Albania Bałkany

Kruja. Stąd pochodzi Skanderbeg – bohater Albanii

Kruja zachwyca, Kruja ma klimat, Kruja jest warta zobaczenia, ma zamek, fajny bazar i jest stara. Podczas wyjazdu do Albanii tak mnie przekonywano, bym wybrał się do Kruji. Pojechałem, na kolana z zachwytu nie padłem.

Powiedzmy sobie wprost, czy jakaś miejscowość nam się spodoba, czy nie, jest sumą wielu przypadków. Moje prywatne przypadki spowodowały, że Kruja nie zagościła na mojej mapie miejsc wartych odwiedzenia. Najpierw bus z Tirany, który miał jechać do Górnej Kruji, skończył jazdę w Dolnej a kierowca orzekł, że mam sobie iść, nie narzekać i machnął na mnie ręką. To poszedłem we wskazanym kierunku, a że to ładne kilka(naście) kilometrów, to zatrzymałem jakiegoś przemiłego pana, który swoim rozklekotanym busem za darmo dowiózł mnie prawie pod sam zamek.

Pomknąłem potem w kierunku bramy wejściowej i już przez te kilkaset metrów podobało mi się coraz mniej. Niestety do tej popularnej turystycznie miejscowości wkracza maksymalna komercja. Idąc w kierunku głównej atrakcji „podziwiamy” koszmarne betonowe szkielety, w których za chwilę będą kolejne sklepy dla turystów. Docieram wreszcie do bramy, płacę 200 leki za bilet i wchodzę.

Muzeum Skanderbega na zamku w Kruji
Zamek Skanderbega w Kruji, a raczej to co odbudowano jako zamek. To radosna wariacja na temat zamków i bliżej tej budowli do stylu znanego z Disneya.

Zamek Skanderbega w Kruji, to w zasadzie wariacja na temat wyobrażenia o zamku. Taka disneyowska, bajkowa zabudowa, czystość i nieskazitelność murów, że brakuje tylko tego, by z otwartych z hukiem drzwi prowadzących do muzeum, wyskoczyło siedmiu krasnoludków z przerażającą wiadomością, iż królewna Śnieżka zaspała. Ale ma to jakiś niewątpliwy urok. Skoro przyjechałem, to postanowiłem pozwiedzać, co jest do zwiedzenia.

Namierzyłem muzeum Skanderbega i wszedłem w czeluście tego disneyowskiego zameczku. U drzwi wita nas kolejna kasa, a za nią widzimy ogromnego chłopa co się zowie, czyli samego Skanderbega w towarzystwie swoich ziomków z którymi zadał bobu Turkom. Wszyscy rzecz jasna uzbrojeni po zęby i z powiewającymi sztandarami. W samym muzeum sporo pamiątek po Skanderbegu, jego dokumenty, jakieś książki… problem tylko w tym, że opisów po angielsku było jak na lekarstwo, zatem wiele z tego muzeum nie wyniosłem. Nawet na taras z jakoby bajecznym widokiem nie dało się wyjść, by zobaczyć panoramę okolicy, bo właśnie zaczęła się ulewa.

I tym to sposobem zrządzeniem losu, pozbawiony zostałem możliwości tego, co bardzo lubię. Leniwego poszwędania się po miejscowości. Kruja schowała się za półprzezroczystą zasłoną deszczu, który co prawda przez godzinę usiłowałem przeczekać, ale on okazał się być jeszcze bardziej cierpliwy. Dlatego niestety nie zdołałem podejść pod ocalały z historycznych zawirowań fragment starego zamku Skanderbega, czyli dużej wieży górującej nad okolicą. Tak samo jak nie zwiedziłem ponoć ciekawego muzeum etnograficznego oraz nie obejrzałem meczetu, który pojawia się na większości pocztówek z Kruji.

Odbudowany zamek w Kruji blisko Tirany
Odbudowany zamek w Kruji blisko Tirany

Kim był Skanderbeg. Bohater Albanii

Dobra, ale kim był ów wspominany facet? Otóż Gjergji Kastrioti Skënderbeu, czyli Jerzy Kastriota Skanderbeg to największy skarb narodowy Albanii, bohater, którego plac lub ulica jest w każdym albańskim mieście. Nie ma się co dziwić, bo miał facet ciekawe życie, a Turcy nie wspominają go na pewno dobrze. Jako, że ja Turcji też jakoś szczególnie nie lubię, to podchodzę do Skanderbega z pewną dozą empatii ;). Początkowo przyszły wódz powstania narodowego był częścią aparatu państwa tureckiego, który to od małego edukował go a następnie wcielił małego Jerzego do swej armii.

Jerzy sprawował się bardzo dobrze, walczył rewelacyjnie, wygrał kilka bitew, czyli spełniał pokładane w nim nadzieje i w wyniku tego, dosłużył się nawet tytułu beja. Wszystko było ok (dla Turcji), aż do roku 1443, kiedy do Skanderbeg zamiast iść tłumić powstanie na Węgrzech, wrócił z wojskiem do Albanii i rozpoczął powstanie narodowe. Wykorzystując znajomość taktyki wroga, znajomość terenu i to, że walczył na własnym terytorium, szybko wyzwolił prawie całą Albanię. Rzecz jasna Turcja nie była z tego powodu szczęśliwa, dlatego kolejne lata wódz spędził na walkach z kolejnymi karnymi ekspedycjami osmańskimi. O dziwo, z sukcesem! Państwo albańskie załamało się dopiero po śmierci Jerzego Kastrioty Skanderbega.

Nie dziwota zatem, że całkiem niedawno odbudowano zamek w miejscowości,w której się urodził i nie dziwota, że jest czczony z takimi honorami. Szkoda tylko, że do jego rodzinnej miejscowości przyjechałem w listopadzie i szkoda, że akurat lunął deszcz, bo na pewno Kruja zostawiłaby we mnie lepsze wspomnienia.

Ruiny zamku w Kruji.
Ruiny zamku w Kruji.

A jeśli ktoś czuje niedosyt, to polecam trochę inny obraz, jaki zostawiła Kruja w innych oczach. Relacja Weekendowych Podróżników

Jak się dostać do Kruji

Najłatwiej rzecz jasna skorzystać z busiku, który zawiezie Was z Tirany do Kruji. Upewnijmy się, że busik jedzie do Górnej Kruji, bo w Dolnej nic ciekawego nie ma. Jeden wielki bazar i hałas, no i knajpki, jeśli ktoś ma ochotę. Skąd odjeżdżają busiki na trasie Tirana-Kruja należy popytać ludzi w Tiranie, na pewno nam pomogą – tego opisać się nie da, ale odjeżdżają z centrum. Busik jedzie około godziny. Jeśli zostaliśmy wysadzeni w Dolnej Kruji, stańmy na końcu miejscowości i zatrzymujmy busiki. Jeździ ich całkiem sporo.

Kruja to także bardzo popularne miejsce jednodniowych wycieczek z Czarnogóry, odległej zaledwie o około 130 kilometrów (jakieś 2,5h jazdy). Wycieczki zazwyczaj przyjeżdżają własnym transportem, ale samochodowy wypad na jeden dzień jest też wart rozważenia, tym bardziej, że można go połączyć z wizytą w Szkodrze.

Oceń artykuł, jeśli Ci się podobał
[Ocen: 1 Średnia: 3]

Marzenia nigdy nie spełniają mi się same. To ja je spełniam! Dlatego jeśli tylko mogę, pakuję większy lub mniejszy plecak i jadę gdzieś w świat. Samolotem, autobusem, samochodem lecz najbardziej lubię pociągiem. Kiedyś często podróżowałem do Azji i na Bałkany. Dziś częściej spotkacie mnie w Polsce. Wolę też brudną prawdę niż lukrowane opowieści o pędzących po tęczy jednorożcach. Dlatego opisywane miejsca nie zawsze są u mnie wyłącznie piękne i kolorowe. Dużo pracuję zawodowo, a blog to po prostu drogie hobby, które sprawia mi przyjemność.

2 komentarze

  1. Do Kruji dostałam się wraz z wycieczką fakultatywną będąc na wakacjach w Ulcinj.
    W samej Kruji są tak wąskie uliczki że autobus musiał zawracać na prywatnej zagrodzie żeby mógł wrócić.
    Najbardziej podobały mi się widoki z twierdzy.

  2. A mi w pamięci utkwiło miejskie targowisko, na którym śmierdziało jak na wysypisku śmieci a po sprzedawanych dobrach łaziły masowo robale. Łażące w mieście kury nie robiły już takiego wrażenia, ale koń wałęsający się bez uprzęży i właściciela i owszem. Przylazł, poskubał trawę i poczłapał dalej. Jechałem też albańskim „PKS-em” z dworca w Kruji. Dworzec to ogrodzony siatką plac z ubitą nawierzchnią pełen pordzewiałych busików. W busiku była dziura w podłodze i gdy pojazd wjeżdżał w dziurę (rano była straszna ulewa) do wnętrza chlupała woda.
    Nigdy wcześniej nie byłem w kraju, którym jest taki hard.
    Ale najlepsze jest to, że gdy pokazywałem zdjęcia i opowiadałem o tym co widziałem w Albanii znajomej podróżniczce, która była tam przed 9 latami to mówiła, że i tak jest dużo normalniej niż wtedy.

    Wniosek jest taki, że za 10 lat będą tam hordy turystów i zero „smaczków”.

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.