Cmentarz Łyczakowski we Lwowie to nekropolia i galeria sztuki zarazem. Po wąskich alejkach mogę chodzić godzinami i podziwiać misternie rzeźbione grobowce. Rozłożyste korony wysokich drzew osłaniają mnie od słońca, po pniach drzew wije się bluszcz. Zielony kolor koi oczy. I nerwy, bo obok niektórych faktów, jakie zaistniały na Cmentarzu Łyczakowskim, trudno przejść spokojnie i obojętnie.
Cmentarz Łyczakowski we Lwowie
Spis treści
Koić nerwy trzeba, bo widząc piękne polskie groby często celowo dewastowane, piękne groby największych Polaków, koło których stoi lastrikowe szkaradzieństwo rodem z socrealizmu, szlag mnie trafia. Nie to żebym miał coś do tych zmarłych, oni już nie żyją, to nie ich wina, że ktoś ich tu pochował. Te nagrobki po prostu nie pasują do miejsca i ducha miejsca. Niestety jednak, biegu historii się nie zmieni.
Na Cmentarz Łyczakowski idę ilekroć jestem we Lwowie. Nie umiem tu nie przyjść, ta galeria sztuki, ten panteon wielkich postaci przyciąga mnie jak magnes. Cmentarz jest jak Lwów, który już przeminął wraz z wiatrami historii. Tu obok siebie leżą ci, którzy żyli w tym samym mieście. Najpierw pod zborami, a potem w wolnej Polsce – wolnej z naszego, polskiego punktu widzenia. Przechadzając się pomiędzy starymi nagrobkami zobaczymy, że narodowe mniejszości przeplatają się z polską większością, której przed wojną było twe Lwowie około 60%. Na Cmentarzu Łyczakowskim leżą prominenci dawnego Lwowa i to ich grobowce stanowią o jego unikalnym charakterze. Monumentalne kaplice grobowe jak choćby ta Baczewskich nie pozwalają przejść obojętnie, bez zwrócenia uwagi na finezyjne kształty, zdobienia i… ulotność niemalże.
Przeczytaj też o polskim cmentarzu na Rossie w Wilnie.
Nagrobki Cmentarza Łyczakowskiego
Ale kaplice to zaledwie część cmentarza, o wiele więcej tu pięknych rzeźb nagrobnych, które wydają się wręcz żywe, lecz chwilowo, na dosłownie moment zastygły w bezruchu. Kamienne postacie tak realistyczne, że można odnieść wrażenie, iż zastanawiają się and czymś z zamkniętymi oczami, a może jednak śpią? Człowiek zachowuje się delikatniej, ciszej bo przecież nie wypada budzić… Chociaż są tu też pełne majestatu rzeźby nagrobne, które wręcz wymuszają ciszę, jak ta z grobu Katarzyny Markowskiej. Przepięknej urody rzeźba leżącej na łożu śmierci kobiety.
Dziewczyny okrytej lekkim, pomarszczonym prześcieradłem, z ręką na piersi i delikatnie zwieszoną na bok głową. Śpi czy nie żyje? I tak ściszymy głos, bo nie wypada budzić… To zresztą ciekawy nagrobek, jeden z chyba najpiękniejszych na całym cmentarzu. Do niedawana sądziłem, że leży tu Józefa Markowska, ale po zapoznaniu się z różnymi stronami, przekonuje mnie opinia, że jest to grób innej osoby. Warto wspomnieć, że autorem rzeźby jest Julian Markowski, którego rzeźby można znaleźć w wielu miejscach Cmentarza Łyczakowskiego.
Idę dalej, wspinam się na kolejne wzniesienia, na których położony jest cmentarz Łyczakowski. I teraz schodzę z głównych alejek, zapuszczam się w plątaninę zieleni, która szczelnie oplata nagrobki. Pochylam się, by zobaczyć, kto leży pod daną płytą. I niejednokrotnie czas zatarł już napisy, pozostał tylko wyryty krzyż lub nic nie zostało, jakieś drzazgi, rdza, przerdzewiały metal, lub tylko kurhanik. Nawet pamięć znikła, bo bliscy po wojnie przesiedleni zostali ze Lwowa do Wrocławia i nie było komu dbać o nagrobek, pamięć, niemą ciągłość rodu, spoczywającego w tym kawałku ziemi. Ale wciąż są też takie groby, na których mimo przeciwności pogody i historii widnieją litery. Raz jest to cyrylica, raz znany nam alfabet i polskie sentencje, a czasami trafimy na język niemiecki. I rzecz jasna na łacinę.
Widząc odnowiony pomnik warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Schylmy głowę, koło takiego nagrobka i poszukajmy tabliczki, kto dokonał renowacji. Okazuje się, że w znakomitej większości pomniki odnawiają Polacy, jak opowiedział mi jeden spotkany tu Lwowianin, Polak tu mieszkający, istnieje porozumienie pomiędzy rządami. Strona polska może odnawiać swoje pomniki, pod warunkiem, że będzie dokonywała renowacji także tych ukraińskich.
Więcej zdjęć Cmentarza Łyczakowskiego w różnych sceneriach znajdziecie w tym artykule.
Szczególnie polecam przyjazd na Cmentarz Łyczakowski jesienią, kiedy żółkną liście drzew, słońce operuje już mniej intensywnie, a cienie kładą się na nagrobkach. Wtedy groby największych Polaków wyglądają jeszcze majestatyczniej. Zresztą, co tu dużo mówić. Pamięć o nich nie ginie. Wystarczy zobaczyć znicze, które wciąż palą się przed grobem jednej z największych Polek czyli Marii Konopnickiej. Tłumy wysiadające z autokarów zawsze możemy spotkać obok grobowca Juliana Ordona, tak tego od słynnej reduty. To jeden z najbardziej monumentalnych pomników na tym lwowskim cmentarzu. Potężny lew, stojący przed piramidą, trzyma łapę na dziale, nad nim napis ORDON, a na zwieńczeniu przysiadł orzeł z rozwiniętymi skrzydłami. Czy nie tak wyobrażalibyście sobie grób bohatera słynnego wiersza?
A więcej o cmentarzu Łyczakowskim znajdziecie u Natalii we wpisie na blogu Biegun Wschodni. Poczytajcie o symbolice postaci płaczek, śpiących postaci, Tanatosa, zobaczcie przewodnik i obejrzyjcie więcej pięknych grobowców wraz z opisami.
Cmentarz Orląt Lwowskich
I jest miejsce szczególne na cmentarzu Łyczakowskim, tym miejscem jest Cmentarz Obrońców Lwowa zwany często Cmentarzem Orląt Lwowskich. To miejsce bardzo szczególne i naznaczone ogromną dozą emocji, które tlą się do tej pory. Nie dziwota, bo leżą tu ci, którzy bronili Lwowa przed Ukraińcami, którzy w 1918 roku chcieli przejąć władzę nad miastem, wykorzystując fakt, że nie było tu polskich wojsk. Jakże wielkie musiało być ich zdziwienie, że polska ludność stanowiąca około 60% miasta (Ukraińców było około 10%) zorganizowała się oddolnie i stanęła do walki. Po polskiej stronie walczyło około 6 tysięcy osób z czego zginęło w boju lub z odniesionych ran 439 obrońców. To oni spoczywają na tym cmentarzu.
I nie ukrywam, że tym razem, kiedy wszedłem na Cmentarz Orląt Lwowskich, oniemiałem. Nagle wyglądał on zupełnie inaczej niż w czasie, kiedy byłem tu ostatnim razem. Teraz zobaczyłem feerię biało-czerwonych barw. Każdy krzyż w górnej części opasany był biało-czerwoną wstążką, ściśle obejmującą kamień. Widok morza biało-czerwonych wstążek robi wrażenie, łapie nie tylko za serce ale i za gardło. I trzyma mocno… Okazało się, że jak powiedział mi pan strażnik ze społecznego komitetu ochrony cmentarza, to polscy kibice przyjechali tu i dokonali tego dzieła. Wyglądało to magicznie. Ale ten polski akcent widziałem już w innych miejscach cmentarza. Sporadyczne, patriotyczne gesty pomyślałem, bo wstążki nie były liczne i rozsiane po całym terenie nekropolii.
Nad Cmentarzem Orląt Lwowskich góruje wielki łuk triumfalny, który oparł się stalowym linom i czołgom, którymi po drugiej wojnie światowej Ukraińcy chcieli zniszczyć pamięć o pochowanych tu obrońcach polskiego wtedy miasta. Pozostały ślady po linach, pozostały zbite napisy, ale kamień przetrwał. Na przeciwko niego, na górce stoi kaplica, z której cmentarza strzeże ochotnik z towarzystwa opieki nad nekropolią.
Zawsze chętnie opowie historię cmentarza, opowie co trzeba było zrobić, by miejsce odzyskało polski charakter, a zmarli należny im szacunek i nagrobki. Że przez część starego cmentarza biegła droga, że niewiele tu oryginalnych płyt nagrobnych i że łatwo je rozpoznać. Schodzę zatem na przestrzeń wypełnioną krzyżami z biało czerwonymi opaskami. Na krzyżach wyryto imię i nazwisko, kim był i w jakim wieku dopadła go śmierć. Niewielu tu zawodowych żołnierzy, dużo tu młodych. Za młodych. Bo czy w wieku 14 czy 15 lat wiedzieli już, za co giną? Czy to jest wiek, w którym roztrząsa się idee państwowości? A jednak wyszli bronić tego swojego, polskiego Lwowa, zginęli i spoczęli na tym cmentarzu. Cmentarz Łyczakowski we Lwowie stał się ich domem. Na zawsze.
Zasiedziałem się, to już kilka godzin jak chodzę po Cmentarzu Łyczakowskim, pora powoli iść do wyjścia. Przechodzę boczną furtką, za kapliczką i idę w kierunku górki powstańców styczniowych. Akurat została odnowiona ich kwatera. Ziemia jest świeżo zagrabiona, metalowe krzyże odnowione a litery na pomniku biją w oczy nowością. To polski rząd dba o pamięć. Schodzę z pagórka, ale nie główną alejką, przedzieram się przez paprocie, idę w cieniu obrośniętych bluszczem drzew. Znów bezimienne mogiły i groby po których zostały tylko pagórki.
Dochodzę do głównej alejki i jestem już blisko bramy wejściowej. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie zaszedł raz jeszcze do grobu Marii Konopnickiej, znów kilka minut wpatruję się w orła wieńczącego nagrobek Juliana Ordona. I ponownie szlag mnie trafia widząc nowe nagrobki z lastrika, boleśnie odcinające się od wysmakowanych, starych rzeźb, odchodzącego powoli w pamięci polskiego Lwowa…
I przy wyjściu zawsze nachodzi mnie refleksja. Dziś wszyscy pochowani na cmentarzu Łyczakowskim spoczywają w spokoju i wiecznej zgodzie. Im jest już wszystko jedno, serca dawno przestały bić. Żywą dyskusję o historię toczymy my, wciąż żyjący następcy pochowanych tu ludzi, walczących często o przeciwne wartości i ideały. Zawsze jednak walczących o Lwów, o ich miasto, które w ich sercach było innej narodowości… Ginęli za Lwów, swój Lwów.
Ceny biletów na Cmentarz Łyczakowski
Wejście na teren cmentarza: Bilet normalny 50 hrywien; bilet ulgowy (dzieci i studenci) 30 hrywien; pozwolenie na amatorskie filmowanie i robienie zdjęć 10 hrywien. Wycieczka pojazdem elektrycznym 300 hrywien.
11 komentarzy
Spacer po Cmentarzu Łyczakowskim to niemal całodniowa wędrówka. Naprawdę niespotykane jest to, że tak wiele znanych Polaków tam spoczywa. A czy tak całkowicie polski był Lwów, to bym polemizował. Był wielokulturowy z pewnością i raczej taką wersję bym popierał 🙂
Całkowicie? Ależ oczywiście że nie całkowicie, to było z tego co czytałem 67% ludności Lwowa to byli Polacy. Jak jednak by na to nie spojrzeć była to dość spora większość. Do tego 21% Żydów i 9% Ukraińców. Trudno zatem sklasyfikować to miasto jako niepolskie.
Ale zdecydowanie było to miasto wielokulturowe i wielowyznaniowe. A przez to piękne.
Czymkolwiek by nie było w przeszłości, lubię do niego wracać w teraźniejszości 🙂
Pewnym argumentem za „polskością” tego miasta można uznać też to, że to głównie dzięki Polakom miasto się rozwijało i stało się tak piękne. Większość inwestycji jeśli tak to mogę nazwać (skrótowo) to zasługa inteligencji polskiej. Tak mi się wydaje, niech mnie ktoś poprawi jeśli się mylę.
Cmentarz Łyczakowski jest jednym z tych, które robią wrażenie – dawna Polska, obok cmentarz Orląt. To nie tylko cmentarz ale miejsce pamięci i pomnik historii.
Dokładnie, cmentarz Orląt Lwowskich to obowiązkowy przystanek podczas pobytu we Lwowie. Każdy Polak i Ukrainiec powinien przynajmniej raz w życiu odwiedzić to miejsce i oddać hołd poległym. A teraz przed Świętem Zmarłych powinniśmy oddać się zadumie nad tym ile osób musiało polec, abyśmy żyli tak jak żyjemy.
To prawda, nagrobki konserwuje głównie strona polska. Sezon trwa co roku mniej więcej od czerwca do września. Wiec jeśli usłyszycie dźwięki prac budowlanych i zobaczycie młodych ludzi w budowlanych drelichach, to warto zagadać po polsku. W tym roku mój kolega pracuje przy pokazanym na zdjęciu pomniku Ordona. Wyobraźcie sobie, ze kilka tygodni temu ten ogromny lew i elementy podnim zostały zdementowane prawie ręcznie z użyciem lin i bloczków. Na podnośnik nie było bowiem miejsca. Tak wiec nie jest to łatwa praca.
Patrząc od strony zabytków widać jednak, ze czego nie uda się uratować za chwile pochłonie ziemia, a zaraz po niej Ukraińcy. Kwatery na Łyczakowie maja bowiem wciąż swoją wartość. Konserwacja jest tu wiec walka z czasem.
Lwów jest dziś częścią Ukrainy, bardzo polską, ale jednak w granicach UA. Ja osobiście cieszę się, ze z roku na rok udaje się ronić coraz więcej, a i strona ukraińska jest bardziej elastyczna. Chciałbym tylko, żeby politycy przestali się w to wtrącać, bo wtedy sąsiedzi na pewno się ze sobą dogadają.
Pingback: Cmentarz na Rossie. Miejsce spoczynku polskiego Wilna | forumemjot dla Polski
cmentarz lyczakowski to dla nas polakow niewatpliwie najwieksza kopalnia wiedzy historycznej
cmentarz lyczakowski to dla nas polakow niewatpliwie kopalnia wiedzy i historii
cmentarz lyczakowski to dla nas polakow niewatpliwie kopalnia wiedzy historycznej
Pingback: Symulacje metodą Monte Carlo | Łukasz Prokulski