Na festiwalu trąbka jest wszędzie, zespoły chodzą po knajpach i grają do kotleta, by po chwili porywać do tańca na ulicy, rywalizują na wielkiej scenie, maszerują w wielkiej paradzie, wdzierają się na pola namiotowe. Dźwięk wypełnia każdy zakamarek. W dniach festiwalu serbska Guca jest światową stolicą trąbki!
Mój festiwal w Gucy zaczął się jeszcze w Belgradzie, gdzie siedząc na dworcowej ławce, leniwie oczekiwałem na odjazd autobusu do Gucy. Czytałem sobie gazetę, kiedy nagle koło mnie zmaterializowała się trójka Polaków i raczej stwierdziła, niż zapytała, że jadę na festiwal trąbki do Gucy. Mieli rację 🙂 Szukali właśnie ekipy, do wynajęcia busa i szybszego dostania się na festiwal. Cóż, jedyne co mi pozostało to zwrócić wcześniej zakupiony bilet autobusowy i pojechać z nimi. Piękna to była za jazda!
Okazało się, że na pokładzie samochodu mamy trębacza, więc klimat chwyciłem dużo wcześniej niż przyjechałem na miejsce. O tym, że w międzyczasie poszły cztery wina, szerzej pisać nie będę. Tak samo jak o tym, że rzadko trafia się osoby, które widzisz i wiesz, że nadajesz na tych samych falach 🙂 Jazda była przecudna i chociaż zajęła nam tylko troszkę mniej niż jazda autobusem, to wrażenia były całkowicie inne! Autobus rozkładowo jedzie około 4 godzin, my jechaliśmy 3,5.
Wreszcie przyjeżdżam na miejsce. Guca wita odległym dudnieniem, dobiegającym z głównej sceny, odległym bo wysiadam na dworcu autobusowym, który jest troszkę na uboczu (nie żeby daleko, bo to około 500 metrów). Teraz tylko zgarnia mnie znajomy, rozstawiam namiot gdzieś za domem, w którym jest przydrożna knajpa i jestem gotów, by zobaczyć i usłyszeć to, na co od kilku lat mam ochotę.
Festiwal Trąbki w Gucy. Tu wszystko gra!
Wraz ze znajomymi idziemy w kierunku stadionu, muzykę słychać bardziej i bardziej. Narasta, szumi, gra, popędza, nastraja tak, że nogi same chcą tańczyć. Skręcamy w jedną z alejek i grzęźniemy w tłumie. Uliczki wcale nie są wąskie, ale za to z obydwu stron szczelnie obstawione straganami. Króluje rzecz jasna jedzenie, ale kupimy tu zarówno kiczowate pamiątki, wojskowe czapki, koszulki z przeróżnymi nadrukami, plastikowe okulary, peruki i wiele, wiele innych niepotrzebnych rzeczy. To taki wielki jarmark 🙂
Ale my idziemy dalej, w kierunku centrum i znów grzęźniemy. Teraz przebijać można się tylko bardzo powoli. Jest już 23, wszyscy wyszli na ulicę, chyba każdemu w żyłach buzuje alkohol i muzyka. Docieramy do uliczki, gdzie knajpa jest przy knajpie, z każdej z nich dobiega inna muzyka, dźwięki nakładają się na siebie, nie wiadomo do którego rytmu tańczyć, ale to nic, dwa kroki w stronę prawej knajpy i już słyszę, kolejne cztery w lewo i mogę wyczuć inny rytm. Nie, tu nie ma trąbki, tu króluje turbo folk i trochę muzyki klubowej. Posuwamy się centymetr za centymetrem, rakija ubywa z butelki, a humor i poczucie rytmu polepszają się proporcjonalnie do przybliżania się dna w plastiku. Dziewczyny tańczą na barach, na stolikach, faceci zdjęli koszulki.
Idzie się jakoś dziwnie, bo podłoże lepi się do butów, widać, że mnóstwo osób wylało tu alkohol. Wreszcie przebijamy się na wolniejszą przestrzeń i tu dopada nas dźwięk trąbki! Nic dziwnego, w końcu zbliżamy się do centrum Gucy, do muzeum trąbki i do… pomnika trębacza! Tu trwa kolejne szaleństwo, dookoła pomnika tłum, gra jakaś orkiestra, na pomniku chłopak powiewający flagą Serbii. Jak on tam wlazł? To nieistotne, ilekroć tu byłem, tylekroć na ramionach kilkumetrowego pomnika siedział ktoś innym. Był nawet facet z wężem. Ludzie siedzą nawet na okolicznych latarniach, w rękach trzymają piwo, ale to może nie trwać długo, bo bardzo często nagle potrafią nim potrząsnąć i rozlać tę fontannę na przechodzących. Jednak nikt tu o to nie ma pretensji, co najwyżej się uskakuje. Uskakuje i idzie dalej w rytym wszechogarniającej muzyki. Zabawa trwa do rana.
Ale spokój poranka też nie trwa długo. Już o 7 rano jest festiwalowa pobudka, kiedy trębacze przechodzą ulicami, by oznajmić nowy dzień festiwalu. Rzecz jasna większość ludzi, zmęczonych nocnymi szaleństwami ma ich w… głębokim poważaniu. Z namiotów wywabia ludzi słońce, które od wczesnego poranka ogrzewa wnętrza, sprawiając, że nie da się w nich wytrzymać. Z namiotów wywabia też kac, ale to zupełnie inna historia 😉 Około południa zaczynają się atrakcje turystyczne przygotowane przez organizatorów, jedną z nich jest np. tradycyjne dragaczewskie wesele, ale tego nie widziałem, jakoś się nie złożyło. Za to coś co jest absolutnie warte zobaczenia to uroczysta parada trębaczy.
Wszystkie zespoły paradują główną aleją miasta, każdy z nich dmie co sił w płucach, grają jakby chcieli obalić mury Jerycha. Kiedy wydaje się, że głośniej już się nie da, kiedy właśnie mija nas jedna kapela, tuż za nią nadciąga kolejna i dźwięki nakładają się, by po chwili przejść w jednolitą melodię. I tak raz za razem, przez kilkadziesiąt orkiestr. Wszystkie odświętnie ubrane, wszystkie w tradycyjnych regionalnych strojach. Wszystkie poprzedzane tabliczką z informacją skąd są. W tym roku widziałem też kapelę z Polski, chociaż kiedy mnie mijali, był to jeden z najcichszych zespołów.
Jednak to był tylko wstęp do wieczornego szaleństwa. Wieczorem na rozgrzewkę był występ gwiazdy, czyli w tej roli zobaczyliśmy Cecę, żonę osławionego Arkana, oskarżanego o ludobójstwo. W tym momencie to nieistotne, tak samo jak treść piosenek artystki. Najpierw zdziwienie, że na ten koncert potrzebny jest bilet. Ale pal sześć, raz się żyje, 500 dinarów można poświęcić. Potem zdziwienie numer dwa. Bilet i owszem można kupić, ale po co, skoro większość Serbów bilet obchodzi, dając na bramce łapówkę. Zamiast okazania biletu, dyskretnie okazuje się banknot, który szybko znika w kieszeni bramkarza. A potem można wchodzić.
Na stadionie tysięczny tłum, pod scenę przebić się nie idzie, ale z daleka koncert też robi wrażenie. Teksty piosenek znają wszyscy i wszyscy śpiewają, może oprócz pani, która roznosi rakiję, w małych menzurkach. Ona zajęta jest cennikiem :). A potem było tylko lepiej! Występ gwiazdy wieczoru i następnie zespołów, które przyjechały na konkurs. Totalne szaleństwo. Wszyscy tańczą, albo przynajmniej podrygują w rytm. Jeśli się da, jeśli to melodia z tekstem, ponownie wszyscy śpiewają. I robią tańczące koło. Koło przesuwa się w prawo, płynnie, z gracją. Serbowie mają to chyba we krwi, bo w Polsce zbiorowe tańce są zazwyczaj toporne, a tu… a tu aż chce się patrzeć. Aż chce się dołączyć! Co rzecz jasna można, a nawet trzeba robić, bo nikt nas nie wygoni.
I kiedy znudzi się już nam dźwięk trąbki płynący ze sceny, możemy wrócić na ulice, gdzie króluje życie i picie. Turbo folk i… trąbka.
A rano oczekując na kolejne wieczorne szaleństwa możemy pospacerować po okolicy, wejść na wzgórze i spojrzeć z góry na pole festiwalowe, albo… odwiedzić muzeum trąbki. Nie jest ono miejscem na kilka godzin, ale zobaczymy tu tradycyjne ludowe stroje, stare instrumenty i galerię zwycięzców poprzednich konkursów. Ponieważ w 2014 był już 54 Festiwal Trąbki w Gucy, samo przejrzenie zdjęć zajmie nam kilka(naście) minut.
Trębacze z Gucy
Zespoły przyjeżdżają do Gucy w nadziei, że to właśnie oni wygrają, że im przypadnie Złota Trąbka lub Pierwsza Trąbka, nagroda publiczności lub jury. Wśród zespołów można znaleźć takie, które są profesjonalne, ale w większości grają amatorzy, którzy nie znają nawet nut. I kompletnie im to nie przeszkadza, dla nich muzyka jest w głowie, ich muzyka jest we krwi, oni po prostu grają! Dlatego idąc ulicami miasta, czy siedząc w knajpie lub restauracji, zobaczymy niecodzienne z naszego punktu widzenia widoki. Możemy siedzieć sobie w knajpce, prowadzić kompletnie niezobowiązującą rozmowę, gdy nagle dookoła nas wyrasta ściana trąb i ściana dźwięku.
To orkiestra weszła do ogródka, otoczyła stolik i gra, dmie w instrumenty, huczy w uszy i porywa do tańca, do wstania, do zaprzestania konsumpcji. Pewnie, że po takim koncercie dobrze widziany jest datek dla orkiestry, ale nie muszą to być wielkie sumy. Ot kilkadziesiąt dinarów wystarcza. I kompletnie w takich koncertach nie przeszkadza to, że większość orkiestr gra to samo, że wciąż słyszymy te same standardy, wykonywane na milion różnych sposobów. Bo też nawet klasyczne i melancholijne ederlezi inaczej brzmi w każdym wykonaniu. Czasami pokracznie, czasami melancholijnie, a czasami trudno przy nim nie zatańczyć:)
Jedzenie w Gucy
Na festiwalu Trąbki w Gucy króluje mięso! Mięso! I jeszcze raz mięso! Ciężki jest tu los wegetarian. Straganów z jedzeniem są setki, większe, mniejsze, bardziej eleganckie i przeważnie przaśne, tymczasowe rozstawione na trawie tuż obok grilli. A na rusztach pleskavica, vesalica, kawałki boczku, szynki. Ale też zobaczymy tu całe prosiaki, obracające się na rusztach, tuż obok opiekanego barana. Ale zapewne naszą uwagę przykują również wielkie garnki, które ustawione są w żarze. Po ściągnięciu pokrywki zobaczymy, że na wolnym ogniu dochodzi tam kapusta z mięsem i jakimiś innymi składnikami, to kupus. A jeśli ktoś ma dość mięsa, to załapie się na naleśnika. I w skrócie to całe menu festiwalu w Gucy
Guca. Jak dojechać, ceny, gdzie spać. Informacje praktyczne
Dojechać do Gucy najprościej z Belgradu, gdzie z dworca autobusowego (jest tuż przy kolejowym) co godzinę odjeżdżają autobusy do Gucy. Także stąd odjeżdżają prywatne minibusy. W tym przypadku jednak trzeba mieć grupę i negocjuje się cenę. Zazwyczaj jest to około 100 euro za kurs jako cena wyjściowa, ale da się zejść deczko niżej. W bus wejdzie spokojnie jakieś 10 osób. Autobus rejsowy do Gucy jedzie 4 godziny, bus delikatnie krócej. My jechaliśmy 3,5 ale jechaliśmy z wieloma przystankami, bo a to trzeba było kupić wino, a to wskoczyć do łazienki 😉 Ale jest też inny sposób na dojazd na festiwal, bo można skorzystać z BlaBlaCar.
Do Serbii specjalnie by posłuchać trąbek przyjeżdżają setki Polaków, zatem ofert zabrania pasażera do dzielenia się kosztami jest sporo. Jeśli nie uda nam się znaleźć bezpośredniego biletu, zawsze możemy jechać z przesiadką. Kupujemy bilet do Czaczaka, skąd do Gucy będzie zaledwie kilkanaście kilometrów i odjeżdża sporo autobusów, które dowiozą nas na Festiwal Trąbki.
Noclegi w Gucy: znaleźć kwaterę nie jest łatwo, bo też miasteczko na co dzień liczy tylko 2000 osób. Fakt, że większość mieszkańców wynajmuje pokoje na czas festiwalu, ale to wciąż za mało, by zaspokoić popyt. Do miasta na festiwal przybywa około 200 tysięcy osób, zatem większość znajduje nocleg na polach namiotowych. Jest jeden główny kemping, ale namiot możemy rozbić na wielu mniejszych i bardziej oddalonych od głównej sceny festiwalowej. Możemy też zajść do pierwszego lepszego domu i zapytać, czy możemy się rozbić na trawniku. Ja za trzy noclegi za domem z dostępem do łazienki (ale bez prysznica) płaciłem 10 euro. Do prysznica było 300 metrów i kosztował 150 dinarów (około 6 zł).
Jedzenie jest względnie tanie: kosztuje 200 dinarów za plejskawicę, 300 za wesalicę, 300 za kupus. Kilogram mięsa pieczonego na rożnie (świniak lub baran) kosztuje 1100 lub 1400 dinarów. Naleśnik to około 100 dinarów, tak samo jak piwo, zatem wybór jest prosty! 😉
12 komentarzy
200zł za pljeske, ah ta galopująca inflacja 😉
Dobry i celny strzał, ale na szczęście nie jest tak źle z tą inflacją 🙂
Jak się tego „zł” zmieni na „din”, to od razu jest lepiej 😀
W tym roku w trakcie objazdówki po Bałkanach byliśmy w okolicy Guczy ale trochę wcześniej (tydzień), przed festiwalem, więc nawet nie wstępowaliśmy, zresztą pogoda (ulewa) nie zachęcała … może następnym razem się uda.
Fajny blog, powspominałem sobie kilka opisywanych przez Ciebie miejsc.
pozdr
No i pięknie! Mieliśmy się wybrać w tym roku całą wielką folkersową ekpią i nas powódź wystraszyła. A teraz pewnie wszyscy żałują… ech 😉
Jak nie w tym roku, to za ok kolejna edycja! 🙂 Przyznam, że zastanawiam się, czy nie pojechać raz jeszcze, bo atmosfera była nieziemska!
A powódź? Ano była… ale nie wydaje mi się, by na klimat na Festiwalu Trąbki zmienił się jakoś diametralnie.
Bałkany jak się bawią… to na całego i świat dookoła nie istnieje 😉
Dzięki wielkie za twojego bloga, to właśnie on mnie przekonał.Czad.Powodzenie i do zobaczenia gdzieś na świecie, jak wspominałeś jest jednak mały;-) pozdrowiomka
Super! Cieszę się, że mogłem przekonać, do fajnego wydarzenia jakim jest festiwal trąbki w Gucy 🙂
Tylko uważaj na wątrobę, niby się regeneruje, ale… 😀
I do zobaczenia gdzieś w świecie! 🙂
Witam
Swietna impreza pełen luz warto!
W tym roku byłem przekonany na 1000% Miało nas jechać 4 lecz koleś co organizował wyjazd z Krakowa od 2 tygodni ucichł 🙁 Więc nie wiem jak to będzie
Pozdrawiam
Bogdan w razie czego kombinuj lądem, a nawet spprawdź przez BlaBlaCar. Seriom w tamtym roku kolega wracał z Gucy właśnie BlaBla.
A w razie czego da się inaczej: Do Budapesztu pociągiem nocnym potem z Budapesztu do Belgradu pociągiem zwyczajnym, a potem to już autobusem albo busem spod dworca kolejowego w Belgradzie.
Lub sprawdź ceny połączeń na AirSerbia, potrafią mieć doskonałe ceny biletów do Belgradu.
Witam Pawle
Dzięki za podpisanie i podpowiedzi
Jedziemy jest Nas 4 ! 🙂
Odezwał się był cały czas w Szkocji ale potwierdził to najważniejsze
Po powrocie zdam Ci relacje i prześlę fotki
Pozdrawiam
Bawcie się dobrze i niech Wam trąbka nie obrzydnie, a rakija nich koi nerwy! 😀
Udanego wyjazdu na festiwal trąbki w Gucy! 🙂
W tym roku też jadę 🙂 Jakby komuś za daleko to sam koniec sierpnia na Panonica pod Starym Sączem
Pozdrawiam