej niż 17 lat. Co jeszcze bardziej ciekawe, nic nie chciał, po prostu sobie poszli. A ja wybrałem się na most. Widać, że jest nadgryziony nie tyle zębem czasu, co zębem okolicznej ludności, która rozebrała część nawierzchni. Najwidoczniej dobrze ociosany kamień zawsze przyda się w gospodarstwie. Teraz mały rajd po okolicy, gdzie wreszcie udaje mi się wypatrzeć mały samotny bunkier i pora wracać. Jezioro Szkoderskie samo się nie obejrzy 🙂
Rowerem nad Jeziorem Szkoderskim
Powoli przebijam się przez całe miasto i jestem zachwycony tym, jak łatwo jeździ się po nim rowerem, z rzadka tylko przeszkadzają kierowcy, którzy na chwile parkują na szerokim skraju jezdni, po którym zwyczajowo jeżdżą rowerzyści. Ale nic to, przebijam się przez miasto, by po chwili dotrzeć do brzegu jeziora. Powiedzmy wprost, stojące w wodzie drzewa wyglądają przepięknie, jedyne co przeszkadza to śmieci, które niestety jak w całej Albanii leżą na brzegu.
Jeśli ktoś chce, może zasiąść w jednej z licznych kawiarenek i restauracji, które tłumnie okupują brzeg jeziora. Ja jednak ruszam dalej, chcę zobaczyć jak Jezioro Szkoderskie wygląda z dala od zabudowań miasta. I tu pierwsze zaskoczenie: most który w całości przeznaczony jest dla lokalnego, małego ruchu. Można go pokonać na kilka sposobów: piechotą lub jednośladem. Jednak jak widzę ludzie na moście krzywo patrzą na huczące motocykle. Chyba dlatego, że barierki szczelnie obstawione są wędkami. Nie od dziś wiadomo, że hałas płoszy ryby.
Zaskoczenie jest też przy końcu mostu, panuje tu diametralnie inny klimat niż jeszcze przed momentem, tu mieszkają chyba sami Cyganie, ale może się mylę. Ponieważ słońce jesienią zachodzi prędko, spieszę się by zobaczyć jak najwięcej. Powoli oddalam się od miasta. Wreszcie widzę bunkry! Jeden pomalowany na pomarańczowo służy za reklamę czegoś o nazwie Orange, kilka innych stoi u ludzi w ogródkach. Widać, że raczej nikt o nie nie dba, bo są zarośnięte, ale zanim zje je czas, minie pewnie jeszcze kilka stuleci. Teraz wolę patrzeć na prawo w kierunku wody. Minąłem już porośnięte przy mieście brzegi, teraz widzę kamieniste plaże i czystą toń jeziora. W oddali zaś wszechobecne góry. Sceneria iście bajkowa, kilkanaście kilometrów dalej jest już Czarnogóra, ale tego brzegu nie dostrzegam.
Kontynuuję jazdę w kierunku czegoś dziwnego, co majaczy kilka kilometrów dalej, czegoś co wrzyna się w taflę jeziora. I kiedy docieram w pobliże widzę, że brutalna siła człowieka weszła też tutaj. Na małej wysepce Jeziora Szkoderskiego ktoś ustawił wielki dom, który jeszcze jest w stanie surowym, więc straszy podwójnie. Szkoda, że na to pozwolono, ale zapewne odkąd Fenicjanie wynaleźli pieniądze, siła argumentów da się zwielokrotnić. Zawracam w tym miejscu i jadę w kierunku zamku Rozafy.
Zamek Rozafy w Szkodrze
Zamek Rozafy to na pewno największa atrakcja turystyczna Szkodry. Położona około trzy kilometry od centrum forteca zapewnia wspaniały widok na Jezioro Szkoderskie. Ale dodatkowo w oddali majaczą majestatyczne Góry Przeklęte. Jeśli tylko lubicie góry i nie nudzi Was trekking, polecam tamtejsze szlaki. Tak samo jak spacer po Theth, czyli najbardziej znanej wiosce w Alpach Albańskich. Ale skupiam się na tu i teraz. Bo słońce powoli zachodzi za horyzontem, rzucając cień na jezioro i miasto Szkodra.
Teraz jest jeszcze chwila, by pospacerować po ruinach. Nawet dziś widać, jak potężny był to zamek. Chociaż teraz zachowało się niewiele. Jest co prawda odbudowany i odrestaurowany budynek, w którym mieści się muzeum, ale to jedyna cała budowla na terenie zamku. Wyobrażenie o miejscu dają też ruiny meczetu i przylegającego minaretu. A poza tym… przychodzą tu zakochane pary, by popatrzeć na sielski krajobraz dwóch łączących się rzek i poobściskiwać się przy okazji. Aha i z racji na fakt, że dużo tu trawy co i rusz pojawia się jakieś stado kóz, pilnowane przez starszych ludzi.
I dzień skończyłby się bez przygód, gdyby podczas drogi powrotnej pewien pan nie skręcał z zewnętrznego pasa w prawo. Miał niefarta, bo akurat ja jechałem środkiem i nie zdążyłem zahamować. Na szczęście skończyło się na stłuczonej nodze owego pana. Ja wyszedłem bez szwanku. Nie zaszwankowała nawet wątroba, która znów zaszczycona była odwiedzinami raki, która w hostelu znów pojawiła się na stole. Znikąd… Jak hiszpańska inkwizycja! 😉
Szkodra żyję nocą
Ale Szkodra ma też inną twarz. Oblicze podobne temu, co tak częste jest na Bałkanach. Tu od rana do nocy kawiarnie pełne są ludzi, to siedzi się nad filiżankami z kawą, ale także nad szklaneczkami wypełnionymi białą cieczą… tak, starsi siedzą nad kawą i rakiją.
Ale Szkodra żyje przede wszystkim na deptaku. Wieczorem jest to ośrodek życia miejskiego. Tu spotykają się i młodsi i starsi. Spacery wzdłuż promenady, przesiadywanie w ogródkach piwnych, gdzie nie wszyscy piją jednak piwo. Ale można też usiąść w jednej z licznych restauracyjek i zjeść posiłek. Ewentualnie zawsze można kupić lody i spacerować od jednego krańca promenady do drugiego. Robię dokładnie to, co inni. Piję kawę i gapię się na przechodzących ludzi…
Nocleg w Szkodrze
Jeśli będziecie spędzali w Szkodrze noc, polecam nocleg w hotelu Rose Garden, bardzo przytulne i czyste miejsce w dobrej cenie. A jeśli szukacie tańszego ale też bardzo dobrego hostelu, polecam Wam hostel Mi Casa es Tu Casa w samym centrum Szkodry.
Jedziesz do Albanii? Zobacz przewodnik.
10 komentarzy
Będąc w Szkodrze zdecydowanie warto (ba, trzeba!) wybrać się na prom po jeziorze Komani, a jak już się dopłynie na drugi jego koniec, to do Doliny Valbony. Piękne, prawie dziewicze tereny.
Jakże ja miałem ochotę by wybrać się na taki rejs, niestety czas nie pozwolił. Mam plan, by wrócić do Albanii, bo jest to kraj na tyle dziewiczy, że zachwycający! Za wielu miejsc jeszcze nie widziałem i muszę to naprawić 🙂
Jezioro Szkoderskie jest fenomenalnym miejscem, a sam zamek Rozafa położony jest bajkowy. Eh taki widok mieć z okien 🙂
a mnie się Szkodra podobała !
I wcale nie jest „brzydka, jak większość albańskich miast”… Większość ma swój urok i klimat !
Ależ ja się bardzo cieszę, że są ludzie o różnych gustach. Blog w samym swoim zamierzeniu zawsze jest subiektywny, zatem to co tu jest napisane jeśli chodzi o Szkodrę, to moje wrażenia.
Cieszę się, że są inni, ktorzy mają je całkowicie odmienne! Super! Na tym polega świat, który kocham 🙂
Wtym roku miałem w planach obejrzeć ten stary turecki most ale zabrakło czasu.Moja trasa tego dnia to Velipoja – Vrbowsko w Chorwacji.Albania jest cudowna.Byłem tam już trzykrotnie .Pozdrawiam włóczykijów albańskich.
albania the great nation
Dzięki, jutro tam jestem! Twoja rekomendacja mnie z ochociła.
Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz! 🙂 Fajnego wyjazdu!
Kilka lat po ostatnim komentarzu jaki tu przeczytałem, piszę z noclegu w Szkodrze 😀 Miasto jest zajefajne! Widać, że zainwestowali tu pieniądze bo większość kamienic na deptaku jest odnowionych.
Sam deptak „urósł” o boczne uliczki, gdzie pootwierały się kolejne kafejki i restauracje. Jest zadziwiająco czysto jak na Albanię, która przyzwyczaiła mnie do wszechobecnego bałaganu i porozrzucanych śmieci. Tłumy ludzi, językowa wieża Babel i kulturowy tygiel – tak bym opisał to co zastałem w Szkodrze.
BTW jestem tu już 3 raz i widzę jak to miasto się zmienia. Urzeka mnie jeszcze w nim to, jak pomocni i otwarci są jego mieszkańcy – w poszukiwanie adresu zaangażowało się z 6 osób w tym 2 jeszcze na telefonie 😀😂 aha… no i ceny – wciąż niskie ( w porównaniu do Sarandy około 30%taniej 😱)
Podsumowując – nie da się poznać Albanii nie będąc w Szkodrze 😀 Dziś to obowiązkowy punkt każdej Albańskiej wyprawy.
Amen.