Aż sam się sobie dziwię, że Bunkier Tito zobaczyłem tak późno. Ale nie ma co się dziwić, w końcu jako najtajniejszy obiekt dawnej Jugosławii został dobrze ukryty!
Ale też poważnie mówiąc podczas wielu podróży do Bośni, jakoś do Konjic zawsze było mi nie po drodze, albo nie miałem czasu, bo wyjazd rozplanowałem w inny sposób. Tym razem przy okazji wyjazdu na Bałkany postanowiłem, że bunkier Tito będzie jednym z głównych miejsc, które odwiedzę w Bośni – tak samo jak Virpazar, na który od dawna ostrzyłem sobie zęby. Skupmy się jednak na tym militarnym obiekcie, a nie cudzie natury, o którym jest w innym artykule.
Będąc w Mostarze miałem kilka dni do zagospodarowania. Patrząc na prognozę pogody i fakt, że z dwóch dni jeden będzie słoneczny a drugi deszczowy… ten słoneczny wykorzystałem na wizytę w wodospadach Kravica, a deszczowy na odwiedziny w bunkrze marszałka Tito, dawniej najtajniejszym obiekcie Jugosławii, zlokalizowanym w miejscowości Konjic. W końcu 250 metrów pod górą deszcz nie będzie mi padał na głowę!
Bunkier Tito w Konjic – historia powstania
Spis treści
Bunkier jest klasycznym reliktem Zimnej Wojny – czasu, kiedy Zachód przeciągał linę ze Wschodem – czyli blok USA z blokiem Radzieckim. Co ciekawe, Jugosławia w tym czasie poszła własną drogą i politycznie lawirowała pomiędzy tymi dwoma zwaśnionymi obozami, nie dając się szczelnie zamknąć za żelazną kurtyną, ale też nie opowiadając się za Stanami Zjednoczonymi. Kiedy w roku 1953 zaczęto budowę bunkra, ryzyko wojny atomowej wszystkim wydawało się bardzo prawdopodobne, dlatego przywódcy krajów gorączkowo myśleli o ochronie przed bombami. Oczywiście najbardziej myśleli o ochronie siebie, ale czasami uwzględniali także innych.
Domy z tego czasu często mają w podziemiach schrony atomowe. W bloku na moim warszawskim Muranowie w piwnicy też mam taki schron. Ale rządzący krajami chcieli mieć schronienia wielokrotnie mocniejsze. Dlatego właśnie na potrzeby najwyższych władz państwowych w górach obok Konjic powstał bunkier przeznaczony dla 350 osób. Schron przeciwatomowy mający zapewnić ochronę przed bombą o sile 25 kiloton. Kiedy budowa została zakończona w 1979 ryzyko wojny atomowej delikatnie się oddaliło, ale napięcie wciąż wisiało w powietrzu. Ale też bunkier był już mniej użyteczny, bo produkowane wtedy bomby atomowe były liczone w megatonach a nie kilotonach.
Bunkier Tito – zwiedzając podziemne korytarze
Do bunkra nie można przyjechać ot tak i zapukać do drzwi. Wycieczkę trzeba zorganizować w jakimś biurze podróży, ale nie jest to nic trudnego, bo wystarczy przyjechać do Konjic i wejść do pierwszego z brzegu biura podróży. Koszt zwiedzania to 10 euro od osoby. Zostaniecie wpisani na listę zgłoszeniową i następnie pojawicie się na liście, która uprawnia do wjazdu na teren zamknięty. Dziś na tym terenie wciąż mieści się fabryka amunicji, dlatego jest on dość pilnie strzeżony i nie można się po nim przechadzać ot tak. (Chociaż moim zdaniem mamy jako turyści wiele swobody jak na taki teren).
W każdym razie kiedy przyjechałem pod budynek, z którego jest wejście do bunkra, byłem jedynym chętnym na zwiedzanie. Niestety okazało się, że jednak przybyły jeszcze 4 osoby, ale też na szczęście były one Bośniakami, a ja wymagałem oprowadzania po angielsku. Zatem dwie panie przewodniczki ruszyły z dwoma grupami. Jednoosobową czyli ze mną i ta druga 🙂 Mówię wam, zwiedzanie w jednoosobowej grupie jest wspaniałe i daje niesamowitą wolność!
Czas wejść pod górę czyli wreszcie zacząć zwiedzać bunkier Tito przygotowany dla niego i najważniejszych osób w kraju – w sumie dla 350 osób. Co ciekawe jedyną kobietą, która miała się tu w razie wojny i niebezpieczeństwa znaleźć była żona marszałka czyli Jovanka Tito. Wszystko dlatego, że bunkier miał zapewnić przetrwanie władz państwowych. Schronienia dla rodzin VIPów były przygotowane w innych miejscach. Z bunkra w Konjic miało się władać krajem w razie wojny.
Od razu powiedzmy, że schron miał roboczą nazwę „Istambuł” i był połączony niezależną siecią wojskową, umożliwiająca szybką komunikację, z wszystkimi republikami wchodzącymi w skład byłej Jugosławii. Niestety moja przewodniczka nie wiedziała, czy sieć wciąż jeszcze istnieje i jeśli byłaby potrzeba, to można jej użyć. Pewnie znaczna jej część została rozwalona w wyniku walk na początku lat ’90tych. Za to do dziś w korytarzach bunkra stoją sprawne (!!!naprawdę!!!) urządzenia, które może i pochodzą z lat 60tych i 79tych, ale wciąż da się ich używać. Oczywiście dałoby się, gdyby były osoby, które umieją je uruchomić. Niestety dziś już pewnie nie żyje wielu specjalistów, którzy wiedzą, jak się obsługuje dalekopisy i jak szyfrować i deszyfrować na nich wiadomości. Jednak sala, gdzie stoją, wciąż robi wrażenie. Zerknijcie na główne zdjęcie tego artykułu, to właśnie to pomieszczenie.
Bunkier czyli oaza nowoczesności!
W bunkrze stosowano wszystko co najnowsze i najlepsze. Uwierzycie, że mieli tu nawet automatyczne bezpieczniki do prądu?! Taki wynalazek już w latach 60tych! A przecież my w domach zaczęliśmy ich używać dopiero w końcówce lat 90tych. Tak samo jak instalacja przeciwpożarowa była w pełni zautomatyzowana, pełna czujników, które diodami sygnalizowały pożar na specjalnej tablicy rozdzielczej. Aha… wciąż jest to sprawny system! Tak samo jak system do nawilżania powietrza i utrzymywania w pomieszczeniach stałej temperatury od 21 do 23 stopni i wilgotności około 50-60%. Wszystko po to, by warunki były komfortowe. I są! Wierzcie mi, że pod ziemią nie zmarzniecie, zatem nie ma się co ciepło ubierać – tylko się zgrzejecie!
I kolejna ciekawostka: by dobrze zabezpieczyć dzisiejsze serwerownie przed pożarem, instaluje się w nich bardzo drogi system gaśniczy, który do pomieszczenia wtłacza argon. I ten to gaz szlachetny momentalnie gasi ogień. Wyobraźcie sobie, że taki sam system znajduje się w tym tajnym kompleksie! Ale nie chroni żadnych serwerów tylko ogromne pomieszczenie z dziesiątkami tysięcy litrów paliwa, które napędzać ma generatory prądu. Tego typu zaskoczenia są tu na każdym kroku. Chcecie jeszcze? Proszę bardzo! Otóż w pomieszczeniach łączności znajdują się telefony „komórkowe” na korbkę. Kręciliście korbką, wytwarzał się prąd, a telefony mogły się ze sobą łączyć. W latach siedemdziesiątych! Dla Tito używano najnowszej technologii z całego świata!
Bunkier Tito w Konjic ma około 6400 metrów kwadratowych, a najniższy punkt leży 280 metrów pod ziemią. Kompleks liczy 12 pomieszczeń, które połączono systemem funkcjonalnych korytarzy i niezależnych wyjść na zewnątrz. Są tu pomieszczenia techniczne, pomieszczenia z silnikami wytwarzającymi prąd, pompami powietrza. Są tu zbudowane małe pokoiki, w których mieszkać mieli prominenci, są sale konferencyjne, są sale nasłuchu i podsłuchu. Tak, wszystkie telefony były na podsłuchu i były nagrywane. Wszystkie? Wszystkie z wyjątkiem prywatnych telefonów Josifa Broz Tito! Podsłuchiwanie wodza było zakazane!
Co ciekawe, w środku znajduje się specjalna przestrzeń, którą można nazwać sercem bunkra. To tu swoje pokoje miał Tito z małżonką – co interesujące ich łazienka miała własny bidet z gorącą wodą! Rzecz jasna zachował się też papier toaletowy! Z ciekawostek: wszystkie toalety w kompleksie są zamknięte, bo… dzisiejsi turyści chcieli z nich korzystać! 😀
Wszystko w bunkrze byłoby niesamowite i klimatyczne. Niestety wpuszczono tu „artystów”, którzy w salach i pomieszczeniach uczynili swoje „instalacje”. Psują one niestety odbiór tego niesamowitego miejsca, niszczą jeszcze pierwotny charakter i poza tym… są po prostu brzydkie! Niestety, nie wszystko pasuje wszędzie i powinni oni o tym wiedzieć, tak samo jak ci, którzy zarządzają miejscem. Ale liczmy, że może z czasem te straszydła zostaną stąd zabrane. O ile to było możliwe nie fotografowałem ich, by tak jak radzili starożytni Grecy skazać ich na zapomnienie.
W filmiku poniżej zapraszam Was na spacer po prywatnych pokojach samego marszałka Tito, które znajdowały się w sercu tego podziemnego kompleksu.
Na koniec powiem Wam jeszcze, że niesamowite jest, kiedy ma się przewodnika tylko dla siebie. Wtedy można o wszystko zapytać, wszystkiego dotknąć, poprosić o wytłumaczenie, powtórzenie albo też po prostu o zrobienie zdjęcia. I przyznam wam, że to też bardzo fajne, kiedy w ustach przewodniczki czuje się prawdziwą dumę z miejsca, że jej krajanie potrafili zbudować taki cud techniki. I pal sześć, że koszty tego były horrendalne, bo bunkier kosztował, jak się szacuje około 4,6 miliarda dolarów!
Bunkier Tito w Konjic – dojazd
Od razu powiem Wam, że aby dostać się do bunkra, skorzystałem z usług agencji turystycznej w środku miasta. Po prostu wchodzicie do jednego z lokalnych biur podróży mieszczących się w centrum i pytacie o możliwość dostania się do bunkra.
Kilka razy dziennie jest możliwość wejścia.
Obsługa biura organizuje dojazd do bunkra swoim samochodem. Jeśli zaś macie własny samochód, to wpiszą Was na listę i dostaniecie dokument uprawniający do wjazdu na teren kompleksu, na którym znajduje się bunkier.
A jeśli chodzi o dojazd do samego Konjic, to autobusy jadące z Mostaru do Sarajewa zatrzymują się w Konjic. Jeśli powiecie kierowcy, że chcecie wysiąść w Konjic, to po prostu Was tu wysadzi. Podróż trwa około godzinę i widoki są przepiękne. Dwa razy dziennie przez Konjic przejeżdża też pociąg z Mostaru. Ale warto uwagi jest tylko ten poranny. Widoki na trasie są jeszcze lepsze niż z okien autobusu. Wierzcie mi na słowo, bo jechałem.
W drodze powrotnej trzeba machać na autobusy jadące główną drogą w kierunku Mostaru. Jeśli będziecie mieli niefarta to odstoicie około 45 minut, bo autobusów jeździ po tej trasie sporo.
Pisząc artykuł korzystałem z tego, co zapamiętałem z opowieści mojej przewodniczki po bunkrze oraz z informacji na stronie bunkra Tito.
1 Comment
Super wpis! Od razu chce się kupić bilet 🙂 Pozdrawiamy!