Giżycko uchodzi za stolicę Mazur, najbardziej znane miasto w regionie. Jeśli myślisz „Mazury”, zapewne drugim skojarzeniem będzie właśnie Giżycko. Tu zaczyna się znaczna część rejsów po jeziorach mazurskich i tu turyści przyjeżdżają, by wypoczywać i leniwie spędzać czas. A nawet zwiedzać atrakcje Giżycka.
Przyznam się Wam jednak do tego, że mnie Giżycko po prostu śmiertelnie wynudziło. Ale to dlatego, że ja wolę aktywny wypoczynek, lubię coś zwiedzić, gdzieś pójść, mieć plany. A w Giżycku po prostu za bardzo nie ma co robić i nie ma tu wielu atrakcji turystycznych. Oczywiście można zwiedzać okolicę, jeśli ma się samochód, ale ponieważ my przyjechaliśmy komunikacją publiczną, byliśmy niejako uziemieni. Na trzy dni, bo tyle daliśmy sobie na pobyt w stolicy Mazur. Oto, co można robić i co zwiedzać w Giżycku.
I uprzedzam, żebyście nie byli zaskoczeni: Giżycko jest po prostu brzydkie. Pasaż Portowy, czyli miejsce, przez które codziennie przelewa się fala turystów, wygląda tak, jak na poniższym zdjęciu. Architektoniczny koszmar.
Most obrotowy
Spis treści
Ciekawostką jest, że największą atrakcją turystyczną Giżycka, jest zabytek techniki. To most obrotowy nad kanałem przecinającym miasto – Kanałem Łuczańskim. Pierwotnie, kiedy miasto było o wiele mniejsze, most ułatwiał komunikację między Giżyckiem a potężną twierdzą Boyen, zapewniającą kontrolę nad Mazurami.
Most oddano do użytku pod koniec XIX wieku czyli w roku 1898. Konstruktorzy z Zielonej Góry zaprojektowali most tak ciekawie, że obsługiwać go mogła jedna osoba. Wystarczyło wsadzić specjalny „klucz” do otworu, a następnie zacząć go obracać. System przekładni powodował, że most obracał się o 90 stopni. Operacja zajmowała kilka minut. Kilka ton stali obracał jeden człowiek. W zasadzie można powiedzieć, ze obraca dalej, bo co prawda w 1945 roku wycofujący się Niemcy wysadzili most, to rok później został on odbudowany.
Niestety w latach 70tych ktoś wpadł na pomysł, że po co człowiek ma się męczyć i chodzić jak w kieracie dookoła „kluczyka”, skoro można użyć napędu elektrycznego. Teoria ok, ale w praktyce most otwierał się na tyle szybko, że obijał nabrzeże, przez co konstrukcja ulegała uszkodzeniu. Dlatego od roku 1993 ponownie człowiek z siłą mięśni jest panem i władcą przesuwania mostu.
Most jest otwierany dla ruchu wodnego kilka razy dziennie wg z góry określonych godzin. Są one wywieszone przed mostem a także na stronie internetowej, zatem warto się zapoznać, by nie stać godzinę przed przejazdem. Lub by nie musieć jechać do stałego mostu, nadkładając drogi.
W każdym razie dziś przed godzinami, w których most jest otwierany i zamykany, gromadzi się niemały tłum turystów. Z uwagą śledzą proces ręcznego obracania mostu. W sezonie turystycznym na kanale przed mostem ustawia się cała armada łodzi Czekających na to, aż most umożliwi im przepłynięcie i zapali się dla nich zielone światło. Priorytet rzecz jasna ma tzw. biała flota, czyli statki Żeglugi Mazurskiej. To zresztą też atrakcja Giżycka – podczas rejsów można popłynąć na kilka okolicznych jezior.
Zamek krzyżacki
Zacznijmy od tego, że to co widzimy dziś w miejscu zamku, niemal nijak się ma do tego, co było pierwotnym krzyżackim założeniem. Nie ma też pewności, gdzie stała pierwsza warownia. Za to zamek w miejscu, które zajmuje obecnie, powstał po roku 1361. Była to zapewne kolejna warownia, bo poprzedniczka została zniszczona przez wojska litewskie pod wodzą Kiejstuta. Krzyżacy i Litwini nader często najeżdżali na siebie. Była rejza krzyżaków na Litwę, a w odwecie Litwini przybywali z rewizytą. Zatem zamki i umocnienia po obydwu stronach płonęły nader często. Warto tu spojrzeć chociażby na zamek w Trokach na Litwie, który był litewską odpowiedzią na krzyżackie zagrożenie.
Wróćmy jednak do Giżycka. Zamek stał w głębokiej puszczy i był początkowo osamotnioną warownią. Z czasem dopiero powstała tu osada, potem wieś i dopiero w 1612 rozwinęło się miasto o nazwie Lec (Lötzen). Dzisiejsze Giżycko.
Ceglany zamek na kamiennych fundamentach zbudowanych na wzmocnionym palami podmokłym terenie pomiędzy jeziorami Niegocin i Kisajno zbudowano około roku 1380. Miał on dwie części – zamek właściwy i przedzamcze. Zamek posiadał trzy kondygnacje oraz podpiwniczenie. Główny budynek był prostokątem o bokach 22×14,5m.
Strategiczna forteca
Zamek krzyżacki w Giżycku położony był w strategicznym miejscu, bo na szlaku prowadzącym na Litwę, a ta po unii w Krewie była w sojuszu z Polską. Takie położenie powodowało, że wszelkie polityczne ruchy, odbijały się na zamku. Najczęściej powodowały to, że był najeżdżany, zdobywany i palony. Albo też załoga sama go podpalała, by nie dostał się w ręce wroga. I tu małe wyjaśnienie: co prawda zamek był ceglany i kamienny, to jednak budulcem do stropów i zabudowań gospodarczych było drewno. Ono zaś pali się doskonale. Sytuacja, w której to załoga sama podpaliła zamek miała miejsce w roku 1520. A jak wiemy już w 1525 nastąpiła sekularyzacja państwa zakonnego.
W latach 1614-1615 nastąpiła przebudowa zamku w kierunku rezydencji o czterech skrzydłach. Trzy spłonęły w roku 1749, to co z nich zostało, zostało rozebrane. Przetrwało skrzydło z niską basztą, którą oglądać możemy do dziś – chociaż i ona została odbudowana po działaniach wojennych. Ciekawostką jest, że obecny Kanał Łuczański jest zbudowany w miejscu dawnej zamkowej fosy. Po prostu włączono ją do powstającego tu w XVIII wieku wodnego systemu komunikacyjnego.
Dziś w dawnym zamku znajduje się czterogwiazdkowy hotel Zamek, a jedyne co przetrwało z krzyżackiego założenia to dwupiętrowe skrzydło. Chociaż i tak nie jest oryginalne, bo zwieńczenia murów są renesansowe. Warto podejść pod budynek, bo przyziemie odsłania oryginalne kamienne fundamenty.
Reszta tego, co przypomina zamek i mury obronne pochodzi z roku 2011.
Plaża miejska
Giżycko kojarzy się z wodą, a jak woda to i plaża, bo w upalny dzień nic lepiej nie działa na ochłodę jak możliwość kąpieli. To także wspaniała atrakcja turystyczna Giżycka dla dzieci i dorosłych. Dlatego na piaszczystej plaży królują koce i kocyki, które rozprzestrzeniają się też na położony w głębi trawnik, czy też bardziej swego rodzaju ugór. Są tu też przebieralnie, jeśli po kąpieli macie chęć zmienić rzeczy na suche, a nie macie czasu wylegiwać się, by słońce osuszyło ciało.
Rzecz jasna jest też wielki napis „GIŻYCKO” pod którym niemal zawsze jest kolejka do zrobienia fotografii.
Słowem: plaża jak plaża. Jak ktoś lubi leżenie plackiem i opalanie się, to jest to miejsce idealne 🙂
Rejs po jeziorze lub wypożycz kajak
Jeszcze do niedawna kilka lat z rzędu co długi weekend czerwcowy czyli tak zwaną czerwcówkę, wraz ze znajomymi żeglowaliśmy po Wielkich Jeziorach Mazurskich. Co prawda od kilku lat nie żegluję już regularnie, ale rokrocznie rejs zaczynał się w Giżycku. A konkretnie czarterowaliśmy jachty z Pięknej Góry. Z tego też powodu jakoś nie było czasu na zwiedzanie Giżycka, ale za to miałem wiatr we włosach nawet pomimo łysej czaszki. Zresztą, na studiach też żeglowałem i też bywało, że z Giżycka, a wtedy jeszcze miałem włosy.
W każdym razie Giżycko jest doskonałą bazą na początek rejsu po Mazurach. Można rozwinąć żagle i pożeglować po jeziorze Niegocin albo też położyć maszt i kanałami przepłynąć w górę w kierunku Kisajna i dalej przez Dargin w kierunku jeziora Mamry.
Kajakiem po Niegocinie
Jeśli nie macie patentu, nie umiecie żeglować, ale chcecie poczuć wodę, polecam wypożyczenie kajaku. Najwygodniej będzie machać wiosłami, płynąc bliżej brzegu, bo im bliżej środka, tym więcej łódek na pełnych żaglach oraz statków białej floty. A na tzw. „krowy” sunące przez jezioro zawsze trzeba uważać i to nie tylko dlatego, że mają one pierwszeństwo.
Bliżej brzegu jest spokojniej i bardzo malowniczo. Płynąc wzdłuż brzegu w kierunku Wilkasów, być może spokój zakłóci Wam jadący pociąg, ale nie jeżdżą one tu często. Zatem można w spokoju podziwiać szuwary i toczące się w nich życie ptaków. A jak przy ptakach jesteśmy, to i do Ptasiej Wyspy możecie podpłynąć i sprawdzić, czy dużo na niej ptactwa. Chociaż przyznaję, że my nie zaobserwowaliśmy tam jakiegoś bujnego życia.
Kajak można wypożyczyć na przykład na plaży miejskiej. Można go wypożyczyć na godziny albo na cały dzień. Co wolicie i jak się czujecie na siłach. Ceny oscylują w granicach 20 zł za godzinę, a jeśli dobrze pamiętam na cały dzień kajak dla 2 osób było to 90 zł. Rzecz jasna w Giżycku jest więcej wypożyczalni i ceny się różnią.
Dąb plebiscytowy
11.07.1920 roku na Warmii i Mazurach odbył się plebiscyt, zgodnie z postanowieniami Traktatu Wersalskiego. Miejscowa ludność (lub urodzona w regionie) miała zadecydować w głosowaniu, do którego państwa ma należeć dana wioska lub miasteczko. Do Polski czy do Niemiec. Niemcy wygrały miażdżącą przewagą, dlaczego? To jest już inny temat. W każdym razie aby uczcić zwycięstwo, w wielu miejscowościach Prus Wschodnich stawiano pomniki plebiscytowe. Czasami były to kamienie z odpowiednimi napisami, a czasami dęby. I tak właśnie stało się w Giżycku, który wtedy zwało się wtedy Lötzen. Posadzono wtedy drzewa na kształt litery V. Dąb łączył ramiona V, które symbolizowało zwycięstwo.
I jak widać niczego nie można być pewnym, bo pomimo zwycięstwa w plebiscycie po pierwszej wojnie światowej, druga wojna przyniosła kolejne zmiany. Lötzen stało się Giżyckiem, a dąb… dąb rósł dalej. I kto wie, co jeszcze zobaczy, jakie wiatry historii będą czochrały jego koronę. W każdym razie dziś daje cień wszystkim, niezależnie od narodowości.
Twierdza Boyen
Giżycko czy też ówczesne Lötzen nie bez powodu powstało w tym miejscu. Położone na ważnym przesmyku pomiędzy jeziorami Niegocin i Kisajno stanowiło punkt, z którego można było kontrolować okolicę. W razie czego garnizon stacjonujący w tutejszych warowniach, był w stanie zablokować przemieszczanie się obcych wojsk. Najpierw taką funkcję pełnił zamek krzyżacki, kiedy jeszcze istniało ich państwo. Potem powstała Twierdza Boyen – ona zaś zabezpieczała państwo pruskie. Ochraniała wschodnią flankę przed atakiem wojsk rosyjskich.
Twierdza Boyen w Giżycku (Lötzen) została zbudowana w latach 1843-1855. Nazwa nie wzięła się z przypadku. Pochodzi od jednego z jej pomysłodawców – generała o tym nazwisku. Zbudowano solidnie ufortyfikowaną twierdzę, której załogę stanowiło około 3000 żołnierzy. Dziś co prawda, kiedy będziecie po niej spacerowali, nie widać tych umocnień aż tak bardzo, ale wystarczy użyć wyobraźni.
Co prawda twierdza nie została rozebrana, ale z racji rozległości terenu, po prostu zarosła drzewami i krzewami. Dlatego nie widać jej rozmiaru i wielkości umocnień. A przecież sam mur Carnota, którym została ogrodzona mierzy ponad 2300 metrów. Zresztą, wybierając jedną z trzech dostępnych tras, będziecie często przechodzili koło muru. Nawet teraz, w niektórych miejscach widać przedpole, jakie kiedyś widzieli żołnierze. Wrogowie atakujący twierdzę byli podani na tacy.
Twierdza Boyen przydała się Niemcom podczas pierwszej wojny światowej, podczas której zgodnie z zamierzeniami, związała walką armię rosyjską. Po tej Wielkiej Wojnie (jak ją wtedy nazywano) jej znaczenie spadło, bo i technika wojskowa się zmieniła. Urządzono tu miedzy innymi i umiejscowiono obiekty zaplecza dla armii. Ale też przed II wojną światową, był to jeden z punktów mobilizacyjnych przed atakiem z północy na Polskę. Z ciekawostek warto powiedzieć, że w czasie wojny funkcjonował tu ośrodek, w którym badano żywność, która następnie dostarczana była do kwatery Hitlera w słynnym Wilczym Szańcu.
Po wojnie tereny przejęło Wojsko Polskie, ale nie miało ono pomysłu na wykorzystanie dawnej Twierdzy Boyen. Dlatego na terenie powstały zakłady spożywcze. Dla turystów teren został oddany po przemianach politycznych 1989 roku. Twierdzę można było odwiedzić turystycznie. I wielu zwiedzających atrakcje Warmii i Mazur przyjeżdża i tutaj. Spory parking znajduje się blisko twierdzy.
Więcej o historii Twierdzy Boyen dowiecie się pod tym linkiem.
Cena biletu do twierdzy:
- w sezonie turystycznym: 15 zł normalny i 10 zł ulgowy
- poza sezonem 10 zł normalny i 8zł bilet ulgowy
- sezon turystyczny trwa od 1 kwietnia do 31 października
Co robić wieczorem w Giżycku
Słońce zaszło za horyzontem, nam nie chce się spać, zatem co robić w Giżycku? Można oczywiście chodzić od restauracji do restauracji, ale ile można jeść? Co zatem robić, jeśli chcemy czegoś więcej?
Wielkiego wyboru nie mamy, bo to dość nudne i pozbawione atrakcji miasto, ale jedną z opcji jest odwiedzenie hałaśliwego rejonu blisko mariny. Tu rozstawiło się coś w stylu wesołego miasteczka vel lunaparku. Mamy tu małe karuzele i inne atrakcje lubiane przez dzieci. Młodzież i dorośli zaś spędzają czas w knajpkach na piciu piwa i drinków. A rządni aktywnej rozrywki zostawiają pieniądze grając w cymbergaja, tłukąc w gruszki bokserskie, rzucając na czas piłki do kosza. Słowem dość przaśna, ale dająca frajdę rozrywka zapełnia tu czas.
Aha można też potańczyć przy muzyce, bo ta jest tu głośna i nachalna. Obstawiam, że dokładnie tak samo wygląda wieczór w Mielnie, Ustce czy w Zakopanem. Chociaż w tych miejscowościach w szczycie sezonu nie byłem, zatem się nie wypowiem. Opieram się na artykułach z internetu.
Poza tym, możecie też pospacerować deptakiem wzdłuż jeziora, usiąść na jednej z ławeczek i cieszyć się szumem fal. O ile rzecz jasna usłyszycie szum, a nie muzykę dochodzącą z wyżej opisanego miejsca.
Innym pomysłem na wieczór jest udanie się na plażę. Tak samo jak za dnia można tu rozłożyć kocyk, wyjąć z plecaka wino (oczywiście bezalkoholowe) i oddać się rozmowie ze znajomymi, z którymi tu przyszliście.
Kawiarnie w Giżycku
Kto mnie zna, wie że od kawy jestem uzależniony. Najchętniej piję podwójne espresso. I w Giżycku jest kilka miejsc, które serwują naprawdę doskonałą kawę.
Pierwszą kawiarnią, którą z czystym sercem polecę jest White Bear Coffee. Przytulne wnętrze, ale latem także wygodny ogródek, w którym można siąść i wypić dobrą kawę. Polecam też kupić tu coś słodkiego. Jedyne co mnie drażniło, to pytanie o imię przy zamówieniu. Kojarzy mi się to ze Starbucksem, w którym niestety kawa jest ohydna.
Drugim miejscem, w którym kupiłem kilka kaw jest Siesta Cafe. Oprócz dobrej kawy, jest tu też doskonała obsługa, która zaplusowała u mnie tym, że po drugiej wizycie już mnie rozpoznawała. Kawa na uroczym tarasie lub w leżaku smakuje doskonale. A jeśli nie macie chęci na kawę, w barze można dostać dobre lokalne piwa.
W Giżycku jest rzecz jasna więcej kawiarni, ale nie wszystkie zdążyłem „zwiedzić” lub nie podobało mi się w nich na tyle, by polecić. Ale jeśli macie coś godnego polecenia, dajcie znać w komentarzu.
Restauracje i jedzenie w Giżycku
W szczycie sezonu Giżycko jest oblężone przez turystów. Dlatego weźcie to pod uwagę, jeśli planujecie posiłek typu obiad czy kolacja. Przed restauracjami ustawiają się naprawdę długie kolejki i czas oczekiwania na wejście do restauracji może wynieść nawet godzinę. Nie żartuję, stałem w takiej kolejce!
Chyba najpopularniejszą restauracją w Giżycku jest Papryka. Odkąd odwiedzam miasto na rejsy, w zasadzie zawsze jemy w tej restauracji. I o ile w długi weekend czerwcowy nigdy nie staliśmy tu w długiej kolejce, tak w te wakacje wraz z dziewczyną odstaliśmy nawet godzinę. Czy warto? Raczej tak, dania są świeże i smaczne. Odpowiadam też na pytanie: Tak, porcje są duże. Lokal posiada ogródek letni oraz miejsca w środku.
Chcieliśmy też pójść do restauracji Puzzle Smaku. Nawet do niej weszliśmy i złożyliśmy zamówienia, ale po godzinie oczekiwania na realizację, okazało się, że.. kelner zapomniał złożyć zamówienie do kuchni. Zatem zapłaciliśmy za zamówioną wodę oraz piwo i wyszliśmy. Cóż, raczej nie wrócimy. Szkoda, bo mają dobre oceny.
Okolice Giżycka – jakie atrakcje zobaczyć
Jak już napisałem, Giżycko jest dość nudne i za wiele tu do zobaczenia nie ma. Zatem jeśli nie lubicie cały dzień leżeć na plaży i jeść lody, warto rozejrzeć się po atrakcjach w okolicy.
Najlepiej rzecz jasna mieć własny samochód, bo bez tego zwiedzanie okolicy jest niemal niemożliwe. Po pierwsze jeśli lubicie historię, na pewno warto pojechać do Gierłoży by zobaczyć Wilczy Szaniec – słynną kwaterę Hitlera.
Nie tak daleko jest też Święta Lipka ze znanym sanktuarium. Po pierwsze słynie ono z cudów, po drugie można tam zobaczyć piękne organy i wysłuchać koncertu organowego.
A jeśli będziecie tam, to odwiedziny w Reszlu (oddalonym o 60km) są obowiązkowe. Reszel ma miłą, chociaż małą starówkę i piękny zamek z… muzeum tortur. Tuż obok, i to ciekawostka, jest kościół w Bezławkach, który kiedyś był strażnicą krzyżacką. Dopiero potem przerobiono ją na cele sakralne. Warto zobaczyć chociaż z zewnątrz.
Jeśli zaś lubicie aktywny wypoczynek to rzecz jasna można wypożyczyć żaglówkę i popływać po jeziorze. Chociaż w sezonie z dostępnością może być problem. Lub też zawsze można wypożyczyć rower i pojechać na cały dzień w objazd dookoła jezior. Piękna trasa, w sam raz na cały dzień, jeśli macie kondycję i około 60km na siodełku Wam nie straszne. Ja polecam! To mój plan na ten rok.