Tunel Miłości w Klewaniu, rozglądam się… Przez małą, leśną polankę biegną tory kolejowe, biegną i po obydwu jej stronach znikają gdzieś w krzakach. Podchodzę do torów i moim oczom ukazuje się TUNEL. To drzewa szczelnie domknęły przestrzeń nad torami, tworząc alejkę wiodącą w nieznane. Tunel Miłości, po to przyjeżdża się do Klewania.
Jadąc do do Tunelu Miłości
Wbrew pozorom dojechać do Tunelu Miłości bez samochodu nie jest tak łatwo. Pomimo, że to blisko głównej drogi łączącej Łuck i Równe, to nie wszyscy lokalni mieszkańcy wiedzą, gdzie skierować pytających. Do tunelu postanowiłem dojechać ze Lwowa transportem publicznym ze Lwowa, dlatego musiałem się kilkukrotnie przesiadać.
Najpierw kierowca autobusu z Łucka do Równego wysadza mnie na przystanku przy głównej drodze, twierdząc, że to tu. Faktycznie na znaku drogowym stoi jak wół: Klewań. Znaczy się, chyba jestem w dobrym miejscu? Teraz tylko pytam kogoś przed sklepem gdzie tu jest tunel kochania i tory elktriczki. Pokazują, że przez las i prosto, no to idę te półtora kilometra, ale okazuje się, że to nie tu, że wskazano mi po prostu tory dużej magistrali kolejowej. Na szczęście tuż przy niej spotykam pana, już przygarbionego od wieku i tłumaczę mu swój problem. On z uśmiechem w oczach mówi, że tunel i owszem jest, ale to nie tu, że trzeba przejechać jeszcze kilka kilometrów.
I teraz mam wrócić do głównej trasy, złapać marszrutkę i podjechać kilka kilometrów do głównej miejscowości, która leży w dół od trasy. Ale by potwierdzić słowa mojego doradcy, zachodzę do sklepu. Tam, by uprościć komunikację, wyciągam komórkę i pokazuję zdjęcie poszukiwanego przeze mnie Tunelu Miłości. I to jest strzał w dziesiątkę, bo od razu wiadomo, o co chodzi!
Okazuje się też, że córka właścicielki sklepu z pamiątkami przy drodze studiowała anglistykę w Polsce i co ciekawsze, pracuje w Lublinie. Zatem miło sobie chwilę gawędzimy i w tym czasie ona organizuje mi poprzez swoich znajomych podwózkę do tunelu. Tunelu Miłości, który Ukraińcy nazywają: Tunel Kochania. Za okazaną bezinteresowną pomoc jeszcze raz dziękuję, a moja wybawczyni nie chce ode mnie ani grosza! Wreszcie jestem na miejscu.
Tunel Miłości. Dzieło ludzi i przyrody
Polana z której ruszam na „eksplorację” tunelu jest malutka, ale już zastawiona samochodami, ale spokojnie na tym parkingu zmieści się więcej samochodów. Po zapełnieniu widać, że do atrakcji Klewania przyjeżdża bardzo dużo osób.
Nie ma się co dziwić, jest 2 maja zatem na Ukrainie też jest to okres świąteczny. Na spacer i „zwiedzanie” tunel wybierają się głównie młodzi, ale nie jest to regułą. Do tego spotykam tu także Azjatów! Jak to jest, że oni są wszędzie? 🙂 Chyba dlatego, że japoński reżyser w 2014 roku nakręcił film pod tytułem „Klevani: Ai no Tunnel” I pewnie był to jeden z kamyczków, które spowodowały popularność tego miejsca wśród turystów z Azji.
Przede mną około sześć kilometrów spaceru wzdłuż torów, bo około tyle liczy ten malowniczy odcinek. Jeśli chodzi o długość, spotykałem się z różnymi danymi. Wchodzę do tunelu i widzę dokładnie to, co na zdjęciach, które mnie tu przyprowadziły. Nade mną drzewa szczelnie zamykają przestrzeń nieba, wchodzę w coś, co mogę nazwać zieloną otchłanią, przestrzenią, która ma tylko dwa kierunki. Mogę iść przed siebie albo wrócić. Po obydwu stronach torów jest bagno z których co i rusz dochodzą jakieś odgłosy przyrody. Tym bardziej szacunek dla konstruktorów szlaku kolejowego, za stworzenie tego nasypu.
Widać, że raz na jakiś czas kursuje tędy pociąg, bo tunel jest w sam raz na wysokość pojazdu. Żałuję, że nie jedzie w momencie mojego przemarszu, na pewno musi to wyglądać ciekawie. Wielkie cielsko rozpychające się w tej wąskiej przestrzeni, szczelnie wypełniające każdy centymetr wolny od zieleni.
W początkowym odcinku tunelu panuje niemalże tłok :). Ktoś robi zdjęcia, inna grupa stoi i tarasuje przejście, kolejni próbują się przebić dalej… ale wystarczy odejść dwa kilometry, by mieć to miejsce prawie na wyłączność. Ciekawie idzie się wśród tych drzew. Jest w tym niemalże magicznego, bo tunel zieleni ma tylko jeden kierunek, podąża się w stronę światła, tej bledszej zieleni gdzieś tam hen na horyzoncie. Tory prowadzą prosto jak po sznurku i jedyne na co trzeba uważać, to nierówno poukładane podkłady kolejowe, po których maszeruje się bardzo niewygodnie.
Ale światło zachęca, gna w przód i chociaż nie dochodzę do końca, to jestem już prawie sam, towarzyszy mi tylko jedna para, która wyprzedziła mnie i jest gdzieś na horyzoncie zieleni. Inni zdecydowali się zawrócić wcześniej. Przystaję, bo tory wydają się prowadzić w nieskończoność… aż żałuję, że nie mam czasu sprawdzić, jak to jest po drugiej stronie wejścia.
Pora wracać, jeszcze dziś muszę się dostać do Krzemieńca. Słowacki był zachwycony swoją rodzinną miejscowością, ciekaw jestem, czy i ja będę. Na szczęście wyjazd z Klewania jest prosty. Po prostu idę na często odjeżdżającą marszrutkę (czyli autobusik), która zawiezie mnie do Równego. A dalej w kierunku punktu docelowego.
8 komentarzy
Ale Ci zazdroszczę!
Przyznam miejsce bardzo piękne. Chciałbym je móc kiedyś na własne oczy…
pięknie zielono aż miło popatrzeć,Ukraina to ciekawy kraj
No napewno kiedyś odwiedzę :3
Fajne miejsce. Taka ciekawostka, którą na pewno warto zobaczyć.
Przykre jest to że opisuje Pan panie Pawle tylko miejsca związane z historią Polski a zachęca Pan na wstępie do spojrzenia na Ukrainę współczesną. Lwów to miasto ukraińskie. Jeżeli chcemy porozumienia między narodami to mówmy prawdę. Lwów ma swoją ukraińska historię. Groby na Cm. Lyczakowski to znani Ukraińcy i Polacy a przed Bogiem jesteśmy równi.
A zatem porozmawiajmy o Lwowie (chociaż nie wiem, dlaczego pod artykułem o Tunelu Miłości, ale to już Pani wybór)
Tak, Lwów to obecnie miasto Ukraińskie. Ale zanim zacznę z Panią dyskutować, zapytam: wie Pani, jaki był procentowy rozkład narodowości we Lwowie przed II wojną światową?
Po odpowiedzi przystąpię do dalszej dyskusji.
Polacy 65%
Zydzi 25%
Ukraincow moze bylo 2%