Heraclea Lyncestis czyli Heraklea w Macedonii to jedno z tych miejsc, w których zobaczyłem o wiele więcej niż się spodziewałem. Do tej pory przepiękne antyczne mozaiki oglądałem przeważnie na obrazkach lub w telewizji. Tym razem były na wyciągnięcie ręki, dosłownie. I tylko szacunek dla zabytku powstrzymywał mnie od dotknięcia historii.
Był już późny poranek, kiedy pokonałem piechotą ponad dwa kilometry, które dzieliły centrum dzisiejszej Bitoli od starożytnych ruin Heraclea Lyncestis czyli Heraklei. Przyjemny był to spacer, a jego ukoronowaniem pozostałości starożytnego miasta.
Okazuje się, że kiedy przychodzę tu około godziny 10, oprócz klimatycznej muzyki wita mnie kustosz tego miejsca. Z uśmiechem na twarzy zawiadamia, że jestem tu dziś pierwszym zwiedzającym i że miejsce to jest teraz tylko dla mnie. Rozbraja mnie też jego pytanie, czy mam ochotę na oprowadzenie i chęć, by poznać historię tego miejsca, czy też przyszedłem tylko popatrzeć. Skoro można mieć przewodnika tylko dla siebie, grzechem jest nie wykorzystać takiej okazji.
Słucham zatem o historii Bitoli, o tym, jakie miała wzloty i jak doszło do powolnego upadku. Było też deczko o tym, jak się teraz żyje w Macedonii i że mogłoby być lepiej. Ale gwoździem programu było dla mnie cofnięcie się wiele stuleci i święte przekonanie, że hen daleko w Azji, mieszkają plemiona, które są potomkami żołnierzy Aleksandra Macedońskiego. Aleksander dawno, dawno temu wyruszył na wyprawę do Azji, podbił kawał świata, ale część z jego żołnierzy osiadła na podbitych terenach. Nie wątpię, że idące wojsko rabowało i gwałciło, przez co narodziło się wielu potomków żołnierzy, ale nie jestem specjalnie przekonany, czy czysta pula genetyczna miałaby szansę przetrwać do dziś. Cóż, to usłyszałem, tym się dzielę, ale swoje zdanie mam 🙂
Wczesnochrześcijańskie mozaiki w Heraklei
Ale atrakcją Bitoli i to nie podlegającą jakiejkolwiek wątpliwości są mozaiki w ruinach dawnej bazyliki. Po raz pierwszy w życiu miałem okazję zobaczyć taką atrakcję turystyczną na wyciągnięcie ręki i w dodatku kompletnie, niestety, niezabezpieczoną. Szkoda, bo nie jestem przekonany, że odsłonięte mozaiki podłogowe dawnej świątyni są odporne na warunki pogodowe. Wierzcie mi, że jest na co spojrzeć i czym się zachwycać. Oczywiście mozaika jest pełna symboliki i to, co na niej widać, to wiara w czystej postaci.
Jest tu przywiązany do drzewa pies na sznurze, obejrzymy lwa wyszarpującego wnętrzności upolowanemu zwierzęciu. Są piękne drzewa i pośród nich pojedynek lwa skaczącego na byka. Są też pawie i jelenie podchodzące do pucharu, co obstawiam, jest jakąś chrześcijańską metaforą picia z krynicy Boga. W końcu ten puchar to nic innego jak święty graal! A obok graala jeleń i łania czyli kolejny symbol poszukiwania Boga i przymierza z nim. A jeśli jeleń występuje obok przedmiotu tak świętego jak graal z którego leci woda, to można pić z krynicy mądrości Pana.
„Jak jeleń tęskniący za strumieniami, tak moja dusza tęskni za tobą, mój Boże” – psalm Dawida.
Warto przejść się po murku nad mozaiką i poświęcić chwilę nie tylko zwierzętom, ale spojrzeć na całość. Idąc od lewej zobaczymy drzewo cedrowe, dalej są drzewa wiśni, jabłoni, oliwne, cyprys, figa a wreszcie na prawej stronie rośnie granat z dorodnymi owocami. Tak, drzewa łatwo poznać po tym, co na nich rośnie, bo mozaika została wykonana z misternymi detalami.
A pod drzewami toczy się życie i śmierć. Oto lew i byk skaczą sobie do gardeł i artysta uchwycił ten skok w locie, za chwilę nastąpi zderzenie i poleje się krew. Rogi kontra zęby. Kto wygra? Za to po prawej stronie tej bajecznej mozaiki już widać, kto wygrał. Bo na ziemi leży gazela, nad którą stoi gepard, który wyszarpuje jej wnętrzności, a z pyska leci mu krew ofiary. Za to tuż obok spokojnie, przywiązany do drzewa sznurkiem, czeka pies.
Co ciekawe, powyższa mozaika ma ponad 100 metrów kwadratowych (21,5 x 4,7metra) i pierwotnie zdobiła nartex, czyli pierwsze pomieszczenie po wejściu do bazyliki. Dzieło powstało mniej więcej pomiędzy drugą połową V wieku a początkiem VI wieku. Wcześniej podobne mozaiki ułożone misternie z kolorowych kamyków i maleńkich płytek oglądałem w chorwackiej Puli, ale tam zostały one przykryte dachem, by nic im się przypadkiem nie stało. Tu są wystawione na warunki atmosferyczne.
Jeśli chcecie poczytać więcej o symbolice tej fascynującej mozaiki w Bitoli, zajrzyjcie, proszę pod adres muzeum w Bitoli, dowiecie się o wiele więcej szczegółów. Warto wiedzieć, że w Heraklei zachowało się więcej mozaik niż tylko w nartexie Wielkiej Bazyliki, dlatego zerknijcie na zdjęcia poniżej.
Ruiny dawnej Heraklei
Same ruiny antycznej Heraklei wielce zachwycające nie są, bo fundamenty, które przetrwały do dziś, prawie nigdy nie są przepiękne dla laików. Ale ich obrys daje wyobrażenie o dawnej świetności miasta i jego rozmiarze. To na co na pewno zwrócicie uwagę, to ruiny dawnej łaźni. Łatwo ją poznać, bo podłoga położona byłą tu na specjalnych filarach, pomiędzy którymi operowało gorące powietrze, podgrzewające posadzkę. Łaźnia została zbudowana przez Rzymian, ale używano jej przez kolejne wieki. W końcu po co niszczyć taką zdobycz cywilizacyjną?
I rzecz jasna jak to w pozostałościach antycznego miasta się dzieje, jednym z lepiej zachowanych miejsc jest amfiteatr. Ale to też dziwne nie jest, bo przecież kamienne stopnie na których dawniej siadała publika teatru, trudno jest zniszczyć. Co jednak interesujące, to fakt, że teatr odnaleziono dopiero w 1968 roku. Wszystko dlatego, że na jego miejscu postawiono dawniej budynki. Cóż, po tym jak z uwagi na rozprzestrzeniające się chrześcijaństwo w IV wieku zakazano walk gladiatorów, nie wystawiano także sztuk teatralnych.
Miejsce zostało naturalnie zagospodarowane. Z ciekawostek powiem, że teatr mógł pomieścić 2500 osób, które siadały w 20 rzędach. Wykopaliska wykazały, że w murach teatru były trzy klatki na zwierzęta oraz jeden tunel. Pewnie z niego na arenę wyganiano początkowo chrześcijan, a potem ku uciesze gawiedzi otwierano klatki z dzikimi zwierzętami.
Będąc w amfiteatrze postanowiłem wracać do centrum Bitoli. Właśnie weszła wielka wycieczka z Polski. Dwa duże autokary pełne zwiedzających, potrafią zakorkować takie miejsca jak starożytne ruiny, a ja nie lubię ścisku.
Heraklea – Lynkestis. Krótka historia
Heraklea została założona przez Filipa II Macedońskiego około IV wieku przed naszą erą. Jak się łatwo domyślić, nazwa nawiązuje do mitycznego herosa Heraklesa. A drugi człon „Lynkestis” nawiązuje do podbitego przez Filipa dawnego królestwa, które tu wcześniej istniało. Następnie w II wieku przed naszą erą na te tereny wkroczyli Rzymianie, którzy podbili królestwo Macedonii i ustanowili tu własne rządy. Miasto zyskało na znaczeniu dzięki przebiegowi szlaku Via Egnatia, który biegł od Salonik, aż do Bizancjum. Kilka wieków później, w okresie wczesnochrześcijańskim Heraklea była ważną siedzibą biskupią i duchowni stąd odnotowani zostali jako uczestnicy synodów. I to właśnie z tego czasu pochodzi Mała oraz Wielka Bazylika, której mozaiki cieszą oko do dziś. A w VI wieku przyszło trzęsienie ziemi i zapoczątkowało upadek miasta.