Czy w Iranie jest bezpiecznie? Generalnie „czy jest bezpiecznie”, to jedno z głównych pytań, które zdaje sobie każdy turysta przed wyjazdem nie tylko do Iranu, ale do jakiegokolwiek miejsca na świecie, którego nie zna. Ale ponieważ na temat Iranu narosło mnóstwo stereotypów, postaram się na to pytanie odpowiedzieć. A wszystko w opowieściach, dotyczących tego, co mnie spotkało na miejscu.
Tak, w Iranie jest bezpiecznie – tak mógłbym zacząć i zakończyć ten artykuł. I byłaby to najprawdziwsza prawda, ale napiszę Wam, dlaczego tak sądzę.
Dlaczego uważam, że w Iranie jest bezpiecznie
Do Iranu przyjechałem dwa dni wcześniej, spędzałem tu dopiero drugą noc. Na zegarku była mniej więcej 23, a temat bezpieczeństwa w Iranie był mi kompletnie obcy. Przyjechałem do Hamadan, wiem, że nie wiecie gdzie to jest i ja też nie wiedziałem. To w sumie żaden wstyd. Następnego dnia chciałem jechać do jaskini Ali Sadr. Postanowiłem wyjść do sklepu, kupić jakąś wodę, by mieć coś do picia.
Wyszedłem z hotelu i w sklepie od razu poznałem jakiegoś chłopaka, który widząc turystę postanowił poćwiczyć angielski. Słabo mówił, ale konwersacja jakoś się toczyła. Od słowa do słowa proponuje mi, że pokaże trochę swojego miasta. Może i było późno, ale pomyślałem „dlaczego nie”? Poszliśmy w jakimś nieznanym kierunku, gawędziliśmy urywanymi zdaniami prostego angielskiego. Nagle mój nowy kompan poprosił mnie, bym poczekał na niego, a on w tym czasie wskoczy do domu, zostawi rzeczy i coś weźmie. Będzie za 10 minut.
Stałem o północy na opuszczonej ulicy w obcym mieście, w przysłowiowym ciemnym zaułku. Powoli docierała do mnie absurdalność sytuacji: Jestem w obcym kraju i idę z jakimś dopiero co poznanym gościem opustoszałymi ulicami miasta. Jeśli mój kompan przyjdzie z kolegami, to moje nogi nie będą pewnie na tyle rącze, by uciec pogoni. Ale wiecie co? Wyobraźnia podpowiadała jakieś przerażające scenariusze, ale okazało się, że chłopak wrócił do mnie sam. W plecaku niósł wszystkie słowniki angielskiego, jakie mógł znaleźć w domu! Wszystko po to, by się ze mną lepiej porozumieć.
Inna sprawa, że jego koledzy też się za moment zmaterializowali. Sami zresztą do nich poszliśmy. Ale w części miałem rację, otoczyli mnie ze wszystkich stron i zakneblowali usta jedzeniem 😀 Dali mi jakąś słodką bułkę, żebym głodny po nocy nie chodził. Jutro miał się tu odbyć jakiś festyn, który właśnie kończyli przygotowywać. A otoczyli mnie, bo jeden przez drugiego zaczęli zadawać pytania: Co u diabła robię w Hamadanie, bo tu dociera niewielu turystów, którzy przyjeżdżają do Iranu.
W tym dniu a raczej tej nocy poznałem odpowiedź na pytanie „czy w Iranie jest bezpiecznie”. Tak, jest. Miałem tego doświadczyć jeszcze niejednokrotnie.
Przykład drugi. Ahvaz, dworzec autobusowy. Siedzę w dusznej poczekalni i czekam na autobus, którym pojadę do Shushtar, to wciąż początek mojej podróży po Iranie, jeszcze nie do końca wiem, czego mogę się spodziewać. W końcu w Europie niewiele się wie o tym kraju oprócz rzecz jasna bredni, że wszyscy Persowie to terroryści, a bezpieczeństwo w Iranie to temat bardzo poważny. Ok, może przesadzam potoczna opinia głosiła, że prawie wszyscy mieszkańcy to terroryści.
Do ławeczki na której siedzę i czytam książkę, co i rusz podchodzą jacyś ludzie i upewniają się, że na pewno wiem, gdzie jadę i czy przypadkiem nie odjeżdża mój autobus, który mi momentalnie wskażą. Nie, nie odjeżdża. Ale tak zwane „small talki” trwają w najlepsze. I nagle zjawia się ON! Od słowa do słowa i tego, że jestem z Polski, dowiaduję się, że on był całkiem blisko granic mojego kraju, bo kiedyś był na jakimś szkoleniu na Ukrainie, a w ogóle to jest wojskowym.
I wiecie, nagle przypominają mi się wszystkie książki Kapuścińskiego i Savak. Nic miłego, zapalają mi się wszelkie ostrzegawcze kontrolki, wszak w Iranie nadchodzą wybory. A nuż to jakaś podpucha i zaraz skończę oskarżony o szpiegostwo za samo słuchanie o wojsku? Jednak okazuje się, że to po prostu rozmowa jakich miałem odbyć w Iranie setki. Po wymianie numerów telefonów, pan co kilka dni wysyła SMSy z pytaniami, czy jestem bezpieczny i czy nic złego mnie nie spotkało. Może i był w jakiś służbach, ale nie był też jedynym, który wziął ode mnie numer telefonu i co jakiś czas pytał, czy wszystko ze mną w porządku.
Ale kolejna sytuacja. Wyjeżdżałem już z Iranu, następnego dnia miałem mieć samolot powrotny do Gruzji. W Babolsar nie ma nic, jest tylko Morze Kaspijskie, a powiedziałem sobie, że skoro byłem nad Zatoką Perską, to odwiedzę też drugą wielką wodę, którą u swoich granic ma Iran. Na nadmorskiej promenadzie poznaję chłopaka, na oko 16 lat, z emfazą w głosie opowiada mi, że uwielbia Eska TV, które odbiera tu przez satelitę i bardzo mu się podoba muzyka tej stacji. I podobają mu się też skąpo ubrane dziewczyny, jakie ogląda w teledyskach. Cóż, ja raczej mówię o Chopinie i nie znajdujemy wspólnego języka, ale wtedy przechodzimy obok trzech panów, którzy siedzą na ławeczce.
Faceci tak około pięćdziesiątki. I znów jakaś niezobowiązująca rozmowa, bo jeden z nich mówi po angielsku. Bardzo dobrze mówi. Okazuje się, że jest nauczycielem w tutejszej szkole. Zarówno on jak i jego dwaj koledzy walczyli w wojnie z Irakiem, mam okazję posłuchać i obejrzeć obrażenia bojowe. Tak, to nie żart, wojna z Irakiem jest tu wciąż żywa w pamięci ludzi. I nagle jest już późne popołudnie, ja w międzyczasie poznaję jeszcze jedną nauczycielkę, jemy razem obiad i kiedy mówię, że muszę niestety udać się na dworzec, moi nowo poznani towarzysze stanowczo informują mnie, że oni czują się za mnie odpowiedzialni i pomimo tego, że Iran to bezpieczny kraj, to odwiozą mnie na dworzec, bo czują się za mnie odpowiedzialni.
Na każdym kroku podczas wyjazdu do Iranu, ktoś upewniał się, czy czuję się dobrze, bezpiecznie, czy się nie zgubiłem, czy na pewno wiem, co właśnie widzę. Irańczycy czuli się za mnie odpowiedzialni, za mnie i za moje bezpieczeństwo. Jakby to był jakiś punkt honoru. Czasami miałem ich wręcz dość, bo czy nie jest dobrze pobyć przez chwilę samemu? Zatopić się w myślach i zapomnieć o wszystkim?
Były tylko jeden moment, w którym poczułem się w Iranie niekomfortowo jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Kiedy jechałem nocą autobusem z Bam do Tabas, gdzie chciałem obejrzeć Ezmeyghan – oazę na pustyni. Wtedy gdzieś na środku pustyni zatrzymali nas jacyś dziwni ludzie, którzy potem okazali się nieumundurowanymi policjantami, szukającymi nielegalnych imigrantów i szmuglerów narkotyków z Afganistanu. W bardzo mało przyjemny sposób sprawdzali pasażerów o bardzo śniadej karnacji. Miałem poczucie, że także i ja jako z wyglądu inny będę następny do dość obcesowego przesłuchania. Finalnie okazało się, że spojrzeli tylko w wizę w paszporcie, uśmiechnęli się i życzyli miłego pobytu w Iranie. Trudno się panom dziwić, że byli przewrażliwieni, w końcu granica z Afganistanem i Pakistanem, nie należy do najbezpieczniejszych.
Co ciekawe, kiedy po północy autobus zatrzymał się na skrzyżowaniu, gdzie droga skręcała do Tabas (autobus jechał dalej do Mashadu), a ja musiałem tam wysiąść, kierowca autobusu od razu zaczął mi łapać kolejny transport. Kilka minut zajęło mi przekonanie go, że ja tu chcę rozbić namiot i przenocować do rana. Pół autobusu wyległo obserwując, czy oby na pewno wiem, co robię. I odjechali dopiero wtedy, kiedy upewnili się, że wpełzłem do namiotu. Żeby nie było, koło mnie stało kilka innych namiotów. A rano łapałem stopa na irańskiej pustyni i poznałem chłopaków, których jedyna wiedza o Polsce to był Robert Lewandowski i jego bramki w meczu z Realem Madryt 🙂
I nawet kontakty z policją wspominam bardzo miło, bo wracając z Badab e-Surt, musiałem podjechać kilka kilometrów do głównej drogi, by dalej złapać stopa. Szedłem z dość ciężkim plecakiem i za sobą miałem już ładne kilka kilometrów, ruch na drodze był… ok, nie było ruchu, bo nic nie jeździło. I nagle pojawia się radiowóz. Zatrzymuje się tuż przy mnie, a panowie policjanci otwierają szybę i na migi pokazują, że mam wskakiwać na tylne siedzenie. Nie, nie aresztowali mnie za włóczęgostwo 🙂 Chłopaki po prostu postanowili mnie podwieźć, widząc że chcę się dostać do głównej drogi. Jak widać jeśli chodzi o bezpieczeństwo w Iranie dba nawet policja, która o turystów troszczy się tak samo jak zwykli Irańczycy. Jest po prostu życzliwa. Pewnie inaczej to by wyglądało, jeśli robiłbym coś zabronionego, ale póki zajmujemy się turystyką, to nic nam ze strony policji nie grozi.
Zatem jeśli zastanawiacie się, czy w Iranie jest bezpiecznie, odpowiadam: Tak, jest bezpiecznie! Jedźcie i nie bójcie się. A jeśli chcecie przeczytać relacje innych podróżników i potwierdzić moje słowa o bezpieczeństwie w Iranie z innych źródeł, przeczytajcie artykuł na tym blogu.
6 komentarzy
Dzięki wielkie za przekazane informacje. Wkrótce zamierzamy ze znajomym wybrać się w te okolice, także właśnie przeglądam informacje na temat bezpieczeństwa, dostępu do internetu itd. Jeszcze raz, dzięki za świetne informacje.
Mój mąż właśnie jest w Iranie. Uwaga! na chwilę obecną nie działają tam karty Mastercard! weźcie to pod uwagę nie mając gotówki przy sobie.
System bankowy to obieg zamknięty, a zachodnie karty nie działają!
Kocham Iran,chociaż nigdy w nim nie byłem.Mam nadzieje,ze niedługo tam zawitam,wiec opisy podróży, utwierdzają mnie w przekonaniu,ze warto i trzeba Persję odwiedzić .O bezpieczeństwie i miłych ludziach słyszałem wcześniej, i ten opis to potwierdza
A zatem trzymam kciuki za szczęśliwą i pełną wrażeń podróż do Iranu! 🙂
Z tym samym spotkałem się w Gruzji, gdy dojechaliśmy w deszcz busem, to kierowca podrzucił nas jeszcze pod taksówkę, którą wcześniej ogarnął, żebyśmy nie zmokli i stamtąd pojechaliśmy prosto do innego miejsca. Kierowca też przyjemny, jeden i drugi (z taksówki). Narosło bardzo wiele stereotypów o ludziach ze wschodu. Poznałem także jednego Irańczyka i litości, chciałbym, żeby każdy człowiek był tak pozytywny i sympatyczny jak on 😛