Berat zwany jest też Miastem Tysiąca Okien, w moich wspomnieniach jest to przede wszystkim miasto uroczych zaułków i atmosfery spokoju małego miasteczka. Nic dziwnego, że wielu uznaje Berat za jedną z największych atrakcji Albanii.
Kiedy po raz pierwszy jechałem do Beratu, było to ładne kilka lat temu. Przyjeżdżałem autobusem z Tirany, a stolica Albanii, nie jest najpiękniejszym miastem, chociaż bardzo ją lubię za klimat. Dlatego kontrast pomiędzy wielkim miastem i historycznym miasteczkiem był dla mnie tym większy. Na korzyść Beratu rzecz jasna, bo może i na co dzień mieszkam w wielkim mieście, ale zdecydowanie lepiej czuję się w małych i kameralnych miejscach.
I teraz wyobraźcie sobie, że przyjeżdżacie, a tu gdzieś w nieznanym mieście wysiadacie w nocy z autobusu wprost na szalejącą burzę z piorunami. Z płaszcza ściekały strumienie wody, spod kaptura widziałem niewiele, bo woda skutecznie zasłaniała pole obserwacji… i nagle w wąskiej uliczce poczułem się jak na planie jakiegoś filmu. W oddali zamajaczył szyld ze światełkiem – znaczek mojego hostelu. Miejsce gdzie wreszcie wysuszę swoje rzeczy i ogrzeję się jak nie kieliszkiem rakiji, to przynajmniej herbatą. I faktycznie, wzmiankowanego alkoholu nie było, bo wypili wszystko wcześniej, ale wysuszyć się udało. Jednak już wiedziałem, że w Beracie się zakochałem i że ja tu jeszcze wrócę! I słowa dotrzymałem.
Ranek to zupełnie inna bajka, bo też bajkowo wygląda Berat. Wczesnym porankiem powitało mnie słońce i w jego promieniach okazało się, że w okolicach starego miasta nie ma miejsca na nowoczesność i samowole budowlane. Nie ma miejsca na beton, stal i szkło. Wszystko utrzymane jest w osmańskim stylu, jaki wykształcił się tu kilkaset lat temu, kiedy Albania była pod panowaniem Turcji. Piękne białe ściany, duże okna i czerwono-brunatne dachy. Nie bez powodu Berat zwany jest Miastem Tysiąca Okien. Zapuściłem się w tę część z przyjemnością, bo co poradzić, że kocham taką architekturę. Pewnie dlatego tak bardzo podobało mi się w Gjirokastrze, która jeśli chodzi o zabudowę, jest trochę podobna do Beratu.
Wieczór w Beracie
To co z całego serca, gorąco Wam polecam, to zostać w Beracie na dłużej – przynajmniej na jeden nocleg. Bo to miasto ma w sobie to coś. Jest chyba najbardziej klimatyczne w całej Albanii, a może to ja mam do niego taką słabość? W każdym razie jeśli będziecie tu spędzali noc, MUSICIE przejść na drugą stronę rzeki Osum i usiąść w którejś knajpce z widokiem na stare Miasto Tysiące Okien.
Tak wraz z rodziną uczyniłem podczas mojego ostatniego wyjazdu, by oglądać atrakcje Albanii. Siedliśmy przy stoliku wystawionym na ulicę w jednej z knajpek, które nie są nastawione na turystów. Usiedliśmy, zamówiliśmy piwo, rakiję i co nam się tylko wymarzyło. Ale najpiękniejszy był widok! Widok na przepięknie podświetlone stare domy. Chociażby dla tego widoku, warto tu przyjechać, bo utkwi Wam w pamięci na lata. Wierzcie mi. Zresztą sami spójrzcie na zdjęcia wyżej, jak Berat wygląda nocą.
Zwiedzając atrakcje Beratu
Berat położony jest na wzgórzach, które stromo schodzą w kierunku rzeki, ulice to niekończące się labirynty schodów i przejść do poszczególnych domów, do rozwidlających się kolejnych uliczek. Ulice to również krzewy winogron, zamykające przestrzeń nad przechodniami. To otwarte drzwi, pozwalające obserwować, co ludzie robią na dziedzińcach i w domach. Czasami to także lokalne stragany, na których możemy kupić domowe wyroby takie jak dżemy lub miody.
Jednak bez strachu, nie zabłądzimy, bo orientacja jest w mieście prosta, jeśli uliczka prowadzi w dół, to za moment dotrzemy do rzeki. Nawet dojście do „zawieszonej” nad drogą wjazdową do miasta cerkwi św. Michała Archanioła (z XIV wieku) nie będzie problemem. Wystarczy od głównej drogi kierować się w górę po głównej i jedynej w sumie ścieżce. Niestety, kiedy dotarłem tam o poranku, świątynia była zamknięta, a ponoć warta jest obejrzenia.
Jeśli chcecie magii, to polecam Wam wstać raniej i po prostu w porannym świetle pospacerować wąskimi uliczkami, położonymi po obydwu stronach rzeki. Zwróćcie uwagę na to, że mieszkańcy Beratu wiedzą, co w ich mieście jest najcenniejsze. Zdają sobie sprawę, że ludzie przyjeżdżają do ich miasta po widoki. Dlatego ulice są zadbane i czyste. Bardzo często tak przystrojone, że można się zatracić w chwili. Zresztą, spójrzcie na zdjęcie poniżej, które wykonałem około 8 rano.
Zamek w Beracie
Zarówno za pierwszym, jak też za drugim pobytem w Beracie, zwiedziłem zamek, bo to przecież dawne serce miasta. Tylko zamek w Beracie nie jest takim typowym zamkiem, jakie kojarzycie. To nie jest potężne zamczysko, zbudowane na małej przestrzeni z wysokimi wieżami, fosą i bramą. Twierdza w Beracie zajęła całe duże wzgórze, dominujące nad miastem. I na tym wzgórzu wewnątrz długich murów w tradycyjnych starych domach wciąż mieszkają ludzie. Dojeżdżają do nich, jakże by miało być inaczej… mercedesami. Ja przyszedłem pieszo, a u wejścia wyprzedziłem pana, który wraz ze swoim osiołkiem transportował w górę jakieś towary. Jak widać ten stary sposób transportu, wciąż jest w Albanii popularny. Przy wejściu wita nas potężna brama wjazdowa a w niej kasa – jak widać dziś szturmowanie zamków jest prostsze ;).
Co ciekawe, to wieczorami nikt nie pobiera już opłat, nawet w szczycie sezonu, a byłem tu w sierpniu. Po wejściu do środka tego ogromnego kompleksu warto wspiąć się na szczyt murów, by z tej wysokości obejrzeć panoramę Beratu. Z tej perspektywy najlepiej widać nową część z jej betonową, szarą, postkomunistyczną zabudową.
Wewnątrz zamkowych murów w ramach atrakcji turystycznych czekają muzea. Niestety w listopadzie, kiedy jest już po sezonie turystycznym, nie wszystkie są czynne. Dla zapalonych miłośników sztuki na pewno ciekawe będzie Muzeum Ikon Onufergo. Cały obszar twierdzy zajmuje prawie 10 hektarów i na tym terenie zobaczymy pozostałości między innymi po dwóch muzułmańskich świątyniach: Białym Meczecie i Czerwonym Meczecie. Po tym ostatnim, który służył wojsku, zostało trochę więcej, czyli ruiny minaretu. Idąc wzdłuż murów w pewnym momencie natkniemy się na dobrze zachowaną Cerkiew św. Trójcy. Niestety też nie dałem rady wejść do środka. Nie jest to jedyna cerkiew, przechadzając się po wzgórzu, natkniemy się na więcej świątyń.
Enver czyli NEVER na cześć dyktatora
Kiedyś będąc na zamku turyści zwracali uwagę na górskie zbocze z wyrytym w nim napisem. Napis brzmiał „NEVER,” jednak wprawne oko mogło wychwycić, że nie zawsze tak było. I faktycznie kiedyś w zboczu wyryty był napis ENVER. Na cześć Envera Hodży dyktatora Albanii. Zmiana inskrypcji nie była łatwa, bo litery miały 150 metrów wysokości i około 50 metrów szerokości. Próbowano sobie z nimi poradzić za pomocą napalmu, próbowano ponoć także innymi środkami wybuchowymi, ale skała pozostała niewzruszona. Dopiero w 2012 roku wzięto się na sposób i przerobiono napis z „Enver” na „Never”. Można rzec, że nigdy więcej pana Envera i podobnych chorych wizji, które miał.
Ale to już przeszłość, bo czy to kolejna walka z napisem i wspomnienia przeszłości, czy też po prostu przyroda zrobiła swoje? Tego nie wiem, jednak faktem jest, że teraz w roku 2023, kiedy ponownie byłem w Beracie, napisu już nie widziałem. Znikł jak ten sen złoty… Tak samo jak znika pamięć o dyktatorze.
Kamienny most, meczet i stare kamieniczki
Kiedy zejdziemy ze wzgórza zamkowego, warto wrócić na początek Beratu i obejrzeć kamienny most z początku XVIII wieku. Idąc wzdłuż brzegu rzeki Osum, która w kilkadziesiąt kilometrów wcześniej płynie przez malowniczy kanion Osumi, wysoko nad nami będziemy widzieli wspomnianą cerkiew św. Michała Archanioła. Miniemy rozciągające się na wzgórzu tradycyjne białe domy z dużymi oknami, zobaczymy już z daleka górujący nad domami minaret. To Meczet Kawalerów. Nazwa pochodzi od młodych facetów, którzy dorabiali jako ochroniarze lokalnych kupców, a spotykali się właśnie w tej świątyni. Jeśli pójdziemy jeszcze dalej, dojdziemy do głównego placu miasta, gdzie parkują autobusy i busy. Tu napotkamy kolejny meczet, tym razem jest to Ołowiany Meczet, nazwa pochodzi od szarej kopuły świątyni, wykonanej właśnie z ołowiu.
Życie płynie przy kawiarnianym stoliku
Ale Berat to nie tylko zabytki, klimatyczne uliczki i domki. To także liczne kawiarnie i knajpki gdzie spotykają się Albańczycy. Lokal przy kładce dla pieszych zawsze rano pełen był pijących w nim kawę seniorów, a wieczorem życie przenosiło się na uliczkę wzdłuż rzeki, równoległą do głównej trasy przelotowej przez miasto. Kawiarnie zapełniały się ludźmi, którzy zamawiali przeważnie kawę. Tym razem jednak bardzo często filiżankom z aromatycznym, czarnym napojem towarzyszyły zdecydowanie mniejsze naczynka, zawierające tradycyjny w tych stronach alkohol: rakiję.
Muszę się Wam jednak przyznać, że uwielbiam te albańskie kawiarnie i lubię w nich przesiadywać. Chociaż jeśli mam wybór, to preferuję stoliki na zewnątrz. Wszystko dlatego, że w Albanii zakazu palenia w knajpach nie ma, zatem smród papierosów wgryza się we włosy i ubrania. Ale w Albanii, tak samo jak na całych Bałkanach kawa jest prawem człowieka. Tu dzień zaczyna się i kończy filiżanką kawy i rozmowami ze znajomymi. Cena kawy tylko do tego zachęca, bo za espresso zapłacimy około pół euro.
Hotele i nocleg w Beracie
Berat można odwiedzić na chwilę, ale ja polecam zostać tu przynajmniej na jedną noc, by zobaczyć klimat po zachodzi słońca. A nocleg, to warto coś zarezerwować z wyprzedzeniem. Ceny w Beracie póki co są więcej niż atrakcyjne i konkurencyjne. Dość powiedzieć, że za 150 zł wynajęliśmy przepiękny, dwupokojowy apartament z klimatyzacją. Fakt, że do starej części miasta był jakiś kwadrans spaceru, ale zupełnie nam to nie przeszkadzało. Zatem Mili apartments więcej niż polecam!
A jeśli szukacie czegoś innego to sprawdźcie przez tą wyszukiwarkę, jakie są promocje i noclegi w Beracie. Jeśli chcecie nocleg w odrobinie luksusu za rozsądną cenę, wtedy polecam Wam nocleg w hotelu Rezidenca Desaret, jeśli zaś zależy Wam na niskiej cenie, wtedy koniecznie musicie zajrzeć do hostelu Berat Backpackers. Bo w Beracie każdy znajdzie coś dla siebie w rozsądnej cenie. Zarówno hotele, apartamenty jak też hostele.
6 komentarzy
świetny artykuł, do zobaczenia w ..Albanii; )
Piękne podziękowania za dobre słowo! 🙂
I rzecz jasna do zobaczenia! A bardzo chętnie tam wrócę, bo na południu Albanii jeszcze nie byłem, a uważam to za karygodny błąd!
Cześć , bardzo ładnie piszesz , mam nadzieję że na tym krańcu Bałkanów nie skończysz. W czerwcu wybieram się z przyjaciółkami do Sarandy , traktując ją jako bazę wypadową. Proszę jeżeli masz jakąś wiedzę na temat tamtych rejonów pomóż naw w obraniu trasy ( 9 dni) dla jak największego nałykania się tamtymi klimatami. Pozdrawiam Baśka
Cześć,
Piękne dzieki za miłe słowa 🙂
Tylko, że póki co muszę Cię zmartwić, bo nie umiem Ci pomóc. Na południu Albanii jeszcze mnie nie było. Będę zapewne w sierpniu tego roku, zatem po więcej spostrzeżeń i wrażeń z Albanii zapraszam za kilka miesięcy 🙂
Ciekawy opis, ładne ujęcia. Byłem nie raz w Albanii, ale Berat nie był po drodze.
Tym razem w 2017 roku zamierzam w końcu tam zawitać.
Pozdrawiam.
Krzysztof.
Też polecam Hostel Berat Becpakers, pyszne śniadanko z widokiem na miasto. Zabudowa miasta jest niezwykle oryginalna, z przyjemnością spacerowałam wąskimi uliczkami. Dzięki, że Twój wpis przywołał miłe wspomnienia. Pozdrawiam