Zawsze uważałem, że imam wykorzystując nowoczesne środki nagłośnienia idzie na łatwiznę i po prostu nie chce mu się kilka razy dziennie wchodzić po schodach i osobiście, własnym głosem z góry nawoływać wiernych na modlitwę.
Zmieniłem zdanie, kiedy sam pokonałem tą drogę w dwie strony. Wykorzystując pobyt w Uzbekistanie, wszedłem na minaret meczetu Islam Hoja w Chiwie.
Najpierw zewnętrzna drewniana przybudówka i do pokonania kilkanaście wygodnych stopni. Spokojnie, co to dla mnie, nie takie wzniesienia się pokonywało. W górach byłem nie raz, zdarzyło się nawet pochodzić po Himalajach dookoła Annapurny, to jakiś tam minaret nie będzie dla mnie żadnym wyzwaniem! Po chwili jestem już na wewnętrznej klatce schodowej. Wzrok przez chwilę przyzwyczaja się do ciemności, widzę już schody i ze zdziwieniem zdaję sobie sprawę, że nie będzie to łatwa wspinaczka. Stopnie są bardzo wysokie, pojedynczy potrafi być na tyle wysoki, że sięga mi prawie do kolan. Poza tym stopnie są nierównej wysokości, niewygodne do wchodzenia.
Jest ciemno, bardzo ciemno, tylko raz na jakiś czas mrok przełamuje światło, wpadające przez nieliczne otwory okienne w minarecie, zbyt małe by oświetlić całość, ale dające wystarczająco dużo światła, by widzieć zarys drogi w górę. Schody wiją się dookoła, wysokie stopnie powodują, że łatwo się zmęczyć, odpocząć można siadając na chwilę na stopniu, o ile właśnie nie idzie ktoś z dołu lub z góry. Na szczęście zwolenników wspinaczki jest niewielu. Mijam raptem kilka osób, które właśnie schodzą ze szczytu. Część z nich przyświeca sobie latarkami. Widać, że to nie jest pierwszy raz, kiedy wchodzą na minaret.
Wreszcie docieram do szczytu tej 57 metrowej budowli. Z góry widok na starą część Chiwy jest naprawdę piękny. Widać jak na dłoni zarys ciągnących się dookoła miasta murów, pałac, mniejsze minarety, medresy, cmentarze. Cała wiekowa Chiwa taka, jaką ją zbudowano kilkaset lat temu. Jest przyjemnie chłodno, tu na górze wieje nawet delikatny wiatr, tak miło chłodzący rozgrzane wspinaczką ciało. Jestem sam, tylko na chwilę zagląda jakaś uzbecka para nastolatków. Tak jak ja robią kilka zdjęć lecz nie decydują się na dłuższe oglądanie miasta. Po chwili znikają w ciemnym otworze zejściowym, który jawi się jako czeluść bez dna.
Pora schodzić. Zejście jest jeszcze bardziej karkołomne niż wejście. Wysokie stopnie powodują, ze mięśnie są wciąż napięte, uważać trzeba na każdy krok, nie ma tu żadnej poręczy, której w razie czego można by się było przytrzymać. Jeden nieostrożny krok i upadek grozi tym, że grawitacja będzie przeciwko mnie i sturlam się kilkanaście metrów w dół. Jak na złość z dołu powoli wspina się jakaś kilkuosobowa grupa turystów, a mijanie się na wąskich schodkach nie należy tu do przyjemnych.
Po kilku minutach jestem na dole. Czuję każdy mięsień w nogach, okazuje się, że moja kondycja jest gorsza niż zakładałem. Boleśnie przekonałem się o tym następnego dnia, zakwasy będę czuł jeszcze przez kilka dni. I zupełnie nie dziwię się już imamom, dlaczego wolą używać głośników, mikrofonów i całego tego nowoczesnego sprzętu. Tradycja tradycją, ale oni doskonale wiedzą, że wspinanie się po tych schodach kilka razy dziennie to niezła ekwilibrystyka.
10 komentarzy
Konκrеtny tеκst, tak jak i nota bene сała ωitгуna.
.. Oby tak ԁalej! 🙂 Na rаzie!
Odnaleźć dzisiaj na prawdę świetnego bloga nie jest takie łatwe,
więc cieszę się, że tu trafiłem
Cała przyjemność po mojej stronie. Dziękuję za miłe słowa i obiecuję starać się, nie obniżać poziomu 🙂
Wielkie dzięki za ten post, oby tak dalej
Przez takie teksty jak te pokochałem internetowe dzienniki
Odnaleźć dzisiaj faktycznie świetnego bloga to rarytas, toteż cieszę się, że tu trafiłem
Co mi pozostało powiedzieć: Dziękuję. Bo dla takich opinii warto poświęcić kilka godzin, by coś napisać 🙂
Pawle, dziekuje Ci bardzo za ten i inne artykuly o Uzbekistanie. Pochodze z tego kraju, a po przeczytaniu zrozumialem, ze nie do konca zdawalem sobie sprawy i nie docenialem tak naprawde swego kraju, kultury i tradycji otoczacajacej mnie kiedys… Dziekuje jeszcze raz
Michał, piękne dzięki za miłe słowa 🙂
Co ja poradzę, że pochodzisz po prostu z pięknego kraju, który jest w mojej prywatnej trójce najciekawszych krajów świata (z tych w których póki co byłem).
Zabytki, kultura, ludzie… Co tu dużo gadać, pięknie było i chętnie jeszcze kiedyś wrócę, bo jest kilka miejsc, ktore chce zobaczyć raz jeszcze lub po raz pierwszy.
Polecisz może jakieś?
Z góry dzięki!
Proponowalbym zapoznac sie z trescia strony https://www.advantour.com/uzbekistan/tourism.htm . jest to strona pewnej agencji turystycznej, prosze nie odbierac tego jako reklame, podaje te strone (jest dostepna w j. angielskim, rosyjskim, niemieckim oraz francuzkim, niestety brak jezykowej wersji polskiej :/ )tylko ze wzgledu na dobry opis ciekawostek turystycznych wedlug podzialu na regiony oraz podzialu na rodzaje turyzmu. O Khiwie, Bukharze i innych miastach nie ma sensu pisac, poniewaz, Pawle, juz to zrobiles. Natomiast pare slow chcialem dodac nt. stolicy – Taszkientu. Wiadomo, ze co chodzi o zabytki to miasto nie jest w stanie sie porownac z perla na szlaku jedwabnym Bukhara czy Samarkanda, ale ma swoje tez ciekawostki, poza tym daje to swietna mozliwosc porownania czym byl i zyl ten kraj kiedys, a czym teraz :). chociaz jak i kazda stolica jest na poziomie wyzszym, niz powiedzmy inne wieksze miasta czy mniejsze miejscowosci.
we wszelkim badz razie odwiedzanie kraju uwazam najlepiej pod koniec wrzesnia i caly pazdziernik lub koniec kwietnia i pierwsza polowa maja tylko ze wzgledu na przyjazna temperature. w okresie letnim przecietny europejczyk bedzie sie meczyl. w taszkencie w centrum na niektorych przystankach komunikacji miejskiej sa termometry i widzialem u kolegi na fb na zdjeciu 63 grad C (owszem przystanek z blachy, co tez ma wplyw, ale to juz o czyms mowi, a co dopiero sie dzieje w ciagu dnia w bukharze czy khiwie czy mujnakie, – miastach ktore sa na pustyni 😉 ).
co chodzi o wyzywienie: raczej bym radzil korzystac z knajp i stolowek sredniej reki oraz z potrawami narodowymi – naprawde warto (nie za tanich – ryzyko zatruc sie i nie za drogich – po co przeplacac? 😉 ) i zawsze kielicha wodeczki na obiad czy kolacja do posilku na trawienie (jedzenie i woda sa inne i mozna pierwsze pare dni spedzic walczac z wlasnym brzuchem).
polecam rowniez zwiedzic gory w okolicach samarkandy i taszkientu (czarwak i bildersaj). sa inne niz w Polsce: nie ma lasow, same skaly i pustkowia za wyjatkiem jakis tam pojedynczych drzew i powszechnie widocznych mniejszych roslinek, ale zamiast lasow niesamowite widoki (gory uzbeckie sa o wiele wyzsze niz w Polsce).