Do Taboru przyjechałem późnym popołudniem z Czeskiego Krumlova. W sam raz, by załapać się na trwający w mieście festyn, coś w rodzaju naszych dni miasta. Niestety, było już za późno, by zdążyć na zwiedzanie muzeów i innych zabytków. Nawet informacja turystyczna była zamknięta. Ale za to dowiedziałem się, że wieczorem będzie nocny cyrk. Wisienka na torcie.
Lubię klimat małych miasteczek, bo są zorganizowane na taką ludzką, możliwą do ogarnięcia wzrokiem i myślą skalę. Wiadomo, że jest rynek, wiadomo, że od niego odchodzą uliczki i wiadomo, że jak coś ma się dziać, to w centrum. Prostota w każdym calu. To lubię. Nie inaczej jest w Taborze. Nad rynkiem symboliczną władzę sprawuje Jan Żiżko, bodaj najbardziej znany z jego mieszkańców (bo kto słyszał o Prokopie Wielkim?), którego pomnik stoi w wyższej części tego delikatnie spadzistego placu.
Jak przystało na tego typu miejsca na środku jest też fontanna, a całość otaczają piękne kamieniczki, zbudowane w różnych stylach. Znajdziemy tu zarówno późny gotyk, jak i renesans. Waszą uwagę zapewne przykuje budynek ratusza. W nim znajduje się Muzeum Husyckie i to jest chyba najbardziej interesujące miejsce do zwiedzania w Taborze. Ale o tym za chwilę.
Spacer po atrakcjach Taboru
Spis treści
Wykorzystując naprawdę świetną pogodę, postanowiłem nie zostawać na trwającym koncercie, który wnosząc z brzmienia dawała grupa będąca skrzyżowaniem Starego Dobrego Małżeństwa z Marylą Rodowicz i poszedłem „w miasto”. Nie to, żebym nie lubił wspomnianych artystów, ale mając piękną pogodę i nieznane zaułki do obejścia, wolę wściubiać nos w nie swoje miejsca 😉 A powiedzmy sobie uczciwie, starą część Taboru można obejść w godzinę i pewnie jak się pospieszymy, to zostanie nam jeszcze troszkę czasu.
Ale to nie dziwi, bo przecież miasto, które w średniowieczu było otoczone potężnymi murami z natury rzeczy musiało być kompaktowe. Przyznaję po raz kolejny, że tego typu miasteczka uwielbiam, przyjemnie mi chodzić po opustoszałych, wąskich uliczkach, wychodzić na placyki, „odkrywać” ciekawe zabytki i… po prostu chodzić bez celu, chłonąc atmosferę.
Szczególnie malowniczo wygląda baszta Kotnov oraz Bechtyńska Brama, które niegdyś były częścią potężnych umocnień miasta, a dziś stoją na łuku drogi omijającej stare miasto. To o tyle niekomfortowe dla turysty, że aby zrobić dobre zdjęcie, trzeba poczekać, aż wreszcie przestaną jechać samochody 😉 Sztuka ćwiczenia cierpliwości. I przyznam, że chyba ten widok, najbardziej przypadł mi do gustu z Taboru. Zobaczcie, jednak sami, czy się ze mną zgadzacie.
Ale jeśli chcecie obejrzeć panoramę miasta, to nie znajdziecie lepszego miejsca, jak kościelna wieża. Warto się wdrapać mimo, że nie jest to najprostsza trasa. Okazuje się bowiem, że w pewnym momencie trzeba najlepiej na czworakach lub w kucki przejść pod dzwonami i kontynuować marsz w górę. Wysiłek jest jednak wart swej ceny. Z wysokości idealnie widać, gdzie kończyło się stare, a gdzie zaczyna nowoczesność.
Teatr, ogień i zabawa, czyli noc w Taborze
A później zaczęła nadchodzić noc a wraz z nią czas, kiedy na rynku swój występ miał dać nocny cyrk w wykonaniu trupy Chudadlo. Nie wiem, kiedy wy byliście ostatnio na takim wydarzeniu, ale ja pewnie ładne kilkanaście lat temu. Dlatego nie mogłem odpuścić okazji i poszedłem popatrzeć. Nie, nie było skaczących zwierząt, nie było w ogóle zwierząt. Nie licząc ludzi rzecz jasna.
Ale za to była deczko naiwna opowieść dla dzieci o tym, jak to dobro zwycięża nad złem, była żonglerka ogniem, była pantomima i nade wszystko była wspaniała zabawa. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przez godzinę bawiłem się jak dziecko. A tu proszę, w najmniej spodziewanym miejscu, mogłem się cofnąć w czasie i zaznać tego, co w mojej rodzinnej Żabiance poczta Trojanów było nieosiągalne 🙂 Zresztą sami spójrzcie na zdjęcia, czy to nie wygląda fajnie?
Miasto Tabor – przez podziemia i uliczki
Ale nie martwcie się, to będzie dosłownie kilka zdań, by zrozumieć to miasto odrobinę lepiej :)Tabor został założony przez króla Czech Przemysła Otokara II na początku XIII wieku i nazywał się wtedy Hradiste. Ale tym, co wywarło największy wpływ na miasto, to przybycie tu w 1420 roku husytów, którzy musieli uciekać z Pragi. To oni nadali miastu swoją nazwę Tabor, wywodzącą się od mitycznej, biblijnej góry Tabor. Husyci, którzy osiedlili się w mieście byli ówczesnym najbardziej radykalnym odłamem husytyzmu i ochrzczono ich właśnie Taborytami.
Jeśli uważaliście na historii, to pewnie wiecie, że czas o którym piszę, to okres wojen religijnych w Czechach. Katolicy wzięli się za łby ze zwolennikami Jana Husa, a przez kraj przetaczała się wojna. Jednym z największych przywódców, a może i najbardziej znamienitym, był Jan Żiżko, którego pomnik stoi na rynku i to za jego czasów powstały potężne obwarowania miasta, które w części przetrwały do naszych czasów.
Miasto jak łatwo się domyślić było przez stulecia trawione przez pożary i to co trwało bez większych zmian przez kolejne stulecia, to były podziemia. Drążone w skale korytarze służyły jako schronienia zarówno podczas oblężeń miasta, jak też podczas wspomnianych pożarów. A wierzcie mi, że właściciele kamienic zbudowali pod miastem całe alternatywne miasteczko. Mnóstwo połączonych ze sobą korytarzy możemy dziś przemierzać z przewodnikiem i jest to w mojej ocenie jedna z najciekawszych atrakcji Taboru.
Trasa zaczyna się w Muzeum Husyckim, gdzie zstępujemy do podziemi, a wyłaniamy się po przeciwległej stronie rynku, w tym czasie chodząc pod prawie całym starym miastem. Jako atrakcje w skalnych wykuszach podziemnego labiryntu ustawiono rekonstrukcje tego, jak to było dawniej. I tak zobaczymy tu np. figurkę matki z dzieckiem, jakiegoś urzędnika, jest też zastawiony stół i temu podobne. I są rzecz jasna schody i kładki, prowadzące to w górę, to w dół. I „znienacka” pojawiają się też niestety niskie sufity i przejścia, zatem wierzcie mi, że o guza tu łatwo, wystarczy chwila gapiostwa.
I jeśli wspomniałem już o Muzeum Husyckim, to wróćmy do niego, bo ono też jest warte uwagi nie tylko z racji starego budownictwa, lecz również wystaw w nim umieszczonych. To z nich dowiemy się więcej o husytach, poznamy ich sposoby walki, obejrzymy np. makietę z oblężeniem zamku. Będzie też okazja zatrzymać się przed ekranami, na których zademonstrowane są filmiki z pokazami, jak działały starożytne bronie. Powiedzmy sobie wprost… trzeba się było nieźle namachać, by naładować ponownie kuszę. Nie wspominając szerzej o wczesnej broni palnej ładowanej przez lufę. Nie spodziewajcie się tu jednak interaktywności na miarę Muzeum Powstania Warszawskiego lub Muzeum Żydów Polskich, ale i tak na pewno warto spędzić tu pół godziny.
A kiedy wyjdziecie, nie ma lepszego miejsca w Taborze na wypicie piwa lub kawy niż tutejszy rynek. Nie ruszając się od stołu mamy w zasięgu wzroku wszystkie przepiękne kamienice, możemy podziwiać finezję zdobień, kolory elewacji… A odjeżdżając z Taboru i idąc na dworzec autobusowy miniemy jeszcze kilka wartych uwagi budynków jak np. piękny budynek strzelnicy, w którym mieści się dziś restauracja. Ale idąc miniecie też inne ładne budynki użyteczności publicznej i przykładem niech będzie tu jedna ze szkół, która jest po lewej idąc w kierunku dworca. Aha i jest jeszcze jedna szczególna atrakcja Taboru, której nie wyrobiłem się obejrzeć, bo musiałem gnać na pociąg do Pragi. Muzeum klocków Lego, a przecież lego lubią wszyscy 🙂
Nocleg w Taborze czyli gdzie spać
Ponieważ Tabor leży na trasie z Pragi do Czeskiego Krumlowa, to większość turystów wpada tu na moment lub niestety tylko przejeżdża pociągiem. Co rzecz jasna jest błędem. Ale dla tych, którzy chcą się w Taborze zatrzymać na noc, znajdzie się tu całkiem przyzwoita baza noclegowa. Ponieważ byłem poza sezonem i zależało mi na trzymaniu w ryzach budżetu, spałem w Starkuv Dum. Fajny hostel z wieloosobowymi, czystymi i przestronnymi pokojami. W znakomitej cenie tuż przy rynku. Ale jeśli chcecie czegoś na wyłączność w deczko wyższej cenie to sprawdźcie w tej wyszukiwarce.
1 Comment
Fajna relacja, jadę tam teraz, więc powtórzę szlak….