Jeśli uważacie, że Theth – najbardziej znana górska miejscowość w Albanii, będzie przypominała tętniący życiem kurort, to jesteście w błędzie. W rzeczywistości Theth jest senną, rozwleczoną w przestrzeni wioską, w której niewiele się dzieje. Za to można stąd wyjść na wspaniałe widokowo trekingi i odpocząć chociaż troszkę od cywilizacji, jaką znamy na co dzień.
Kiedy kończąc trekking z Doliny Valbony do Theth, zszedłem do wioski i wydało mi się, że znalazłem adres pod którym chciałem zamieszkać (nie miałem nic zarezerwowanego), okazało się, że to jednak nie tutaj 😀 Poczłapałem zatem dalej, do jednego z większych guesthousów, ale także i tam nie było już miejsc, bo oczekiwali, że ci co mają rezerwację, jednak przyjadą. Ale nie martwcie się, Albańczycy są zarówno gościnni, jak i przedsiębiorczy.
Pani od razu pobiegła po sąsiadkę, która co prawda nie mówiła ni słowa po angielsku poza międzynarodowym OK, ale za to miała kilka pokoi na wynajem. Okazuje się, że nawet cena za nocleg była niższa, niż w miejscu, do którego szedłem i warunki całkiem przyzwoite – szczególnie jak na góry (tak, lubię ciepłą wodę i prysznic). O kolejnej zalecie mojego nowego miejsca spania dowiedziałem się już na miejscu.
Oto okazało się, że córka właścicielki w wieku około 15 czy 16 lat mówi płynnie po angielsku. Zatem z komunikacją nagle nie było żadnego problemu. Chociaż miałem tu przy okazji dwa postrzeżenia: Ludzie są jednak mądrzy i wiedzą, że dzieci należy kształcić, a turystyka jest przyszłością. A jak nie turystyka, to z angielskim córce będzie na pewno łatwiej. Drugie spostrzeżenie było smutniejsze: dziewczyna marzyła o tym, by z Theth uciec. Cała jej postawa, każdy gest, mimika, tembr głosu dawały znać, że ona tu nie chce być, że dla niej świat jest gdzie indziej, gdzieś za graniami szarych, groźnych gór otaczających wioskę.
Zachowanie tak typowe dla całej młodzieży na całym świecie. Normalne zachowanie… moim zdaniem. Chyba, że po studiach czy po pierwszych doświadczeniach pracy w mieście, zdadzą sobie sprawę, że np. turystyka nie jest taka zła, że czasami lepiej być panem czy panią swojego losu na prowincji, niż jedną z miliona mrówek w korporacyjny mrowisku. Z którą nikt się nie liczy i która zginie i ginie w bezimiennej masie.
Theth. Jaki tu spokój
Spis treści
Wróćmy jednak do Theth. Znów zemściło się na mnie uprawianie prokrastynacji! Jednak co możesz zrobić jutro, zrób dziś, jeśli tylko masz siłę! Tak, postanowiłem, że zdjęcia Theth zrobię z rana, w miękkim świetle poranka, że tak będzie lepiej. Dlatego leniwie przechadzałem się po wiosce, przez godzinę gapiłem się na fascynujący pożar trawiący las na stoku, obserwowałem wysiłki latającego helikoptera usiłującego w nierównej walce zgasić pożar. Wiecie jak niesamowite jest gorejące drzewo gdzieś wysoko na skale? Kiedy płonie, a potem odłamuje się jakaś gałąź, podpala najbliższy pień i spada w niższe partie, by podpalić kolejne drzewo, kolejne krzewy… Pożar na skale, w miejscu dostępnym tylko dla helikopterów. Groźne, przerażające i piękne zarazem.
A dlaczego mówię, że pokpiłem sprawę? Otóż okazało się, że padło mi na głowę! Znaczy słońce padło mi na głowę i zemściło się na mnie zgubienie czapki. Słowem udar słoneczny walnął mnie z całą siłą, powalając do łóżka. Jeśli kiedyś mieliście nieprzyjemność doświadczyć tego uczucia, to wiecie, że człowiekowi jest cholernie zimno a przy okazji trzęsie nim tak, że wydaje się, że elektrownia atomowa produkuje mniej energii, niż wydziela się przy tych wstrząsach i szczękaniu zębami.
Zwiedzając atrakcje Theth
Poranek był już jednak jako taki. Ok, może nie na tyle, bym miał odwagę zjeść śniadanie, ale moja gospodyni słysząc moje słowa od tłumaczącej je córki uznała, że nie ruszę się stąd nigdzie, zanim nie wypiję na wzmocnienie i lepsze samopoczucie herbatki ziołowej. Jak widać moi gospodarze byli gościnni i troskliwi.
W Theth nie ma wielu atrakcji w naszym rozumieniu tego słowa. Są rzecz jasna stare, kamienne domy, ale te są zimne i ich utrzymanie kosztuje krocie. Remont też nie należy do tanich, dlatego ludzie przeprowadzają się do nowoczesnych konstrukcji. Psuje to niewątpliwie klimat wioski, ale też trudno się dziwić, że ludzie chcą żyć wygodniej. Dlatego sporo tu kamiennych domów, które popadają w ruinę i może wraz rozwojem turystyki, powstaną z niebytu. Ktoś zdecyduje się na ich renowację pod kwatery dla turystów. Pewnie tak będzie, bo tylko czekać, jak Albania wejdzie do podróżniczego mainstreamu. A wraz z turystami przyjdą spore pieniądze. Niestety wraz z tą gorszą stroną turystyki. Ale coś za coś.
Po tym jak obejrzałem przerażający spektakl pożaru na zboczu, po oglądaniu kolejnych nawrotów helikoptera, który zrzucał ładunek wody i odlatywał po kolejny, w syzyfowej walce z żywiołem… po tym wszystkim stwierdziłem, że pójdę do głównego miejsca rozrywki w Theth czyli do baru/restauracji Zorgji. Kilka stolików wewnątrz i jeszcze więcej ław i stolików na zewnątrz. Miejsce w sam raz, by zostać na kilka piw po męczącym trekkingu. Prawie wszystkie stoliki zajęte, ale w większości przez Albańczyków. Usiadłem przy jakimś małym, tuż koło wejścia do wnętrza knajpki. Fajne miejsce obserwacyjne.
Z jednej strony lokalsi zamawiający kawę na przemian z piwami, z drugiej turyści, którzy przyszli posiedzieć i pogadać po trekkingach lub rozpoznają teren, bo właśnie przyjechali z Tirany czy Szkodry. W tle prowizoryczne boisko, na którym przyjezdni grają w siatkówkę. Wakacyjna idylla. Byłoby jeszcze bardziej leniwie, gdyby obsługa raczyła mnie zauważyć. Niestety przez pół godziny nie dostąpiłem zaszczytu złożenia zamówienia mimo usilnych chęci. Jak widać samotny turysta nie jest wart uwagi. Co zatem pozostało? Pogapić się ponownie na pożar, postudiować wielką mapę koło mostu, na której zaznaczono wszystkie okoliczne atrakcje turystyczne, a potem pójść spać.
Spacerując po Theth
Jak już napisałem w nocy mnie wytelepało z powodu udaru słonecznego, którego nabawiłem się, idąc tutaj. Cóż mam nauczkę, by za wszelką cenę osłaniać głowę przed słońcem, chociażby zużytą koszulką. Tak czy siak po wypiciu herbatki na wzmocnienie, postanowiłem, że powłóczę się po Theth, bo nie wiem, kiedy następnym razem będę w tej najbardziej znanej wiosce w Albanii.
Theth jest dość nijaką wioszczyną i nie spodziewajcie się tu spektakularnych atrakcji. Wioska to przede wszystkim położone koło niej góry oraz atrakcje przyrodnicze dookoła. Jednak także i tu warto poszwendać się kilka godzin. Największą atrakcją rzecz jasna jest wieża odosobnienia, w której tacy, którzy popełnili jakieś straszne zbrodnie, mogli się schronić, zanim rodzina nie przedsięwzięła jakiś czynów, by np. odkupić winy przestępcy. Tu od razu warto zaznaczyć, że Albania wciąż ma żywe, spisane chociaż nieważne sądownie prawo zemsty rodowej, zemsty ciągnącej się przez pokolenia tylko dlatego, że ktoś kiedyś popełnił przestępstwo. Prawo nakazuje krwawą zemstę. Zemstę jak z kodeksu Hammurabiego: śmierć za śmierć. Bo honor rodu można odkupić tylko krwią.
Wieża odosobnienia
To że nie jest to krew tego, kto popełnił przestępstwo, nie jest istotne. W domach wciąż siedzą setki dzieci i dorosłych, którzy nie mogą wyjść na ulicę, do szkoły, na przysłowiowy trzepak czy do pracy, ponieważ grozi im krwawa zemsta za swoich krewnych. Ostatnio były nawet specjalne szkoły dla takich dzieci, które dostawały specjalną opiekę, ale niestety rząd Albanii obciął fundusze i dzieci ponownie wróciły do domów, do czterech ścian, strachu i telewizora jako okno na świat.
Dawniej takie osoby siedziały we wspomnianej wieży odosobnienia, gdzie miały immunitet. Surowe to były warunki. kamienna wieża na pewno nie zaliczała się do ciepłych, szczególnie zimą. Do okrycia się były jakieś skóry i derki. Do mycia woda w wiadrze a do załatwiania się zapewne kolejne wiadro. Za to tymczasowe „mieszkanie” było wielopoziomowe, delikwent mógł dzięki temu podziwiać okolicę a w razie czego także wciągnąć drabinę, by nikt kto chciałby naruszyć prawo do immunitetu, nie mógł go dosięgnąć. Aha i schronienie możliwe było tylko na 15 dni. Tyle czasu miała rodzina winnego, by dogadać się z pokrzywdzonymi a starszyzna wioski na wydanie wyroku.
Kościół i widok jak z pocztówki
A potem poszedłem dalej spacerować po Theth. Kościół, czyli chyba najbardziej charakterystyczna budowla w miejscowości był akurat zamknięty, ale i tak wyglądał pocztówkowo na tle wysokich gór i z drzewem tuż przy ścianie. Para idealnie fotogeniczna. Nie był to jakiś wielce romantyczny spacer, bo rozmięknięte dróżki pozostawiają wiele do życzenia i czasami buty trekkingowe bardzo się przydają, ale i tak było warto. Małe i wąskie ścieżki, pomiędzy charakterystycznymi płotami zbudowanymi z grubszych gałęzi, na łąkach pasie się bydło, na jeszcze innych stoją namioty, a kolejne są domem dla pszczół, bo stoją na nich ule.
Poszedłem jeszcze w kierunku rzeki, by ponownie przyjrzeć się prowizorycznej kładce dla pieszych, tylko dla odważnych. Dwie grube rury przerzucone przez wodę, oparte na wielkich kamieniach, na które by przejść, trzeba wspiąć się po drewnianej i nie budzącej zaufania drabinie. Powiem Wam, że jakoś tak wciąż się uśmiecham na ten widok, bo to takie jak u nas w kraju. Ludzie sobie radzą, jak umieją.
Chciałbym jeszcze pochodzić po okolicy Theth, bo jest tu kilka atrakcji wartych odwiedzenia, natura jest przepiękna i warto spędzić tu więcej niż jedną noc. Mnie jednak gonił czas, a fakt że wczorajsze słońce wciąż jeszcze na mnie oddziaływało, postanowiłem udać się w kierunku mostu i oczekiwać, że może ktoś będzie jechał w kierunku Szkodry i uda mi się z nim zabrać. I nagle zaskoczenie, bo nawet nie doszedłem do mostu, kiedy zatrzymał się koło mnie busik, a kierowca zapytał, czy jadę do Szkodry. Teraz pozostała mi tylko trzygodzinna podróż, podróż na rozstawionym dla mnie stołeczku po serpentynach, które były równie malownicze, co i niewygodne. Obrazowo mogę powiedzieć, że na każdym zakręcie miotało mną jak szatan 😀
To co jednak wiem, to że Theth i okoliczne góry są kolejnym miejscem na ziemi, do których muszę wrócić. Może uda mi się to zrobić jeszcze przed tym, jak bardzo masowa turystyka dotrze w te rejony. Póki co Theth jest popularną miejscowością jak na Albanię, zaś Valbona… wciąż oczekuje na „odkrycie”.
4 komentarze
Twoje wpisy o Albanii sa po prostu nieocenionym zrodlem przy planowaniu tam wyjazdu.
Ale mam parę pytań i będę bardzo wdzięczna za pomoc.
Na miejscu mam tylko dwa dni. Chciałam o 9 rano wypłynąć na jezioro Koman, przejechać do Valbone i stamtąd bez żadnych postojow od razu wyruszyć do Theth. Jadę na początku maja, kiedy zachód słońca ma być około 19.30
Czy jest to wykonalne? Zdążę dojść do Theth przed zapadnięciem zmroku ? I jeśli Nie, czy chodzenie po górach po zmroku to w tamtym rejonie duże ryzyko? Jak wygląda ostatni odcinek trasy ?
Drugie pytanie dotyczy dojazdu z Theth do Szkodry. Czy ostatni bus rzeczywiście odjeżdża do 13? Jeśli Tak, to zakładając, że jednak przenocuje w Valbone i rano wyrusze do Theth, to aby zdążyć na tego busa musiałabym chyba wyjść najpóźniej o 5 rano, zgadza się? Ile czasu zajęło Ci przejście tej trasy ? Lepiej jednak rezerwować nocleg w Valbone ? Szukam informacji na temat późniejszych godzin odjazdów busów do Szkodry i ich kosztu, jednak bez skutku.
Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź
Masz farta, bo z ciekawości na trasie Valbona Theth odpaliłem endomndo i mam szczegołowe dane 🙂
Całość czyli 2km przed Valbone Quender aż do Theth zajęła mi 7 godzin i 51 minut. Trasa mierzy 21 km, ale 10 km możesz spokojnie zaoszczędzić podjeżdżając – będziesz musiała zajść do jakiegoś pensjonatu i zapytać o podwózkę. Ile to kosztuje, nie mam pojęcia, ale pewnie bankructwa nie ogłosisz.
A co do samego szlaku, to przypominam, że wchodzisz prawie na 2 tysiące metrów, ja szedłęm w sierpniu, zatem wtedy śniegu nie było, ale na początku maja jestem przekonany, że będzie tam leżał śnieg, zatem na pewno nie będziesz szła bardzo szybko. Końcówka szlaku to odcinek mało stromy i biegnący wśród lasów – znów hasło śnieg.
Dojazd z Theth do Szkodry: Z tego co wiem, to jest tylko jeden oficjalny bus dziennie i odjeżdża on właśnie pomiędzy 12 a 13 sprzed mostu. Ale ja nim nie jechałem, bo zabrałem się jakimś innym busikiem, któy był kompletnie nierozkładowy. Zatem to co bym doradzał, to po prostu ustawić się na drodze koło mostu i próbować łapać jakiś samochód. Jest duże prawdopodobieństwo, że coś złapiesz. Ale gwarancji znów nikt Ci nie da. Przypominam, że będziesz grubo przed sezonem, a to są wysokie góry z surowym klimatem.
dzięki za odpowiedź! Rozwiała moje wątpliwości (i informacje z bloga też :D) – rezerwuje nocleg w Valbone, do Theth pójdzie się na spokojnie kolejnego dnia.
W tej malowniczej miejscowości zostaliśmy dłużej, niż początkowo planowaliśmy. Mieliśmy z sobą cały bagaż- łącznie z namiotem- który szczęśliwie udało się nam dotaszczyć z Valbony 🙂 zatrzymaliśmy się u jednej z gospodyń, która tak samo, jak Twoja znała jedno słowo, ale dzielnie pomagała jej sąsiadka, która rozmawiała po angielsku.
Na temat Thethi mamy kilka osobistych spostrzeżeń- definitywnie następują już tam zmiany związane nieodłącznie z turystyką. Sądzę, że parę rzeczy straciło autentyczność na rzecz wymagań turystów z zachodu. Jednym przykładem jest kuchnia. Temat troszkę będziemy musieli rozwinąć 🙂 mam zamiar wrócić jeszcze do Albanii- piękna jest!