Zwiedzenie Lwowa w weekend jest niemożliwe, ale w dwa dni, jeśli przyjedziemy na krótki wypad, możemy poczuć klimat i zobaczyć główne atrakcje Lwowa. A zatem, co zobaczyć we Lwowie, dokąd pójść, jeśli mamy tylko dwa dni?
Lwów Leży bardzo blisko polskiej granicy, zatem wyskoczenie na dwa dni, to żaden problem. Jest wiele sposobów na dostanie się do miasta, ale zapewne większość z Was przyjedzie marszrutką z granicy na plac przed dworcem kolejowym. Zresztą, część z Was z autobusów rejsowych z wielu polskich miast też wysiądzie w tym miejscu. Zatem już na samym początku będziecie mieli możliwość posmakowania Lwowa, bo po pierwsze, budynek dworca jest piękny, monumentalny i zbudowany w charakterystycznym galicyjskim stylu, po drugie wsiądziecie tu w tramwaj. A tramwaje to atrakcja sama w sobie – lata świetności mają dawno za sobą, ale klimatu nikt im nie odmówi. Przekonacie się sami.
A tu znajdziecie więcej szczegółów o Lwowie i o tym, jak się tu dostać.
A zatem jeśli jesteście tylko na weekend we Lwowie, postaram się zaprezentować kilka atrakcji, które pozwolą Wam poczuć i trochę poznać miasto. Rzecz jasna kolejność zależy od Was i możecie ją dowolnie modyfikować.
Weekend we Lwowie zaczynamy od Rynku. Tu bije serce miasta
Spis treści
Zwiedzanie zacznijcie od Rynku. Główne turystyczne życie toczy się we Lwowie właśnie tu i w najbliższych okolicach. To tu krzyżują się drogi wszystkich odwiedzających miasto. Ale nic w tym dziwnego, bo miejsce jest absolutnie magiczne. Doświadczycie tego, jeśli wstaniecie wcześnie rano, kiedy jeszcze nie ma tu setek turystów i usłyszycie, jak ze zgrzytem wtacza się tu stary tramwaj. Widok jaki będziecie mieli przed oczami na pewno zapamiętacie na długo – stare cielsko tramwaju, pamiętającego jeszcze zapewne ZSRR na tle zabytkowych kamieniczek.
I jeśli już przy kamienicach jesteśmy, to zapewniam Was, że kilku lub nawet kilkunastokrotnie obejdziecie Rynek, podziwiając kolory i zdobienia kolejnych budynków. Zatrzymajcie się pod Czarną Kamienicą i wejdźcie do muzeum, które znajduje się tuż obok – bo przed Wami znajduje się budynek, w którym jest kamienica królewska. Mimo, że z zewnątrz kompletnie tego nie widać – pomimo tego, że na dziedzińcu jest restauracja, to wejście kosztuje 5 hrywien (Bardzo dziękuję za aktualizację). Tuż obok jest najstarsza apteka w tej części Europy, jeśli macie chęć, wciąż możecie kupić leki, ale osobiście proponuję kupić bilet i zwiedzić to klimatyczne miejsce. Jeśli się przyjrzycie, to znajdziecie wiele polskich śladów.
Na środku Rynku znajduje się Ratusz, czyli nie jest to nic niezwykłego, ale ten jest o tyle szczególny, że kompletnie nie pasuje do miejsca. jest po prostu za duży. Cóż, to relatywnie nowy budynek (stary został rozebrany) i dlatego nie jest tak dobrze wkomponowany w okolicę. Za to z wieży rozciąga się wspaniały widok na okolicę Starego Miasta. Nie spieszcie się, zajdźcie do którejś z licznych restauracji, wypijcie kawę lub herbatę. A może nalewkę lub piwo? Co tylko lubicie. A potem zapewne wzorem innych rodaków pojedziecie dalej. W tej okolicy znajduje się kilak fajnych kawiarni, zatem polecam Wam zapoznanie się z tym oto poradnikiem, gdzie pójść na kawę we Lwowie.
Cmentarz Łyczakowski, bo to galeria sztuki i wiele mówi o mieście
Cmentarz Łyczakowski powinien być Waszym kolejnym punktem weekendowego zwiedzania Lwowa. Wsiądźcie w tramwaj jadący ulicą… Łyczakowską wysiądźcie na przystanku Gaj Szewczenki. Cmentarz będzie w dole, na pewno traficie. Chociaż nazwanie tego miejsca zwykłym cmentarzem, to spłycenie tematu.
Cmentarz Łyczakowski to miejsce spoczynku wszystkich, którzy na przestrzeni lat przyczynili się do tego, że miasto jest tak wspaniałe, jednocześnie nekropolia to też galeria sztuki, bo tutejsze nagrobki, są tak wspaniałe, że zapewniam Was, że na zwiedzanie tego miejsca potrzebujecie przynajmniej dwie godziny.
Ważne: częścią Cmentarza Łyczakowskiego jest Cmentarz Orląt Lwowskich, który znajduje się niejako „na końcu” nekropolii. Zobaczycie tu potężny łuk triumfalny z wyszczerbionymi podporami. Widome znaki tego, że kiedy ta polska przestrzeń była równana z ziemią, chciano zniszczyć także tą pozostałość po dawnej Polsce. Skoro się nachodziliście, to wróćcie teraz znów do Rynku, bo czas odpocząć.
Obiad w tematycznej restauracji. Tu jest klimat!
Lwów restauracjami i knajpkami stoi. Zaskoczy was, ile tu tematycznych restauracji, ile powstało miejsc, w których jest jakiś motyw przewodni. Mnóstwo tu knajpek, które nie są zwykłymi restauracjami, ale miejscami z duszą i motywem.
Dlatego w zależności, co lubicie, odwiedźcie jedną z nich. Możecie pójść np. do Mięsa i Sprawiedliwości, gdzie kat zaświeci Wam żelazem w oczy (tak, tak!), a mięso podawane jest na wszelkie sposoby albo zajrzyjcie do Teatru Piwa Prawda tuż przy Rynku. A są jeszcze niezliczone inne lokale jak np. Loża Masońska, Kryjówka z przewodnim motywem UPA lub też Dom Legend. Zaręczam Wam, że spędzając weekend we Lwowie, nie zobaczycie nawet połowy z tych klimatycznych restauracji, które warto odwiedzić.
Więcej o restauracjach we Lwowie znajdziecie w tym artykule.
Lwów kościołami stoi
Kiedy już się posilicie, pora wracać do zwiedzania, bo czas ucieka. Tym razem nie będzie trzeba daleko chodzić, bo wszystko jest bardzo blisko. Ba! Będziecie mogli nawet usiąść, bo oto proponuję Wam zwiedzanie kościołów. Jeśli kręcicie teraz głową, że przecież to nie to, co lubicie, dajcie się przekonać. Bo zaręczam Wam, że zaciekawi Was np. czarna kaplica Boimów, która jest ostatnią pozostałością istniejącego tu kiedyś cmentarza. Jest tak piękna, że nikt nie miał serca jej zburzyć. Tuż obok zobaczycie bazylikę pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w jej murach skrywa się kawał polskiej historii Lwowa. Spójrzcie na płyty w ścianach.
Następnie udajcie się na tyły kościoła św. Piotra i Pawła (róg pl. Podkowy i ul. Teatralnej) gdzie znajduje się wejście do podziemi. Tu spotkacie się oko w oko z najstarszą historią miasta. Wchodząc do podziemi zwróćcie uwagę na dziurę przykrytą szkłem, jaka jest po Waszej prawej stronie. To miejsce, gdzie kończyli dłużnicy, którzy nie oddawali pieniędzy pożyczonych od Kościoła. Czekali tu, aż ktoś z rodziny długi spłaci.
Gorzej jeśli nie było komu spłacić. A po wyjściu przespacerujcie się na ulicę Ormiańską, gdzie znajduje się kościół ormiański. Tak, Lwów był miastem, gdzie spotykał się Wschód z Zachodem, był miejscem przemieszania kultur i religii, które pokojowo współistniały. Potem możecie przejść jeszcze do kościoła Bernardynów, który znajduje się blisko Arsenału lub do innych licznych kościołów rozsianych gęsto po starej części Lwowa.
Zaręczam, że to co zobaczyliście będzie aż nadto na jeden dzień zwiedzania, dlatego znów wrócicie na Rynek, by usiąść w którejś knajpce, wejść do jednej z licznych kawiarni lub zajdźcie do Lwowskiej Manufaktury Czekolady – kilkupiętrowa kamienica w całości przeznaczona na kawiarnię i czekoladziarnię, gdzie przez szyby będziecie mogli obserwować mistrzów czekolady przy pracy. I nie mam na myśli tu oglądania, jak ktoś je czekoladę tylko jak z czekolady formowane się różne kształty słodyczy. Co nie zmienia postaci rzeczy, że polecam w tym miejscu filiżankę gorącej czekolady. Poezja smaku!
Góra Zamkowa jako zwieńczenie dnia
Na koniec pierwszego weekendowego dnia we Lwowie wdrapcie się na Wzgórze Zamkowe. Jeszcze w XIX wieku stał tu zamek, ale ponieważ była to Galicja, a Austro-Węgry były państwem bardzo pragmatycznym, to zamek po prostu rozebrano. Nie chcieli inwestować w utrzymanie czegoś, co nie było im potrzebne, a generowało koszta. I dziś po dawnej twierdzy zostało ledwie kilka ścianek (nawet nie ścian).
Za to z samej góry rozpościera się wspaniały widok na Lwów. I nie bójcie się, wejście nie jest wymagające, a wysiłek będzie wynagrodzony po stokroć, bo kiedy staniecie na samym szczycie i zobaczycie dachy starego miasta u Waszych stóp, sami stwierdzicie, że było warto. Lubię tu przychodzić na zachód słońca, wtedy miękkie kolory jeszcze bardziej podkreślają klimat Lwowa. Uwierzcie mi, warto!
A wieczorem pójdźcie do którejś z knajpek i restauracji. Np. w „Teatrze piwa Prawda”, co wieczór jest koncert na żywo. Dawno nie czułem takiej pozytywnej energii jak tam. A jeśli macie chęć na dobre piwo, to przeczytajcie ten poradnik, gdzie pójść na złocisty trunek we Lwowie.
Opera, czyli polska kultura na sklepieniach
I kiedy następnego dnia obudzicie się i zjecie śniadanie – w hotelu lub gdzieś na mieście – proponuje przyjść na Prospekt Swobody czyli po polsku dawne Wały Hetmańskie. Kiedyś były tu mury obronne miasta, ale po ich zburzeniu powstała tu piękna aleja, która wieczorem tętni życiem ale i za dnia jest miejscem spacerów Lwowian jak i turystów. Na jednym krańcu Prospektu Swobody stoi od dziesięcioleci pomnik dobrze nam znanego Adama Mickiewicza i obstawiam, że zrobicie sobie tu zdjęcie tak, jak robi to większość Polaków 🙂
Po drugiej stronie zadrzewionej alei stoi najbardziej chyba charakterystyczna budowla Lwowa. Opera. To cudeńko robi wrażenie z zewnątrz, bo mnóstwo tu rzeźb i detali, którym warto poświęcić więcej czasu niż tylko pobieżny rzut oka. Wyobraźcie sobie, że budynek powstał w zaledwie trzy lata (1897-1900). I zrobi to na Was tym większe wrażenie, kiedy wejdziecie do środka i przekonacie się, ile trzeba było włożyć pracy, by gmach wyglądał imponująco nie tylko z zewnątrz ale też od wewnątrz.
Szczególne wrażenie Opera robi, kiedy wejdziecie do Sali Lustrzanej. Pal sześć ogromne lustra, pal sześć zdobienia na ścianach! Prawdziwa atrakcja kryje się nad Waszymi głowami, gdzie na suficie są wymalowane sceny z najsłynniejszych polskich oper. Zatem będąc tu, nie zapomnijcie być zarozumiałymi i zadzierać wysoko głowę! 😉 I rzecz jasna wejdźcie również na widownię, bo dla zwiedzających otwarta jest część na najwyższym piętrze, skąd dokładnie widać całe wnętrze. Kto wie, może podczas Waszej wizyty opuszczona będzie bogato zdobiona, historyczna kurtyna Siemiradzkiego? I najważniejsze: jeśli spędzacie weekend we Lwowie, to całkiem prawdopodobne, że w operze grają jakieś przedstawienie. Sprawdźcie, czy nie możecie kupić biletów na spektakl i przetestować, jak będzie Wam się podobało miejsce z perspektywy widza.
Gaj Szewczenki, czyli spacer po parku-skansenie
I mam nadzieję, że po zwiedzaniu wnętrz, nabierzecie ochoty na długi spacer. Bo teraz proponuję Wam przejazd do Gaju Szewczenki, czyli skansenu położonego na obrzeżach centrum Lwowa. Gaj Szewczenki położony jest na tej samej wysokości co Cmentarz Łyczkowski, tylko po drugiej stronie. Możecie tu podjechać tramwajem (przystanek Gaj Szewczenki) i podejść pod wzgórze – około kilometr, albo wziąć taksówkę, która zawiezie Was w pobliże głównego wejścia.
Gaj Szewczenki to w zasadzie ogromny park, na którego terenie znajdują się przykłady historycznej architektury z okolic Lwowa. Park jest naprawdę duży i na pewno spędzicie tu około 2-3 godzin, w zależności jak intensywnie lubicie zwiedzać. Zobaczycie tu nie tylko domy, ale też coś co mogę nazwać żywym skansenem, bo oto w domach gospodynie lepią pierogi, obok chat gospodarze wyplatają kosze lub rzeźbią jakieś figury. A wszystko to w tradycyjnych strojach. Może o tyle nietypowych, bo odświętnych, ale to już jest zdecydowanie turystyczny ukłon :). I nie zapominajcie, że Gaj Szewczenki, to miejsce gdzie na weekend przychodzą tłumy mieszkańców Lwowa. Zdecydowanie kameralniej jest tu w dzień powszedni.
Park, kasyno i kolejna panorama Lwowa
Po tym jak wrócicie do centrum, coś zjecie i wypijecie, bo przecież grzechem by było nie spróbować we Lwowie piwa Lwiwskie :), wtedy proponuję Wam kolejną wycieczkę. Bardzo blisko Rynku znajduje się Park Iwana Franki, ale i tak bardzo wielu Lwowian do dziś używa sformułowania Park Kościuszki, co jest rzecz jasna pozostałością po dawno minionej Polsce. Park jest spory i może sam w sobie nie jest wielką atrakcją, ale za to idąc przez niego dotrzecie do hotelu Dniestr. A na ostatnim piętrze tego budynku znajduje się restauracja skąd roztacza się piękny widok na Lwów. Proponuję, byście wypili tu kawę lub herbatę ze wspaniałą panoramą w tle. Warto!
I kiedy będziecie wracali, przejdźcie przez ulicę Lystopadovoho Chynu, bo to na tej ulicy pod numerem 6. znajduje się wspaniały budynek, kryjący kolejne piękne wnętrze. Kasyno Szlacheckie nie jest już miejscem, gdzie uprawiany jest hazard, ale można tu wejść i zobaczyć piękne wnętrze. Często pojawiają się tu młode pary, by w zabytkowych wnętrzach zrobić sobie sesję fotograficzną. Ale nie ma się czemu dziwić, bo tutejsze schody to arcydzieło i pokaz tego, co można zrobić z drewnem. Jeśli zostanie Wam czas, możecie pójść do mniej przyjemnego miejsca, jakim jest muzeum NKWD, ale to już jeśli ktoś chce posłuchać o trudnej historii miasta i o tym, co dzieło się tu pod rządami ZSRR.
Rzecz jasna to tylko część atrakcji i miejsc, które oferuje Lwów. Chodząc po mieście jestem pewien, że odnajdziecie widoczne jeszcze ślady dawnej Polski, czyli nieliczne już ale istniejące napisy na ścianach. Pochodźcie po Lwowie, pospacerujcie po jego zabytkowych uliczkach, poczujcie klimat małych placyków i wąskich zaułków. Rozkoszujcie się kawą, pijcie piwo, zamawiajcie soki i czekoladę. Bo Lwów czekoladą i słodyczami stoi. Na pamiątkę możecie kupić lizaka od dziewczyn, które w historycznych strojach przechadzają się po Rynku. Lwów warto odkrywać i smakować powoli. Zatem nie śpieszcie się, na pewno będziecie chcieli tu jeszcze wrócić, zatem zostawcie sobie coś na drugi wyjazd do Lwowa. Może nie tylko na weekend? W końcu tuż obok jest np. Żółkiew. Do Lwowa się wraca!
A jeśli szukacie innych pomysłów na wyjazd na weekend na Ukrainie, to serdecznie polecam Odessę. W tym nadmorskim mieście na pewno nie będziecie się nudzić. Z Polski do Odessy codziennie latają samoloty, zatem tym bardziej warto rozważyć ten kierunek. Innym ciekawym kierunkiem w tym samym kraju są Czerniowce, czy może być lepsza rekomendacja niż zabytek wpisany na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO? Tak, w Czerniowcach jest też takie miejsce, ale samo miasto jest po prostu piękne!
24 komentarze
Lwów to piękne miasto, szkoda, że jest już poza granicami Polski. A jak zwiedzać, to teraz, jedzenie, hotele za grosze teraz są 🙂
Mieszkając w Lublinie, czuję że grzeszę nie odwiedzając leżącego tak niedaleko, Lwowa. byłem kilkanaście lat temu we Lwowie, ale czytając coraz więcej bardzo pozytywnych relacji z tego miasta, czuję, że już wkrótce tam zawitam. Tym bardziej, że cały najbliższy miesiąc spędzę we Wrocławiu z którego pojawiły się dość tanie loty do Lwowa. Najbardziej spodobało mi się wnętrze Kasyna Szlacheckiego i Opera.
Lwów bardzo dobrze wspominam szczególnie za atrakcyjne ceny jak nigdzie indziej w Europie 🙂 A co do wpisu to najbardziej skusił mnie artykuł o złotych trunkach 🙂 W tym wpisie znajduje się wiedza ekspercka 😀
Ej, a co serwują w Loży Masońskiej? Bo mnie to bardzo zainteresowało? 😛
To co zazwyczaj w restauracjach :p
Lwów odwiedziłam jako dziecko i niewiele z tego wypadu pamiętam. Wygląda na to, że czas odświeżyć pamięć i zoorganizować wycieczkę do tego pięknego miejsca 🙂
To najwięcej polskie miasto wśród „niepolskich”.
Jakie jest menu w Domu Legend? Brzmi ciekawie, ale czy smakowicie?:)
Typowo ukraińskie: barszcz, tradycyjne dania obiadowe, kwas chlebowy, na deser kasza manna zapiekana z owocami i karmelem. Trzeba dość długo poczekać, ale jest naprawdę pysznie 🙂
Mnie do Lwowa zaprowadziły kuszące ceny i internetowy marketing. Hotel w którym spałem, samo miasto i jego zabytki, ludzie – są po prostu nie do zapomnienia. Czuć tam polskość, kuchnia jest naprawdę dobra i rzeczywiście jest co zobaczyć.
Lwów to ciekawa alternatywa do Chorwacji, czy Grecji, które ukochali sobie Polacy.
Da radę 🙂
Aczkolwiek powiem z doświadczenia, że często rozmawiając w różnych knajpach z obsługą i sondując czy mówić po polsku czy po angielsku, prosili mnie bym używał angielskiego.
Jednak będąc we Lwowie i używając polskiego w restauracji, na pewno też najdzie się ktoś z obsługi, kto rozumie nasz język.
A nawet jeśli nie, to może dłużej nam zajmie złożenie zamówienia, ale tak czy siak da się dogadać, bo to trochę podobne do siebie języki.
Czytać na osmol.pl to przyjemnośc !Dziękuję za piękne lwowskie schody.Są takie jak Lwów,drugich takich nie ma!Pozdrawiam.
Dziękuję! 🙂
Chyba jak każdy jestem łasy na komplementy 😉
Bardzo ciekawy tekst, ale muszę sprostować dwie rzeczy. W Kamienicy Królewskiej wstęp na tzw.włoski dziedziniec jest zawsze płatny, nawet jeśli się idzie do restauracji, która zresztą jest czynna tylko w sezonie letnim (obecnie jeszcze nieczynna). Wstęp kosztuje 2 hrywny.
Kasyno Szlacheckie nie znajduje się przy ulicy Strzelców Siczowych, tylko przy Listopadowego Czynu.
To teraz mała aktualizacja: wstęp na włoski dziedziniec w Kamienicy Królewskiej kosztuje obecnie 5 hrywien.
Pięknie dziękuję za aktualizację, poprawiłem.
To ja jeszcze doprecyzuję, że wstęp ulgowy nadal kosztuje 2 hrywny, a to normalny podrożał.
Podrożał też wstęp do Kaplicy Boimów. Obecnie to jest 30 hrywien i nie ma biletów ulgowych.
Serdecznie pozdrawiam z Odessy.
I dodatkowo do ….kryjówki żaden szanujący się Polak nie idzie ….. dlaczego sami odpowiedzcie sobie …
ale już 28-09-2017 jade do Lwowa Semper Fidelis ……… i wy jedzcie tam chodzcie zwiedzajcie przystańcie przed murem zastanówcie się nad pięknem tego miasta Zawsze Wiernego rzeczpospolitej miasta wielonarodowościowego z kiedyś i może ….może dzisiaj oglądajcie zwiedzajcie wypijcie piwo czy wiśnióweczkę po prostu cieszcie sie tam czasem który zatrzymał się …powoli zauważa się że zaczyna dominować plastik ale jeszcze można tam spotkać Czary i urokliwe życie ….. trzeba tam być dotknąć uśmiechnąć się po prostu jedzcie TAM
W przyszłym roku będą samoloty latać z szyman do Lwowa- to sie wybiorę. Zawsze chciałam zobaczyć Lwów.
To wspaniałe, jak świat stał się mniejszy i dzięki temu można tak wspaniale podróżować i spełniać swoje marzenia.
Wspaniałego wyjazdu życzę! 🙂 <3
też szykuję się na lot z Szyman, kilka dni we Lwowie na pewno bedą niezapomniane, a i koszt nie duży
Witam:Chcę na Ukrainie zrobić zęby? i okulary cz to się mi opłaci ? atak przelotnie słyszałem że okej czy ktoś by mógł zabrać głos i się na ten temat wypowiedzieć ..HEJ..
Tak blisko, a jednak tak daleko, mimo wszystko, jest w planach. O ile kościoły nie są moimi faworytami podczas zwiedzania miast, tak Góra Zamkowa myślę, że mi przypasuje. Bardzo fajna fotka z tego miejsca. Gaj Szewczenki tez jest atrakcja, która mi się podoba. To właśnie takie miejsca wzbudzają we mnie spore emocje. Ciekawy wpis i zdjęcia. Czekam na kolejne. Powodzenia w dalszym tworzeniu bloga.