Kawa z widokiem na Kanion Matka tuż pod Skopje jest chyba jednym z moich najpiękniejszych wspomnień z wizyty w Macedonii. Co poradzić, że mam słabość do cudów natury? A za takie uznaję zarówno kanion jak też i „małą czarną” w filiżance.
Kanion Matka to miejsce przepiękne, a kawiarnia, gdzie usiadłem, była fantastyczna. Restauracja, której taras jest na krawędzi wody, z pięknym widokiem na turkusową toń jeziora. I pal sześć, że kawa kosztowała tu o 50% więcej niż w kawiarniach w Skopje, dla takich widoków przyjechałem do Kanionu Matka, a poza tym za przyjemności się płaci. Nawet za przyjemność picia kawy z pięknym widokiem. Nie żałuję.
Był poranek, nie taki wczesny, ale zdecydowanie jeszcze przed główną falą turystów. Oni przybędą w swojej masie za około półtorej godziny, póki co wstają pewnie powoli w Skopje. Nie ukrywam, że specjalnie przyjechałem tu raniej, by mieć to miejsce mniej zatłoczone. Przecież to jedna z głównych atrakcji Macedonii, a będąc w Skopje, zagląda tu prawie każdy turysta. Jeśli dołożymy do tego mieszkańców miasta, którzy też przybywają tu całymi rodzinami, to uzyskamy tłum. Dlatego co szybciej wyszedłem na szlak, chciałem być z przodu peletonu.
Chociaż z perspektywy mojej drugiej wizyty w Kanionie Matka, która była w wakacje i w dodatku w weekend, muszę powiedzieć, że większość ludzi wybiera się na rejs łodzią, a mało kto decyduje się na trekking zboczami wzdłuż kanionu. A szkoda, bo to przepiękna, widokowa trasa.
Spacer Kanionem Matka
Spis treści
Mamy dwa sposoby na podziwianie Kanionu Matka. Jednym z nich jest szlak wiodący półką skalną wiodącą wzdłuż spiętrzonej sztucznie wody. Drugim jest rejs po jeziorze w kierunku jaskini Vrelo. Postanowiłem sprawdzić obydwa!
Przyjemnie się spaceruje brzegiem tego sztucznego jeziorka. Są odcinki, na których posiadanie butów trekkingowych zdecydowanie poprawiłoby komfort marszu, ale nie ma tragedii. Nie ma tu spektakularnych podejść, nie ma ostrych zejść, a jedyne, co chwilami utrudnia to nierówne skały, po których trzeba przejść. Dodatkowe bezpieczeństwo zapewnia metalowa barierka, ciągnąca się wzdłuż ścieżki, a biegnie ona zboczem skały, zatem nie ma się czym przejmować. Zresztą te odcinki są najbardziej malownicze, to z nich można obserwować najprawdziwsze piękno przyrody, delikatnie wspomaganej przez człowieka.
Szmaragdowa toń jeziora, szarość skał i wiosenna, soczysta zieleń roślin. Nad nami i koło nas swoje trele urządzają ptaki. Wszystko współgra ze sobą idealnie, a jedyne co może przeszkadzać, to łodzie motorowe raz po raz przepływające po jeziorze pod nami. I krzyki turystów, ale te na szczęście są rzadkie, ludzie bardziej skupiają się na podziwianiu natury.
Chwilami szlak odchodzi od wody, a wtedy słuchać tylko odgłosy przyrody. Nie ma tu nawet wielu turystów, bo po pierwsze jest wcześnie, po drugie większość ludzi jest leniwa i woli płynąć, niż męczyć się marszem. Po około godzinie osiągam koniec oficjalnego szlaku. Po prostu dochodzę do metalowego ogrodzenia, zagradzającego dalszą część szlaku. Po drugiej stronie kanionu cumują łodzie z turystami, którzy z tej perspektywy oglądają Kanion Matka i idą do jaskini Vrelo. Myślałem, że może będzie tu jakieś zejście i uda mi się poprosić któregoś z operatorów łódek, by przewiózł mnie do jaskini, ale zejścia nie ma.
Za to przeskakuję przez ogrodzenie i podążam szlakiem pozbawionym już zabezpieczeń. Nie jest wielce niebezpieczny, a na pewno nie bardziej niż szlak, którym szedłem kilka miesięcy wcześniej w Himalajach. Po prostu ścieżka wiodąca półką skalną i to dość szeroką, na tyle, że trzeba by się było postarać, by spaść. Idę kilkaset metrów, ale uznaję, że to w sumie bez sensu, bo nawet nie wiem, gdzie idę, zatem zawracam. Dopiero teraz zaczynam spotykać grupy turystów idących z naprzeciwka, co ciekawe praktycznie każda grupa zadaje to samo pytanie: Daleko jeszcze?! Normalnie jak osioł ze Shreka 😉
Rejs po Kanionie Matka
Po kolejnej godzinie wracam do punktu wyjścia, czyli do miejsca skąd w Kanionie Matka wypływają łódki turystyczne. Wsiadam na jedną z nich i ruszam, uśmiechając się pod nosem, bo w zasadzie to polska łódka. Z uwagi na długi majowy weekend rodaków jest tu co niemiara.
Z tej perspektywy kanion wygląda zupełnie inaczej. Woda ma inny kolor, ale też ściany lasu chwilami wydają się schodzić do rzeki. Ciekawostką są łyse korony zatopionych lata temu drzew, kiedy tworzono to sztuczne jezioro, by uregulować rzekę i zbudować elektrownię. Za zakrętem zbliżamy się do końca rejsu, który trwa zaledwie około kwadrans. Patrząc w prawo widzę sylwetki ludzi, pokonujących tą samą trasę, którą szedłem zaledwie około 45 minut wcześniej. Nawet z tej perspektywy widać, że im dalej od wejścia do kanionu, tym mniej ludzi – niewiele osób lubi się męczyć. Wreszcie dopływamy do punktu docelowego. Przed nami jaskinia Vrelo.
Jaskinia Vrelo – atrakcja Kanionu Matka
Do wejścia trzeba jeszcze pokonać kilkadziesiąt schodków, ale to żaden wysiłek. Teraz nasz pan „łódkarz” odpala agregat prądotwórczy, by w jaskini było oświetlenie i można zaczynać zwiedzanie. Nie powiem, żeby to co zobaczyłem, powaliło mnie na kolana, bo np. do jaskini Ali Sadr w moim prywatnym odczuciu jej daleko, to nawet nie ta skala, ale na chwilowe zwiedzanie całkiem tu przyjemnie. Są stalaktyty, są stalagmity, są nacieki na ścianach i rzecz jasna jest fantazyjne podświetlenie, by jaskinia Vrelo prezentowała się jeszcze efektowniej. Wraz z moją grupą spędzam tu kilkanaście minut na robieniu zdjęć i podziwianiu wnętrza.
Kiedy ponownie wsiadamy na łódkę, moją uwagę zwraca prąd wodny bijący spod powierzchni wody. Nasz pan łódkowy sam z siebie tłumaczy, że to co widzimy, to woda bijąca z jaskini. Tuż pod nami znajduje się wejście do podziemnego systemu korytarzy i ku mojemu zaskoczeniu tłumaczy nam, że jest tu polski akcent, bo Polak Krzysztof Starnawski zanurkował tu na głębokość 230 metrów, ale jak sam twierdzi, nie było to jeszcze dno jaskini. Teraz jeszcze tylko powrót tą samą trasą i trzeba wracać do Skopje.
Co ciekawe, powrót na dworzec autobusowy w Skopje nie jest taki prosty. Okazuje się, że w weekend wcześnie rano autobusy dojeżdżają prawie pod samo wejście do kanionu. Niestety wraz z napływem turystów jest tu coraz więcej samochodów, na tyle dużo, że autobusy nie mogą wjechać i manewrować. Dlatego wysadzają one turystów jakieś dwa kilometry wcześniej. I tak też czekają na tych, którzy chcą wrócić do stolicy Macedonii. Ja niestety o tym nie wiem, podchodzę kawałek w kierunku z którego przyjechałem i wraz z jakąś parą czekam na transport. I tu zaskoczenie… podchodzi do nas jakiś pan, który zaparkował tuż obok i tłumaczy nam, że tu nie ma dziś autobusów, ale on nas podrzuci na przystanek. Tak zwyczajnie, bezinteresownie, po ludzku… uwielbiam ludzką życzliwość!
Dojazd ze Skopje do Kanionu Matka
Do Kanionu Matka można dojechać komunikacją publiczną z dworca autobusowego, który znajduje się tuż przy dworcu kolejowym. Dojedziecie autobusem numer 60. Bilety kupujecie w budce, która znajduje się na środkowym peronie. Pani w tym kiosku sprzeda Wam je załadowane na karcie, po prostu powiedzcie, że potrzebujecie do kanionu w tę i z powrotem. Ważne: biletów ma autobus nie kupicie u kierowcy. Widziałem kilkoro turystów, którzy usiłowali kupić u niego bilet, ale pan z uśmiechem odmawiał sprzedaży. Miałem taką samą sytuację, kiedy chciałem kupić bilety u kierowcy jadąc na górę Vodno, tą z krzyżem, która wznosi się nad Skopje. Dziwne, zatem zadbajcie o to, by bilet kupić wcześniej.
Za drugim moim pobytem w Kanionie Matka, przyjechałem wraz z rodziną samochodem.
Jeśli przyjedziecie tu rano, jedźcie samochodem niemal „do oporu”, naprawdę przed tym, jak droga zaczyna się zwężać, jest dużo miejsc parkingowych. Albo zaparkujcie tak jak inni Macedończycy, gdzieś przy drodze wzdłuż wzgórza. Wszyscy tak parkują, od autobusów, po samochodu osobowe.
Jednak im później przyjedziecie, tym z parkowaniem będziecie mieli większe problemy. Po prostu w pewnym momencie policja blokuje przejazd w dalsze rejony i musicie szukać miejsca do parkowania wcześniej. Zatem tym bardziej warto przyjechać wcześnie rano.
4 komentarze
Panie Pawle,
chyba sobie trochę „dreptamy po piętach”… tzn. – ja Panu.
Z moich wyliczeń wynika, że byłem chyba niecały miesiąc później w tym miejscu.
Jak najbardziej zgadzam się, że jaskini Verlo do Ali-Sadr „nieco” brakuje, ale i tak jest miła.
Fajna byłaby też opcja, gdyby od jaskini można było wrócić pieszo. Tak poza tym, to przypominało mi to trochę mini rejs po jeziorze Koman w Albanii. Niestety ale dane było mi dotrzeć do Kanionu Matka w niedziele około południa. Straszny tłum… Przyznam szczerze, że ze względu na ograniczenia czasowe skorzystałem z opcji taxi: Skopje Dworzec Autobusowy – Kanion Matka – Skopje Dworzec Autobusowy. Zapłaciłem za dwie osoby tam i z powrotem jakieś 16 €, co w sumie też jest do zaakceptowania. Tym bardziej, że czas nas trochę gonił, bo o 19:30 mieliśmy autobus nad jezioro Ohrid.
Panie Stanisławie,
CO tu dużo mówić: Jak sie lubi ładne miejsca, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że się będzie sobie deptać po piętach 😉 W końcu plułbym sobie w brodę, jeśli nie pojechałbym do Kanionu Matka.
Chociaż bardzo współczuję tłumów, ja cieszyłem się z porannych pustek, ale miejscem byłbym zachwycony nawet wtedy, kiedy byłyby tu tłok. A zresztą, piechotą i tak chodzi mniej osób, zatem na szlaku jest ok. Ludzie preferują łódki i podróż „na leniwca” 😉
A 16 euro ze Skopje na dwie osoby, to dobra cena! Mając mało czasu sam bez zastanowienia bym brał taki kurs. W końcu pieniądze są po to, by sprawiać przyjemność 🙂
Chcieliśmy uniknąć tłumów, ale jechaliśmy w tym dniu do Skopje z Prizren ( Kosovo ) i był tylko jeden autobus dopiero około 9.00 rano. Autobus był miły, ale potrzebował 3 godzin do pokonania 122 km. No cóż swoje trzeba było też odstać na granicy. Stąd byliśmy w Skopje chyba po 12:00 w południe. Co do ceny za taksówkę. To na wypadek gdyby ktoś się tam wybierał i czytał Pana artykuł + komentarze. Mam taki patent, że nie pytam za ile tylko mówię cenę, którą zapłacę. Z reguły to działa. Wcześniej staram się dowiedzieć od lokalsów ( zwanych kiedyś tubylcami ) ile oni płacą za taki przejazd.
Fakt, im dalej szlakiem od zapory i restauracji z widokiem na jezioro ( nam nie udało się niestety znaleźć wolnych miejsc… ) tym mniej ludzi.
Aż chce się tam pojechać i samemu zobaczyć 🙂