Sarajewo i Baščaršija czyli starówka wciąż mają w sobie dawny koloryt. I chociaż coraz częściej Baščaršija wygląda jak cepelia, to jednak stara zabudowa przywołuje skojarzenia, kiedy był to jeden z głównych placów targowych tego regionu. Do dziś znajdziemy tu sklepiki rzemieślników, choć o wiele łatwiej jest rzecz jasna trafić na knajpkę czy kawiarnię.
Na hasło Sarajewo, jakie macie pierwsze skojarzenia? Zapewne jest to wybuch pierwszej wojny światowej, kiedy to na Moście Łacińskim zamordowano tu arcyksięcia Ferdynanda. Drugie skojarzenie to oblężenie Sarajewa.
Na szczęście dziś to już tylko historia i Sarajewo na tyle, na ile to możliwe żyje dniem dzisiejszym. Trudno się dziwić, że stawia także na turystów, bo atrakcji turystycznych w stolicy Bośni i Hercegowiny jest sporo. A jeśli dodamy do tego, że ceny są tu niskie, a jakość usług wysoka, to mamy miejsce z dużym turystycznym potencjałem.
Zamach w Sarajewie
Spis treści
Wspomniany zamach w Sarajewie, czyli wydarzenie, które było przyczyną pierwszej wojny światowej to już przeszłość. Jeśli jednak interesuje Was ono, to w Sarajewie wciąż stoi most na którym zastrzelono arcyksięcia Ferdynanda. Ba! miałem farta i załapałem się nawet na replikę samochodu, w którym został zastrzelony wraz z małżonką. Ale dla przeciętnego turysty ślad pierwszej wojny to wspomniany most, pod którym leniwie przepływa płytka rzeka Milijacka i tablica informująca, że zamach został dokonany właśnie tu.
Przypomnę zatem, że zamach miał miejsce 28 czerwca 1914 roku i dokonał go Gawriło Princip. Bośniacki Serb, który działał razem z pięcioma innymi zamachowcami z organizacji Czarna Ręka. Dziwny to był zamach, bo z jednej strony jeden z uczestników miał słaby wzrok i nie dostrzegał, kogo ma zastrzelić. Z drugiej jednak kolejny z nich nie strzelał, bo nie chciał ranić postronnych osób. Fakt jest jednak taki, że Gawriło zastrzelił arcyksięcia Ferdynanda i jego żonę. Nie zdołał jednak popełnić samobójstwa ani z broni palnej, ani otruć się cyjankiem. Został powstrzymany. Pierwsza wojna światowa zaczęła pukać do drzwi Europy.
Zuta Tabija z widokiem na Sarajewo
Najpiękniejszy widok na Sarajewo jest z twierdzy Zuta Tabija. – Idź na to wzgórze, bo dopiero z wysokości zobaczysz, czym ono jest. A w dole, chodząc uliczkami pomiędzy domami, zobaczysz jakie ono jest – usłyszałem, będąc już w Sarajewie. Przy okazji dopiero z wysokości zrozumiesz jego dramat wojenny. Tragizm sytuacji, której byli poddanie mieszkańcy Sarajewo i nie ulegli. Zatem idę na wzgórze. Maszeruję najpierw jakąś główną asfaltową drogą, zamiast pójść bokiem, którędy wiedzie główna ścieżka dla pieszych. Ale to nic, to frycowe nowicjusza.
Chociaż może nie na darmo idę, bo powoli przygotowuję się na widoki, dozuję doznania. A te pojawiają się prawie natychmiast. Już na pierwszym mniejszym wzgórzu majaczą białe nagrobne pomniki, cmentarz wykrojony z miasta i wrzynający się w jego tkankę. Potem w lewo, w drogę pod wzgórzem i już jestem pod murami. A tu niespodziewanie tłum i wewnątrz fortyfikacji właśnie uwijają się kelnerzy, okrywają białymi obrusami stoły, zastawiają je różnorodnymi potrawami, czasami żartują z jakimiś znajomymi. Zostawiam ich za swoimi plecami, a moją uwagę całkowicie przykuwa panorama miasta na tle zachodzącego słońca.
Przede mną delikatnie w dole rozpostarty jest cmentarz, kolejny widzę kilkaset metrów dalej, na wzgórzu tuż obok, to raptem kilkaset metrów. Białe muzułmańskie pomniki odcinają się od zieleni trawy, od ciemnej zieleni drzew, od okolicznych domostw. Cmentarz jako biały pomnik oblężenia Sarajewa. W oddali widzę wieżowce, które kilkadziesiąt lat temu były znakomitą kryjówką dla snajperów polujących na ludzi w „Alei Snajperów”. Teraz też rozumiem dramat mieszkańców miasta podczas oblężenia miasta przez Serbów. W mieście nie dało się uciec przed obserwacją z otaczających wzgórz, zajętych przez wojska przeciwnika. Do sarajewian można było strzelać jak do kaczek. Z karabinów, moździerzy, z czegokolwiek, czym dało się zabić. Z tych wzgórz kontroluje się całe miasto. Aleja Snajperów nie była jedynym miejscem, gdzie śmierć czyhała na ulicy.
I kiedy tak sobie analizuję historię, poczytuję leniwie przewodnik, dookoła mnie coraz większy ruch, nagle nie ma już ani jednego wolnego miejsca na murku, bo takich jak ja obserwatorów jest coraz więcej. Słońce powoli dotyka horyzontu i ruch następuje przy ustawionej na krawędzi muru armacie. Okazuje się, że to nie jest atrapa dla turystów, ona ma jasno sprecyzowany cel. Do niej podchodzi pan w historycznym stroju, przez lufę wpycha tam jakiś ładunek wybuchowy, przeciąga lont do pobliskiego drzewa i przyczepia do niego detonator. Teraz wszyscy patrzą na słońce i na zegarek…
I kiedy żółta tarcza słońca chowa się za wzgórzami, tradycyjnie i uroczyście ubrany mężczyzna wciska guzik. Z lufy armaty wylatuje pocisk i jak we „Władcy pierścieni” rozpryskuje się fajerwerkiem na niebie. Huk niesie się po mieście, dając znak, że oto można już jeść, że dla muzułmanów obchodzących właśnie ramadan, skończył się tego dnia post. I wszyscy, którzy wykupili bilety na posiłek rzucają się na stoły, ci którzy nie wykupili spożywają własny przyniesiony tu prowiant. W powietrzu unosi się zapach pizzy, która znika w ogromnych ilościach. Gwar rozmów, radość. Oto można się najeść! A ja opuszczam mury twierdzy, też bym coś zjadł, zatem pójdę poszukać piekarni albo restauracyjki.
Cmentarze Sarajewa
Schodzę do miasta, do Baščaršiji gdzie mieszkam w hostelu tuż obok studni. Po drodze mijam cmentarz, pomnik ofiar oblężenia miasta. Setki, tysiące bijących w niebo pomników. W pełnym słońcu ich biel zmusza wręcz do odwrócenie wzroku, wywołują ból oczu. Teraz też wywołują ból, ale zupełnie inny. Ból płynący z refleksji, która brzmi: na cholerę to było?
Po co zginęły te tysiące osób, skoro atakujący miasto Serbowie i tak nie zyskali tego, czego pragnęli. Skoro odrzuciły ich stąd naloty NATO. I znów patrząc na cmentarz, idąc koło niego kilkaset metrów rodzi się pytanie: dlaczego tak późno wkroczył Zachód? Nie dziwię się, że na Bałkanach tak trudno o wybaczenie niedawnej w końcu wojny. Cmentarze, na których widnieją nazwiska bliskich, których pamięta się ze świątecznego obiadu, nie pozwalają zapomnieć.
Nie pozwalają zapomnieć w Sarajewie, przywołują pamięć w Mostarze, a na murach we wszystkich miastach, nawet tak małych jak Travnik widziałem napis: „Srebrenica! Nigdy nie zapomnimy.” I nie zapomną też Holendrom, że do tego dopuścili. Odwrócili wzrok, opuścili karabiny, którymi mieli bronić tych bezbronnych, którzy uciekli pod ich opiekę. Holendrzy nie mieli mandatu na użycie broni? Serbowie też nie mieli mandatu do zabijania, do tego nie potrzeba żadnego mandatu.
Pamięć o Srebrenicy przywołuje wystawa obok katedry. Przyznaję jednak, że miałem dość, nie miałem chęci oglądać jeszcze tego, bo wiem co jest w środku, znam tę historię, nie miałem już na nią siły. I tak pamiętam: i Serbom, i Holendrom. A cmentarze pozostałe po wojnie z początku lat 90 są w całym mieście, są nawet przy stadionie olimpijskim, tuż obok boiska gdzie dzieciaki ćwiczą pod okiem trenerów. Jeśli ktoś kopnie wyżej i mocniej piłkę, ta wyląduje wśród nagrobków. Cmentarze w Sarajewie nie pozwalają zapomnieć. I dobrze. Dla porządku przypomnę tylko, że piszę to tu Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Sarajewie, które miały miejsce w 1984 roku.
Róże Sarajewa
Róża to piękny kwiat. Ale nie w Sarajewie… tu to raczej czerwień i kolce, te kolce bolą od samego patrzenia, nawet nie trzeba dotykać. Ale też trzeba chcieć je dostrzec. I to są młode róże, wykiełkowały zaledwie kilka lat temu, by upamiętnić tych, którzy zostali zabici podczas oblężenia Sarajewa. Zabici kulami snajperów w słynnej Alei snajperów, zabici pociskami z moździerzy, kiedy stali w kolejce po chleb dla rodziny albo w drodze po wodę. Róże Sarajewa to czerwone kawałki betonu wlane w asfalt, w chodnik. Mają przypominać, ale mało kto na nie patrzy, bo i kto patrzy non stop pod nogi? Po tych różach się chodzi, ale prawie nikt ich nie widzi.
Przyznaję bez bicia, długo musiałem chodzić z nosem wbitym w ziemię, by wreszcie je wypatrzyć. To co mnie zaskoczyło, że nie udało mi się wypatrzeć ani jednaj na tym odcinku Alei Snajperów, którą przeszedłem. Za to wypatrzyłem jedną na głównym deptaku, kiedy szedłem do muzeum historii, gdzie szedłem zobaczyć obejrzeć wystawę poświęconą oblężeniu Sarajewa, które trwało od 5 kwietnia 1992 do 29 lutego 1996.
I to muzeum to absolutny obowiązek do obejrzenia będąc w mieście. Pamiątki sprzed kilkudziesięciu lat, opisy codziennego życia, broń, opisy gwałtów na mieszkankach miasta, zdjęcia rozszarpanych przez pociski ofiar… gdzie obok zwłok toczy się „normalne” życie oblężonego miasta. Jakże to wymowne dla mieszkańców Warszawy, która też walczyła. Ale miała mniej szczęścia, bo nikt jej nie pomógł. A na końcu pomnik bezradności nowożytnej sprawiedliwości. Wystawa na której na wielkich, kolorowych tablicach są opisane sprawy sądowe o zbrodnie przeciwko ludzkości.
Część z nich ciągnęła się kilka lat, część wciąż się toczy. Mimo, że wina jest bezsporna. Są świadkowie, są ofiary, są dowody… I są zdjęcia oprawców, wraz z opisami ofiar, co im zrobili. I w tym muzeum jakoś wciąż w uszach brzmiała mi dawno zasłyszana muzyka U2 „Miss Sarajewo”. I obraz człowieka w białej koszuli biegnącego przez ulicę… dobiegł? Udało mu się? Czy też nie, a zdjęcie jego trupa obiegły światowe agencje i gazety, ale jeszcze przez kilka lat lata nikogo z ważnych to nie wzruszy…
Jeśli emocji związanych z historią miasta będzie nam mało, to pojedźmy jeszcze do muzeum Tunelu, przez który do oblężonego miasta dzień w dzień dostarczano tony towarów. Od leków, przez żywność po amunicję dla obrońców. Kiedyś tunel liczył 800 metrów, dziś zachowało się raptem kilkanaście, które można oglądać.
Atrakcje Sarajewa
Ale dla przeciętnego turysty Sarajewo to przede wszystkim Baščaršija, czyli stare miasto z centralnym punktem czyli studnią Sebijl, miejscem spotkań tutejszych jak i przyjezdnych. Zdjęcie Sebijl obejrzycie jako główne zdjęcie na górze tego artykułu. Z tego miejsca wychodzi się oglądać meczety, z których minaretów kilka razy dziennie do modlitwy nawołują muezini. Stąd wychodzi się zobaczyć kościoły albo synagogę.
Uliczka w Bascarsiji czyli starej części Sarajewa
Ale też rzut przysłowiowym beretem stąd jest odbudowany gmach ratusza miejskiego, czyli miejsca, gdzie po drugiej wojnie światowej, ulokowano bibliotekę. To tu w 1992 roku spłonęły bezcenne manuskrypty i księgi – 2 miliony sztuk bezcennych i mniej cennych ksiąg spłonęło w ciągu chwili. Budynek zbudowany w 1895 roku gdzie znajdowała się wtedy Biblioteka Narodowa zbombardowali rzecz jasna Serbowie podczas oblężenia miasta. Doskonale wiedzieli, co robią.
Inat Kuća – Dom Uparciucha
A jak już zajdziemy w to miejsce, to tuż za rzeką Miljacką znajduje się jeden z najsłynniejszych zabytków Sarajewa. To dom Inat Kuća, czyli Uparty Dom, Dom Uparciucha czy też Przekorny Dom. Otóż według podań kiedy w XVI wieku chciano zbudować meczet, wszyscy właściciela terenów na których miał być on zbudowany, zgodzili się sprzedać ziemię, wszyscy oprócz jednego właściciela. Ten za żadne skarby nie chciał się zgodzić na rozbiórkę rodowej siedziby. Dopiero po wielu dniach negocjacji zgodził się na to, by dom rozebrano i na powrót złożono w nowym miejscu.
Co najśmieszniejsze historia zatoczyła koło i dom jeszcze raz został rozebrany i przeniesiony kilkaset lat później, kiedy miasto postanowiło zbudować nowy ratusz. Właściciel znów nie chciał zgodzić się na rozbiórkę, a dom… złożono tuż obok pierwotnego miejsca, skąd zaczął swoją niezwykłą podróż po Sarajewie.
Stara synagoga
Będąc w Sarajewie, nie zapomnijcie jeszcze wejść do Starej Synagogi. Dziś jest to muzeum – Muzeum Żydów Bośni i Hercegowiny. Surowe, kamienne wnętrze robi wrażenie. Warto tu przysiąść i poobserwować grę cieni ze światłem wpadającym przez wąskie okna. Zajrzyjcie do gablot, w których wystawione są stare przedmioty, jak np. nożyk służący rabinom do obrzezania.
Muzeum Tunel
Pośród wielu pamiątek po wojnie w byłej Jugosławii, jest miejsce szczególne. Tragiczne i optymistyczne zarazem. To Tunel, a raczej Muzeum Tunel, Tunel Spasa, jak jest to zwane po bośniacku.
Tunel jest miejscem szczególnym, bowiem tylko dzięki niemu do oblężonego przez Serbów Sarajewa docierała pomoc i zaopatrzenie. Tunel został zbudowany pod lotniskiem w Sarajewie i miał pierwotnie około 800 metrów długości, 1metr szerokości i od 1,5 do 1,8metra wysokości. Budowano go około pięć miesięcy na trzy zmiany, bo czas naglił. I kiedy wreszcie skończono jego budowę, stał się jedynym kontaktem oblężonych ze światem zewnętrznym. Tędy dostarczano żywność, leki a przede wszystkim amunicję do walczącego Sarajewa.
Dziś Muzeum Tunel daje możliwość przejścia 25 metrowego odcinka, chociaż trwają prace nad udostępnieniem zwiedzającym kolejnych metrów. I dobrze, bo 25 to zdecydowanie za mało, by pojąć, jak trudno się przemieszcza w takiej przestrzeni.
Poza tym obejrzymy tu filmy z czasu oblężenia Sarajewa, a z licznych plansz dowiemy się o historii tunelu jak i o tym, czym było oblężenie. W wojskowych skrzyniach leży tez broń i amunicja, której używano podczas walk.
Chociaż największe wrażenie robią zdjęcia z oblężonego miasta oraz przedmioty codziennego użytku, którymi usiłowano przeżyć do następnego dnia. I tak zobaczymy tu np. sanki z kanistrem na wodę, rower, piec typu koza w którym tkwią podłogowe klepki. Tak, drzewa wycięto, a opał był na wagę złota, zatem palono tym, co było. Warto patrzeć na szczegóły, bo w Muzeum Tunel nic nie jest przypadkowe.
Bilet wstępu kosztuje 10KM, muzeum jest otwarte od 9 do 17stej. W miesiącach zimowych listopad-marzec) do 16stej.
Jak dojechać do muzeum Tunelu
Jedzie się tam tramwajem nr 3 z centrum do samego końca, do pętli tramwajowej. Tuż obok pętli jest dworzec autobusowy na którym wsiadamy do autobusu numer 32 i jedziemy do ostatniego przystanku (pętla przy moście). Po wyjściu z autobusu przechodzimy przez mostek, skręcamy w lewo i idziemy 300-400 metrów do Tunelu. My jednak jechaliśmy samochodem i to zdecydowanie najprostsza możliwość. Dwa parkingi są obok muzeum. Obydwa rzecz jasna płatne, jeśli dobrze pamiętam to 2KM za samochód.
Czas wolny w Sarajewie
Ale kiedy będziemy już mieli wyżej uszu zwiedzania, chodzenia po wzgórzach, gapienia się na miasto, szukania róż Sarajewa, wpatrywania się w wieczny ogień i wszystkiego tego, co turyści robią na co dzień… Wtedy zanurzmy się w wąskie uliczki Baščaršiji, albo wyjdźmy z tego obszaru i zasiądźmy gdzieś w kawiarni na kawie i ciastku. Albo jeszcze lepiej usiądźmy w knajpce tuż obok deptaka i poobserwujmy przewalający się po nim międzynarodowy tłum. Tak żyje miasto. Do dziś wspominam słynny mecz piłki nożnej Niemcy-Brazylia, który oglądałem w knajpce na deptaku. Nikt nie mógł uwierzyć, że Brazylia na własnym terenie przegrała 1-7 i odpadła z mistrzostw.
A jak już będziemy mieli dość tego oglądania, to wróćmy do hostelu i z nowo poznanymi znajomymi idźmy na miasto, gdzie głęboko w bramach pochowane są bardzo klimatyczne knajpki z muzyką na żywo i rakiją, której nie sposób odmówić. Zapijaną podłym lokalnym piwem, ale o lepsze tu trudno. Więc cieszcie się Sarajewem tak, jak ja się nim nacieszyć nie mogłem. W to miasto się wsiąka, z nieznanych przyczyn, nie wiadomo jak… ono do siebie przywiązuje. Tutaj po prostu chce się wracać!
I jeśli już przy piwie jesteśmy, to musicie znać jeden adres, to Sarajewska Piwiarnia. Mój ulubiony lokal na piwo w Sarajewie. Lokal mieści się tuż przy browarze. Ma wspaniały wystrój i dobre trunki na kranach, piwo zawsze jest tu świeże i dobre. Dodatkowo w upalne dni zawsze jest tu chłodno, a zimą ciepło. I rzecz jasna napijemy się tu nie tylko piwa i drinków, ale też zjemy jak w dobrej restauracji. Szczerze Wam polecam!
Z atrakcji, które w Sarajewie na pewno warto, to wjazd kolejką gondolową na górę Trebević. To co prawda atrakcja, z której jeszcze nie skorzystałem, ale przy następnej okazji, na pewno skorzystam. Cóż, tym razem nie wyrobiłem się, bo wraz ze znajomymi wyruszyliśmy rano na północ Bośni i Hercegowiny w kierunku Travnika z malowanym meczetem, Jajce z ciekawymi maleńkimi młynami wodnymi i dalej w kierunku Bihacia. Mam kolejny powód, by ponownie przyjechać do Sarajewa.
Ale żeby nie było, że Sarajewo jest ponure i to tylko śmierć i zniszczenie, to polecam przeczytanie o jasnej stronie Sarajewa. Oraz czymże byłby wyjazd bez spróbowania dobrej kuchni w ciekawym miejscu? Dlatego jeśli chcielibyście zjeść dobry obiad w rozsądnej cenie z cudownym widokiem na całe Sarajewo to przeczytacie o tym u Maleny.
Dojazd z dworca do centrum Sarajewa
Jeśli przyjechaliśmy do Sarajewa np. z Mostaru, to do centrum dostaniemy się tramwajem numer 1. Dworce kolejowy i autobusowy są obok siebie. Ale wracając do tramwaju, to jest on o tyle ciekawy, że jeździ w kółko, czyli zawsze wsiądziemy dobrze, bo jeździ tylko w jedną stronę. Bilety na tramwaj kupujemy w kiosku na przystanku. Bilet kasujemy w kasowniku przy wejściu. Jak się nie chce skasować, to sprawdźmy dziurkę, czy nie jest czymś zalepiona, bądź papier się nie zawinął.
Tramwajem jedziemy jakieś 15 minut. Pojazd najpierw jedzie prosto z dworca, skręca w lewo i następnie dłuuuugo jedzie prosto. Wysiadamy wtedy, kiedy nagle tramwaj skręci w lewo i będzie jechał delikatnie pod górkę. Wysiadamy i jesteśmy na Starym Mieście przy studni, którą będziemy mieli po lewej stronie. Uwaga, bilet na tramwaj możemy też kupić u motorniczego, ale jest on wtedy droższy.
Przez całe miasto jeździ tramwaj numer 3. To niejako kręgosłup Sarajewa, część jego trasy pokrywa się z tramwajem numer 1, ale jedynka skręca na dworzec.
Bilet dobowy w Sarajewie. W informacji turystycznej informują, że taki bilet można kupić, ale jest to prawie niemożliwe. W kioskach można kupić jedynie bilety jednorazowe na tramwaj, ale jest kilka punktów w mieście, gdzie można kupić dobowe, ale niestety nikt nie był w stanie powiedzieć gdzie są te punkty.
Bilety autobusowe w Sarajewie kupujemy u kierowcy.
Dworzec autobusowy (ten koło kolejowego) jest schowany za nim, delikatnie z tyłu. Stojąc twarzą do ogromnego dworca kolejowego to dworzec autobusowy będzie po lewej ręce. Schowany za gmachem poczty. Stąd dojedziemy do Trawnika, Jajce, Mostaru oraz do wielu innych miejscowości w Bośni i Hercegowinie i zagranicą.
Przykładowe ceny biletów wstępu w Sarajewie
- Sarajewo bilet do starej synagogi – 3 KM
- Muzeum 1878 – 1918 – 4 KM
- Muzeum Historyczne w Sarajewie – 5 KM
- Muzeum Tunelu Nadziei – 6 KM
Nocleg w Sarajewie
W Szczycie sezonu na pewno warto warto zarezerwować hostel czy hotel z przynajmniej małym wyprzedzeniem, będzie to tym bardziej wskazane, jeśli zależy Wam na bliskości starej części miasta i/lub macie jakieś szczególne życzenia co do warunków, w jakich chcecie spędzać noc. I co prawda, kiedy przyjechałem do Sarajewa sam, nie rezerwowałem niczego i hostel znalazłem z marszu, to jednak jadąc większą grupą z rodziną, zarezerwowaliśmy nocleg z wyprzedzeniem.
Co prawda tego hotelu już nie ma, ale ostatnio zatrzymaliśmy się w Hotelu Boutique Libris. Wygodne łóżka, czysto, ciepło, wi-fi, tuż obok starego miasta, z parkingiem przed hotelem i śniadaniem wliczonym w cenę.
Pamiętaj tylko, że jak się wyśpisz, z taką radością i energią będziesz zwiedzał i cieszył się miastem 🙂 Jeśli szukacie czegoś z wyprzedzeniem, możecie szukać przez tę wyszukiwarkę.
16 komentarzy
W Sarajewie lokalsi polecili nam niezłą knajpę „Pod lipom”. Jedzenie było niezłe i z przyzwoitymi, jak na centrum miasta, cenami. Litrowa butelka wina kosztowała 20KM (40 kilka złotych), zupa 3KM, a grillowane owoce morza z ziemniakami i surówką 14 KM. Polecam: https://www.podlipom.ba/English/index.php
Polecam też nocleg w hostelu Cult, który znajduje się przy głównej ulicy ścisłego centrum. Za dwuosobowy pokój z oddzielnymi łóżkami zapłaciliśmy 40 KM: https://culthostel.ba/
Ja bardzo żałuję, że będąc w stolicy BiH nie odwiedziłam ruin wioski olimpijskiej. Kiedyś trafiłam w odmętach internetu na zdjęcia stamtąd i jest to miejsce warte sfotografowania.
Natomiast dla mnie w Sarajewie niesamowite było samo jego położenie, czyli strome wzgórza wokół doliny i wszędzie domy oraz cmentarze. Niewątpliwie jest to miasto ciekawe, w którym historia jest tak bardzo namacalna.
Rewelacyjny opis miasta, historii, zwyczajów.
Nigdy nie byłam w Sarajewie, ale po Twoim wpisie nabrałam chęci, żeby tam pojechać.
Pozdrawiam
https://olazplecakiem.blogspot.com/
Nie spodziewaliśmy się, że Sarajewo może być tak ładne!
Byłam tam kilka lat temu, niestety tylko jeden dzień. Myślę, że dobrze byłoby tam powrócić. Miasto ma klimat i zdecydowanie bardzo mi się podobało. Nie mówiąc już o jego historii… Pamiętam, że również wieczorową porą jest bardzo ciekawe.
Oj, kusicie Wy wszyscy tym Sarajewem…
niby jezdzisz na balkany i nawet starasz sie pisac jakies reportaze ale ciagle nie wiesz ze Sarajevo nie jest stolica Bosni-zapamietaj sobie ze tak jak Mostar jest stolica Hercegoviny tak stolisa Bosni jest Banja Luka a Sarajevo jest stolica BiH , ojj ta mlodziez ,teraz posluchaj dalej bo pewnie i tego nie wiesz ze stolica Czarnogory jest Podgorica czyli dawny Titograd ,a co CI wszystko bede pisal ,dowiedz sie troche sam np.skad pochodzi nazwa czarnogorskiej waluty Perper ?
Boże, jakie bzdury!!! Banja Luka stolicą Bośni?? Na jakim uniwersytecie uczą takich rzeczy?
Republika Serbska – mówi ci to coś?
Bośnia to nie żadna część składowa -to jedynie region historyczny i nie ma stolicy. Jest jedynie Federacja BiH (ewentualnie Federacja Chorwacko-Muzułmańska) i jej stolicą jest oczywiście Sarajevo.
Banja Luka jest jedynie stolicą Republiki Serbskiej, i to też tak na siłę, bo stolicą de jure jest Istocno Starajevo.
No i jest jeszcze Dystrykt Brcko, ale o tym pewnie nie słyszałeś…
patrząc na cmentarz, idąc koło niego kilkaset metrów rodzi się pytanie: dlaczego tak późno wkroczył Zachód? gdzie ty sie tej Historii uczysz ? poziom dzisiejszych studiow w Polsce jest tak zatrwazajacy ze wstyd sie gdziekolwiek odezwac, Zachod kolego ta wojne rozpetal ,mowi ci sos nazwisko Hansa Dietricha Genschera ? to jest czlowiek odpowiedzialny za zlikwidowanie Jugoslawii i to on Dostal to zadanie od UE ,dzieki czemu Niemcy zyskaly nowa przestrzen gospodarcza czego nie mieli szans zyskac w czasie Jugoslawii bo wiadomo ze nie sa tam mile widziani, w szkole ci tego nie powiedza ale druga Albania jest zemsta a ty jako Polak nie miales prawa jej uznac ,dlatego jestes opluwany
Wielkie dzięki Alex za kurs Twojej historii. Nie wiem gdzie się jej uczyłeś, ale dobrze, że nie uczęszczałem do tej samej szkoły i ten system edukacji mnie ominął, bo z Twojej spiskowej teorii dziejów, raczej nic dobrego dla przyszłości świata nie wyniknie.
Zatem dobrze, że masz mało do powiedzenia i dobrze, że mieszkasz jak wnoszę z tonu poza Polską.
Nie wiem też, jaki uniwersytet skończyłeś, ale zapewne nie był to uniwersytet z pierwszego tysiąca światowego rankingu. Ale to już w sumie nie moje zmartwienie.
Co się zaś tyczy czarnogórskiej waluty: odkąd przyjęli euro (pewnie też jest to wg. Ciebie spisek mocarstw), stało się to nieistotne i akademickie.
To tak pokrótce.
Dobrego dnia życzę 🙂
Paweł
PS.
Popracuj nad interpunkcją. Np. przecinki stawiamy za wyrazem, nigdy zaś przed wyrazem – tak jest „bardziej” po polsku.
Mała uwaga do autora:
Miejsce z którego robione są zdjęcia (to wzgórze z armatą) to Zuta Tabija, a nie Bijela. Bijela jest dalej na wschód i trochę wyżej. No i z „Białej” nie widać cmentarza Kovaci z charakterystycznym grobem Izetbegovicia, który jest na twoich fotkach. Poza tym Bijela Tabija o zmierzchu to nie jest najbezpieczniejsze miejsce w Sarajevie, bo zbiera się tam dużo miejscowej patologii. Znacznie bardziej atrakcyjna turystycznie jest włąśnie pokazana u ciebie Zuta Tabija.
Masz absolutną rację. Dziękuję i przepraszam.
I dziękuję też za merytoryczne uwagi w innym Twoim komentarzu.
Pingback: Senne Sarajewo, hordy psów i niebiańska jagnięcina - Okiem Maleny
Piszesz bardzo fajne teksty! Oprócz faktów są też emocje. Bardzo mi się podoba Twój styl. A teksty o Bałkanach są dla mnie bazą do zaznaczania pinezek na mapie 😉
Dzięki!
Na mnie spore wrażenie zrobił Meczet Cesarski, a z widoków – ten z wieżowca Avaz.
Poza tym, ostatnio na górę Trebović ruszyła kolejka linowa – można w kilka minut wjechać na górę, gdzie były organizowane zawody w saneczkarstwie i zobaczyć dawny tor wyścigowy – mega atrakcja: https://www.masaperlowa.pl/sarajewo-stary-tor-bobslejowy-i-nowa-kolejka-linowa-na-gore-trebovic/
Aaaaby dobrze zjeść na Baščaršiji – Buregdžinica Bosna, polecam nieustająco. Przysięgam że ten burek mi się już raz przyśnił i obudziłem się głodny i we łzach 😉