Obawy przed wyjazdem ma każdy. Każdy się czegoś boi, ale w zasadzie sprowadza się to do jednego: do strachu przed nieznanym. A wyjazd zawsze jest nieznanym. I to też jest w nim najpiękniejsze.
Rzecz jasna inne obawy mają faceci, a trochę czego innego boją się kobiety, kiedy wyjeżdżają. Szczególnie wtedy, kiedy kobieta jedzie sama. Ale i na to są sposoby!
Czego obawiamy się podczas wyjazdu
Byłem już w kilku krajach, zazwyczaj wyjeżdżałem sam i na własną rękę tylko z plecakiem i zawsze, ale to zawsze odczuwałem obawę przed wyjazdem. Nie, nie był to strach paraliżujący, raczej strach przed owym nieznanym. Ale strach zmieszany z ekscytacją na myśl o zbliżającej się podróży. Boję się przed każdym wyjazdem i jest to znakomite uczucie! Zacznę się bać dopiero wtedy, kiedy przestane się bać. Wtedy będzie to dla mnie znak, że pora się za siebie wziąć, że nie jestem już tak uważny jak kiedyś. Że oswoiłem miejsca, że podróż staje się rutyną. Jak codzienne wyjście do pracy.
Do tej pory pamiętam swój pierwszy duży, samotny wyjazd. Padło akurat na Nepal, czyli bardzo łatwy do podróżowania kraj. Bałem się jak diabli, jak to będzie na szlaku trekkingu do Annapurna Base Camp. W końcu zamierzałem sam nieść swój plecak, nie zamierzałem brać ani tragarza, ani przewodnika (ani też dwóch w jednym). Bałem się, jak dostanę się z lotniska do centrum Kathmandu, bałem się, jak znajdę ho(s)tel i czy za niego nie przepłacę. W samolocie do Delhi nerwowo studiowałem przewodnik, analizowałem, zastanawiałem się i planowałem.
I wiecie co? Było to totalnie bez sensu. Z taksówkarzami się potargowałem i było ok, hostel na Thamelu też okazał się tani, a ja też wysokich wymagań nie mam. Szlak okazał się bułką z masłem i trudna to jest polska Orla Perć, a nie autostrada do Annapurna Base Camp. Co ciekawe noszenie własnego plecaka to nie ujma i wyrabia kondycję :). Od tej pory nie planuję, że tego dnia muszę być tu, a tego tu, a potem tu. Bo podróż to przyjemność odkrywania, a nie zaliczanie konkretnych punktów. Chociaż oczywiście są rzeczy, których nie warto odpuszczać.
Nie planuj każdego dnia!
Nie wyobrażam sobie, że będąc w Birmie nie pojadę do Bagan, że w Kambodży nie zobaczę Angkor Wat, a w Albanii ominę Berat. Albo co to by był za wyjazd do Iranu, jeśli nie zobaczyłbym największych miast jak Isfahan i jeździł tylko po opłotkach? Ominąłbym największe atrakcje, z których Irańczycy są dumni. To by było bez sensu. Ale planowanie co do dnia? To nie dla mnie, bo są miejsca, gdzie warto zostać dłużej i będzie to kosztem innego miejsca. Najwyżej będzie powód, by wrócić!
Pomoc niemal zawsze przychodzi sama
Boisz się, jak będziesz się poruszał po nieznanym kraju? Nie bój się, to wyjdzie na miejscu, może poznasz kogoś kto Ci to podpowie, może powiedzą Ci to w hostelu, bo zawsze pomagają gościom. A może sam dowiesz się wszystkiego na miejscu, kiedy pójdziesz na dworzec i zapytasz. To zupełnie tak jak w Polsce! 🙂 A wiecie co się najprawdopodobniej stanie? Że ktoś z miejscowych podejdzie, kiedy będziecie trzymali mapkę lub przewodnik w ręku i zapyta: Zgubiłeś się? Pomóc ci? Śmiesznie było jak w Iranie na jakichś schodkach przed sklepem w Shushtar studiowałem mapkę, by dostać się do Choqa Zanbil.
Podszedł do mnie chłopak i zaczął w farsi pytać o coś. A ponieważ ja po persku mówiłem tylko „tak” i „nie”… to wyciągnął telefon i zadzwonił do kolegi, który mówił po angielsku. I tym sposobem, od słowa do słowa, załatwili mi dojazd tam, gdzie chciałem. Taka podróż, taka pomoc powoduje, że sami zaczynamy się w podobny sposób zachowywać w swoim kraju. Sam się na tym złapałem, że podchodzę w Warszawie do turystów wydających się na poszukujących czegoś na swoich mapkach i pytam się, czy mogę pomóc. Wiecie co się okazuje? Że zazwyczaj mogę 🙂 Karma wraca!
Z doświadczenia Wam powiem, że nigdy nie jest tak, że nie da się dostać w jakieś miejsce. Zawsze będę pamiętał, jak w Birmie wracałem z cudownego festiwalu balonów, wszystkie środki masowej lokomocji zarezerwowane były na kilka dni w przód. Więc ktoś poradził mi: Pojedź na skrzyżowanie kilka kilometrów stąd i łap stopa! Co prawda nic mi się nie zatrzymywało, ale po jakimś czasie podszedł do mnie tubylec i bez problemu zatrzymał specjalnie dla mnie jakiegoś mikrobusa. Na dole siedziało już jakieś 15 osób, ale na górze tylko jakieś 10. Zmieściłem się na dachu jako kolejny. Tak samo jak zmieścili się kolejni dosiadający!
Podróż trwała około 12 godzin, trzęsło jak cholera, a ja miałem wciąż banana na twarzy! Tak, znów ktoś mi pomógł. A na koniec dostałem prezent, książeczkę po birmańsku. Prezent od chłopaka, z którym jechałem na tym dachu samochodu. Mam ją do tej pory i nie wyrzucę, mimo że słowa nie rozumiem!
Jeśli się boisz, nie jedź
Do szału mnie jednak doprowadza, kiedy organizowane są jakieś spotkania, mające rozwiać obawy przed wyjazdem, utwierdzić kogoś w przekonaniu, że to żaden kłopot, że warto, że bezpiecznie itp. Uważam, że jak ktoś nie czuje tego sam, że chce jechać, że nie odczuwa, iż coś go wygania z domu, to niech w tym domu siedzi. Skoro go paraliżuje sama myśl, to widać podróżowanie nie jest dla niego czy dla niej. Po co ma się męczyć?! Z domu zawsze wygania głód, nie ważne czy to głód pożywienia, głód wiedzy, czy głód wrażeń!
Jeśli masz całą podróż się bać, oglądać za siebie, nie odpoczniesz. Zmęczysz się i wrócisz w gorszym stanie, niż pojechałeś. Odpuść, bo to nie wstyd się czegoś bać. Jeśli czegoś nie czujesz, to nie warto zagryzać zębów i poświęcać się.
Obawy kobiet przed wyjazdem
Pewnie tu narażę się wielu osobom (trudno), bo co ja jako facet mogę wiedzieć o obawach kobiet przed wyjazdem? Co je blokuje a co zachęca? Pewnie nie tak dużo, jak same zainteresowane, ale podzielę się kilkoma spostrzeżeniami. Otóż podróżowanie kobiet nie różni się od tego, jak jeżdżą faceci. Spotkałem dziesiątki kobiet podróżujących solo oraz bardzo wiele jadących w grupach po kilka. Tak samo jak i facetów. Pamiętam, że jakiś czas jeździłem po Birmie z pewną Angielką, która rzuciła prace w londyńskim City. Wyjechała sama na rok, zostawiając w kraju chłopaka i cały stres.
Poznaliśmy się na dachu pick upa w Meitkila. O 4 nad ranem. Inną indywidualistkę poznałem w Mrauk U, jak jechałem rowerem do jakiejś okolicznej wioski. Dwie Polki podróżujące po Iranie, które spotkałem w Sziraz, to kolejny przykład, że się da. Uzbekistan a konkretnie Chiwa w Uzbekistanie, za mną w knajpce siedzą dwie kobiety z Francji i ich przewodnik, zamawiają jakąś ciecz. Smakują ją drobnymi łyczkami. Kiedy odchodzą pytam się kelnerki, co to było, bo tez bym spróbował, jak to lokalny przysmak. Kelnerka z rozbawieniem odpowiada, że to była zwyczajna wódka :).
Ale tym kobietom chciało się ruszyć we dwie w świat, były na tyle ciekawe i stać je było, że wynajęły sobie przewodnika. To przykłady z dalekiego świata, ale nawet bliżej widać, że podróżować można niezależnie od płci, bo na Bałkanach spotykałem w hostelach zarówno dziewczyny jak i chłopaków z plecakami. Płeć nie ma nic do rzeczy. Trzeba czuć, że się chce!
I wiecie jak to jest z kobietami? Z mojej samczej perspektywy zauważyłem, że nawet jeśli podróżują solo, to chętniej niż facetom zostanie im udzielona pomoc, ktoś się nimi sam zaopiekuje. Odprowadzi na autobus, wsadzi we właściwy, pokaże drogę. Szczególnie lokalne kobiety zwracają uwagę na podróżniczki i same podchodzą do nich. Choćby po to, by porozmawiać, jeśli znają akurat angielski. Mężczyzna wywołuje jednak rezerwę i nie zawsze skraca się z nim dystans.
Pewnie, że są kraje, gdzie na kobiety nałożone są ograniczenia (kraje muzułmańskie), że trzeba założyć chustę na ulicy, albo tylko przy wejściu do meczetu. Że w niektórych krajach samotna kobieta będzie traktowana jako obiekt seksualny i uwagi będą niewybredne. Albo też ze istnieje ryzyko gwałtu, jak to jakiś czas temu miało miejsce w Indiach. Cóż, są kraje do których po prostu nie powinno się jeździć samemu, czasami w ogóle, a czasami tylko z silną obstawą lub z mocnymi kontaktami na miejscu, które wezmą pod swoje skrzydła. I to tyczy się obydwu płci. Przede wszystkim rozsądek i znajomość lokalnej kultury i zwyczajów. To zwiększa bezpieczeństwo, nie przyciąga uwagi.
Ale czy tam gdzie jadę jest bezpiecznie?
Na to pytanie strona MSZ zapewne powie, że musisz uważać na to, na to i na tamto. I trochę racji będzie miała, ale tylko trochę, bo większość krajów do których jedziemy, by pozwiedzać, jest podobna do tego, co już znamy. Czyli nie wchodzimy w nocy w ciemne zaułki, jeśli widzimy tam ludzi, którzy budzą nasze obawy. Albo w ogóle tam nie wchodzimy, nawet jeśli jest pusto. Nie jedziemy do Syrii, kiedy trwa tam wojna, a przejazd przez opanowany przez Talibów rejon Afganistanu, też nie należy do rozsądnych.
Nie wsiadamy o 3 w nocy do taksówki z 3 obcymi, lokalnymi facetami. Czyli po prostu zachowujemy rozsądek. A przede wszystkim i po pierwsze to czytamy, czytamy i jeszcze raz czytamy przed wyjazdem. Staramy się dowiedzieć, jaka jest kultura w danym kraju, czy jest tam bezpiecznie, jak się zachowywać i co robić. Warto poczytać książki, przejrzeć blogi, gazety. To skarbnica pomocnej wiedzy!
Podróż, a ubezpieczenie turystyczne
No dobra, może i jest bezpiecznie, może sobie poradzę, ale przecież zawsze coś mi się może stać! Choroba w podróży to wszak nic przyjemnego, tak samo jak jakieś urazy, których dorobimy się na miejscu. Tego nie przewidzimy, ale remedium zawsze może być ubezpieczenie podróżne. To nie jest wielki wydatek, a na pewno poprawia komfort wypoczynku. Kilkadziesiąt złotych wydane na ubezpieczenie turystyczne nas nie przewróci, będzie raptem małym ułamkiem całości kosztów wyjazdu, a w razie choroby czy wypadku, podróż nie zrujnuje naszej kieszeni. Ostatnio troszkę się zapomniałem, kiedy jechałem do Serbii na festiwal w Gucy i ubezpieczenie kupowałem przez komórkę na lotnisku. Na szczęście się nie przydało
Warto podróżować
Nie bój się wyjazdu, jedź! ZAWSZE ktoś Ci pomoże. Ale też odczuwaj obawę. Strach jest dobry, nie pozwala wyłączyć rozsądku! A poza tym baw się dobrze i kolekcjonuj wrażenia. Na starość będziesz miał co wspominać, bo opowieści jak w korpo stukałeś w klawiaturę i robiłeś targety, Twoich wnuków nie zaciekawią. Opowieść o tym, jak było np. w Nepalu 50 lat temu, kiedy był tam dziadek czy babcia… tym w ich oczach masz szansę zostać gwiazdą wieczoru!
5 komentarzy
Jakoś nie przekonuje mnie ten podpis pod zdjęciem z dziećmi w ich szkole. Nie chodzi o to, żeby zacząć myśleć pozytywnie na zasadzie „bo gdzieś indziej jest o wiele gorzej” – wg tej reguły możemy uznać Polskę za super państwo, a przecież wszyscy wiemy, co się u nas wyprawia…Przez takie myślenie to nigdy nic się nie zmieni, bo przecież powinniśmy być zadowoleni – „bo w innym kraju jest gorzej”. To człowiek zarabiający 5 zł za godzinę powinien to docenić, bo ktoś inny jest bezdomny? Wiem, że to nie jest główny temat tego wpisu, ale to mnie zirytowało.
Cóż, a mnie nie przekonuje ciągłe narzekanie, że jest źle i idzie ku gorszemu. Widzę, jaki postęp Polska zrobiła, widzę gdzie była kilkadziesiąt lat temu, a gdzie jest dziś. I bardzo to doceniam. Wiem, że można było lepiej, więcej, bo zawsze da się lepiej i więcej. A z powodu ludzi nie dostrzegających tych pozytywnych zmian, tego że na tle wspomnianej np. Birmy nasza edukacja kwitnie, to w Polsce jest jak jest. Czyli po ulicach chodzą ludzie rozczarowani życiem, rozczarowani sobą, rozczarowani sąsiadami. Bez uśmiechu, smutni, przybici.
Ale faktycznie z jednym się zgodzę: Nie o tym był ten wpis 🙂
Bardzo dziękuję za ten wpis, jest dla mnie ogromnie pomocny.
Cieszę się 🙂
A zatem szczęśliwej podróży pełnej niezapomnianych pozytywnych wrażeń! 🙂
Zdradzisz, dokąd jedziesz? Jeśli to nie tajemnica?
Bardzo pozytywny wpis. Jestem w trakcie podrozy busem zeby w Warszawie zlapac pociag do Wiednia i po przeczytaniu tego tekstu jakos sie uspokoilam. Bardzo zle znosze podroze bo nie panuje nad stresem i emocjami, ale teraz wiem ze przesiadka do pociagu na ktory mam bilet to pikus w porownaniu z podroza busem na dachu przez 12 h 🙂 pozdrawiam