Kościół Pokoju w Jaworze z nieznanych mi przyczyn jest mniej znany od tego z nieodległej Świdnicy. Chyba dlatego, że Jawor po ostatniej wielkiej wojnie zachował mniej atrakcji turystycznych. Ale to tylko moje przypuszczenie.
Historia Kościoła Pokoju w Jaworze
Spis treści
Kościół Pokoju w Jaworze powstał na mocy postanowień Pokoju Westfalskiego, kiedy cesarz Ferdynand III Habsburg zmuszony został do ustępstw na rzecz ewangelików. Do tej pory skutecznie blokował możliwość swobodnego wyznawania wiary innej niż katolicka. O budowaniu świątyń można było zapomnieć. Na szczęście dla społeczności protestanckiej koniec wojny trzydziestoletniej (1618-1648) przyniósł zmianę. Ewangelicy mogli wreszcie budować świątynie! Ale było jedno „ale”, powstająca świątynia miała zostać zbudowana z materiałów maksymalnie nietrwałych oraz bez dzwonnicy, bez kształtu tradycyjnego kościoła, a także musiały być poza murami miejskimi. Więcej o pochodzeniu nazwy kościołów i opisu, jak doszło do ich budowy, znajdziecie w opisie Kościoła Pokoju w Świdnicy.
Katolicki cesarz dając surowe wytyczne najwidoczniej liczył na to, że przechytrzy tym sposobem traktaty pokojowe. I tak powstający kościół mógł zostać zbudowany z drewna, ale bez użycia gwoździ. Dodatkowo można było używać też gliny i słomy. Wydawałoby się, że powstający Dom Boży skazany jest tym samym na zagładę. Ale o tym, że to nieprawda i jak bardzo cesarz się pomylił, można się przekonać do dziś. Kościół Pokoju w Jaworze ma się świetnie. Sen władcy spełnił się tylko odnośnie świątyni w Głogowie – ta nie przetrwała do naszych czasów.
Zwiedzanie Kościoła Pokoju w Jaworze
Kościół Pokoju w Jaworze powstał w jeden rok, bo i taki był warunek zgody na powstanie. Powstał na przełomie lat 1654-1655 i był wysiłkiem nie tylko lokalnej gminy wyznaniowej, lecz także ewangelików z Europy. Wszystko dlatego, że emisariusze rozjechali się po innych krajach, by zebrać środki na budowę. Jak widać, udało im się.
Dla potomności warto odnotować, kto zaprojektował to miejsce, bo sława wrocławskiego architekta Albrechta von Säbischa trwa dłużej niż sam żył. Tak samo jak mistrza ciesielskiego Andreasa Gampera. Dzieło ich i wszystkich bezimiennych pomocników z zewnątrz przypomina wielką stodołę, bo taki był warunek. Kościół nie mógł przypominać świątyni. Ale jest to potężna bryła. Nawa główna ma 43,5 m długości i 14,1 m szerokości. Jest wysoka na 16 metrów. Każda z naw bocznych była szeroka na 5,3 m i wysoka na 10 m.
Jeśli chodzi o nawy boczne, warto zauważyć, że obecnie są w niej cztery empory. Ale na początku zbudowano galerię II i IV. Empory I oraz III dostawione zostały w latach późniejszych, bo na początku XVIII stulecia. Początkowo Kościół Pokoju w Jaworze mógł pomieścić 6000 wiernych. Oczywiście większość podczas nabożeństwa musiała stać. Ale co bogatsi posiadali tu własne miejsca.
A jeśli już przy emporach jesteśmy. Te najstarsze ozdobione są scenami ze Starego i Nowego Testamentu. Dobudowane w późniejszych latach ozdobione są znakami cechowymi, herbami lokalnej szlachty oraz nawet wizerunkami ich rodowych siedzib. Jak widać sacrum zmieszało się z profanum. Obstawiam, że jak ktoś odpowiednio zapłacił, to mógł zamówić wykonanie oznaczenia na rodowej loży.
Zwiedzanie Kościoła Pokoju w Jaworze jest bezproblemowe. W sezonie wystarczy tu przyjechać, kupić bilet i wysłuchać puszczanego co jakiś czas nagrania. Tłumaczy ono historię miejsca i przedstawia podstawowe fakty. Podczas zwiedzania podobało mi się także to, że można było wejść na pierwszą emporę, by z tej wysokości zobaczyć, jak wygląda świątynia. W odróżnieniu od tej świdnickiej sprawia wrażenie bardziej przestronnej. Ale to na pewno dlatego, że empory nie wchodzą tak bardzo do wnętrza głównej nawy. Kościół wydaje się też być mniej zdobny, ale może to tylko złudzenie. Wynikać może to z faktu, że na przykład sufit przyozdobiony jest w jeden wzór i nie przedstawia odrębnych obrazów.
Jawor. Atrakcje turystyczne
Jeśli będziecie w Jaworze, nie zapominajcie, że nie kończy się on na Kościele Pokoju. To jedna z dwóch stolic dawnego, potężnego Księstwa Świdnicko-Jaworskiego. Księstwa, które na znaczeniu podupadło dopiero w przededniu wojny trzydziestoletniej! Siłą rzeczy zatem działo się tu wiele historycznych wydarzeń, które pozostały do dziś jako kultura materialna.
Zamek Piastowski w Jaworze
Pewnie pierwszym Waszym skojarzeniem będzie zamek. Skoro Jawor jest tak starym miastem, musiał mieć potężny zamek. I owszem miał, co więcej ma do tej chwili, ale z chwalebnej przeszłości nie zostało nic. W bryle budowli ciężko nawet rozpoznać zamek. A dzieła zniszczenia dopełnia zapuszczenie tego miejsca. Odchodzące tynki, brud, zabite dyktą i zakratowane okna… Jedno głośne wołanie o remont. A szkoda, bo po tym, jak warownia została podniesiona ze zniszczeń wojny trzydziestoletniej, odzyskała blask. Otto von Nostitz odbudował zamek na wzór dworu wiedeńskiego. Podobno, bo po dzisiejszej ruderze kompletnie tego nie widać.
Rynek i ratusz
Dlatego teraz warto przejść na Rynek, bo to serce każdego miasta. Na środku panuje niepodzielnie ratusz. Obecny budynek pochodzi z 1897 roku i reprezentuje styl neorenesansowy. Poprzedni ratusz spłonął w pożarze roku 1895 roku. Co prawda to co spłonęło też nie sięgało pamięcią średniowiecza, bo budynek był kilkukrotnie przebudowywany. Za to do dziś przetrwała solidna wieża ratuszowa, która pamięta jeszcze rok 1394, kiedy została zbudowana. Wieża jak wieża, wysoka, kamienna i pełniąca różne funkcje. Od zegarowej, przez więzienniczą aż po skarbiec.
Ale poza ratuszem na pewno zwrócicie uwagę na kamieniczki. Niestety podczas działań drugiej wojny światowej te we wschodniej części zostały zniszczone. To co stoi tam dziś to współczesne nawiązanie do dawnej zabudowy. Za to jeśli spojrzycie na południową pierzeję placu, zobaczycie najstarsze budynki. Ich powstanie sięga XVI, XVII i XVIII wieku. I tu znów muszę zawołać z rozpaczą: One potrzebują remontu! Część z nich niemal natychmiastowego! I może także to zaniedbanie głównego placu miasta jest przyczyną, że Jawor jest odwiedzany przez mniejszą liczbę turystów niż pobliska Świdnica.
Muzeum Regionalne
Z innych atrakcji turystycznych Jawora na pewno trzeba wymienić Muzeum Regionalne, które powstało w poklasztornym zespole ojców Bernardynów. Po tym, jak w 1810 kasacji uległy działające na terenie ówczesnych Prus, w budynku powstał policyjny urząd śledczy. Aha, jak przy kasacji zakonów jesteśmy, to wtedy też kasacie podlegał zakon Cystersów i wspaniały kompleks w Lubiążu, który po prostu musicie odwiedzić! Wracając jednak do Jawora: Po okresie niszczenia budynku, w 1964 roku został przekazany obecnemu właścicielowi, który przeprowadził w nim remont. W środku można podziwiać późnogotyckie freski, a także malarstwo z późniejszych wieków. Niestety nie powiem Wam, czy warto, bo w środku nie byłem. Nie starczyło czasu.
Udało się nam jeszcze podejść pod wieżę ciśnień z 1889 roku, która żywo przypomina basztę. Ale rzecz jasna nią nie jest i nigdy nie była. Za to do dziś przetrwała Baszta Strzegomska zwana „grubym i łysym olbrzymem”. I jak przystało na tak ponurą nazwę, pełniła też ponure funkcje. Oprócz obronnej rzecz jasna, bo ta jest oczywista, było w niej niegdyś również więzienie.
I tyle ze zwiedzania Jawora. Na pewno tu jeszcze wrócę, by dokładniej obejrzeć miasto. Wejść do muzeum, odnaleźć pozostałości średniowiecznych murów obronnych i na spokojnie przyjrzeć się ozdobnym detalom, które przetrwały do dziś. Jak na przykład przepiękny portal na ulicy Legnickiej pod numerem trzecim. Teraz czas wracać do Świdnicy, gdzie zrobiliśmy sobie bazę na zwiedzanie atrakcji Dolnego Śląska.