Klasztor Hieronimitów w Lizbonie, to czyste piękno w idealnej postaci. Nie skłamię, jeśli powiem, że był jednym z głównych miejsc, dla których przyleciałem do Portugalii. Klasztor Hieronimitów to jedno z tych miejsc, które pokazuje jak świetna, piękna i bogata była Lizbona przed wielkim trzęsieniem ziemi, które zrównało miasto z ziemią w 1755 roku.
Nie wiem, czy też tak macie, że widzicie jakiś budynek lub miejsce w telewizji, internecie lub jakiejś gazecie i wiecie, że to jedno z tych miejsc, które musicie zobaczyć. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że przecież nie mamy szans tam pojechać, że daleko, drogo i się nie da, ale… Ale ja już wiem, że większość rzeczy się da, że prawie wszystko jest możliwe i czasami trzeba uważać o czym się marzy, bo życzenia się spełniają. Jestem żywym dowodem, że podróżnicze sny mi się spełniają – nie same rzecz jasna, ale chętnie im pomagam. Klasztor w Lizbonie był na takiej liście pragnień.
Już nawet nie wiem, gdzie zobaczyłem zdjęcie klasztoru Hieronimitów, ale wiedziałem, że przez niego zobaczę kiedyś Lizbonę. A po co czekać sługo, skoro weekend majowy aż się prosi, by go przedłużyć i wyjechać? Tym sposobem aby dotrzeć do klasztoru zobaczyłem też inne wspaniałe miejsce jak np. Porto oraz mniej fascynujące Faro. Sercem wyjazdu były jednak zdecydowanie te magiczne krużganki, które gdzieś zobaczyłem. I ten moment kiedy nagle wysiadam z tramwaju na przystanku tuż obok w mojej ocenie głównej atrakcji Lizbony i wszystko wskakuje na swoje miejsce. A wtedy nie przeszkadza nawet wijąca się do wejścia kilkusetmetrowa kolejka. Na dobre rzeczy, na piękno zawsze warto czekać. To nawet zaostrza apetyt.
Klasztor Hieronimitów z punktu widzenia turysty składa się z dwóch miejsc. Jednym z nich są klasztorne krużganki a drugim kościół Najświętszej Marii Panny w Belem. I chyba nie umiem wybrać, co zrobiło na mnie większe wrażenie, ale obydwa miejsca łączą przepiękne rzeźby i płaskorzeźby, wydające się wypełniać każdy dostępny skrawek muru. Zacznijmy jednak od krótkiej historii miejsca, żebyście zorientowali się, dlaczego to miejsce jest tak piękne oraz skąd i kiedy wzięto na nie pieniądze.
Historia klasztoru Hieronimitów w Lizbonie
Klasztor powstał w miejscu, gdzie początkowo mieścił się mały kościółek, w którym żeglarze udający się na nieznane wówczas wody oceanów, prosili i dostawali błogosławieństwo na czas czekającej ich wyprawy. Trzeba tu zaznaczyć, że działo się to w dobie tak zwanych Wielkich Odkryć Geograficznych. Manuel I czyli ówczesny król Portugalii postanowił jednak zbudować tu rodzinne mauzoleum i za pozwoleniem Stolicy Apostolskiej przystąpił do dzieła w 1501 roku, kiedy zaczęła się budowa. Finansowanie miał zapewnić 5% podatek od przypraw przywożonych z odległych krain.
Ponieważ przyprawy kosztowały wówczas krocie, pozyskiwana kwota była równoważna około 70 kilogramom czystego złota. Oczywiście kwota taka zasilała fundusz budowy każdego roku. Tak narodził się tak zwany styl manueliński – specyficzny dla Portugalii romans późnego gotyku i renesansu wzbogacony motywami żeglarskimi. Przepiękny to eklektyzm. Wspomniany król Manuel I do opieki nad klasztorem i kościołem wybrał zakon świętego Hieronima.
Od nich właśnie wziął nazwę cały kompleks – długi na trzysta metrów jest jednym z głównych zabytków Lizbony. W cudowny sposób przetrwał nawet trzęsienie ziemi, które w 1755 roku zrujnowało niemal całą stolicę Portugalii. I chociaż zmarli z królewskiego rodu Avis, nie zapełnili tłumnie swego mauzoleum, bo ród w roku 1580 wygasł, to dzięki budowli pamięć o nich trwa do dziś.
Pod koniec XIX wieku w świątyni pojawiły się grobowce Vasco da Gamy oraz poety Luisa de Camoes’a i opiekę nad klasztorem sprawowało państwo. Kościół zaś stał się kościołem parafialnym dzielnicy Belem. W roku 1983 Klasztor Hieronimitów zostaje wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, podobnego wyróżnienia doczekała się pobliska wieża Torre de Belem. A dziś… dziś zabytek ogląda co roku ponad 800 tysięcy zwiedzających.
Krużganki Klasztoru Hieronimitów w Lizbonie
Jeśli zastanawiacie się, jaki był cel powstania tego przepięknego miejsca, to odpowiadam: miał cieszyć oko odpoczywających tu mnichów. Taka oaza spokoju, sprzyjająca kontemplacji i kontaktowi z Bogiem. Na środku podobno szemrało oczko wodne. Dziś po kasacie w Portugalii w 1833 roku wszystkich zakonów, miejsce to służy tylko turystom oraz rzecz jasna rządowi, jako źródło całkiem pokaźnych wpływów :). Na dwóch kondygnacjach, obchodząc krużganki dookoła, zobaczycie kwintesencję stylu manuelińskiego. Tu każdy łuk jest fantazyjnie rzeźbiony w ornamenty nawiązujące do elementów marynistycznych jak np. liny, ale są też motywy roślinne oraz rzecz jasna religijne. Wszystko to wyrzeźbione w jasnym kamieniu, wydaje się żyć i w jakiś sobie tylko wytłumaczalny sposób współgrać. Wierzcie mi, że zdjęcia nie są w stanie oddać piękna tej największej atrakcji Lizbony (największej w mojej ocenie).
Spacerując po pierwszym poziomie wstąpcie do refektarza. Tu w dawnych czasach mnisi spożywali posiłki. A my dziś możemy podziwiać kolejną charakterystyczną dla Portugalii rzecz czyli azulejos. Kolorowe kafelki układane w obrazy. Na nich zobaczymy postaci i sceny znane z Biblii. Co prawda nie mamy szansy na krużganki tylko dla siebie, bo kilkusetmetrowa kolejka czeka właśnie po to, by podziwiać je tak samo jak my, ale mimo wszystko warto spędzić tu troszkę czasu i chociażby oczyma wyobraźni zobaczyć, jak to było kilkaset lat temu, kiedy spacerowali tędy mnisi. Wierzcie lub nie, ale za pierwszym razem kiedy byłem w Lizbonie spędziłem tu chyba jakieś dwie godziny. Po prostu nie umiałem wyjść…
Kościół Marii Panny w Belem
Kościół jest integralną częścią Klasztoru Hieronimitów w Belem (Belem jest dzielnicą Lizbony). Do niego zazwyczaj nie trzeba czekać w długiej kolejce i co więcej także wstęp jest bezpłatny! Zanim wejdziemy do świątyni, warto podnieść głowę już przy drzwiach – przed nami przedsmak wnętrza – naturalistyczne postaci świętych strzegące wejścia. A tuż za potężnymi drzwiami półmrok, w którym po lewo coś, co na pewno powinno zwrócić waszą uwagę. Oto grób Vasco da Gamy – jednego z największych odkrywców, jakich znał świat. Oczywiście patrząc na to z naszej europejskiej perspektywy – bo „odkrytym” ludom jego pojawianie się bardzo często przyniosła choroby, na które nie byli uodpornieni, śmierć i wyzysk. Portugalii odkrycia przyniosły jednak bogactwo.
Po prawo od wejścia zobaczymy sarkofag Luisa de Camoesa czyli jednego z największych portugalskich poetów. Tu mała ciekawa dykteryjka: grób poety jest pusty, bo zmarł on w nędzy i spoczął zapewne w jakiejś zbiorowej mogile nędzarzy – jakże przypomina to los kolejnego wielkiego czyli Mozarta… Wróćmy jednak do klasztoru, gdzie tłumy gromadzą się jednak przeważnie przy Vasco da Gamie – poecie uwagę poświęcają głównie Portugalczycy. Ale my pójdźmy dalej.
Polecam zatrzymać się na osi środkowej nawy, bo z tego miejsca świątynia wygląda szczególnie imponująco. Sześć potężnych kolumn, które grube jak pnie potężnych drzew podtrzymują sklepienie kościoła. Z tej perspektywy najlepiej widać, jak wielka jest skala zbudowanej świątyni i jak fantastycznie jest ona zdobiona. Każda z kolumna jest bogato zdobiona, witraże wpuszczają przyćmione, kolorowe światło, którego głównym źródłem we wnętrzu jest sztuczne oświetlenie.
Punkt centralny każdej świątyni czyli ołtarz to kolejna perła. Po bokach od niego znajdują się grobowce królów – inicjatora budowy Klasztoru Hieronimitów – Manuela I oraz kolejnego króla Jana III. Spacerując dookoła świątyni zwróćcie uwagę na ściany, bo na nich są kolejne charakterystyczne strzeliste ozdoby utrzymane w stylu manuelińskim.
Co ciekawe, to wychodząc z kościoła czynimy to głównym wyjściem, ale kiedy idziemy do klasztoru, wydawać by się mogło, że główne drzwi do kościoła to te od strony południowej. Wszystko przez bogate zdobienia, jakie znajdują się od tej strony. Budowa kompleksu i wszystkich opisanych wyżej zdobień trwała ponad sto lat i śmierć Manuela I przerwała ją tylko na chwilę. I dobrze, że jego następcy kontynuowali dzieło, bo dziś możemy cieszyć się niesamowitym, harmonijnym pięknem.
A jeśli jesteśmy obok klasztoru, to warto odwiedzić dwa inne bardzo interesujące miejsca, które są tuż obok. Pierwszym z nich jest Torre de Belem czyli wieża, która niegdyś strzegła wejścia do Lizbony i także przetrwała wielkie trzęsienie ziemi z 1755 roku. A drugim jest Pomnik Odkrywców, na którego szczyt można wjechać windą i zobaczyć przepiękną panoramę Lizbony. Z tej perspektywy najlepiej widać jak potężny jest Klasztor Hieronimitów, który zbudowany kilkaset lat temu, wciąż trwa.
Pisząc artykuł korzystałem z oficjalnej strony klasztoru.