Azja Malezja

Cameron Highlands – herbaciane pola Malezji

Cameron Highlands – pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu nie miałem pojęcia o tym miejscu. Nawet jeśli magiczne widoki herbacianych pól gdzieś mi mignęły w jakimś programie o podróżowaniu, to zwyczajnie nie miałem pojęcia, że jest to w Malezji.

Widok zielonych pól wspinających się na wzgórza, jest jednym z najpiękniejszych, jakie widziałem w życiu. Znajomi twierdzą, że to dlatego iż sporo jeszcze w życiu nie widziałem, bo powinienem polecieć jeszcze na Sri Lankę. Pewnie mają rację, tylko że to nie dyskredytuje tego, co zobaczyłem w Malezji.

Pal sześć inne części Malezji. Odkąd jakiś czas temu w mediach zobaczyłem Cameron Highlands, stało się ono z marszu moim podróżniczym celem i miałem chęć go zrealizować, kiedy tylko znajdzie się ku temu okazja. Dlatego z taką radością przywitałem promocję w jednej z linii lotniczych do Kuala Lumpur. Nagle okazało się, że wizyta na przepięknych herbacianych polach jest na wyciągnięcie ręki. Tylko ode mnie zależało, kiedy tam pojadę. Czy zacznę wyjazd z przysłowiowego wysokiego C, czy będzie to wspaniały deser i zwieńczenie azjatyckiej przygody, przysłowiowa wisienka na torcie. I była to wisienka, przepiękny finał wspaniałego urlopu w Azji.

Wzgórza plantacji herbaty w Malezji
Herbaciane pola Cameron Highlands w Malezji. Powiedzieć, że jest tu pięknie, to nic nie powiedzieć… Na plantacje można się patrzeć godzinami, kojąc oczy zielenią krzewów.

Cameron Highlands – spełniając marzenia

Spis treści

Pewnego listopadowego poranka przystąpiłem do wcielania planu w życie. Był to prawie cały dzień podróży i do pokonania dystans ponad tysiąca kilometrów. Najpierw był poranny lot Air Asią z Bangkoku do Kuala Lumpur, potem autobus na dworzec TBS, zaś na koniec autobus wiózł mnie do Tanah Rata, do miejscowości, z której najłatwiej dostać się na słynne pola i będącej sercem Cameron Highlands.

To że będzie to region inny niż wszystkie, widzę już z daleka, bo oto na horyzoncie rysuje się ciemna warstwa chmur. Niechybny znak, że przede mną darmowy prysznic, że wjeżdżamy w inny klimat. Nagle pogoda zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni i błękitne niebo zastępuje ściana deszczu, temperatura na zewnątrz spada, a autokar zaczyna powoli piąć się po górskich serpentynach.

Żałuję, że powoli zapada zmrok, że pada deszcz, bo widoki turyście z Europy wydają się godne uwagi. Za oknem co i rusz widać soczystą, ciemną zieleń dżungli. Taką jaką znam z filmów i programów przyrodniczych. Wysokie drzewa wybijają się nad otaczające je morze roślinności, do tego jeszcze jakiś samotny wodospad. Brakuje tylko głosu Krystyny Czubówny objaśniającej, co dzieje się za oknem pod koronami drzew. A wszystkie te moje wewnętrzne emocje i tak stały w kontraście do miejscowych podróżnych, dla których ten widok stanowił codzienność. Oni nie przyklejają nosa do szyby jak turyści nawet wtedy, kiedy nagle zaczęły się pojawiać pierwsze charakterystyczne pola herbaciane. Dojeżdżamy do Tanah Rata, do punktu docelowego. Odruchowo sprawdzam na telefonie prognozę pogody, jutro też ma lać…

Wycieczka do Cameron Highlands

Ku mojemu przyjemnemu zaskoczeniu poranek wita mnie słońcem, a za moment zielone herbaciane pola Cameron Highlands mają stanąć przede mną otworem. Wyszedłem na główną ulicę Tanah Rata i postanowiłem kupić wycieczkę, która obwiezie mnie po najpiękniejszych punktach widokowych w okolicy. I od razu wielkie zaskoczenie: takiej możliwości po prostu nie ma!!! Jest tylko możliwość kupna pakietu, w którym jest pięciogodzinna wycieczka objazdowa po: farmie motyli, plantacji truskawek, plantacji róż, farmie pszczół(?!), supermarkecie i buddyjskiej świątyni. Wisienką na torcie tego objazdu są oczywiście herbaciane pola a konkretnie oglądanie najsłynniejszej okolicznej plantacji czyli BOH.

Wzgórza Cameron Highlands w Malezji
Niskie krzewy herbaciane zapełniają przestrzeń aż po horyzont. Krzewy nigdy nie rosną wysokie, by wygodniej zbierało się młode listki.

Nie chciałem tego pakietu, chciałem tylko najpiękniejsze widoki herbacianych pól, to po nie przyjechałem, to dla nich przyleciałem specjalnie do Malezji. Dlatego postanowiłem wynająć taksówkę. Tu nastąpiło drugie zaskoczenie… Pan taksówkarz powiedział, że może mnie zawieść do tego samego miejsca  co w ofercie wycieczkowej, tylko za trzy razy wyższą cenę i że innych plantacji to on nie zna i że zawiezie mnie tylko do BOH.  A poza tym oczywiście do plantacji truskawek, farmy pszczół, supermarketu i buddyjskiej świątyni…  Kompletnie nie umiał zrozumieć, że ja chcę oglądać TYLKO herbaciane pola i nic innego mnie nie interesuje! Że chcę zapłacić więcej, by oglądać tylko wzgórza porośnięte krzewami herbaty… Nie dogadaliśmy się.

– Jasna cholera! – pomyślałem i doszedłem do wniosku, że wypożyczę skuter, bo przecież to znakomity środek lokomocji dający swobodę wyboru, dokąd się jedzie, będę też mógł zatrzymać się na robienie zdjęć, kiedy tylko zapragnę, zatem same plusy. Tu jednak zaskoczenie trzecie. Okazało się że Malezja to nie Birma czy Tajlandia i by wypożyczyć skuter potrzebne jest prawo jazdy. Dokument którego rzecz jasna z Polski nie zabrałem. Chcąc nie chcąc wróciłem do biura podróży i zakupiłem standardową wycieczkę. Tak, tę z różami, pszczołami i innym niechcianym cholerstwem. System mnie pokonał albo okazał się kompletnie nieprzygotowany na takie potrzeby, jak moje.

Wąż na plantacji motyli w Cameron Highlands
Kupując wycieczkę z jakiegoś biura podróży, zostaniemy zabrani na farmę motyli, gdzie oprócz owadów, zobaczymy także węże… jak widać idealnie wtapiają się w herbaciane krzewy

Najpierw był klasztor i tu zaskoczenie, bo nikomu z busa nawet nie chciało się wychodzić samochodu – ani mnie, ani miejscowym. Kierowca wskazał mnie, że to ja będę przedstawicielem auta i w imieniu wszystkich pokażę twarz w przybytku. Co robić… wychodzę. Po chwili na szczęście wracam, a my możemy jechać dalej. Kolejny punkt to szklarnia z motylami, zwana farmą motyli. Nie powiem piękne były te motyle, piękne kwiaty, a nawet owady udające liście. Były skorpiony, żaby i kameleon. Były nawet chomiki i gęsi. I było moje narzekanie i naleganie, że ja chcę już do wyczekiwanych herbacianych pól Cameron Highlands, że to po nie gnałem przez pół świata i chcę je zobaczyć teraz, zaraz, już! Natychmiast zanim spadnie zapowiadany deszcz!

Niestety po drodze był jeszcze supermarket, farma pszczół (czyli sklep z artykułami z nadrukiem pszczół na wszystkim, na czym się da) i jakaś dolina róż, na które to spokojnie można spuścić zasłonę milczenia i mojej wkurzonej desperacji. Herbaciane pola chciałem zobaczyć w pełnym słońcu. Co najwyżej z chmurami pędzącymi nad wzgórzami, chciałem tego pocztówkowego widoku, który tak często można obejrzeć na kartkach z Malezji. Może i jest to widok kiczowaty, ale dokładnie taki on jest i ma takim być! 🙂

Wreszcie padło hasło „jedziemy na plantację”, jedziemy do BOH podobno najlepszej i najstarszej na tym terenie.  Auto ponownie pnie się w górę i nagle gdzieś w dole po prawo moim oczom ukazują się pierwsze herbaciane pola, za chwilę uzupełniają je widoki zielonych wzgórz po lewej. Cały horyzont wypełniają niskie krzaki przystrzyżone wieloletnim zbieraniem młodych listków. Samochód pokonuje serpentyny, kluczy a dookoła jest coraz piękniej.

Cameron Highlands – oglądając herbaciane pola

Przygotowując się do wyjazdu, widziałem ten widok na niezliczonych zdjęciach. Tylko fotografie nie oddają tej zielonej przestrzeni, która roztacza się przede mną, kiedy staję na tarasie widokowym. Wreszcie patrzę na upragnione zielone morze herbacianych krzewów. Wyobraźcie sobie zieloną przestrzeń porytą ciemnymi wstęgami wąskich przejść pomiędzy niezliczonymi rzędami krzewów. Zieleń, zieleń, zieleń… gdzie nie spojrzysz zieleń krzewów. To stąd pochodzi jedna z najlepszych herbat. Tak mówią.
Mam tylko godzinę na zobaczenie wszystkiego, co da się zobaczyć w tym miejscu- chcieli mi dać tylko 25 minut ale ich wyśmiałem i wymogłem godzinę 🙂 Zbiegam ścieżką ze wzgórza, chwytam kolejne kadry, utrwalając to, co widzę. Nie powiem, pewnie zachowuję się jak dziecko, bo Camerone Highlands jest zjawiskowo piękne! Dopiero tu przyjechałem i już wiem, że żal mi będzie stąd wyjeżdżać.

Plantacja Herbaty w Malezji
Herbaciane pola Cameron Highlands w Malezji.

Wykorzystuję czas na maksa, gnam do małej fabryki herbaty, która jest tu pozostawiona chyba tylko w celach muzealnych i turystycznych, by tysiące przyjeżdżających tu oglądaczy, mogło zobaczyć, jak wytwarza się ten napar, który znają ze swoich filiżanek.

Już po przekroczeniu progu, czuć charakterystyczny zapach świeżych, wilgotnych liści. Za szybami robotnicy przygotowują kolejne partie czegoś, co teraz nie przypomina jeszcze finalnego produktu, który znamy np. z torebek. Czuć tu wilgoć, jest duszno, kolejne worki lądują na taśmociągu i kończą w jakimś urządzeniu. Potem są kolejne pomieszczenia, ale nie wiem, do czego służą kolejne maszyny, a zapytać nie ma kogo, szkoda. No i nie widzę finalnego produktu. Ale może powinienem tu spędzić więcej czasu, którego po prostu nie mam. Niestety.

Na odwiedzanej przeze mnie plantacji BOH jest jeszcze jedno fantastyczne miejsce. To taras widokowy z herbaciarnią i kawiarnią zarazem. To tu można wypić filiżankę herbaty i przegryźć ciastkiem, jednocześnie mając przed sobą przepiękny, idylliczny wręcz widok na okoliczne zielone wzgórza. Niestety na tę przyjemność zabrakło mi czasu. Kto wie, może jednak wrócę tu któregoś dnia. Miałem już w życiu kilka takich niespodziewanych powrotów, zatem nigdy nie mów nigdy…

Ale póki co korzystam z tego pięknego widoku, który właśnie wypełnia mi cały horyzont. Nie wiem, do czego to porównać, wydaje mi się, że najbardziej adekwatne będzie odniesienie do zielonego dywanu. Takiego grubego i miękkiego, na którym fantastyczną grę uprawiają słońce i chmury. Dzięki nim, zieleń ma różne odcienie, jaśniejsze plamy, kontrastują z ciemniejszymi i żałuję tylko, że jednak nie załapałem się na niebieskie niebo, dzięki któremu kontrasty byłyby jeszcze piękniejsze. Ale niestety, wycieczka nie przewiduje, że plantacja będzie na początku :/ Stoję zatem tuż poniżej tarasu z kawiarnią i oglądam to, po co tu przyjechałem.

Widzę pola poprzecinane wąskimi przejściami między krzakami, to nimi przechodzą kobiety, zbierające młode listki do worków. To nimi przechadzają się ci, którzy pielęgnują krzewy, ale z daleka są to ciemne, nieregularne linie, dodające miejscu uroku. Niestety czas mija i godzina, jaką spędziłem na oglądaniu krajobrazu tego pięknego miejsca, mija jak z bicza strzelił. Czas wracać do busa… Przede mną jeszcze oglądanie koszmaru z dzieciństwa, czyli plantacji truskawek. Tak, Cameron Highlands słynie także z tych owoców i truskawka zdobi wiele turystycznych gadżetów. Nie wiem dlaczego, ale dla Malezyjczyków farma truskawek okryta foliowym tunelem,  była ciekawsza niż herbaciane pola…

Deszcz spadł równo o 14.

Ciemna strona Cameron Highlands

Ale wiem też, że ten cudowny widok, że wszystkie herbaciane plantacje Cameron Highlands ma też ciemniejszą stronę. Za pitą w Europie i innych częściach świata tutejszą herbatą, stoi ciężka praca sezonowych i stałych robotników harujących od rana do nocy. Pracujących często po kilkanaście godzin dziennie za minimalne wynagrodzenie, a bywa że i bez niego. Robią tu za płacę, która i tak jest o niebo wyższa niż w krajach skąd pochodzą. A przyjechali tu z całej Azji są z Bangladeszu, Nepalu, Indii, Kambodży. Przyjechali tu ze wszystkich krajów, w których nie chcieli już cierpieć biedy, chcieli się wyrwać z niemożności ich lokalnego świata. Zapożyczyli się gdzie mogli i przyjechali do Malezji. Bo lepszego jutra upatrują w pieniądzach zarabianych na plantacjach herbaty. Często są oszukiwani, często nie otrzymują takiej płacy, na jaką się umawiali… Ale o tej ciemniejszej stronie herbacianego przemysłu Cameron Highlands przeczytacie w relacji znajomych z bloga nagniatamy. Poczytajcie, bo warto i wspomnijcie czasami o tym, pociągając łyki tak lubianego napoju.

Cameron Highlands informacje praktyczne

Jeśli przyjeżdżacie tu obejrzeć herbaciane pola, zapewne przyjedziecie do Tanah Rata, które jest sercem tego regionu. O nocleg się nie martwcie i możecie tu przyjechać nawet w ciemno, ponieważ znajdziecie tu mnóstwo hoteli, hosteli i guesthousów o różnym standardzie i na każdą kieszeń. Ja za mój nocleg płaciłem 15 dolarów – miałem własny pokój i prywatną łazienkę w przyzwoitym standardzie.

Najwygodniejszym i chyba jednak jedynym sposobem na zobaczenie herbacianych pól jest wykupienie wycieczki z biura podróży lub w hotelu. Koszt to 26,5 ringitów czyli około 26 zł.

Usiłowałem wziąć taksówkę, ale to koszt 25RM za godzinę i można wynająć taksówkę na nie mniej niż trzy godziny. Problem w tym, że oni kompletnie nie rozumieją, że ktoś może chce oglądać tylko herbaciane pola i nie udało mi się z panem taksówkarzem porozumieć. Kompletnie nie umiał pojąć, że truskawki to koszmar z mojego dzieciństwa, a róże mogę obejrzeć w polskich parkach, zaś pszczoły w hurtowych ilościach mogę oglądać, kiedy wyjadę do rodziców na wieś. Usilnie chciał mnie obwozić po tych punktach. Wynika to z tego, że dla Malezyjczyków te wszystkie miejsca są atrakcyjne, a nasza polska perspektywa jest inna. I co ważne: Cameron Highlands to centralne miejsce nie tylko do produkcji herbaty, ale także truskawek, które uprawia się tu w ogromnych tunelach foliowych i które są niesamowicie drogie (30 RM za pół kilograma!)

Dojazd do Cameron Highlands

Dojazd też nie będzie problemem, bo co godzinę lub co dwie odjeżdżają wygodne i klimatyzowane autobusy z dworca TBS w Kuala Lumpur. Czas przejazdu to około 5 godzin, z czego dwie godziny zajmuje ostatnie sto kilometrów podczas ktorych autobus po krętej drodze mozolnie wspina się na wyżynę.

Oceń artykuł, jeśli Ci się podobał
[Ocen: 1 Średnia: 5]

Marzenia nigdy nie spełniają mi się same. To ja je spełniam! Dlatego jeśli tylko mogę, pakuję większy lub mniejszy plecak i jadę gdzieś w świat. Samolotem, autobusem, samochodem lecz najbardziej lubię pociągiem. Kiedyś często podróżowałem do Azji i na Bałkany. Dziś częściej spotkacie mnie w Polsce. Wolę też brudną prawdę niż lukrowane opowieści o pędzących po tęczy jednorożcach. Dlatego opisywane miejsca nie zawsze są u mnie wyłącznie piękne i kolorowe. Dużo pracuję zawodowo, a blog to po prostu drogie hobby, które sprawia mi przyjemność.

2 komentarze

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.