Pierwsze godziny w Shushtar do zachęcających nie należały. Kiedy po długiej drodze z Hamedanu i zwiedzania jaskini Ali Sadr, wreszcie o 8 rano zjawiam się w mieście i usiłuję znaleźć hotel, okazuje się, że jeden jest zamknięty, a w drugim nie ma miejsc i pan zaskakująco pokazuje mi drzwi.
Postanowiłem dać za wygraną i opuścić Shushtar, ale zanim to zrobię, chciałem zobaczyć wszelkie możliwe atrakcje turystyczne, które tu serwują. I tak na pierwszy ogień doczłapałem się do rzeki, gdzie jest małe muzeum i ruiny starego mostu i akweduktu zarazem. Muzeum okazało się na tyle małe i nieciekawe, że zaliczyłem je w 10 minut i to tylko dlatego, że się ociągałem. Pozostały czas postanowiłem zabić, popijając herbatkę. Wracając z niej zajrzałem do managera owej restauracyjki, którą otwarto wcześniej specjalnie dla mnie, bo jak mnie poinformowano, otwarte dla gości będzie dopiero za dwie godziny. Tradycyjna irańska gościnność, której doświadczałem niemal na każdym kroku!
No nic, uciąłem sobie pogawędkę, bo okazało się, że to w zasadzie jest także informacja turystyczna. Dostałem mapę, poinstruowano mnie co i jak, a przy okazji powiedziałem, że opuszczam miasto, bo nie ma gdzie spać. I jak na zawołanie znaleziono mi miejsce do spania, za w miarę rozsądne pieniądze. Za to kocham Iran, tu turysta nie zostanie zostawiony sam sobie.
Doczłapałem pod wskazany adres, czując się przy okazji jak celebryta, bo tradycyjne „salam” i „heloł” sypały się ze wszystkich stron. Zastanawiałem się czy nie podnieść rąk do góry i nie machać nimi stale w geście powitania 🙂 Potem krótkie targowanie o cenę, bo pierwsza była absurdalna i nareszcie zaległem w swoim pokoju. Ponieważ noc w autobusie zalicza się raczej do średnio przespanych, jakoś tak się złożyło, że przysnąłem. Kiedy obudziłem się o 13 z mocnym postanowieniem, że pora się czegoś napić (i nie miałem tu na myśli alkoholu), zobaczyłem kompletnie inne miasteczko.
Puste, zamknięte na wszystkie możliwe spusty i namierzenie czynnego sklepiku z wodą, zajęło mi dłuższy czas. Miejscowi głupi nie są. Doskonale wiedzą, że w taką pogodę, kiedy żar leje się z nieba. Kiedy nawet oddychać gorącym powietrzem jest trudno, w taką porę należy po prostu zaszyć się w domu i przeczekać. Zapomniałem, że w takich strefach, życie toczy się zupełnie innym rytmem. Tu obowiązkowa jest popołudniowa przerwa. Miasto obudzi się wieczorem, a ja wraz z nim.
Shushtar – miasto niegdyś słynne z młynów wodnych
Ale wróćmy do głównych atrakcji Shushtar. Chyba najciekawsze z całego miasta są młyny wodne, które kiedyś zapewniały świetność temu miastu. To na potrzeby tych ponad trzydziestu młynów, jakieś dwa tysiące lat temu na rzece zbudowano specjalną potężną tamę, która dzieliła wody rzeki na dwie części. Część płynącą bezproduktywnie w siną dal i część, która kanałami skierowana została na drewniane skrzydła młynów, które napędzane siłą wody, mełły mąkę. Zresztą, to był potężny system hydrologiczny, do którego budowy zagoniono jeńców wojennych. Rzymskich legionistów.
Obecnie po oryginalnych młynach nie zostało wiele, ale jeden z nich został odbudowany tylko po to, by pokazać turystom, jak dawniej rzeka napędzała młyny i zapewniała dostatek Shushtar. Na szczęście do tej pory zachował się oryginalny system przepływu wody. Huczy radośnie spływając ze starych kanałów, przeciskając się przez połatane obecnie śluzy, zatrzymuje się w starym zbiorniku, którego wiekowa zaprawa murarska wciąż wytrzymuje próbę czasu.
Tylko nachodzi smutna konstatacja, że potencjał tego miejsca kiedyś był lepiej wykorzystywany. Jeszcze za szacha, czyli jakieś czterdzieści kilka lat temu, młyny pracowały, a obok stała nawet mała elektrownia zapewniająca skromne ilości prądu dla miasta. Niestety trzy lata po rewolucji islamskiej w Iranie elektrownia przestała działać. A obecnie młynarzy zastąpili murarze, którzy starają się zachować to miejsce dla przyszłych pokoleń zalewając wszystko betonem i zastawiając potężnymi rurami.
Ponieważ nie samymi młynami Shushtar stoi, trzeba zajrzeć do jeszcze kilku miejsc. Jednym z nich jest zamek Salosel, gdzie podobno lokalny władcę Shpur uwięził rzymskiego imperatora Valeriana, kiedy ten przegrał bitwę i zagonił jego ludzi do roboty. Ten sam zamek zapewniał oparcie przez dwa lata podczas arabskiej inwazji na Iran i został zdobyty dopiero wtedy, kiedy zdrajca wskazał, gdzie są sekretne tunele wiodące do twierdzy.
Dalej zajrzeć można do meczetu Jameh, który nie powala na kolana, ale będąc tu, można na niego spojrzeć. Wreszcie warto przejść się nad rzekę, by zobaczyć wciąż funkcjonującą tamę, dzielącą rzekę na części. Potężna budowla stoi we wschodniej części centrum, tuż obok hotelu Jahangardi. Ale przede wszystkim do Shushtar trzeba przyjechać, by zobaczyć zbudowany w XIII wieku przed Chrystusem ziggurat Czoga Zanbil, bardzo dobrze zachowaną świątynię Elemitów.