Lwów jest oazą dla tych, którzy lubią zjeść w niebanalnych restauracjach, w miejscach, które mają jakiś motyw przewodni i mają lub przynajmniej próbują mieć duszę. Bo to co na talerzu to jedno, ale wnętrze też się liczy. Nawet bardzo. Poniżej znajdziecie krótki przewodnik po moim zdaniem najciekawszych restauracjach we Lwowie. Smacznego 🙂
Po pierwsze powiedzmy sobie od razu, że większość tych najciekawszych restauracji we Lwowie należy do dwóch grup i niejako podzieliły one między siebie rynek knajp. Druga ważna rzecz: z powodu wojny, którą Rosja toczy z Ukrainą na wschodzie kraju, ukraińska waluta bardzo straciła na wartości, zatem możecie śmiało zajść do jakiejkolwiek restauracji i zaręczam Wam, że nie zostawicie tam majątku. A dosadniej mówiąc: restauracje we Lwowie (jak i w całej Ukrainie) są obecnie bardzo tanie. A zatem dokąd warto zajrzeć i czego się możecie spodziewać?
Mięso i Sprawiedliwość
Kiedy ostatnio kat zajrzał Ci w oczy drogi Czytelniku? Pewnie nigdy, ale to ma się szansę zmienić, bo w lwowskim Mięsie i sprawiedliwości mistrz małodobry jest wliczony w cenę posiłku i przechadza się między stołami, wybierając czasami swoją ofiarę. A przyrządów do oprawiania ma aż nadto! Oto na środku sali stoi klatka, w której raz na jakiś czas jakiś nieszczęśnik turysta ląduje w mieszczącym się niżej lochu. Na ścianach i pod ścianami wiszą stylizowane narzędzia katowskie, a tył menu tłumaczy, do czego służyły poszczególne przyrządy. A jeśli dalej nie mamy pewności, jak to działało, to na ścianach wiszą ryciny z torturami.
Ale nie bójcie się, bo mimo wszystko Mięso i sprawiedliwość, to taka katowska sprawiedliwość na wesoło i nikt Was tu na siłę nie będzie rozciągał na stole. Za to Wy z przyjemnością rozciągniecie na talerzu podane Wam mięso. A to jest wyśmienite i przyznam, że jagnięcina z grilla rozpływała się w ustach. Soczysta, średnio wypieczona. W sam raz. A do tego piwo i nalewka. Wszystko w bardzo przystępnej cenie. Mięso i sprawiedliwość to zdecydowanie bardzo jasny punkt dla mięsożerców, którzy zajrzą do Lwowa.
Mięso i Sprawiedliwość, adres: ul. Wałowa 20 (na tyłach arsenału)
_____________________________________________________
Restauracja Baczewski
To jedna z najbardziej obleganych restauracji we Lwowie. Ale nie ma się czemu dziwić. Kiedy ostatnio jedliście śniadanie z szampanem, a jeśli tylko macie ochotę to i wódką? Dodatkowo wszystko to w baaardzo eleganckim wnętrzu, gdzie nienaganna obsługa kelnerska uwija się między stołami. Jeśli możecie sobie wyobrazić bardzo elegancką restaurację z bardzo umiarkowanymi cenami, to właśnie Baczewski. Całości klimatu dopełnia pan grający na pianinie dyskretne standardy muzyki klasycznej i jazzowej. Miejsce, w którym chciałoby się celebrować śniadanie jak najdłużej. Powstrzymać od tego może jednak świadomość, że przed restauracją wije się ogonek ludzi jak my chętnych na spożycie posiłku. Aha to restauracja nie tylko na śniadania, ale ze wszech miar godne polecenia są tu także obiady – wtedy nie ma tu już tak ogromnych kolejek.
Restauracja Baczewski, adres: ul. Szewska 8
_____________________________________________________
Mons Pius
W tej restauracji przy moich pierwszych wyjazdach do Lwowa najpierw bywałem na kawie, dopiero potem przyszedł czas na stołowanie się w tym lokalu. A przyznać muszę, że jeśli chodzi o klimat, to jest jedna z najfajniejszych restauracji w mieście i do tego karmią tu bardzo smacznie. Do wyboru mięsa z grilla jak np. steki lub żeberka. Dodatkowo jako wielki plus może i skromny ale jednak wybór lepszych piw. Rzecz jasna dla wegetarian też znajdzie się tu danie. Co jednak poradzić, że ja nie jadam warzyw, wolę zjeść zdrowsze mięso 🙂
Restaurację Mons Pius uwielbiam jednak za klimatyczne podwórko w którym jest usytuowana – na tyłach katedry ormiańskiej. Wiecie, zamknięte podwórko z zielenią, dwoma poziomami do siedzenia, fajnym wystrojem, rzeźbami… bardzo,bardzo klimatycznie. I idealnie osłonięte od wiatru. Co bardzo ważne, nie ma tu też dzikich tłumów i jest szansa na miejsce nawet „szturmując” restaurację z marszu.
Mons Pius – Adres: Łesi Ukrainki 14
Dom Legend
(LOKAL ZAMKNIĘTY – Donosi o tym Krzysztof. Dzięki za informację)
Nazwa zobowiązuje, bo każda sala utrzymana jest w innym klimacie. Każda nawiązuje do legend, każda ma inny wystrój, a że za drzwiami czeka coś ciekawego, przekonamy się już przed wejściem. Oto wita nas w drzwiach staroświecko ubrany jegomość, w sam raz taki, co urwał się z choinki lub po prostu przybył tu z jakiejś bajki. Po wejściu powitają nas kręte, strome schody, które wiodą nas wprost na dach. Tak, na dachu też można tu jeść. Co ciekawe, to na dachu stoi zaparkowany… trabant 🙂 Auto legenda! 😀
I to z dachu Domu Legend rozpościera się jeden z najciekawszych widoków na dachy starego Lwowa. Co do menu, to szczególnie mnie ono nie porwało, ale na pewno nie wyjdziemy stąd zawiedzeni i głodni. Aha… raz na jakiś czas legendy ożywają. Warto wtedy być przed budynkiem, bo jest ogniście! A uwierzcie mi, że dom ma ciekawą fasadę.
Dom Legend, ulica Starojewrejska 16 (niedaleko starej synagogi)
_____________________________________________________
Lampa Gazowa
W Lampie Gazowej wszystko zaczyna się od zielonego światła, bo do restauracji można wejść tylko kiedy przy wejściowych schodkach pali się zielone światło. Są one tak wąskie, że dwie osoby nie mają się na nich szans minąć i dlatego ruch reguluje sygnalizacja świetlna. Pocieszcie się, za wjazd na czerwonym świetle nie dają tu mandatów 😉
Kolejne dziwy zobaczymy, kiedy otworzymy menu. Oto okaże się, że jedną ze specjalności Lampy Gazowej, oprócz jedzenia rzecz jasna, są nalewki. Niby nic specjalnego, bo w restauracjach to rzecz normalna, ale tu każda nazwa wiąże się z tematem przewodnim czyli z Ignacym Łukasiewiczem i jego wynalazkiem czyli lampą gazową. Między kilkunastoma! piłem nalewkę neonówka i była to ciecz przypominająca denaturat a zrobiono ją z jagód (ok, bardziej jagodowej chemii).
Przyznaję, że po spróbowaniu wszystkich, tylko ta mi w miarę smakowała. Ale może dlatego, że sam robię w domu nalewki, zatem poprzeczkę postawiłem dość wysoko. Klimat knajpy stworzonej dla uczczenia słynnego wynalazcy, dopełniają też kelnerzy ubrani w stroje robocze jakby żywcem wyjęci z rafinerii lub ze stacji CPNu. Cóż, cały klimat sprowadza do tego, że czasami przed lokalem stoi kolejka oczekujących na wejście. Jest to tym bardziej zaskakujące, że lokal ma kilka poziomów.
Lampa Gazowa, ul. Ormiańska 20
_____________________________________________________
Kawiarnia i restauracja Szkocka
Szkocka to legendarny lokal, miejsce w którym przed wojną kwitło inteligenckie życie Lwowa. Między innymi to tu rozwijała się tak zwana Lwowska szkoła matematyczna. Nie wiem, czy wiecie, ale w przedwojennych lokalach, rządzili kelnerzy. Nie wchodziło się ot tak i zajmowało miejsce, tu trzeba było poczekać, aż obsługa wskaże nam miejsce. Stali bywalcy i elita mieli miejsca zarezerwowane i zawsze na nich oczekiwały. Tak też było w Szkockiej i kiedy ówczesna profesura, kwiat polskiej inteligencji, przychodziła do lokalu, mieli pewność, ze ich miejsce nie jest zajęte. Tu przy stołach rozwiązywano matematyczne równania, tu odbywał się postęp matematyczny. I jeśli trzeba było nagle coś zapisać, używano wszystkiego, chociażby serwetek. Ale była tu też tak zwana Księga szkocka, z opisanymi problemami. Jeśli poprosimy kelnera, na pewno nam ją przyniesie.
I tu dochodzimy do dnia dzisiejszego: Kawiarnia Szkocka, nie ma już wiele wspólnego z dawną legendą. Pozostało tylko to samo miejsce, ale nowi właściciele nawiązują do dawnego splendoru i na parterze luksusowego hotelu można zjeść i napić się kawy. Co ciekawe, ceny nie są tu wygórowane jak na dość luksusowy jednak hotel. Na najwyższym poziomie jest też obsługa kelnerska, która mówi po angielsku, ale nie będziecie mieli problemu porozumieć się także po polsku. I niech Was nie odstraszy elegancja miejsca, bo jak to we Lwowie… będzie Was na obiad stać.
Kumpel
Jeśli baciary miały akurat przypływ grosza, to na pewno zjedliby obiad lub sutą kolację w jednym z dwóch restauracji Kumpel. Bo to trzeba podkreślić, że kumple są dwa, ale o tym niżej. Już od progu zapewne powita nas grający na żywo zespół i nie zdziwmy się, że jakoś tak bezwiednie zaczniemy nucić, że „gdzie jeszcze ludziom tak dobrze jak tu…” Bo też tylko we Lwowie jest taki wybór lokali, a tylko tu taka atmosfera, chcąc nie chcąc żywcem przeniesiona z przedwojennego Lwowa. W Kumplu warzą własne piwo, zatem zwróćmy uwagę na pierwsze strony menu, a na kolejnych bardzo rozbudowane pozycje nawiązujące do starych dziejów Galicji i jej tradycji kulinarnej. Pięknie tu i na pewno po wyjściu będziecie chcieli wrócić. Aha jeśli nie macie chęci siedzieć pod dachem, to możecie spożyć posiłek na tarasie znajdującym się na dachu.
Kumple są dwa, jeden blisko, niemal naprzeciwko hotelu Lwów – Aleja Czarnowoła 25; Drugi Kumpel adres: Ul. Wynnyczenki, 6
_____________________________________________________
Teatr Piwa – Prawda
To jedno z najjaśniejszych miejsc we Lwowie, jeśli lubicie dużo zjeść oraz zapić do niezłym piwem własnej produkcji. Oto w całej kamienicy ulokowano tu restaurację i pub zarazem. Kilka pięter i jednocześnie kilka sal gwarantuje, że znajdziemy tu miejsce. Wyjątkiem będzie czas, kiedy na pierwszym piętrze zacznie grać orkiestra dęta. Wierzcie mi, że wtedy do sal trudno wcisnąć przysłowiową szpilkę. Ponieważ środek kamienicy jest pusty, a piętra są na przestrzał, to dźwięki muzyki słychać w całym budynku, wszystko wtedy żyje, ludzie wstają od stołów, widziałem uformowanego weselnego „węża”, kiedy to chwytamy się za bioderka i wędrujemy w rytm muzyki po całej sali. Totalne szaleństwo i muzyka.
Ale poza godzinami koncertów warto tu wpaść na przyzwoite jedzenie jak np. ogromna porcja pieczonych w miodzie żeberek z ziemniakami. A wszystko to z pięknym widokiem na lwowski Rynek, jeśli właśnie usiądziemy przy oknie. W takich okolicznościach na pewno weźmiemy jeszcze jedno lokalne piwo, by dłużej podziwiać piękny widok. Aha, na dole warzą piwo i kadzie możemy obejrzeć schodząc do podziemi.
Teatr Piwa Prawda, adres: Rynek 23
_____________________________________________________
Puzata Chata
Puzata Chata to restauracja legenda i śmiało można ją nazwać mekką turystów z odrobinę chudszym portfelem. Co prawda we Lwowie jak i na całej Ukrainie jest teraz bardzo tanio, ale ta restauracja cenami bije inne na łeb na szyję. Puzata Chata to bistro, w którym przy wejściu bierzecie tacę i sami wskazujecie, co chcecie zjeść. Na ladzie są wystawione wszystkie dania, a na talerze podaje je Wam obsługa. Wszystko tu jest świeże i smakowo przyzwoite. Chociaż za takie ceny nie liczcie tu na pięć gwiazdek Michelin i kuchnię molekularną 😉 Restauracja ma dwa poziomy zatem na pewno znajdziecie tu miejsce, mimo naprawdę dużego obłożenia. Na dole działa kawiarnia, gdzie napijecie się kawy i zjecie coś słodkiego. Uwaga! We Lwowie są z tego co słyszałem cztery lokale o tej nazwie, ten opis tyczy się tej na Strzelców Siczowych.
Puzata Chata, ulica Strzelców Siczowych 12
_____________________________________________________
Kryjówka
Z tym lokalem mam problem, bo co prawda nie byłem w nim, ale może któregoś dnia zajrzę. Dlaczego? Otóż ta legendarna już knajpa nawiązuje do UPA, a z tą organizacją jakoś mi nie jest szczególnie, jako Polakowi, po drodze. Jeśli jednak kryjówkę jednej z grup UPA potraktować jako chwyt marketingowy, to pewnie warto ustawić się w długiej kolejce do drzwi wejściowych i wypowiedzieć hasło otwierające drzwi: Sława Ukrainie. Otworzy nam banderowiec z karabinem w dłoni i w naszym kierunku powędruje „welcome drink” czyli działka wódki. Ciężkie jest życie w Kryjówce 😉 Lokal jako rzekłem urządzony jest w stylu kryjówki partyzanckiego ugrupowania i znajdziemy tu nadajniki radiowe, proste drewniane stoły i temu podobne wyposażenie. Co nie znaczy, że nie otrzymamy tu bardzo nowoczesnego rachunku 😉 Jeśli nie przeszkadza Wam nawiązanie klimatu lokalu, to jest on wart odwiedzenia.
Kryjówka: adres: A poszukajcie sobie 😉 w końcu to kryjówka, nie? 😉
_____________________________________________________
Loża Masońska czyli Najdroższa restauracja w Galicji
Reklamuje się jako najdroższy lokal w Galicji. I z tego co piszą ludzie w internecie, pewnie jest jednym z droższych lokali, chociaż czy najdroższym to na pewno nie. Stylistyka utrzymana jest w tajemniczości loży masońskiej, a te jak wiadomo na pieniądzach nie oszczędzały i wszystko jest na bogato. Aby łatwiej przeżyć wizytę, w jednym z innych lokali sieci należy wyrobić sobie kartę, po jej okazaniu z naszego rachunku cudownie zdematerializuje się jedno zero – wtedy lokal nie będzie już najdroższy :). Bez karty wizyta tutaj może finansowo zaboleć.
Najdroższa restauracja w Galicji, adres: Rynek 14 – pierwsze piętro.
_____________________________________________________
Drugi Brzeg
Restauracja w podziemiach lwowskiej opery i jak się można domyślić nawiązująca do klimatu tego przybytku. Jeśli zwiedzaliście górne sale gmachu, na pewno warto obejrzeć też piwnice. Tym bardziej, że wchodząc przechodzi się po mostku nad rzeczką, bo trzeba Wam wiedzieć, że pod Prospektem Swobody i operą płynie przykryta rzeka Pełtew. Niestety nie próbowałem tu jeszcze dań, ani nie zapuściłem się na zwiedzanie lokalu, ale zajrzałem tu przy okazji krótkiej wykupionej wycieczki z biurem. To mój plan na kolejny pobyt we Lwowie.
Drugi Brzeg, adres: Podziemia lwowskiej opery, idźcie w prawo stojąc przodem do opery.
_____________________________________________________
I to zaledwie mały wybór lwowskich restauracji w których byłem lub słyszałem, a jest jeszcze całe mnóstwo tych, o których nie mam pojęcia a na pewno też warte są odwiedzenia. Bo powiedzmy sobie uczciwie, że Lwów stoi klimatycznymi restauracjami i nawet każdego dnia jedząc każdy posiłek w innym lokalu i tak zajmie nam dużo czasu, zanim odwiedzimy większość wartych odwiedzin restauracji. Na pewno przy następnych moich wizytach we Lwowie ten spis uzupełnię o kilka innych restauracji.
A jeśli chcecie przeczytać o szczegółowych wrażeniach smakowych, to zapraszam na tego bloga. Wszystko jest tu bardzo ładnie i ze smakiem opisane. Kilka opisów tego co na talerzu znajdziecie też w tym blogu.
.
5 komentarzy
Ciekawe informacje już dawno nie czytałem takiego fajnego artykułu.
Jest oczywiście kwestią gustu gatunek ulubionych smaków, ale z pewnością amatorzy kuchni bardzo tradycyjnej w tym regionie. nie będą zawiedzeni w większości lwowskich lokali. Mógłbym z pewnością polecić też parę lokali, które w centrum Lwowa zachęcały nie tylko przystępną ceną.
Jest kawiarnia Wiedeńska słynąca z rewelacyjnej kawy i fantastycznych słodyczy, a na piętrze restauracja Wiedeńska przy samym Prospekcie Swobody (Wały Hetmańskie – łza w oku), nieopodal kościoła Jezuitów, z niedrogim i niezwykle smacznym menu.
Moim konikiem stało się kosztowanie soljanki – taki rodzaj ukraińskiej gorącej gęstej zupy mięsnej z cytryną i łyżką śmietany. Szczególnie w chłodne dni to był ratunek dla ciała. Niedaleko Kumpla przy Placu Cłowym (wejście do lokalu jest właśnie z Płoszcza Mytnia, a nie przy Wynniczenka) jest ogromna hala na 1200 miejsc zwana Stargorodem, z własnym browarem, transmisjami piłkarskimi i mnóstwem telewizorów dla wszystkich siedzących 🙂 kibiców. Ma swoje mięsne danie dnia (np. pieczone prosię, udziec cielęcy, jagnię z rożna) serwowane o stałej godzinie wieczorem, a przygotowywane na oczach klientów.. Ma też wieczory „tematyczne” o charakterze klubowym.
Na ul. Starojewrejskiej jest lokal Pod Zołotoju Rozoju z żydowskim wystrojem i menu, gdzie w karcie dwujęzycznej (również w jidysz) nie ma cen, a końcowy rachunek można negocjować z miłą panią kasującą należność.. Nazwa jest ponoć wzięta z nazwy zniszczonej przez Niemców w tym miejscu synagogi tak nazywanej..
I tak naprawdę można bez końca bajać o lokalach, które warto posmakować we Lwowie. Dla „oryginałów” znajdzie się sushi, McDonald, Irish Pub itp atrakcje 🙂
Antoni, powiem krótko: DZIĘKUJĘ!
Na pewno będąc we Lwowie nastepnym razem, uzupełnię swoją listę o to, co mi poleciłeś. Miałem z Twojej listy na swojej liście np. tę żydowską knajpę, ale widzę, że tym bardziej muszę przyspieszyć wizytę 🙂
Jeszcze raz dziękuję, bo restauracje we Lwowie to niewyczerpana kopalnia do eksplorowania.
Nie rozumiem jak można polecać wizytę w kryjówce, która promuje UPA, zbrodniczą organizację, która wymordowała wielu Polaków.
A ja nie rozumiem, jak można nie umieć czytać ze zrozumieniem. Napisałem dość jasno, co myślę o w/w organizacji.