Trudno znaleźć osobę, która nie słyszała o liście UNESCO. I dlatego umieszczenie na niej, to wyróżnienie, przywilej, ale także obowiązek. Bo znajdują się na niej tylko miejsca najbardziej wartościowe lub po prostu unikatowe. A zatem co znajduje się na liście światowego dziedzictwa ludzkości w Polsce? Oto przegląd wszystkich 17 miejsc z listy UNESCO w Polsce.
Na początek garść historii. Lista światowego dziedzictwa czyli z angielskiego World Heritage List to spis obiektów i miejsc o wyjątkowej i powszechnej wartości dla ludzkości. Znajdują się na niej zarówno miejsca stworzone przez człowieka, jak też te stworzone przez naturę. Lista weszła w życie 17 grudnia 1975 roku, ale pierwsze obiekty wpisane zostały dopiero w roku 1978, podczas sesji UNESCO w dniach od 5 do 8 września. Co ciekawe na liście od razu znalazły się dwa miejsca w Polsce: Stare Miasto w Krakowie i Kopalnia soli Wieliczka. Dziś lista obiektów na liście UNESCO w naszym kraju liczy 17 obiektów. 15 z nich to dziedzictwo kulturowe, a dwa przyrodnicze.
Nie do wszystkich miejsc udało mi się póki co dotrzeć, ale w zdecydowanej większości z nich już byłem. Te pozostałe są kwestią czasu, bo odkąd dorobiłem się samochodu, podróżowanie stało się prostsze. Ale cóż, niektóre obiekty znane jako UNESCO Polska są z dala od dróg. Bo dla przykładu jak inaczej niż samochodem dotrzeć do wszystkich drewnianych cerkwi na Podkarpaciu lub w Małopolsce?
Stare Miasto w Zamościu
Padwa Północy, miasto idealne… Zamość ma wiele przydomków, ale to nie jest istotne. Zamość jest sobą i przede wszystkim jest piękny! Jest przykładem miasta założonego od podstaw według z góry przyjętego planu. Ufundował je w XVI wieku Jan Zamoyski, który założył je w miejscu, gdzie nie było do tej poru potężnych fortyfikacji. Dzięki tej inwestycji ewentualne obce wojska napotykały potężną warownię, której nie mogły zignorować. I faktycznie twierdza była tak potężna, że nie poddała się nawet podczas potopu szwedzkiego! I jak głosi legenda, to wtedy powstał polski zwrot „szwedzki stół”.
A samo miasto? Jest piękne! Ma trzy rynki, chociaż największe wrażenie robi Rynek Wielki z charakterystycznym ratuszem. Zaręczam, że ormiańskie kamieniczki stojące w pierzei rynku też są nie do pomylenia z innymi. Zamość to doskonałe miejsce, by zacząć zwiedzać pobliskie Roztocze.
Na zwiedzanie Zamościa przeznaczcie przynajmniej jeden dzień, bo to tylko pozory, że to małe miasto. Ale jest w nim mnóstwo do zobaczenia. I jeśli lubicie zwiedzać z przewodnikiem, udajcie się do informacji turystycznej, skąd wyruszają zorganizowane grupy, by poznać historię Zamościa.
Jeśli zaś lubicie zwiedzać na własną rękę, nie zapomnijcie wyjść poza mury, by docenić kunszt tych, którzy z Zamościa zrobili prawdziwą twierdzę.
Zespół urbanistyczny został wpisany na listę UNESCO w roku 1992.
Zamek krzyżacki w Malborku
Krzyżacy mieli rozmach i co by nie mówić pozostawili po sobie wiele wspaniałych budowli i założeń architektonicznych. Jednym z nich jest zamek w Malborku. Ale od innych twierdz postawionych przez rycerzy z czarnymi krzyżami różni się rozmachem. Jednak czy może być inaczej, skoro zamek w Malborku miał się stać stolicą państwa zakonnego?
Zamek zaczął powstawać w roku 1280 i prace posuwały się do przodu bardzo szybko. Na tyle szybko, że w roku 1309 Zakon Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego czyli Krzyżacy przenieśli do niego swoją stolicę. Co ciekawe, warownia nie została zdobyta przez Polaków, a pod polskie panowanie trafiła dlatego, że polski król kupił ją od nieopłacanej czeskiej załogi. Potem przez stulecia była jedną z siedzib polskich władców.
Istotnym rokiem w historii zamku jest ostatni rok drugiej wojny światowej. W 1945 roku Armia Czerwona oblegała broniących się w murach Niemców, przez co od 40 do 60% murów zostało zburzone. Na szczęście po wojnie przystąpiono do prac rekonstrukcyjnych i dziś mury znów robią wrażenie na zwiedzających.
Na liście UNESCO zamek w Malborku znalazł się w 1997 roku.
Królewskie Kopalnie Soli w Wieliczce i Bochni
Kto nie słyszał o tym, że Kazimierz Wielki, zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną? Ale niewiele osób wie, że to wielkie przedsięwzięcie było możliwe w znacznej części dzięki dochodom uzyskiwanym z soli wydobywanej w Bochni i Wieliczce. Może zaskoczy was, że najstarszą kopalnią soli w Polsce jest… kopalnia w Bochni.
Najbardziej znana jest jednak kopalnia w Wieliczce, tu zwiedzający mają do wyboru dwie trasy zwiedzania: klasyczną i górniczą. W przypadku górniczej turyści zakładają ubranie ochronne i przy świetle latarek czołówek schodzą pod ziemię. Można wtedy podziwiać stare sztolnie, stemple, które „pracujący” górotwór łamie jak zapałki. Dowiemy się, jak wydobywano sól, ile była ona warta i jak ciężka i ryzykowana była praca górnika soli kamiennej.
Kopalnia soli w Bochni powstała w roku 1248 i wtedy pracowało tu około 100 do 150 górników. W XVI wieku było ich już około 500, potem ta liczba rosła. I w sumie nie wiem, dlaczego Wieliczka jest bardziej znana. Pewnie to kwestia marketingu i tego, jak przygotowane i reklamowane są podziemne trasy. Bochnia jest po prostu nudniejsza, chociaż rzecz jasna ma potencjał. Tym bardziej, że to tu można pojechać pod ziemią górniczą kolejką. A dla chętnych możliwe jest także przepłynięcie małego odcinka po słonym, podziemnym kanale.
Kopalnia soli w Wieliczce na liście UNESCO znalazła się w roku 1978, zaś kopalnia w Bochni została do listy dopisana w roku 2013.
Park Mużakowski – Muskauer Park
O tym, co się dzieje, jeśli kompletny i pozytywny wariat zabierze się za realizację marzenia, można przekonać się właśnie w Parku Mużakowskim. Park jest dziełem życia Hermanna von Pücklera, który zakochał się w przyrodzie i postanowił, że na swoich terenach zbuduje coś, czego jeszcze w tej części Europy nie było. Królowie i książęta budowali piękne zamki i pałace, a Puckler postanowił, że stworzy park! Zatrudnił do tego największych specjalistów swojej epoki, a także poświęcił na tą budowę wszystkie oszczędności. Co ciekawe, nie tylko swoje oszczędności, ale „przehulał” na ten cel także oszczędności swojej żony, której wiano także wydano na park.
Ale co może kosztować tak wiele, że na budowie parku można zbankrutować? Otóż należało nie tylko posadzić drzewa i trawnik, ale także wyrównać teren (lub go podnieść), wykopać cieki wodne, zająć się przepływającą przez park rzeką czyli Nysą Łużycką, ale także zbudować małą architekturę i pałac, który przecież także musiał współgrać z parkiem. Puckler pewnie byłby szczęśliwy, że dziś jego marzenie zostało wpisane na listę UNESCO i pewnie byłoby mu obojętne, że w Polsce i w Niemczech. Bo jego dzieło przetrwało twórcę. Zatem można powiedzieć za wieszczem, że „nie wszystek umarł.”
Na budowę przeznaczono 700 hektarów ziemi. Dlatego dziś po parku najlepiej nie tyle spacerować, co jeździć po nim rowerem, bo ścieżki są do tego doskonale przygotowane!
I teraz ciekawostka: otóż po drugiej wojnie światowej Park Mużakowski znalazł się w dwóch krajach, a Nysa Łużycka podzieliła go na wschodnią i zachodnią część. W Niemczech został zamek i 200 hektarów parku, a w Polsce 500 hektarów. Dziś po tym, jak Polska przystąpiła do Strefy Schengen park znów jest całością i tylko rzeka wskazuje, że kiedyś były tu dwie części. Bo teraz to jeden spójny i zabójczo piękny organizm. A przy okazji: jeśli jesteście w parku, to koniecznie musicie pójść do geoparku Łuk Mużakowa, zobaczyć piękne kolorowe jeziorka.
Park Mużakowa został wpisany na listę UNESCO w 2004 roku. I znalazł się na niej jako wpis transgraniczny, czyli położony zarówno w Polsce jak i w Niemczech.
Średniowieczne miasto w Toruniu
„Gotyk na dotyk” – tak reklamował się jeszcze niedawno Toruń. I trzeba powiedzieć, że gotyckiej cegły jest tu co niemiara! A wszystko dzięki krzyżakom, którzy w XIII wieku zbudowali tu jeden ze swoich zamków, które gęstą siecią oplotły tereny dawnego państwa krzyżackiego. Obok zamku szybko zaczęło rosnąć miasto i wyrosło na tyle szybko, a mieszczanie stali się na tyle silni, że… podczas wojny Polski z Zakonem Krzyżackim, zniszczyli oni fortyfikację. Nie została ona odbudowana do dziś!
Za to miasto wciąż rosło w siłę i bogaciło się na handlu zbożem i innymi towarami spławianymi Wisłą. Dlatego dużo tu spichlerzy, ale też starych domów. Jednym z nich jest dom, w którym urodził się Mikołaj Kopernik. Polecam Wam zwiedzić to bardzo fajne i miejscami interaktywne muzeum.
Poza tym mnóstwo tu knajpek, restauracji, pubów, muzeów i miejsc, w których miło można spędzić czas. Toruń jest w sam raz na intensywny weekend! Tylko uważajcie, żeby nie przytyć, bo tutejsze pierniki kupicie na każdym rogu, a jeśli macie chęć, to możecie je także sami upiec – na przykład w Żywym Muzeum Piernika.
Na listę UNESCO Toruń wpisany został w 1997 roku.
Krzemionki Opatowskie, czyli kraina krzemienia pasiastego
Krzemionki Opatowskie, bo o nich mowa, to miejsce, gdzie pięć tysięcy lat temu wydobywano najcenniejszy materiał ówczesnych czasów: krzemień pasiasty. Krzemień był materiałem, z którego wyrabiano wtedy niemal wszystko, ale najważniejsze to: narzędzia i broń. Krzemień wydobywano w płytkich jamach odkrywkowych, ale także w głębokich na kilka metrów sporych kopalniach. I właśnie jedną z takich podziemnych tras zrekonstruowano, by zwiedzający mogli samodzielnie zobaczyć i przekonać się, jak kiedyś wydobywano krzemień.
Oprócz kopalni zwiedzamy tu też wystawę, na której zgromadzono stare artefakty, ale także zrekonstruowano dawną osadę neolityczną i pokazano, jak żyli ludzie w tamtych czasach.
Krzemionki Opatowskie trafiły na listę UNESCO dość niedawno, bo dopiero w roku 2019 roku.
Historyczne Centrum Krakowa
Kraków czyli dawna polska stolica nie bez przyczyny znalazł się w pierwszym wpisie tworzącej się dopiero listy UNESCO w roku 1978. Bo też Kraków jest średniowieczną perełką. To do Krakowa przyjeżdżają tłumy turystów, którzy żądni są zwiedzania tego przepięknego miasta. Ma to rzecz jasna wady i zalety, bo Kraków w sezonie jest wręcz zalany potokiem turystów i jak mówią mieszkańcy, trudno się w nim wtedy żyje. Za to dobrze się żyje tym, którzy żyją dzięki turystom. Czyli całej branży hotelowej, rozrywkowej itd. Turystyka to potężna gałąź gospodarki.
Wpis Krakowa do listy UNESCO obejmuje Stare Miasto położone wewnątrz dawnych murów obronnych (dziś rozebranych), do tego Wzgórze Wawelskie z zamkiem oraz dawną żydowską dzielnicę Kazimierz wraz ze Stradomiem.
Na listę UNESCO Kraków wpisano został w roku 1978 i był to jeden z 12 pierwszych wpisów na świecie.
Puszcza Białowieska
Białowieski Park Narodowy to unikat na skalę europejską, ale także światową. To jedno z ostatnich miejsc na ziemi, które jest lasem pierwotnym. Miejscem, które pozostaje niezmienione ręką człowieka. Lasem, w którego części rządzi tylko natura, a śmierć drzewa, to życie innych organizmów następujących po sobie. Nie cały Białowieski Park Narodowy jest objęty ścisłą ochroną, niestety Lasy Państwowe jak widzieliśmy w ostatnich latach udowadniają, że one wiedzą lepiej i chciałyby ingerować także w tą pierwotną, najstarszą część puszczy. Na szczęście jednak póki co nie zrobiły tego.
I jeśli Puszcza Białowieska kojarzy Wam się z żubrami, to słusznie. Bo to tu ponownie wprowadzono do przyrody tego potężnego ssaka, do niedawna zagrożonego wyginięciem. Dawniej na polowania przyjeżdżali do puszczy polscy królowie i już oni zaczęli chronić ten obszar. Można powiedzieć, że to oni ustanowili pierwszy park narodowy i zapoczątkowali wielowiekową ochronę tego unikalnego i przepięknego miejsca.
Warto napisać, że do najstarszej części puszczy można wejść z przewodnikiem, ale po znacznej jej części można poruszać się samodzielnie np. rowerem lub piechotą. Podczas takiego spaceru spotkamy potężne dęby, „pamiętające” jeszcze polujących wśród nich królów. I co tu dużo mówić: puszcza najpiękniej wygląda jesienią, kiedy drzewa zaczynają „płonąć” czerwienią i żółcią spadających liści.
Na listę UNESCO Puszcza Białowieska została wpisana w roku 1979, ale było to tylko 5 000 hektarów. W roku 1992 wpis został rozszerzony o stronę białoruską.
Historyczne Centrum Warszawy
Idąc na Stare Miasto w Warszawie nie widać tego, że to co stare, w zasadzie jest nowe. Stare w tym miejscu są w zasadzie przeważnie tylko fundamenty. Niestety zniszczenia drugiej wojny światowej, metodyczne niszczenie Warszawy przez Niemców, spowodowały, że po wojnie Warszawa zyskała dostęp do morza. Szkoda tylko, że było to morze ruin. Stolica Polski nie przypominała już w niczym dumnego i prężnego miasta, tak dynamicznie rozwijającego się przed rokiem 1939.
Ale jak ten Feniks powstała z popiołów! I to dosłownie, a nie w przenośni, bo podczas powstania warszawskiego w gruzy obróciło się 85% budynków Starego Miasta.
Ale decyzją władz PRL Warszawa została odbudowana, a Stare Miasto znów odzyskało swój blask. Odbudowano je takim, jakie było przed zniszczeniami. Z ruin podniesiono kamienice, barbakan, wreszcie zamek królewski i jego wnętrze. Imponujące jest to, że odbudowy dokonano w zaledwie pięć lat. Fakt, że często z cegły rozbiórkowej z miast np. Dolnego Śląska lub tzw. Ziem Odzyskanych. Tym samym bezpowrotnie niszcząc przepiękne budynki i założenia architektoniczne. Ale to inny temat i nie ma winy Warszawy, że władze ówczesnej Polski podjęły taką decyzję.
Za to dziś ponownie można się zapuścić w wąskie uliczki i poczuć duch starego. Mimo tego, że jest taki młody. I za to UNESCO doceniło Warszawę, wpisując ją na swoją listę materialnego dziedzictwa ludzkości 2 września roku 1980.
Musicie przyjechać i zobaczyć to sami, na własne oczy. Stanąć na Placu Zamkowym pod Kolumną Zygmunta, przejść się wzdłuż murów, zobaczyć barbakan czy wreszcie usiąść w którejś z restauracji i kawiarni. A także… zrobić sobie zdjęcie z Syrenką, która stoi na Rynku Starego Miasta.
Kościoły Pokoju w Jaworze i Świdnicy
Kiedyś Kościoły Pokoju były trzy, ale niestety do dzisiejszych czasów przetrwały dwa – w Jaworze i Świdnicy (ten w Głogowie został zniszczony). Kościoły są wynikiem pokoju westfalskiego z roku 1648, kończącego wojnę trzydziestoletnią. W teorii te świątynie miały nie przetrwać długo, bo zgodnie z zapisami traktatu do ich budowy można było użyć tylko nietrwałych materiałów. Wskazano na glinę, drewno, piasek i słomę. Co więcej, przy budowie nie można było używać gwoździ!
Aby jeszcze bardziej utrudnić, budowa kościoła nie mogła trwać dłużej niż rok. To się nie miało prawa udać, prawda? A jednak wiara wiernych przenosi góry i czyni cuda. I cud się stał, kościoły powstawały w mniej niż rok w formie, którą podziwiamy do dziś. Wystarczy pojechać do Świdnicy, by obejrzeć tamtejsze atrakcje i udać się do kościoła pokoju, by zobaczyć, ile osób podziwia to piękne wnętrze.
24 czerwca 1657 roku w kościele pokoju w Świdnicy zostało odprawione pierwsze nabożeństwo. Budowa świątyni trwała zaledwie 10 miesięcy, zatem było za co dziękować Bogu.
A co powstało? Otóż kościół może pomieścić 7500 wiernych, w tym 3000 na miejscach siedzących.
Wystrój świątyni powstawał przez kolejne lata i także on zachwyca do dziś. Drewniane rzeźby do złudzenia przypominają marmury, bogato zdobiony sufit nie pozwala opuścić głowy. A jeśli już ją opuścimy, wzrok od razu podąża ku zdobionym emporom. W zasadzie trudno w tym wnętrzu dopatrywać się surowości kościołów protestanckich, tu jest raczej barokowy przepych!
Co ciekawe, to kościół pokoju w Jaworze jest nawet trochę większy niż świdnicki „bliźniak”, a jednak mimo wszystko przyciąga mniej osób. Tu nie ma takich tłumów turystów, a w zasadzie szkoda, bo sam Jawor też jest ciekawy, chociaż na pewno nie tak jak Świdnica. Ale na kilka godzin na pewno warto tu wejść. Pewnie większość czasu spędzi się w środku kościoła, bo sam spacer po drewnianych piętrach zajmuje chwilę. A przecież do tego warto poświęcić czas, by skupić się na pięknych zdobieniach wnętrza.
Kościoły w Jaworze i Świdnicy zostały wpisane na listę UNESCO w roku 2001.
Drewniane cerkwie w polskim i ukraińskim regionie Karpat
Czasami myślę, jak piękna i niecodzienna byłaby Polska, gdyby ktoś nie zostawił jej murowanej 😉
A na poważnie: Oczywiście, że mury to dowód na postęp i cywilizację. Na bogacenie się pewnych warstw społecznych. Kamień lub cegła nie płoną, są trwałe i odporniejsze na warunki atmosferyczne. Ale jednocześnie do drugiej wojny światowej Polska była drewniana! I nie ma co zaklinać rzeczywistości, że było inaczej. Wsie były przede wszystkim ciągami drewnianych chałup. Większych, mniejszych, zdobionych czy też prostych, ale niemal zawsze drewniane. Nawet szlacheckie dwory były drewniane! Część Warszawy, a to przecież stolica Polski też była przed wojną i zaraz po niej drewniana.
Niewiele pozostało z tej drewnianej polski, dlatego tym bardziej cieszą takie miejsca, które zachowały tradycję i kulturę. Kościoły gdzieś na uboczu miały szansę przetrwać, bo służyły lokalnej małej społeczności. Nie było potrzeby powiększania ich, one mieściły wszystkich potrzebujących. Nie trzeba było ich modernizować, wystarczyło je chronić. I właśnie te cerkwie na polskim i ukraińskim pograniczu (a przecież kiedyś była to II Rzeczpospolita i ten sam kraj) przetrwały do dziś. I o ile kiedyś służyły głównie lokalnym wiernym, to obecnie przyciągają też turystów. Spragnionych tego, co stare, co autentyczne i zachwycające. Na zdjęciu cerkiew św. Michała Archanioła w Smolniku, którą z zachwytem oglądałem, kiedy pewnej jesieni chodziłem po Bieszczadach, podziwiałem np. Połoninę Caryńską, by kolejnego dnia zachwycić się Połoniną Wetlińską.
Kiedyś wrócę, zobaczyć je wszystkie, bo wpis UNESCO obejmuje 16 cerkwi. Osiem z nich jest na terenie Polski, a kolejne osiem na Ukrainie.
Wpis na listę UNESCO został dokonany w 2013 roku.
Drewniane kościoły południowej Małopolski
Drewniane kościoły południowej Małopolski – Binarowa, Blizne, Dębno, Haczów, Lipnica Murowana, Sękowa, to kolejne architektoniczne i kulturalne perły.
Zacznijmy od tego, że drewniany kościół w Haczowie (Podkarpacie) pochodzi z roku 1388, zatem zalicza się do najstarszych polskich świątyń. Gdzie jest najstarszy, drewniany kościół? O to trwa spór, bo do tego miana pretenduje kilka miejsc, a daty powstania różnią się o kilkadziesiąt lat.
Ale wróćmy do kościołów południowej Małopolski. Bo fakt, że ufundowane w XIV i XV wieku, dały radę przetrwać do dzisiejszych czasów, zakrawa to na cud. Bo wiele wojen przetoczyło się przez kraj, wiele pożarów zagroziło drewnianym belkom świątyń, a mimo wszystko przetrwały. Istnieją zgodnie z wolą swoich fundatorów, którzy docześnie dawno są już pochowani i zapomniani. A ich dzieło ku czci Boga, wciąż stoi.
Wpis na listę UNESCO został dokonany w 2003 roku.
Lasy bukowe w Bieszczadzkim Parku Narodowym
Jeśli byliście w Bieszczadach i szliście przez Połoninę Wetlińską, to na pewno widzieliście część wpisu UNESCO. Otóż część Bieszczadzkiego Parku Narodowego została wpisana na listę dziedzictwa jako „Pradawne i pierwotne lasy bukowe Karpat i innych regionów Europy”.
Pod ochroną znalazło się u nas 3471,75 hektara unikatowych, bukowych lasów.
I ten obszar jest drugim, który na terenie Polski jest chroniony jako obiekt przyrodniczy.
Na liście UNESCO lasy bukowe pojawiły się w roku 2007.
Auschwitz-Birkenau. Niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady
Tego nie da się opisać ludzkimi słowami, bo jak opisać czystkę etniczną? Jak opisać masową zbrodnię? Podobno Stalin powiedział, że „Jedna śmierć to tragedia, milion to statystyka.” W Auschwitz te słowa nabierają szczególnego znaczenia.
W obozie Auschwitz zostało zamordowanych około półtora miliona osób. Już samo to „około” brzmi kuriozalnie, bo ofiar było tak dużo, że ciężko je policzyć. Ginęli tu wszyscy, Żydzi, Polacy, Węgrzy, Czesi, Rosjanie, Ukraińcy itd… Niemcy zabijali wszystkich, których uznali za nieprzydatnych. W przeważającej części zginęli tu Żydzi, czy jeśli wolicie osoby wyznania mojżeszowego. Bo jaką narodowością się określali i z jaką identyfikowali, tego już się nie dowiemy. Zresztą, to już nieistotne.
Obóz w Auschwitz symbolizuje największe i najbardziej okrutne i zaplanowane ludobójstwo w dziejach ludzkości. Wymordowanie półtora miliona osób wymagało stworzenia fabryki. Fabryki śmierci, która efektywnie pracowała przez kilka lat. Dlatego UNESCO, by zachować pamięć o tej zbrodni, wpisało obóz koncentracyjny i obóz zagłady na swoją listę. Pod ochroną jako niemi świadkowie przeszłości do zobaczenia są tu komory gazowe, krematoria, szubienice, prycze więźniów, sterty ich włosów i codziennych przyborów, druty kolczaste, wieżyczki strażnicze… cały kombinat śmierci. Miejsce wstrząsające.
Na listę UNESCO obóz w Auschwitz wpisany został w 1979 roku.
Hala Stulecia we Wrocławiu
Powiedzmy sobie wprost, Hala Stulecia to budynek na swoje czasy wspaniały. Ale też fakt, że stoi w Polsce, jest na wskroś chichotem historii. Bowiem Hala Stulecia czyli po niemiecku Jahrhunderthalle, to budynek na wskroś niemiecki i niemieckość, czy może bardziej „pruskość” miał podkreślać.
Hala została zbudowana, by upamiętnić wydanie przez Fryderyka Wilhelma III w roku 1813 odezwy Do mojego ludu, która to odezwa wzywała do oporu przeciwko Napoleonowi Bonaparte. Rocznica miała zostać hucznie celebrowana i częścią tych obchodów miała być wystawa, pokazująca dorobek Dolnego Śląska. Taka wystawa wymagała odpowiedniej oprawy, musiało być to coś, co zwróci uwagę i zachwyci.
Ogłoszono przetarg i projekt który wygrał był unikatowy na ówczesne czasy. Unikatowy, bo wykorzystywał nowe technologie. Dach z żelbetonu miał wtedy największą rozpiętość na świecie jeśli chodzi o tego typu materiał. Zaprojektowana hala mierzyła 42 metry wysokości, a kopuła miała 67 metrów średnicy, w najszerszym miejscu, hala miała aż 95 metrów. Pojemność budynku wyliczono na około 10 000 osób. Jak na ówczesne czasy, była to naprawdę potężna hala i cud ówczesnej techniki.
Jej budowę zakończono w grudniu 1912 roku
Co jeszcze można powiedzieć o tak ogromnym i innowacyjnym gmachu? Na pewno warto wspomnieć, że działa się w nim historia, bo jak się łatwo domyślić, budynek o tak dużej pojemności gościł wielkie imprezy. A takimi były wystąpienia Adolfa Hitlera. Szczęśliwie dla historii architektury Hala Stulecia przetrwała drugą wojnę światową bez większego uszczerbku.
Kopalnia ołowiu, srebra i cynku w Tarnowskich Górach
W kopalni w Tarnowskich Górach byłem jeszcze w szkole podstawowej na wycieczce. Do dziś pamiętam, jak przewodnik opowiadał o „Sztolni Czarnego Pstrąga”, kiedy płynęliśmy łódką po podziemnym kanale.
Niestety, z tamtych czasów zostało mi tylko wspomnienie, a żadnej fotografii nie mam. Szkoda, ale też dzięki temu mam plan, by kopalnię i wszystko to, co się z nią wiąże, zobaczyć na własne oczy. Muszę odwiedzić wszystkie miejsca z listy UNESCO w Polsce, bo inaczej nie wypada.
Dlaczego kopalnia ołowiu, srebra i cynku została wpisana na listę światowego dziedzictwa? Otóż system gospodarowania wodami podziemnymi jest na tyle unikatowy, że komitet postanowił to zarówno uhonorować, jak też objąć ochroną. System zaczął powstawać w XVI wieku, kiedy zaczęto eksploatację złóż rudy srebra i ołowiu. A potem było już tylko intensywniej. Tak intensywnie, że w XIX wieku cynk wydobywany spod Tarnowskich Gór, zaspokajał połowę światowego zapotrzebowania na ten surowiec.
Dziś pod miastem znajduje się niemal 150km podziemnych korytarzy, a na liście UNESCO swoje miejsce znalazło 28 pogórniczych obiektów. Te związane z gospodarowaniem podziemnymi wodami, są szczególnie ważne i unikatowe w skali świata. Dlatego komitet zdecydował się na objęcie ochroną tego dziedzictwa.
Na listę UNESCO kopalnia w Tarnowskich Górach została wpisana w 2017 roku.
Kalwaria Zebrzydowska i park dla pielgrzymów
Kalwaria Zebrzydowska to miejsce ciekawe szczególnie dla wierzących. Dlaczego? Bo jeśli nie stać Was na wyjazd do Jerozolimy, to Małą Jerozolimę znajdziecie właśnie w Kalwarii Zebrzydowskiej. Jak to możliwe? Otóż na dostępnym terenie twórcy odwzorowali najważniejsze i najświętsze miejsca w Jerozolimie. Znajdują się one na tak zwanych dróżkach. Modlić się można na Dróżkach Pana Jezusa i Dróżkach Matki Boskiej, a za modlitwy można dostać takie same odpusty, jak podczas pielgrzymki do tej realnej Jerozolimy położonej w Izraelu.
Kompleks pochodzi z początku XVII wieku, kiedy to Mikołaj Zebrzydowski ufundował kościół w miejscu, gdzie doznał objawienia. Ale powstała nie tylko świątynia, lecz także całe zaplecze pielgrzymkowe, bo do kościoła i słynącego z cudów obrazu zaczęli pielgrzymować Polacy, ale nie tylko.
Tym to sposobem od XVII wieku Kalwaria Zebrzydowska podobno trwa w niezmienionej formie. Zmieniają się tylko pielgrzymi, a także kwestie o które się modlą. Chociaż modlitwa o zdrowie, zapewne jest ponadczasowa i niezmienna.
Wpis Kalwarii Zebrzydowskiej na listę UNESCO dokonany został w 1999 roku.
2 komentarze
Największe wrażenie wywarł na mnie Park Mużakowski i Kościół w Świdnicy. Mam nadzieję, że kiedyś odwiedzę te miejsca 🙂
Polska to kraj pełen piękna – i historycznego i naturalnego!