Birma, czy jak głosi oficjalna nazwa tego kraju Myanmar, jest krajem, który otwiera się na Zachód. Zatem śpieszcie się, póki jest jeszcze względnie na turystycznym uboczu. Świątynie Baganu, zachwycą Was o świcie, wiosłujący nogą rybacy nad jeziorem Inle, dadzą popis akrobatycznej zwinności. Chociaż robią to tylko dla turystów i pieniędzy.
Birma pojawiła się na moim turystycznym szlaku już dwukrotnie. Za pierwszym razem wycieczka do Birmy trwała prawie trzy tygodnie, za drugim podobnie. Nie zwiedziłem jeszcze kraju tak, jakbym chciał. Wciąż kilka atrakcji Birmy, o których wiem, jest przede mną. A przecież nie o wszystkim słyszałem. Dlatego na pewno do Myanmaru wrócę jeszcze nie raz, bo już można wjechać na północ, także plaże południa są dostępne dla turystów, co kiedyś było zabronione.
Będąc w Birmie popłyńcie do Mrauk U, które nie przeżywa jeszcze masowego napływu turystów i pozwala poznać myanmarską prowincję. A jeśli jesteście zwolennikami włóczęgi po górach, to trekking z Kalaw nad Inle lub w okolicach Hsipaw na pewno Wam się spodobają. Niewielu turystów spotkacie w okolicach Monywy, gdzie są przepiękne groty z Buddami i malowidłami na ścianach. Chociaż powiedzmy sobie wprost: Birma wciąż zaskakuje i mnóstwo miejsc czeka na turystyczne „odkrycie.” Warto też spróbować poruszać się lokalnymi środkami lokomocji. Podróży przez pół Birmy w 15 osób na dachu małego pick-up’a nie zapomnicie do końca życia, a siedząc po powrocie w domowym miękkim fotelu, nie uwierzycie, że wytrzymaliście to na siedząco 🙂
Na samym dole tego artykułu przedstawiam informacje praktyczne, które mogą się Wam przydać, kiedy wybieracie się w podróż do Birmy. Opisy najważniejszych atrakcji, ceny przejazdów, jedzenia i noclegów. Rzecz jasna traktujcie je orientacyjnie, bo świat przecież się zmienia.
Poniżej znajdziecie mapę atrakcji Birmy, te największe i te mnisze. Wszystkie z opisami i linkami do artykułów, w których dowiecie się o tych miejscach więcej. Zapraszam do lektury, co zobaczyć w Birmie.
Atrakcje Birmy, co zwiedzić, gdzie pojechać
Spis treści
Poniżej spis najważniejszych i najpopularniejszych atrakcji turystycznych Birmy (Myanmaru).
Shwedagon Pagoda – magiczna świątynia
W Shwedagon Pagoda obok sacrum przelewa się fala profanum. Ci, którzy przed chwilą się modlili, wracają do swoich rodzin i znajomych z którymi tu przyszli. Siadają wszędzie, gdzie się da. Na schodkach i na gołej posadzce, wiodą długie rozmowy, śmieją się, żartują. Jeśli ktoś jest zmęczony, kładzie się spać, by przespać np. południowy upał lub odpocząć po podróży.
Ubrani na czerwono młodzi mnisi zaczepiają turystów, których jest tu całkiem wielu, ale niestety niewielu przysiada na dłużej, by poczuć atmosferę miejsca. Jeszcze mniej decyduje się na dyskusje z tubylcami. I nie chodzi tu o nieznajomość języka, bo wielu mnichów, całkiem dobrze włada angielskim.
Shwedagon ma w sobie coś niezwykłego i mistycznego. Z jednej strony to świątynia, gdzie na każdym kroku spotykamy modlące się osoby, z drugiej to miejsce wręcz tętni zwykłym życiem, rozmowami, gwarem, śmiechem dzieci. Każdy ma tu równe prawa i nikogo nie dziwi klęcząca pośrodku dość wąskiego przejścia postać, każdy kulturalnie i dyskretnie omija, by nie przerywać modlitwy. Powiedzmy sobie wprost: Jeśli Birma jest na Waszym turystycznym szlaku i nie odwiedzicie Shwedagon Pagody, to stracicie więcej niż dużo!
Mrauk U – tu zatrzymał się czas
Mrauk U – stare świątynie, zachód słońca ze wzgórz nad miastem, włóczęgi po zatopionych w zieleni rozsypujących się świątynkach; omijanie kóz leżących na środku drogi; rowerowa wycieczka do Wahali (gdzie zobaczymy wyrzeźbiony z jednego kawałka drewna wielki posąg Buddy) Mrauk U dzięki temu, że znajduje się z dala od utartych szlaków, zachowuje nie tak turystyczny charakter, a turyści są tam dodatkiem do codziennego życia, a nie tym z czego się żyje.
Jeżdżąc pomiędzy świątyniami, warto czasami zsiąść z roweru czy bryczki i wejść do nich. Co prawda czasami przed wejściem powita nas zamknięta krata, ale nie zrażajmy się. Większość i tak jest otwarta dla ciekawskich oraz dla… wiernych! Miejmy na uwadze, że większość to wciąż czynne świątynie i miejscowa ludność przynosi tu kwiaty, dary i pali kadzidełka przed posągami Buddy.
Bagan – wśród tysięcy magicznych stup
Bagan to – zachody i wschody słońca oglądane z dachów świątyń (wybierzmy mniej uczęszczaną przez turystów), to piaszczyste drogi wiodące do kolejnych świątyń, które im dalej od miasteczka, tym bardziej tylko dla nas. Bagan to także bezsensowna i wdzierająca się w zabytkowy krajobraz Bagan Tower zbudowana przez generałów, są tu też świątynie z magicznymi freskami no i tony kurzu na piaszczystych ścieżkach łączących poszczególne miejsca.
Z powodu wieczornych tłumów na świątyniach, uważam, że od zmierzchu ciekawszy jest świt, kiedy większość turystów jeszcze śpi po wieczornych wizytach w knajpach. W teorii wystarczy wstać godzinę przed świtem i dojechać na rowerze do wypatrzonego poprzedniego dnia miejsca. Od kiedy do Bagan wkroczyła technika i zamiast pedałować rowerem można wypożyczyć skuter elektryczny, przemieszczanie stało się łatwiejsze. Birma zmienia się tak jak inne kraje, oferuje turystom coraz większą wygodę i zmiany dzieją się w tym względzie bardzo szybko.
Po ostatnim trzęsieniu ziemi na szczęście niewiele świątyń zostało zniszczonych, a delikatne uszkodzenia większości, właśnie są naprawiane. Niestety ostatnio większość małych świątyń, na których dach można było wejść i mieć je tylko dla siebie, została zamknięta i teraz można je oglądać tylko z zewnątrz.
Mingun – największy dzwon na świecie
Mingun to jedna ogromna, ceglana pagoda i największy działający dzwon na świecie. Dzwon jest sprawny i w odróżnieniu od tego na Placu Czerwonym w Moskwie działa. Wadą jest to, że jest oblegany i prawie nie da się mu zrobić zdjęcia zza tłumów turystów 🙂 Ale miejsce samo w sobie ma niesamowity klimat, jeżdżą tu np. taxi zaprzężone w woły!
Wielką atrakcją jest świątynia Mingun Paya – która jest zbudowana z cegieł. Ma około 50 metrów wysokości, a na jej szczyt można wejść. Oczywiście boso. Widok na okolice z tej perspektywy robi wrażanie. Niestety jeśli się przyjrzycie, dostrzeżecie, że ząb czasu bardzo ją nadszarpnął i trzęsienie ziemi naruszyło imponującą konstrukcję.
Po chwili stania w kolejkach przy kolejnych wąskich gardłach ścieżynki, wspinam się na porośnięty trawą szczyt. Widok przepiękny. Rzeka Ayeyarwady powoli toczy swoje wody, rozlewając się szeroko na okolicę, po niej powoli w górę i w dół rzeki płyną statki. Pode mną Mingun i jego pagody. Tuż poniżej, niemalże na wyciągnięcie ręki widać jaskrawo białe mury Hsinbyuma Pagoda, odcinające się wyraźnie od otaczającej zieleni.
Kalaw – trekking po górach nad jezioro Inle
Kalaw – miasteczko w górach. Samo w sobie nie robi szczególnego wrażenia jednak jest znakomitą bazą wypadową do trekkingu nad Inle Lake. Można tu wynająć przewodnika, który oprowadzi nas po okolicznych górach, odwiedzając lokalne wioski ukryte pomiędzy wzgórzami.
Rzecz jasna można też potraktować Kalaw jako bazę wypadową i organizować sobie wycieczki samemu, chociaż nie ma tu oznaczonych szlaków i robimy to na własną odpowiedzialność. Trekkingi do jeziora Inle są dwudniowe i jednodniowe, ja wziąłem trzydniowy, ale teraz zdecydowałbym się raczej na dwa dni.
Jeśli macie wątpliwość, czy trekking jest dla Was i czy Wam się spodoba, sami oceńcie, po fragmencie moich wrażeń. Ten dzień to jednak przede wszystkim przepiękne punkty widokowe na niewysokich, ale malowniczo usytuowanych wzgórzach. To spotkania z ciężko pracującymi na polach chłopami, którzy właśnie sierpami koszą ryż. To możliwość zobaczenia tego, co od nas odeszło zapewne na zawsze: chłopa idącego za wołem i orzącego ziemię drewnianą sochą. Tego listopadowego dnia dowiedziałem się też, że niewielka roślina, którą u nas sprzedaje się w doniczkach jako Gwiazdę Bożego Narodzenia, to tak naprawdę ogromny krzak, rosnący tutaj dziko
Jezioro Inle – łódką po jeziorze
Płytkie jezioro Inle jest jedną z głównych atrakcji turystycznych Birmy.
Zobaczymy tu domy na palach, pola uprawne na środku jeziora i liczne świątynie. Obowiązkowo należy wypłynąć na rejs po jeziorze, podczas którego odwiedzimy wspomniane świątynie. Jedną z największych atrakcji są wiosłujący nogą rybacy.
Ten widok zapewne też zobaczymy podczas rejsu po Inle, jednak nie liczmy już na to, że to rybacy łowiący ryby na własne potrzeby, to po prostu atrakcja turystyczna. W końcu to najsłynniejszy widok, po który przyjeżdżają nad Inle turyści. Tak, Birma też chce zarabiać na turystach i trudno się dziwić. To jeden z biedniejszych krajów świata.
A jak jest podczas rejsu po jeziorze Inle? Właśnie tak… Wreszcie dopływamy do świątyni. Znalezienie miejsca do zacumowania graniczy tu z cudem, ale o dziwo koło świątyni cuda się zdarzają i to nader często, bo każdemu udaje się jakoś przybić do brzegu. Idziemy za naszymi Birmańczykami do głównego budynku, tu od razu widać podział na płeć. Teraz wiem, po co nam są kwiaty, bo kobiety idą złożyć je w ofierze. Za to mężczyźni zmierzają do podwyższenia, wokół którego kłębi się dziki tłum facetów.
Most U Bein – magiczny zachód słońca
Dla mostu U Bein i zachodu słońca przyjeżdżają tysiące turystów odwiedzających Birmę. Bo czy można sobie wyobrazić lepszy klimat niż wielka kula słońca powoli chowająca się za taflą wody na tle krwistoczerwonego nieba? Nazwijcie to jak chcecie, możecie to okrzyknąć nawet kiczem, ale to jest po prostu ładne. A jeśli dodacie do tego jeszcze przechadzających się wolno po moście mnichów w purpurowych szatach, kobiety z towarami na głowie oraz mężczyzn w tradycyjnych longyi czyli ichnich męskich spódnicach, to na pewno nie pozostawi Was to obojętnym na klimat wieczornego spaceru po moście.
Budowa konstrukcji, do której wykorzystano drewno z dawnego pałacu w Inwie, trwała dwa lata – od 1849 do 1851 – i co ciekawe, uwzględniła ona lokalne warunki pogodowe. Oto by most lepiej wytrzymywał napór fal i wiatru, zbudowano go nie po linii prostej, lecz po krzywej. Imponująca jest też liczba pali, na których całość się opiera. Wyobraźcie sobie 1086 wbitych głęboko w dno jeziora drewnianych pali, głęboko, bo na około dwa metry.
Złota skała – święte miejsce w Birmie
Złota Skała Kyaiktiyo Pagoda – jedno z najświętszych miejsc w Birmie. I nie dziwmy się temu, że przybywają tu tłumnie pielgrzymki z całego kraju, a tłumnie to znaczy dziesiątki tysięcy. I cały ten tłum jest przewożony wąską drogą w ciężarówkach na przysłowiowej pace.
Już samo wejście do takiego pojazdu graniczy z cudem i wierzcie mi, że o miejsce trzeba się niemalże bić. Ale widok oblepionej złotem skały na tle niebieskiego nieba, na długo zostaje w pamięci. Chociaż uprzedzę Was, że na górze w przeciwieństwie do lokalnej ludności zapłacicie za bilet wstępu, a większość przestrzeni to koczowisko pielgrzymów.
Udało mi się za to przepchnąć w pobliże barierki, do miejsca z którego wreszcie dobrze widać Złotą Skałę ten jeden z symboli Birmy, widoczny idyllicznie na licznych pocztówkach. Tylko nie jest to komfortowe miejsce. Tuż obok mnie płonie las świec, od których bucha żar i dym, tak intensywny, że trzeba z niego uciekać, bo oddychać się nie da. Nie przeszkadza to kobietom, one klęczą tuż obok i modlą się pochylone na kolanach. Są one, jest Skała, w kierunku której zwrócone są one i ich modlitwy.
Rangun – największe miasto Birmy
Rangun (Yangoon) – Shwedagon Pagoda; Sule Pagoda (Sule Paya); Bogyoke market; stara postkolonialna zabudowa centrum. Miasto na pewno na kilka dni. Na samą Shwedagon pagodę zejdzie nam około pół dnia i koniecznie musimy odwiedzić ją w nocy, kiedy złoto, którym jest pokryta wygląda najefektowniej, a diament umieszczony na szczycie mieni się kolorami. Wierzcie mi, że atmosfera panująca w świątyni jest niepowtarzalna i nie chodzi tylko o to całe zebrane tam złoto. A jeśli już przy złocie jesteśmy, to w Rangunie jest też świątynia pokryta złotem od wewnątrz, wręcz ociekająca tym kruszcem. To jednak opisałem wyżej, bo ta świątynia zasługuje na osobny wpis.
Nie jestem wielkim miłośnikiem Rangunu, bo stoi on w permanentnym korku, potężny smog zabija, jest głośno. Wolę inne miejsca w Birmie, ale absolutnie doceniam atrakcje, które to miasto zapewnia. Warto poświęcić miastu chwilę i zajść do tych mniej oczywistych miejsc. Jak np. Botahtaung – wierzcie mi, że misterne złote zdobienia pokrywające wnętrze, zrobią na Was wrażenie.
I jak już tu będziecie, warto przejść się do portu i spojrzeć na prawdziwe życie. Mężczyźni ładują tu ręcznie potężne barki rzeczne, przenosząc na karku worki wypełnione towarami. U nas w Europie byłoby to zrobione mechanicznie, ale tu wciąż praca ludzi jest tańsza niż mechanizacja.
Wiadukt Gokteik
Wiadukt Gokteik i podróż koleją – kolej w Birmie to temat zasługujący na osobne potraktowanie, bo to atrakcja sama w sobie. Sieć która przecina kraj, pamięta jeszcze czasy kolonizatorów i obstawiam, że tabor, którym się przemieszczamy, też jest z tego czasu. Pociągi nie mkną, lecz bardzo „szanują czas” i największa prędkość, jaką rozwijają, to około 40 kilometrów na godzinę. Właśnie przez to mamy mnóstwo czasu na podziwianie prowincji i widoków codziennego życia zwyczajnych ludzi. Spektakularnym miejscem jest wiadukt w Gokteik, który zapewnia przypływ adrenaliny i pięknych widoków. Wierzcie mi, że powolny przejazd mostem, zapamiętacie do końca życia. Wąski wiadukt z jednym torem a pod Wami przestrzeń…
Zajmuję miejsce w drzwiach, które otwieram na oścież. Siadam, zapierając się nogami o jedną stronę a plecami o drzwi. Pociąg jedzie bardzo powoli, patrzę przed siebie na przestrzeń, w którą wjeżdża pociąg. Jedziemy po jednym torze i prędkość pozwala na rozkoszowanie się krajobrazem. Chwytam kolejne kadry zdjęć, wychylam głowę z aparatem, by chwycić lepsze ujęcia i jakoś tak odruchowo spoglądam w dół. A pode mną pustka… gdzieś w dole dostrzegam tylko zieleń i szczyty drzew.
Groty Pho Win Daung
Groty Pho Win Daung – część ludzi zwie je jaskiniami, ale to na pewno nie są jaskinie lecz groty i nisze w skałach, w których zobaczymy mnóstwo posągów Buddy, ale także cudownie malowane obrazy naskalne. Zobaczymy tam namalowane całe historie i co prawda część kolorów zbladła, to zaskakująco wiele wciąż onieśmiela żywymi barwami. Dlatego warto zaglądać w każdą, nawet najmniejszą niszę, bo za nią może kryć się wejście do czegoś, co onieśmieli nas pięknem. W takich miejscach jak to, Birma potrafi zaskakiwać.
W grotach czy też jak wolą inni w jaskiniach Pho Win Daung czekają na nas prawdziwe cuda. Zaczyna się niepozornie, bo wchodzimy po schodkach i po lewej jest jakaś jaskinia, do której można wejść, tuż przed nią jakaś rozwrzeszczana rodzinka to pozuje do zdjęć, to się modli, doskonale łącząc ze sobą sacrum i profanum. Wchodzę i ja a tam leży pan Budda. A jeśli leży Budda, to wiedzcie, że będzie on oklejany złotymi płatkami. Oklejany będzie rzecz jasna “na szczęście.”
Dojazd tu sprawia troszkę trudności, ale wynajęcie pana z motorkiem jest doskonałym rozwiązaniem. Przy okazji i odrobinie szczęścia, że będzie on mówił po angielsku, dowiemy się o rabunkowej gospodarce naturalnej. Wszelkie kopalnie są przez rząd sprzedawane zachodnim koncernom, które transferują zyski za granice Birmy.
Pyin U Lwin (Pyin Oo Lwin) – magiczne ogrody
Pyio Oo Lwin – miasto położone na wyżynie przez co ma kompletnie inny klimat niż reszta Birmy. Jest tu przyjemnie rześko, co nie oznacza, że jest zimno. Jest w sam raz. I co prawda na pierwszy rzut oka Pyin Oo Lwin jest koszmarnie brzydkie, to na obrzeżach miasta położony jest park i ogród botaniczny, a przekroczenie jego bram, otwiera kompletnie inny świat. Idealnie urządzana zieleń, pięknie przystrzyżone trawniki, kolorowe krzewy, tematyczne alejki spacerowe, mini zoo, klimatyczne i kameralne budynki, jezioro… Ogród założony przez Brytyjczyków ma się wciąż dobrze i bardzo dobrze, bo to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałem w życiu. Na pewno warto spędzić tu więcej niż dwie godziny, bo teren jest ogromny.
I przy okazji odwiedźcie jeszcze to, co pozostało po brytyjskich kolonizatorach, czyli ich dawne domy. Pyin Oo Lwin było letnią stolicą dawnych kolonistów. Miejscem, do którego uciekali przed żarem i wilgotnością równin. Tu, na wysokości, klimat jest bardziej umiarkowany, da się żyć i oddychać. Dlatego zbudowali ogromne posiadłości. Powstały domy otoczone przez ogromne parki, budynki w takim tradycyjnym kolonialnym stylu, że jak tylko na nie spojrzycie, będziecie wiedzieli, dla kogo zostały zbudowane.
Chaung Tha – najpopularniejsze plaże
Plaże Chaung Thar – Co prawda Birma ma bardzo długą linię brzegową, to jednak ośrodków z rozbudowaną bazą turystyczną jest tu jak na przysłowiowe lekarstwo. Jednym z nielicznych ośrodków turystycznych z bazą noclegową jest Chaung Thar. Przyjeżdżają tu przede wszystkim Birmańczycy, ale i dla turystów z innych stron świata znajdzie się tu miejsce. A tutejsze plaże są długie, piaszczyste i prawie zupełnie opuszczone. Nie ma tu tysięcy ludzi leżących pokotem jeden obok drugiego jak w Polsce. Tu kilkaset metrów plaży możemy mieć tylko dla siebie. Jeśli się tylko postaramy, znajdziemy tu tropikalny raj.
Jestem tu sam. Gdzieś w oddali pomrukuje burza, przede mną przewalają się mniejsze i większe fale. Plaża Chaung Tha jest tylko dla mnie! Ściągam spodenki, koszulkę i wchodzę do wody. Jest przyjemnie chłodna. W sam raz, by schłodzić się po ciepłym i ciężkim dniu. Fale uderzają w ciało przyjemnie je masując, co i rusz jak jakiś głupi otwieram usta i wypluwam z nich słoną wodę. Słowem… zachowuję się jak dziecko, które wpuszczono do kałuży i pozwolono mu się w niej wykąpać. Szczęście?
Mandalay i trzy dawne królestwa Birmy
Mandalay – drugie po Rangunie miasto Birmy. Samo w sobie nic specjalnego, jednak i tu na pewno nie będziemy narzekali na nudę. Znajdziemy tu kilka pięknych świątyń Mandalay Hill z którego rozciąga się piękny widok na całe miasto.
Mandalay jest też znakomitą bazą wypadową do okolicznych miejscowości. Inwa (dawniej Ava), Sagaing, Amarapura z przepięknym mostem tekowym. Trzy dawne stolice Birmy, które można zobaczyć jednego dnia wynajmując motoriksze lub motocykl z kierowcą. Mandalay samo w sobie mnie nie porwało i chętnie je opuściłem, ale jest tu ogromny teren pałacowy i wzgórze, z którego najładniejszy widok jest rzecz jasna wieczorem o „złotej godzinie”. Ale to, że ja nie miałem na coś ochoty, nie znaczy, że nie warto, zajrzyjcie do bloga Okiem Maleny, gdzie zdjęcia zabytków i znakomite rozpisanie dzień po dniu, ułatwią planowaniu zwiedzania Mandalay.
Taunggyi – festiwal balonów
Taunggyi – oprócz kolejnej porcji ciekawych ruin świątyń warto pojechać tam w czasie Festiwalu Balonów. Doświadczycie rzeczy, której nie zapomnicie do końca życia. Po tym czymś, zwykłe fajerwerki będą dla Was dziecinną igraszką 🙂
Kiedy balon już, już się podrywał do lotu, a my chcieliśmy bić brawo, myśląc, że to kulminacja… nastąpiło coś, czego się nie spodziewaliśmy. Pod czaszę doczepiono dwumetrowej wysokości kosz. Początkowo myśleliśmy, że dla przeciwwagi, by balon wznosił się stabilnie. Jednak kiedy już, już odrywał się od ziemi w ostatniej chwili do kosza doskoczył chłopak z małą pochodnią. Podpalił lont.
Wszystkie fajerwerki, jakie do tej pory widziałem leciały z ziemi w kierunku nieba. Tu było odwrotnie!
Góra Popa
Góra Popa – Miejsce tyleż ciekawe, co fotogeniczne, ale fotogeniczne tylko z odległości. Po wejściu na szczyt góry czar troszkę pryska i okazuje się, że to jedno z tych miejsc, które lepiej oglądać z pewnej odległości. A z dystansu góra Popa wygląda zjawiskowo, wyrastając nad okolicę i błyszcząc złotą świątynią na szczycie.
Bago – małe miasteczko tuż obok Rangunu. W sam raz by w ciągu jednego dnia zwiedzić kilka robiących wrażenie świątyń. A jeśli macie chęć poczytać o wrażeniach z Bago w dość niecodziennej formie, to zapraszam do bloga Jedzbawsie.pl
Wiza do Birmy
Oto kilka sposobów, jak uzyskać Wizę do Birmy, która jest obowiązkowa, by wjechać do tego kraju i nie da się jej uzyskać od ręki na granicy. Jeśli chcesz mieć ją wbitą fizycznie do paszportu, to z Polski można ją zdobyć w ambasadzie Birmy (Myanmaru) w Berlinie (cena wizy to 25 euro) – aby to zrobić jeszcze w Europie, można wysłać list z paszportem i pieniędzmi w środku kurierem lub listownie (przy pierwszym pobycie w Birmie wysłałem listem poleconym i doszło). Jest też inny sposób, płacimy za wniosek przelewem na konto ambasady (na stronie ambasady znajdziecie wszystkie dane do przelewu) w kopertę listu wkładamy wypełniony wniosek wizowy z przyklejonym zdjęciem, potwierdzenie przelewu euro, a dodatkowo i obowiązkowo umieszczamy w gotówce 10 euro na koszta odesłania przesyłki do nas. Po kilku lub kilkunastu dniach ambasada w Berlinie przyśle nam paszport z wbitą do niego wizą do Birmy.
Wiza do Birmy jest najprostsza do otrzymania w Bangkoku. Przychodzimy przed 9 rano do ambasady, w pobliskim punkcie ksero, kserujemy paszport i kupujemy wniosek wizowy, potem wypełniamy go, jeszcze stojąc w kolejce. Dokumenty wraz z dwoma zdjęciami składamy w ambasadzie. Można dostać wizę w trybie ekspresowym na ten sam dzień i kosztuje ona 2290 bahtów. Wiza w normalnym trybie jest do odebrania następnego dnia to koszt 2150 bahtów, a wiza do Birmy do odebrania za dwa dni kosztuje 1600 bahtów. Punkt wydawania przyznanych już wiz do Birmy czynny jest tylko od 15:30 do 16:30.
E-wiza do Birmy
WAŻNE: obecnie wizę do Birmy można uzyskać jeszcze prościej, bo możecie się ubiegać o e-visę. Koszt turystycznej e-wizy to 50 dolarów. Ubiegać się o nią można pod adresem: https://evisa.moip.gov.mm/ Wypełniacie wniosek online, wskazujecie port lotniczy, przez który będziecie wlatywali i to tyle… dalej wystarczy postępować zgodnie ze wskazówkami na ekranie komputera. Pamiętajcie, by mieć przygotowane zdjęcie paszportowe, które musicie wgrać do systemu. Kiedy teraz występowałem o e-visę od złożenia wniosku do otrzymania jej na maila minęło około 12 godzin. Takie potwierdzenie, które zarazem jest wizą drukujecie i pokazujecie przy kontroli paszportowej, dostajecie na nie pieczątkę i po chwili jesteście już w Birmie! Potem jeszcze będziecie je musieli pokazać przy wyjeździe z kraju.
Wyjazd z lotniska w Rangunie (Yangoon) do miasta
Chcąc wyjechać z lotniska w Rangunie do centrum, najprościej jest skorzystać z oferty taxi, zamawianego lotnisku w specjalnym stoisku. Kurs do Sule Pagoda kosztuje 8 000 kyatów. Rzecz jasna po hali przylotów kręcą się też prywatni taksówkarze i zachęcają turystów do skorzystania ze swojej często droższej oferty. Z lotniska w Rangunie nie ma do centrum komunikacji publicznej. Do najbliższego autobusu trzeba przejść ponad kilometr. Jeśli interesuje Was ta opcja, zapytajcie o nią w informacji turystycznej. Panie bardzo chętnie tłumaczą, jak dojść do najbliższego przystanku. Mnie po długim locie i z plecakiem nie chciało się iść tego odcinka.
Jeszcze innym sposobem jest wyjście z lotniska i ustawienie się przy drodze. Na pewno ktoś się zatrzyma i za opłatą podwiezie Was do centrum. Ale to sposób dla tych, którzy czują się w kraju pewniej.
Telefon i internet w Birmie
Jeszcze siedem czy osiem lat temu karta sim do telefonu komórkowego kosztowała w Birmie około 5000 dolarów, te czasu słusznie już minęły. Obecnie za kilka dolarów możecie kupić kartę sim i prepidowe doładowanie, a następnie sami konfigurujecie, co chcecie. Czy zależy Wam na pakiecie internetowym, czy może chcecie rozmawiać przez telefon. Ja postawiłem na internet. Do wyboru, jeszcze na lotnisku, macie kilku operatorów, którzy mają tam swoje stoiska. Sam korzystałem z dwóch: Telenor i MPT. O ile z usług pierwszego byłem średnio zadowolony, bo internet działał wolno i w części miejsc go po prostu nie było, o tyle MPT używało się znakomicie i polecam go z czystym sumieniem. Za kartę zapłacicie 1500ky a za pakiet 2GB internetu na 30 dni kolejne 6000 ky (około 5$)
Birma waluta, czyli czym płacić
W Birmie wymienisz tylko idealnie nowe banknoty
Dolary i euro najkorzystniej i najłatwiej wymieniać w licznych kantorach oraz bankach. Przed podjęciem decyzji, gdzie wymienimy pieniądze na kyaty, odwiedźmy kilka punktów wymiany, bo nawet odległe kilkadziesiąt metrów kantory potrafią mieć delikatnie różne ceny. Najlepiej mieć ze sobą banknoty 100$ i 50$, mają one najwyższy kurs wymiany. Za niższe nominały dostaniemy gorszy kurs. W przypadku waluty euro obowiązują te same zasady.
BARDZO WAŻNE: banknoty MUSZĄ być idealnie nowe. W Birmie mają fioła na punkcie nowości, zatem jakiekolwiek zagięcie, czy skaza na banknocie spowoduje, że banknot będzie bezwartościowy (a w najlepszym wypadku o wiele niżej wycenionym w wymianie). Tu ciekawostka, bo kyaty które dostaniemy po wymianie na pewno nie będą idealnie nowe a raczej jak po wizycie u psa w budzie ;). Ot, podwójne standardy 🙂 Ważne: Im mniejsze miasto, tym gorszy kurs wymiany, najlepszy kurs dostaniecie w Rangunie. Ciekawostka – na lotnisku w Rangunie jest bardzo dobry kurs wymiany!
W hotelach bardzo często będziecie mogli płacić w dolarach, które są niejako drugą walutą Birmy. Dlatego nie wymieniajcie całej gotówki. Wydaje mi się, że w zależności od tego jaki tryb życia prowadzicie, to na dwa tygodnie na jedną osobę wymienione około 350 dolarów powinno wystarczyć. Tyle wyszło ostatnio mnie.
Kurs wymiany w Birmie: 1$ = ok 1550 kyatów (ky). Za 1 euro dostaniemy 1750 kyatów. (najlepszy kurs mają banknoty 50 i 100. (kursy ze stycznia 2019r.)
Ciekawostka co do kursu wymiany walut w Birmie.:Najlepsze kursy dostaniecie w miejscach, które wydają się nam najgorsze, czyli doskonały kurs jest na lotnisku w Rangunie oraz pod Shwedagon Pagoda. Prawda, że zaskakujące?
Transport i komunikacja w Birmie
Pociągi są niesamowicie powolne, bo torów nie remontowano w generalny sposób od odejścia kolonizatorów, ale trasy są szalenie malownicze. Jest tu np. jeden z najwyższych wiaduktów kolejowych na świecie – wiadukt w Gokteik, dokąd możemy pojechać i wrócić w jeden dzień z Mandalay.
Warto wybierać nocne autobusy, szczególnie firmy JJ Bus, która zapewnia wysoką jakość do ceny a autobusy mają układ siedzeń 2+1. Czysta wygoda. Niemalże wszystkie długodystansowe autobusy są bardzo wygodne i klimatyzowane. Na pokładzie dostaniecie też wodę w ramach biletu. A jak się nie da dojechać autobusem, to można na stopa, można pick up’em. Lokalni doradzą, jak 🙂 Można też jechać dzieloną taksówką, chociażby w bagażniku jak raz jechałem do Złotej Skały. W Birmie wszystko jest możliwe 🙂
Przykładowe ceny za transport:
- Autobus z Bago do Golden Rock – 7000ky
- Autobus z Rangunu do Mandalay i Bagan to wydatek około 20 000 ky w zależności od operatora i komfortu autobusu.
- Bilet na pociąg z Rangunu do Bago to 1000 ky
- Bilet samolotowy do Sittwe to około 100 euro – może być kilka euro drożej
Jeśli będziecie w Bagan, to tak standardowym środkiem transportu są skutery elektryczne. Wynajęcie skutera na jeden dzień to około 6000 ky za dzień. Ceny różnią się delikatnie w zależności od miejsca, w którym wypożyczacie skuter.
Jeśli macie chęć, by jeździć po świątyniach rowerem, zapłacicie za to 2000ky za dzień.
Ceny biletów wstępu w Birmie
To oczywiście przykładowe kilka cen i co prawda wiele biletów od lat nie zmieniło swojej ceny, ale inne podrożały kilkukrotnie, jak np. wejście do Bagan. Cóż, to największa atrakcja, jaka jest w Birmie, zatem trudno się dziwić, że rząd chce zarabiać. Dlatego nie dziwcie się, jeśli ceny w rzeczywistości będą się różniły o kilka dolarów.
- Bagan – 25000 ky za osobę. Bilet za wstęp do wszystkich świątyń pobierany jednorazowo na wjeździe do Baganu.
- Mrauk U – bilet wstępu do okolicznych świątyń (5$) pobierany w jednej ze świątyń
- Inle – bilet wstępu do Inle 10$
- Bilet wstępu combo do królestwa Iva i świątyń w Mandalay – 10000 ky
- Rangun – bilet do Shwedagon Pagoda – 8000 k
- Rangun – pagoda Botahtaung przy rzece wyłożona złotem w środku – 6000 ky
- Sule Pagoda w Rangunie – 3000 ky
- Mingun – 5000 ky
- Wejście na wzgórze w Mandalay – 1000 ky
Birma ceny noclegów
Powiedzmy sobie wprost, to ile zapłacimy za nocleg zależy tylko od nas. Możemy wydać majątek, ale może się też wybrać tańszą opcję. Koszt dwuosobowego pokoju w niższym standardzie to około 20 euro za noc, wyższy komfort to około 35-40 euro. Jak za dwuosobowy pokój, to chyba nie jest źle. Oczywiście nocleg w dormitoriach kosztuje wielokrotnie mniej, ale ja już dojrzałem do tego, by nie chcieć mieszkać z obcymi osobami, zatem konkretnych cen nie znam.
Za ile zjesz w Birmie
W większości hoteli, w których będziecie spali śniadanie jest wliczone w cenę. Zazwyczaj to tosty, jajko, masło, dżem, kawa rozpuszczalna, coś do picia jak napój lub sok. Zatem wydatek będzie Was czekał przy obiedzie i kolacji.
Jeśli będziecie się stołowali na ulicy, to za proste danie wydacie do 4000 kyatów czyli coś około 3 euro. Za bardziej europejskie jedzenie w restauracji zapłacicie dwa razy tyle. Cóż, mięso jest drogie. Aha butelka piwa Myanmar to wydatek około 3000 kywatów – w restauracji.
Czy w Birmie jest bezpiecznie
Birma to jeden z najbezpieczniejszych krajów w jakich byłem i wierzcie mi, że nawet włócząc się nocą po ciemnych zaułkach Rangunu, nawet przez chwilę nie czułem się zagrożony. Jedyne co może nam się nie spodobać, to przemykające szczury, ale one akurat też nie są groźne 🙂 Dlatego nie obawiajcie się o swoje bezpieczeństwo zarówno w miastach, jak i na prowincji. Nawet taksówkarze nie są tu namolni na dworcach autobusowych i nie oznacza nie. Rzecz jasna podobno jak wszędzie trzeba uważać na kieszonkowców w większych skupiskach, ale nie jest to specyfika Birmy, tylko każdego kraju i zdrowym rozsądkiem jest nie obnosić się z pieniędzmi i nie trzymać ich na wierzchu. Po prostu.
Inne artykuły dotyczące Birmy
AZJA Co zmieniło się w Birmie. Subiektywne porównanie po latach
Kiedy byłem w Birmie w 2011 był to jeszcze kraj znajdujący się gdzieś na obrzeżu turystycznych szlaków. Niby można było przyjechać, ale kraj pod rządami generałów nie miał najlepszego PR. Zresztą z powodu kilku masakr ludności cywilnej, całkowicie słusznie. Do Rangunu przyleciałem z piękną wizą w paszporcie, wizą o którą z duszą na ramieniu ubiegałem się w ambasadzie w Berlinie. Napiszę tylko tyle, że paszport i pieniądze wysłałem listem.
Motocyklem przez ulice miasta, czyli krótka opowieść z Birmy
W Mandalay chciałem pojechać do mostu tekowego, bo most U Bein, to jedna z największych tutejszych atrakcji turystycznych. Pojechałem motocyklem z kierowcą. Mógłbym co prawda jechać sam po prostu pożyczając skuter, ale nie ukrywam, bałem się. Pewnie nawet słusznie. Jedziemy, kierowca prosi, bym mocniej ścisnął go udami. Ma rację, im mniej moje przydługawe nogi będą wystawać, tym będzie bezpieczniej. Bo tu jeździ się na przysłowiową kartkę papieru. W takiej odległości mijają się pojazdy na skrzyżowaniach.
Zwiedzanie o świcie, czyli dlaczego warto wstać rano
“Jak dobrze wstać skoro świt, jutrzenki blask, duszkiem pić. Nie zmąci tej radości żaden cień…” Jak już się wstało, to można śpiewać, ale powiedzmy to sobie wprost, wstawanie o świcie albo jeszcze przed nim, by zobaczyć wschód słońca w jakimś atrakcyjnym miejscu, to żadna przyjemność. Bo przecież urlop czy też po prostu podróż mają swoje prawa. Do nich należy wypoczywanie. Wstawać jest ciężko.
Ale mimo wszystko czasami mi się udaje i wstaję jeszcze w nocy, by obejrzeć wschód słońca, który ma być zjawiskowy. Ma być jedyny i niepowtarzalny i podobno te czy inne zabytki najlepiej prezentują się w promieniach wschodzącego słońca…
1 Comment
jak zawsze miło się czyta twoje opisy z podróży. super 🙂
Sam się wybieram do Birmy w 2020r.