Mówisz Malbork, myślisz Krzyżacy i na odwrót rzecz jasna. Nic w tym dziwnego, bo największy ceglany zamek w Europie robi wrażenie. A tak się składa, że jadąc do Gdańska w celach zawodowych, mijałem go czasami nawet dwa razy w miesiącu. Zawsze uwielbiam na niego patrzeć i każdorazowo zamek w Malborku robi na mnie wrażenie.
Jadąc do Malborka
Mój pierwszy wyjazd na zwiedzanie zamku w Malborku był kilkanaście lat temu na jakiejś wycieczce szkolnej. Cóż, nie pamiętam już wiele, ale wiecie, jak to jest na wycieczkach szkolnych. Tam liczy się to, że jest jakiś wyjazd. Coś się dzieje, są koledzy, a nie to że jest się w fascynującym miejscu, tak bardzo przesiąkniętym historią. Słowem za grosz nie pamiętam, co widziałem. Dlatego tak często ostatnio pragnąłem pojechać do Malborka i zobaczyć jego główną atrakcję – zamek krzyżacki!
Po raz pierwszy dotarłem tam ponownie rok temu. Niby fajnie, ale na pociąg zdążyłem cudem, bo zaspałem. Na peron wpadłem w momencie, kiedy wjeżdżał na niego pociąg. Trochę to nie z mojej winy, bo w Warszawie na mojej linii popsuły się akurat tramwaje. Do zamku dotarłem, ale główne co mi zostało w pamięci to rozczarowanie i fakt, że okrutnie mi się chciało pić. Cóż, na pociąg niemal spóźniłem się z konkretnej przyczyny, którą było wieczorne spotkanie ze znajomymi. Morał? Nie spotykajcie się z tymi, których lubicie, kiedy musicie złapać poranny pociąg 😀 A dlaczego rozczarowany? O tym poniżej.
Zamek w Malborku – zwiedzanie samemu czy z przewodnikiem?
Podczas drugiej wizyty, kiedy podszedłem do kasy, nie zapytałem przy zakupie biletu, czy jest możliwość samodzielnego zwiedzania, czy można tylko z przewodnikiem. Za drugim razem razem tego błędu nie popełniłem i pytanie o możliwość wypożyczenia audioprzewodnika zadałem zaraz po tym, jak powiedziałem „dzień dobry”. Tak, da się zwiedzać zamek krzyżacki w Malborku na własną rękę i eksplorować atrakcje twierdzy tak, jak na to mamy ochotę. No prawie… Dlaczego zatem nie odpowiadało mi zwiedzanie z przewodnikiem? Nie, nie dlatego, że uważałem go za niekompetentnego czy coś podobnego, zdecydowanie nie!
Otóż po prostu lubię siedzieć w tej czy innej sali tak długo, jak ja chcę, a jak nie chcę lub coś mi się nie podoba, wtedy idę dalej. Ale szlag mnie trafił i byłem rozczarowany przede wszystkim dlatego, że wraz z grupą, która podlega przewodnikowi, byłem zagoniony do muzeum bursztynu, które się tutaj znajduje. Być może na hasło wyroby z bursztynu dostajecie gęsiej skórki z radości, może inkluzy z komarami w środku na was działają. Mnie to po prostu nudzi. Niestety spędziliśmy tam chyba dwadzieścia minut. Kilkadziesiąt minut, które mogłem spożytkować na to, co naprawdę lubię i co sprawia mi przyjemność. Na podziwianie żywej historii zamku.
Zamek krzyżacki w Malborku na własną rękę
Tym razem wraz z biletem dostałem wypożyczone urządzenie ze słuchawkami i głosem lektora, który opowiada o najciekawszych wydarzeniach z historii tej największej na świecie ceglanej twierdzy. Informuje o poszczególnych salach, zwraca uwagę na detale, wskazuje dokładnie, gdzie ich szukać. A jak to działa? Na terenie twierdzy działa sieć wi-fi, a system śledzi, gdzie jesteś, by lektor opowiedział ci dokładnie o tym miejscu.
Rzecz jasna jest to ułożone w pewną ścieżkę, po której idziemy, ale jeśli nie mamy ochoty iść utartym szlakiem, to nikt nie będzie nas na siłę po niej przeciągał. Możemy zaglądać w te kąty, w które chcemy, chociaż ja radziłbym jednak trzymać się poradnika, a dopiero na koniec jeszcze raz zajrzeć w miejsca warte ponownego obejrzenia. Co prawda ze dwa razy zagubiłem się i nie poszedłem we właściwe miejsca, ale i tak nie wyrobiłem się z obejrzeniem wszystkiego. Czas niestety gonił.
Na terenie zamku spędziłem dwie i pół godziny i wyszedłem z niedosytem. Wszystko dlatego, że kompleks jest ogromny, a ja musiałem zdążyć na pociąg do domu. Coś mi się wydaje, że pojadę do Malborka jeszcze raz 🙂
Historia zamku w Malborku
Historia Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, czyli po prostu Krzyżaków na ziemiach obecnej północnej Polski zaczęła się w roku 1226. Wtedy to książę mazowiecki Konrad, nadał im w dzierżawę Ziemię Chełmińską oraz Ziemię Dobrzyńską – tu powstał zamek w Dobrzyniu. Książę chciał dobrze, bo usiłował zabezpieczyć sobie północną flankę swych ziem przed najazdami pogańskich plemion z północy. Na jego nieszczęście Krzyżacy okazali się plugawymi chrześcijanami i sfałszowali dokument dzierżawy, który stał się dokumentem nadania na własność. Był to tak zwany falsyfikat kruszwicki. Na jego podstawie zdobyli u papieża potwierdzenie nadania dóbr i rozpoczęli poszerzanie swoich ziem.
Liczne krucjaty przeciwko poganom przyciągały często kwiat europejskiego rycerstwa. Krzyżacy rośli w siłę nie tylko militarnie, ale również gospodarczo. Budowali liczne warownie, które pozwalały im umacniać panowanie nad kolejnymi, zdobytymi terenami. Zamek w Malborku zaczęli budować w 1280 roku. Ale już kilka lat wcześniej rozpoczęli przygotowania do tej wielkiej inwestycji. Zaczęli zwozić budulec: cegły, drewno, kamień. W ciągu 20 lat powstał Zamek Wysoki i jego najważniejsze pomieszczenia z kapitularzem, sypialniami (dormitoriami) oraz rzecz jasna kaplicą i jadalnią. Coś dla duszy i coś dla ciała.
Skoro powstał potężny i wciąż rozbudowywany zamek obronny, Krzyżacy w 1309 przenieśli swoją siedzibę z dalekiej Wenecji do Malborka. Ciekawostką jest, że zakonnicy bardzo dbali o PR (mówiąc po dzisiejszemu) i około 1340 roku w dużej, zewnętrznej wnęce postawili ogromną, bo ośmiometrową figurę Matki Boskiej. Figura ważyła około 15 ton i zniszczona została dopiero w wyniku działań wojennych w 1945 roku. Zamek jednakże wciąż się rozrastał, zarówno dzięki środków pozyskiwanym z Europy, jak też łupieniu pogańskich plemion. Powstał Zamek Średni, a pod nim Zamek Niski. W 1457 roku Polacy kupili warownię (o czym poniżej) i od tej pory była ona siedzibą królów Polski!
Aż nastały rozbiory i potężna, ceglana warownia przeszła w ręce króla pruskiego. Niestety władca postanowił przebudować go na koszary, co spowodowało szereg zniszczeń. Cóż, wojsko zazwyczaj nie dba o detale. Dość powiedzieć, że w Wielkim Refektarzu była ujeżdżalnia koni! Totalny upadek… Restauracja zamku zaczęła się dziać powoli od roku 1816. Niestety równolegle zamek adaptowano też na cele militarne i burzono baszty, dobudowywano wieże. Dopiero rok 1850 przyniósł ulgę dla starych murów, bo do zamku przybył Ferdinand von Quast, który był królewskim konserwatorem zabytków. I wszystko byłoby ok, gdyby nie rok 1945, kiedy Niemcy z zamku uczynili warownię. Armia Czerwona zaczęła zatem strzelać do średniowiecznych murów z armat. W wyniku ostrzału 40 do 60% zabytkowych murów legło w gruzach.
Zwiedzając zamek w Malborku
W zamek zagłębiamy się powoli. Najpierw jest strefa, do której wejść może każdy, kto lubi tak zwane „zwiedzanie z zewnątrz”, by zaoszczędzić 60 zł na bilecie wstępu. Nie powiem, to miejsce też robi wrażenie i warto tu spędzić nawet kilkadziesiąt minut. Stąd i z innych miejsc dostępnych za darmo, rozciąga się znakomity widok na zamek krzyżacki w Malborku. O tym jednak więcej pod koniec.
Mając w ręku bilet, przekraczamy drugą bramę i już jesteśmy wśród tych, którzy zdobyli zamek za pieniądze. A wiedzcie, że jesteście w doborowym towarzystwie. Tak samo jak wy, na zamek dostał się nasz polski król Kazimierz Jagiellończyk. Zamek krzyżacki mimo oblężeń, nie został nigdy zdobyty zbrojnie (jak głoszą przewodnicy.) Nie oznacza to oczywiście, że wrogowie Zakonu Krzyżackiego czyli Polacy nie weszli do twierdzy. My co prawda w dzisiejszych czasach kupujemy bilet w kasie, a wspomniany Kazimierz Jagiellończyk musiał dogadać się z załogą wojska zaciężnego, mającego bronić zamku w Malborku. Dzięki temu szturm podczas oblężenia zamku nie był konieczny. Tak samo jak ofiary.
Jak Polacy zdobyli Malbork
Żołnierze nie byli od dawna opłacani, zatem wkurzeni na Krzyżaków, postanowili szukać swoich pieniędzy „po drugiej stronie barykady.” I tym to sposobem nasz król, tak samo jak wy za pieniądze wjechał na zamek. Faktem jest jednak, że zapłacił za ten wjazd dużo więcej niż my wszyscy 😀
Za 190 000 złotych węgierskich, 8 czerwca 1457 roku otworzyły się bramy nie tylko Malborka, ale także Tczewa oraz Iławy. Co było początkiem walk o Malbork, bo w czasie wojny trzynastoletniej, dochodziło do wielu potyczek o miasto i zamek.
Nie dziwię się polskiemu królowi, że wolał kupić wejście do zamku niż prowadzić oblężenie i zdobywać mury. Od pierwszego spojrzenia widać, że twierdza jest zbudowana z głową i każdy detal miał tu służyć obronie. Zatem rzecz jasna są tu blanki, z których dało się strzelać do wroga, są wykusze, z których można było mu na łeb spuszczać kamienie, polać wrzątkiem lub wrzącym olejem. Są głębokie fosy, zarówno te, które kiedyś wypełniała woda, ale także suche, które były tak głębokie, że i tak stanowiły ogromną przeszkodę.
I wreszcie są też potężne bramy i kraty. Straty oblegających musiały być przy szturmie ogromne. Ale do wyciągania sakiewki przychodzi, jak nie wykorzystuje się swoich zwycięstw. A przecież po bitwie pod Grunwaldem wystarczyło ruszyć forsownym marszem na pozostawioną prawie bez ochrony stolicę państwa krzyżackiego. W swoim zadufaniu Krzyżacy nie przewidzieli, że mogą dostać w bitwie łupnia i zarobić baty od wojsk koalicji polsko-litewskiej. Wiele zamków krzyżackich było niemal bez załogi. Tak było w Radzyniu Chełmińskim, Kwidzynie, Sztumie i wielu innych.
Dziś wróćmy jednak do zwiedzania zamku w Malborku a nie do jego zdobywania. Kiedy okażecie bilet i przekroczycie bramę w uszach Waszego audioprzewodnika usłyszycie kolejne opowieści o konstrukcji, o tym co jest czym, do czego służyło i kto tu mieszkał. Równie ważne będzie jednak to, co zobaczycie, a wierzcie mi, że taka góra cegieł robi wrażenie. Wkraczacie na dziedziniec średniego zamku. Dookoła was są wysokie ceglane mury a w nich kolejne drzwi i drzwiczki. Nad wszystkim zaś góruje bryła zamku wysokiego, do którego jednak przejdziecie później. Tutaj znajdują się pomieszczenia, w których toczyło się normalne zamkowe życie.
Zobaczycie tu np. sale dawnego szpitala, tu będziecie podziwiali kunszt średniowiecznych inżynierów, którzy już wtedy budowali centralne ogrzewanie, które było czymś w stylu wariacji na temat ogrzewania podłogowego. Do dziś w podłodze widać wloty kanałów, którymi do wielkich sal wpadało gorące powietrze. A wierzcie mi, że kubatura tu jest taka, że nie jest prosto ogrzać takie sale.
Polecam pochodzić ze słuchawkami na uszach po salach, zaglądajcie w zakamarki, oglądajcie wystawy, patrzcie na detale. Bo np. na głowicach kolumn są ciekawe fryzy. Np. na jednym z nich zobaczycie Krzyżaków, jak nawracają pogańskich Bałtów. Rzecz jasna ogniem i mieczem – może przy okazji wygłaszali jakieś tyrady na temat Słowa Bożego, ale mordowanym było to raczej obojętne oraz nie rozumieli. Inne obrazy utrwalone w kamieniu zobaczycie w refektarzu i ujrzycie wesoły pochód rozradowanych ludzi, bo wszak w pomieszczeniu odbywały się wystawne uczty.
Aha, jeśli jesteśmy przy ucztach, to po uczcie człowiek czasami ma ochotę wyskoczyć do łazienki. Wiecie, że w malborskim zamku tylko dwie osoby miały prywatną toaletę?! Nie dziwi, że jedną z nich był Wielki Mistrz Zakonu, ale drugą był… główny kucharz! Jak widać jedzenie zawsze liczyło się dla ludzkości i nawet w zamyśle skromni zakonnicy, też woleli jeść lepiej niż gorzej i dbali o tego, od którego zależała jakość ich pożywienia.
Zwiedzając kolejne jadalnie, a wierzcie, że było ich tu kilka, zwracajcie uwagę na drewniane „szafy” w ścianach. To system wind, którymi transportowano przygotowywane w kuchniach na dolnym piętrze posiłki. Kilkaset lat temu inżynierowie myśleli już o takich rzeczach! Ciekawe, prawda?
Pałac Wielkich Mistrzów krzyżackich
I nie można w tym momencie zapomnieć o jeszcze jednej atrakcji Malborka czyli o Pałacu Wielkich Mistrzów, który jest położony na terenie Zamku Średniego. Tu jak na dłoni widać, że zakon nie był tylko tępą militarną siłą, lecz dla jego członków liczyło się też coś więcej. Że jego władze miały wysmakowany gust i prowadziły szeroko zakrojoną dyplomację. A częścią tej machiny był właśnie ten fragment twierdzy. Bo czy jeśli przyjmuje się poselstwa, to nie należy ich olśnić lub onieśmielić bogactwem? Dokładnie to robili Krzyżacy.
Jeśli odwiedzicie Letni Refektarz, z łatwością dostrzeżecie, jaka była jego funkcja. Piękne, jasne pomieszczenie, do którego wchodzi się z również ozdobnej Wysokiej Sieni, robi kolosalne wrażenie i przyznam, że jest da mnie kompletnie nieśredniowieczne. Tu nie ma masywnych i ciężkich elementów, króluje za to jasność i lekkość. Co prawda kiedyś ściany były pokryte polichromiami, ale do naszych czasów niestety nie przetrwały. Za to na uwagę w pomieszczeniu zwraca uwagę centralny słup, który wziął na siebie ciężar pięknego, radialnego sklepienia. I są tu też ogromne okna, przepuszczające mnóstwo światła.
Podobne pomieszczenie jest tuż obok, tylko nazywa się ono Zimowym Refektarzem. Zimowa sala jest niższa, tylko jedną stronę pokrywają okna, a dodatkowo na ścianach wisiały zdobione draperie. No i w podłodze był system ogrzewania! Wszystko po to, by zimą komnata była dostatecznie ciepła. A to było istotne, jeśli zapraszało się na obrady możnych ówczesnego świata. Dyplomacja potrafi czasami zdziałać więcej niż najsilniejsza armia. A jeśli ma się i jedno i drugie, wtedy sukces jest niemalże gwarantowany.
Wysoki Zamek. Serce Malborka
Ale prawdziwe serce ceglanej warowni biło za kolejnym mostem – na Wysokim Zamku. Tu swoje sypialnie mieli najważniejsi urzędnicy zakonu wraz z rzecz jasna Wielkim Mistrzem i to wszystko dziś możemy obejrzeć. I jak przystało na zakon Najświętszej Mari Panny Domu Niemieckiego, było tu też pomieszczenie najświętsze czyli kościół, w którym bracia zakonni się modlili. Do niedawna kościół był niedostępny dla zwiedzających, ale na szczęście ponownie można go już oglądać. Niestety bardzo wiele lat zajęła restauracja pomieszczenia, które zostało kompletnie zdewastowane poprzez radziecki ostrzał artyleryjski w roku 1945. Świątynia przetrwała tyle setek lat, a została prawie kompletnie zniszczona ledwie kilkadziesiąt temu. Bardzo łatwo poznacie, które elementy ścian to oryginał, a które uzupełnienie.
Zanim jednak dojdziecie do wyżej wymienionego miejsca, zobaczycie mnóstwo innych, ciekawych atrakcji. Jeśli np. od razu za mostem skręcicie w lewo, dostaniecie się na dawny cmentarz, gdzie chowani byli braciszkowie i wielcy mistrzowie zakonu. Także tu znajduje się piękny ogród różany, który jak widać, pokazuje inną twarz zakonu niż tylko wbitych w zbroje i okutanych białymi płaszczami z krzyżem okrutników.
Dalej zaś jest młyn i pewnie byłby nawet fajny, ale niestety jeśli przyjedziecie do zamku w Malborku w weekend, musicie być przygotowani na wielki tłum. Wystarczy jedna, zorganizowana grupa i jest ona w stanie zakorkować przejście lub pomieszczenie na dłuższy czas. Nałożenie się kilku takich grup, które np. wychodzą przez wąskie przejście lub schody, gwarantuje kilkuminutowy korek. Tak miałem w przypadku wspomnianego młyna. Ale by nie marnować czasu, możecie stanąć gdzieś z boku i posłuchać na żywo przewodnika, który opowie Wam np. jak budowano zamek i że na przykład rocznie mury rosły od 2 do 3 metrów.
Wejdźmy jednak do serca zakonu krzyżackiego czyli na dziedziniec Wysokiego Zamku. Kwadratowa przestrzeń okolona wysokimi murami i arkadami ze studnią na środku. Studnią zwieńczoną pelikanem karmiącym dzieci własną krwią – to nawiązanie do wiary i Chrystusa, który też umierał za ludzi. Niby średniowieczny zamek, ale ponownie muszę powiedzieć, że jest tu jakaś lekkość.
Co ciekawe, to w momencie, kiedy tu byłem na dziedzińcu a raczej nad nim rozpostarta była instalacja artystyczna. Białe kokony i sieci, wypełniały przestrzeń między krużgankami. Dość ciekawe nawiązanie jeśli przyjdzie nam na myśl pająk krzyżak… 🙂 Przyznaję, że dla mnie było to bardzo przyjemne doznanie artystyczne i chylę czoło przed twórcą tej ciekawej wizualnej gry.
A na deser polecam wam atrakcję, która otwarta jest dopiero od niedawna. Mam tu na myśli wejście na wieżę zamkową. Niestety nie oczekujmy, że wespniemy się na oryginalną konstrukcję, bo niestety podczas wojny ucierpiała ona bardzo mocno Widok z góry jest bardzo ładny i wart wysiłku oraz pieniędzy – wejście na wieżę dodatkowo kosztuje (w 2017 roku jest to 8 zł). Uprzedzam, że nisko nie jest i na pewno nie jest to atrakcja dla tych, którzy mają słabą kondycję. Cóż, ja zaś miałem niefarta, bo w momencie kiedy wszedłem na samą górę, akurat zaczął lać deszcz. Ot, moje klasyczne „szczęście”…
Ubikacja, czyli tam gdzie Krzyżak chodzi piechotą
Można oczywiście zachwycać się potężnymi murami zamku, wrażenie robi ogrzewanie podłogowe i piece, które kilkaset lat temu wytwarzały ciepło dla zamku. Refektarze do dziś są arcydziełem architektury, ale jak rycerz zjadł w takim refektarzu, to siłą rzeczy kiedyś musiał iść za potrzebą. Zatem ubikacja była obowiązkowa dla tak potężnej i wielofunkcyjnej twierdzy. I Krzyżacy oczywiście zbudowali ją. Nazywała się gdaniskiem i znajduje się w osobnym skrzydle, do którego trzeba przejść całkiem niezły kawał trasy.
Aby jej nie pomylić jest nawet drogowskaz w postaci przypartego wyraźną potrzebą naturalną diabełka. Spójrzcie sami poniżej. A jak pytacie, czym się podcierali Krzyżacy i ich Wielcy Mistrzowie? Ot, np. liśćmi kapusty 🙂
Wojenne zniszczenie zamku w Malborku
A kiedy będziecie kończyli zwiedzanie, nie zapomnijcie obejrzeć wystawy zdjęć przed wejściem do twierdzy. Warto zapoznać się z niedawną historią i barbarzyństwem, którego dopuścili się żołnierze radzieccy. Niestety podczas drugiej wojny światowej ostrzelali oni zamek w Malborku, czyniąc niepowetowane straty. I powiem Wam, że serce się kraje widząc obraz zniszczeń, które zostały poczynione. Widać je do dziś, kiedy spojrzycie na różnokolorowe cegły, z jakich wzniesione są mury. Te jaśniejsze, bardzo liczne, to naprawa zniszczeń. Bolesny to obraz.
Najpiękniejszy widok na zamek krzyżacki w Malborku
I na koniec jeszcze jedno miejsce, które musicie zobaczyć. Polecam przejść przez drewniany most, który przerzucony jest nad opływającym twierdzę Nogatem. To z tego miejsca jest jeden z najlepszych widoków na zamek w Malborku. Taki idylliczny, pocztówkowy! A przecież wszyscy lubimy dostawać pocztówki, nieprawdaż?
Stary Malbork. Tyle pozostało z gotyku
Jeśli słyszymy Malbork, to chyba wszystkim kojarzy się zamek krzyżacki i jego potężne mury. A przecież Malbork był też prężnym miastem. Niestety z uwagi na działania wojenne nie zostało z niego wiele. Za to to, co pozostało i zostało dobudowane ze zniszczeń, dostępne jest za darmo i warto przejść się pod te artefakty przeszłości gotyckiego starego miasta. Do dziś pozostały: dwie bramy miejskie: Brama Mariacka i Brama Garncarska oraz kościół farny, a także fragmenty murów obronnych. Niewiele, prawda?
Ratusz to prawdziwa perełka i zbudowany został w roku 1380. Oczywiście podczas wojen był niszczony, potem remontowany, zmieniany, ale trwał. Swoje funkcje jako serce miasta sprawował aż do 1919 roku, to wtedy władze przeprowadziły się do nowego ratusza. Niestety po wojnie dobudowano do niego coś absolutnie koszmarnego i betonowego. Otóż gotycki ratusz sąsiaduje z czymś do bólu PRL’owskim. Pasuje to jak pięść do nosa. Zresztą, sami zobaczcie.
Przy okazji przejdźcie się pod wspomniane bramy. Robią wrażenie.
Zamek w Malborku. Ceny biletów. Parking
Zamek krzyżacki w Malborku otwarty jest od wtorku do niedzieli w godzinach od 9 do 19stej. W tym czasie można zwiedzać trasę historyczną.
- Bilet normalny na trasę historyczną, kosztuje 80 zł.
- Cena biletu ulgowego to 60 zł.
- Bilet rodzinny (dotyczy rodzin z dziećmi w wieku 7-18 lat i jednym lub dwoma opiekunami. Minimalnie wejść może 1 opiekun + 1 dziecko, maksymalnie dziecko może mieć 2 opiekunów.) Bilet normalny – 75,00 zł – bilet dla jednego opiekuna / Bilet ulgowy – 55,00 zł dla dziecka.
Trasa obejmuje zwiedzanie całego zamku i audioprzewodnik – jest w cenie biletu.
Audioprzewodniki dostępne są w wielu językach, zatem jeśli przyjeżdżacie ze znajomymi z Europy, ich język zapewne będzie dostępny. Dostępne wersje audioprzewodnika są w językach: polskim, niemieckim, angielskim, rosyjskim, hiszpańskim, włoskim, francuskim, litewskim, czeskim, węgierskim.
WAŻNE: W poniedziałki Muzeum Zamkowe w Malborku można zwiedzać za darmo, ale tego dnia dostępna jest tylko trasa zielona. Obowiązuje jednak opłata 10zł za audioprzewodnik.
Parking koło zamku krzyżackiego
Zamek w Malborku i parkingi: Sam zamek nie oferuje żadnych miejsc parkingowych, ale bardzo blisko, bo na ulicy Sierakowskich znajdziecie dwa duże parkingi samochodowe. Warto przyjechać wcześniej rano, bo atrakcje Malborka z zamkiem krzyżackim przyciągają w sezonie tłumy turystów.
UWAGA: ten parking jest zabójczo drogi, internauci piszą, że za cztery godziny postoju zapłacili 60zł. Unikajcie, jeśli tylko możecie!
W sieci znalazłem informację, że w nawigację warto wpisać nazwę „Parking centrum 2” lub „Parking centrum 1” na ulicy Wareckiej gdzie ceny są wręcz symboliczne w porównaniu z tymi opisanymi wyżej. To blisko informacji turystycznej i 5 minut od kas zamku. Za zaoszczędzone pieniądze idźcie na lody 🙂
4 komentarze
Zamek jest przepiękny. Nigdy mi się nie znudzi. Choć ceny biletów stale drożeją. Już od jakiegoś czasu mam ochotę wybrać się na nocne zwiedzanie.
Na wycieczkach szkolnych najbardziej podobała … mi się podróż autokarem 😉 Ale tak całkiem serio to dzięki wycieczkom szkolnym złapałam bakcyla i w każdym miejscu planowałam powrót do każdego z odwiedzanych miejsc. Tylko już bez tłumu kolegów. Zamek w Malborku robi wrażenie swoją okazałością i historią.
Zamek jest piękny. Zwiedzaliśmy z przewodniczką i jako, że nie zdecydowaliśmy się wchodzić na wieżę, mieliśmy trochę więcej czasu na zwiedzanie indywidualne. Warto też zajrzeć do restauracji Gothic Cafe, w której Szef Kuchni wita wchodzących Gości jak dawno niewidzianych przyjaciół 😉
„Ale do wyciągania sakiewki przychodzi, jak nie wykorzystuje się swoich zwycięstw. A przecież po bitwie pod Grunwaldem wystarczyło ruszyć forsownym marszem na pozostawioną prawie bez ochrony stolicę państwa krzyżackiego. W swoim zadufaniu Krzyżacy nie przewidzieli, że mogą dostać w bitwie łupnia i zarobić baty od wojsk koalicji polsko-litewskiej.”
Tyle, że Jagiełło ruszył forsownym marszem na stolicę Państwa Zakonnego, mimo że wojsko domagało się dodatkowych 3 dni odpoczynku. Bardzo dobrze to przedstawia książka Stefana Kuczyńskiego „Bitwa pod Grunwaldem”. Żeby dotrzeć do Malborka i spróbować go zdobyć, Jagiełło musiałby dysponować wypoczętym i licznym oddziałem kawalerii, który zaraz po zakończonej bitwie, ruszyłby na Malbork i pokonał 100km w 2 dni, po czym przeszedł do zajęcia zamku i spróbował go utrzymać przed krzyżacką odsieczą.
Jak zwykle w Polsce nie docenia się działań von Plauena. On rozegrał całą sytuację po mistrzowsku, nie dając żadnych szans na przejęcie inicjatywy Jagielle. Szansa na zdobycie zamku w Malborku po bitwie pod Grunwaldem była tylko iluzoryczna.