Twierdza Ananuri znajduje się na początku Gruzińskiej Drogi Wojennej. Jadąc zaledwie godzinę od strony Tbilisi, po prawej stronie najpierw zobaczymy zaporę z elektrownią wodną. Potem przez kilka kilometrów po prawej stronie będzie nam towarzyszyła turkusowa woda i piękny widok na wzgórza, by wreszcie pojawiła się twierdza Ananuri wraz z murami obronnymi skrywającymi dwie cerkwie.
Początkowo zapora na rzece miała być wyższa, a co a tym idzie sztuczne jezioro także miało mieć większą pojemność. Jednak okoliczna ludność zaprotestowała. Wyższe lustro wody zalałoby część niżej położonych budynków Ananuri. Twierdza i cerkwie zapewne nie przetrwałyby tej zmiany. Doceńmy te protesty lokalnej społeczności tym bardziej, że za lat socjalizmu negowanie postanowień „jednie słusznej władzy” było naprawdę ryzykowne. W tym przypadku o dziwo ludzie dopięli swego i to władza ustąpiła i nie forsowała swoich pomysłów siłą.
Annanuri – twierdza spoglądająca na jezioro
Kompleks Ananuri jest jedną z największych atrakcji turystycznych Gruzji i codzienne ściągają tu tysiące zwiedzających. Wycieczki, osoby prywatne, przyjeżdżają pojedynczo jak i ja całymi rodzinami. Wpadają tu na pół godziny, godzinę i jadą dalej. W kierunku Kazbegi i pięknej Cminda Sameba lub wracając z tej górskiej miejscowości. Sam kompleks ma dość dobrze zachowane zewnętrzne mury obronne a także jedną z cerkwi, w której po prawo od wejścia możemy obejrzeć fragment fresku. Niestety druga z cerkwi w chwili obecnej nie jest wyremontowana a w środku powita nas pusta przestrzeń. Co ma też swoje zalety, możemy obejrzeć, jak świątynia została zbudowana.
Dla lubiących większą dawkę emocji, można wdrapać się na baszty murów górujące nad dachami cerkwi. Nie ma tu żadnych barierek i zabezpieczeń, a schodki są naprawdę wąskie. Warto jednak odczekać chwilę kiedy akurat wewnątrz murów nie ma żadnej wycieczki, która potrafi zakorkować wąskie przejścia na wiele minut. Widok z góry jest wart uwagi, chociaż stąpanie po belkach, które nie wydają się być pierwszej świeżości, może być ryzykowne. Ludzie o słabszych nerwach lub większym rozsądku mogą się zadowolić widokiem z wąskich okien, które umieszczone są w grubych murach.
Jako atrakcję turystyczną możemy potraktować także samą drogę do Ananuri. Podczas godzinnej jazdy prawdopodobnie niejednokrotnie przyjdzie nam baaardzo zwolnić. Drogę zatarasują nam bowiem stada owiec i krów. Pędzenie stad po drogach jest w Gruzji na porządku dziennym i nikogo to nie dziwi. Kierowcy mają już na nie swoje sposoby. Jeśli stado porusza się w stronę przeciwną do naszej trasy, zatrzymują się i czekają aż przejdzie. Jeśli stado owiec idzie w tym samym kierunku, zwalniają i powoli przebijają się w wyznaczonym kierunku.
Dojazd do Ananuri
Aby dostać się do Ananuri należy w Tbilisi pojechać na dworzec Didube skąd odjeżdżają marszrutki w kierunku Ananuri a w zasadzie w kierunku Kazbegi. Anauri jest po drodze i zostaniemy wysadzeni przy samej twierdzy.
Więcej kłopotów jest z drogą powrotną z Ananuri do Tbilisi. Tu trzeba czekać przy drodze na przejeżdżające busiki i machać, machać i jeszcze raz machać. Część z jadących marsztutek jest przepełniona, ale na pewno w którejś kolejnej znajdzie się dla nas miejsce. Problem tylko w tym, że może to potrwać nawet około godziny. W zależności od pory dnia, o której staramy się zatrzymać transport.