Wijąca się wzdłuż Zatoki Kotorskiej, asfaltowa droga to główna „arteria” Perastu. To tędy codziennie przechodzą setki turystów, tu ulokowane są restauracje i punkty nastawione na zwiedzających. I to obok niej stoją piękne domy, które pozostały po świetności czarnogórskiego Perastu. Tuż nad nimi są te zrujnowane po trzęsieniu ziemi, ale tam wzrok odwiedzających rzadko sięga.
Kiedy wysiądziemy z autobusu nad Perastem, bo większość osób wysiada właśnie tam, jadąc na krótką wycieczkę z Kotoru, raczej trudno przypuszczać, że pod nami, że raptem około sto czy dwieście schodków niżej położona jest malownicza miejscowość. Miejsce, którego czasy świetności dawno minęły, a o jego znaczeniu zaświadczają tylko lokalne muzeum i karty książek do historii. Karty które informują na przykład, że oficerowie tworzonej przez cara Piotra Wielkiego floty kształcili się w Czarnogórze właśnie tutaj. By poznać świetną morską przeszłość miasteczka warto pójść do znajdującego się tu muzeum. Nie sposób go przegapić, bo znajduje się tuż przy nadbrzeżnej ulicy i dodatkowo jest to jeden z najpiękniejszych budynków w Peraście.
Perast – historia dawno minionej świetności
Spis treści
Trzeba powiedzieć, że dziwne to miasteczko, bo widać, że lepiej już było, że piękną ma tylko fasadę. Wystarczy podnieść wzrok, wspiąć się na wzgórze, wejść w jakąś krótką uliczkę pnącą się w górę, wtedy natkniemy się na ruiny przyklejone do skały. To akurat niekoniecznie niszczycielska ręka człowieka, nadała budynkom taki wygląd. Nie było tu bitew, zdobywania, obrony. To co widzimy, to skutki trzęsienia ziemi, które w 1979 roku mocno zniszczyło Perast. Jak widać, wyżej położone budynki, nie zostały ani odbudowane, ani zakonserwowane. Pozostawiono je czasowi.
Często ogromne domy spoglądają w dół w kierunku Zatoki Kotorskiej swoimi pustymi, pozbawionymi szyb oknami. Ostatni mieszkaniec pewnie opuścił je kilkadziesiąt lat temu (tuż po trzęsieniu ziemi), a ponieważ nawet w sezonie nie ma tłumów turystów, którzy chcieliby tu wypoczywać, to nie ma komu i po co ich remontować. Cóż, bo czymże jest miejscowość nad wodą, która pozbawiona jest plaży? Czyż nad umowne morze nie przyjeżdża się by leżeć na plaży i łapać słońce? A tu? W Peraście nawet jeśli była kiedyś plaża, to znikła kilkaset lat temu wraz z rozwojem osadnictwa i teraz w jej miejscu jest droga. Na miejscu kamieni, które dawniej wchodziły w wodę i o które rozbijały się fale, zbudowane są małe przystanie dla jachtów, wrzynają się w wodę podesty restauracji. Jest tu nawet boisko do koszykówki.
Z Perastu jak na dłoni widać Zatokę Kotorską, czy jak tu mówią Bokę Kotorską i to chyba jedno z ciekawszych miejsc do jej oglądania. Rzecz jasna oprócz widoku z murów nad Kotorem, skąd widać jak na dłoni wielkie wycieczkowce wchodzące do portu. Tu jednak widok jest nie mniej imponujący, bo na wysokości miasteczka jest wejście do zatoki i widok ogromnych statków turystycznych robiących w tym miejscu zwrot i dających głośny sygnał, robi wrażenie. A chwilę oglądania możemy sobie jeszcze upiększyć, jeśli usiądziemy w jednej z licznych restauracji, które ciągną się wzdłuż głównej drogi. Może ceny nie zaliczają się do najniższych, ale kawę czy wino zawsze miło jest wypić. Polecam.
Legenda i dwie wyspy Perastu
Ale Perast to nie tylko jedna droga na krzyż, muzeum marynistyczne i restauracje. Szczególnie malowniczą atrakcją są dwie wysepki, jakie położone są kilkaset metrów od brzegu. Na obydwu znajdują się kościoły. Jeśli mamy ochotę, za 5 euro w dwie strony (lekkie ździerstwo jak na mój gust) możemy dostać się na jedną z wysp i przepłynąć obok drugiej. Niestety (dla turystów) najbardziej malownicza wyspa czyli Sveti Dordje (czyli Świętego Jerzego) nie jest dostępna do zwiedzania.
Na porośniętej wysokimi cyprysami wyspie znajduje się malowniczy kościół świętego Jerzego, który zbudowano tu w XII wieku. Cóż, musi nam wystarczyć „zwiedzanie z zewnątrz”, kiedy przepływamy tuż obok. Napiszę tylko, że na wysepce chowani byli na wieczny spoczynek co bardziej znamienici obywatele miasta Perast. Miasta, które zaliczało się kiedyś do miast imperium weneckiego.
Ciekawsza historia związana jest z drugą wysepką: Gospa od Škrpjela czyli Matki Boskiej na Skale. Ta obecnie spora wysepka kiedyś była raptem samotną, małą skałą, ledwo wystającą nad powierzchnię wody. Wszystko zmieniło się 22 lipca 1452 roku, kiedy według legendy dwóch rybaków znalazło na niej cudowny obraz Matki Boskiej. Święty obraz został z szacunkiem zabrany na pokład łódki i następnie umieszczony w kościele św. Mikołaja na stałym lądzie. Traf jednak chciał, że w niewyjaśniony sposób trzykrotnie wracał on na wspomnianą skałę. Według legendy ludzie uznali to za znak i przestali się sprzeciwiać boskiej woli. Postanowili, że obraz będzie związany ze skałą na stałe, ale aby to było możliwe, trzeba było powiększyć wysepkę.
W tym celu zaczęto w miejscu wystającego nad lustro wody głazu, zatapiać wysłużone i niepotrzebne już statki oraz zdobyczne jednostki pływające. Rzecz jasna najpierw napełniano je słuszną ilością kamieni, wraz z którymi szły na dno. Wyspa rosła może nie w oczach, ale dość szybko. Urosła do takich rozmiarów, że wreszcie w 1630 roku zbudowano tu sporych rozmiarów kościół, do którego w kolejnych latach, po kolejnych powiększeniach wyspy, dobudowano dzwonnicę. Co ciekawe, zwyczaj powiększania wyspy trwa do dziś. Nie zatapia się tu już co prawda tureckich statków, bo Turcy mogliby się delikatnie wkurzyć, ale za to co roku 22 lipca mieszkańcy Perastu i okolicznych miejscowości wypływają na wodę i wrzucają do niej kamienie. Tradycja rzecz święta! Jeśli chcecie poznać kilka innych legend, mniej bądź bardziej romantycznych, prawdziwych lub nie, zapraszam Was do bloga Maleny.
Warto na wyspę przypłynąć nie tylko po historię, ale też po to, by obejrzeć kościół Matki Boskiej na Skale. A warto, bo w środku odnajdziemy kolejne ślady historii. I nie ma nawet co się skupiać na kosztownym i bogato zdobionym ołtarzu – jest ładny. Lepiej podnieść wzrok na ściany otaczające świątynię. Na nich znajdziemy mnóstwo srebrnych i posrebrzanych płyt wotywnych z wygrawerowanymi na nich scenami. To ofiary, jakie złożyli tu marynarze i ich rodziny za cudowne ocalenie na morzu lub od wroga, od którego udało się uciec.
Tu jak nigdzie indziej najlepiej widać, jak bardzo z morzem związany był Perast. I jak bardzo dziś miasteczko podupadło w porównaniu ze swoimi latami świetności. Za małą opłatą w kościele znajdziecie przewodnika, który opowie Wam o historii kościoła i miasta. Moim zdaniem warto. Warto tym bardziej, że historia opowiedziana na żywo, brzmi zupełnie inaczej. Aha, rzecz jasna historia będzie w języku angielskim.
Perast dojazd
Do Perastu najprościej jest się przyjechać z Kotoru. Co godzinę kursuje tu busik z dworca, ale do miasta dostaniecie się też licznymi autobusami przelotowymi. Główna droga przebiega nad miastem, dlatego poproście kierowcę, by wysadził Was w odpowiednim miejscu. Oni są do tego przyzwyczajeni, trzeba ich tylko poinformować przy wsiadaniu, że jedziecie do Perastu.
Powrót z Perastu jest podobny do tego, jak się tu dostaliście, tylko zamiast iść nad miejscowość do głównej drogi, pójdźcie dołem w kierunku z którego przyjechaliście (czyli w kierunku Kotoru) i poczekajcie na przystanku. W tym miejscu macie szansę złapać zarówno autobusy przelotowe, jak i busik jadący do i z Perastu.
Jak dopłynąć na wyspę z kościołem
Jeśli chcecie dostać się na opisaną wyżej wysepkę z kościołem, to przy promenadzie natkniecie się na łódki. Bilet, który kupujecie bezpośrednio przed wejściem na łódkę, jest biletem w dwie strony. Ale i tak uważam, że 5 euro za kilkaset metrów, to spora cena. Uroki monopolu. Bo wpław raczej nie będzie się Wam chciało dostawać na wyspę 😀
Perast szczerze polecam na kilka godzin. Jest jak wyżej widzicie doskonale skomunikowany i jeśli zatrzymaliście się np. w Herceg Novi lub Budwie, to wszystkie autobusy przejeżdżają nadmorską magistralą Czarnogóry i dotrzecie tu bez problemu.
Nocleg w Peraście
Perast to małe miasteczko z jedną ulicą, co opisałem wyżej, zatem gdziekolwiek zamieszkacie, będziecie mieli wszędzie blisko. Wszędzie czyli do przystani z łódkami na wysepkę, do przystanku autobusowego i rzecz jasna do restauracji. Perast to miejsce na wypoczynek z dala od zgiełku wielkich turystycznych miast, miejsce w sam raz na odetchnięcie od np. korporacji. Najpopularniejszą formą zakwaterowania są tu apartamenty i pokoje prywatne. Koszt to od około 70 zł za noc aż do kilkuset. Sprawdźcie w wyszukiwarce jakie miejsce zarezerwować na nocleg.
Jeśli jedziesz do Perastu, przeczytaj też te artykuły:
- Kotor – najpiękniejsze miasto Czarnogóry
- Budwa – imprezowe centrum Czarnogóry
- Święty Stefan – wyspa z pocztówki
5 komentarzy
Ja bym po prostu proponował spacer z Kotoru – tak właśnie zrobiłem trzy lata temu. Można zrobić mnóstwo pięknych zdjęć i podziwiać całą Zatokę Kotorską
Raz usiłowałem, ale tam się bardzo niewygodnie idzie, bo pobocza w zasadzie nie ma i trzeba iść skrajem drogi, która do najszerszych nie należy.
Zatem po jakimś kilometrze z hakiem wsiadłem w przejeżdżający autobus do Kotoru.
Cudowne zdjęcia! My co prawda podziwiałyśmy Perast jedynie z okien autobusu, jadąc z Herceg Novi do Kotoru, ale bardzo nas zauroczyło. Na pewno wrócimy jeszcze, tym razem leniwie powłóczyć się po Czarnogórze :).
Witam, czy do Perast mozna wjechac samochodem?
Z tego co pamiętam, to przed wjazdem jest parking, na którym można zostawić samochód.