Opactwo Cystersów w Lubiążu to klasztor więcej niż niezwykły! Bo kto by się spodziewał, że w polskiej wiosce mieści się drugi co do wielkości obiekt sakralny na świecie!? Ciekawie plotą się historie, że tak wspaniały obiekt powstał właśnie w takim miejscu!
Myliłby się ten, kto powiedziałby, że cystersi pobudowali klasztor w Lubiążu z dala od cywilizacji po to, by pogrążyć się w modlitwie… Co to, to nie! Zakonnicy zbudowali ten potężny kompleks w doskonale dobranym miejscu. W zakolu rzeki Odry a jednocześnie przy szlaku handlowym, bo tędy w średniowieczu, a nawet wcześniej wiodła jedna z przepraw przez rzekę. Oczywiście klasztor nie od razu był tak duży – to przyszło z czasem. A jak do tego doszło? Poznajcie historię opactwa Cystersów w Lubiążu, jego zabytki i atrakcje!
Opactwo Cystersów w Lubiążu – historia
Spis treści
Historia Cystersów w Lubiążu zaczyna się w roku 1163, kiedy to książę piastowski Bolesław I Wysoki sprowadza ich tu z Turyngii. Cystersi otrzymują liczne nadania książęce oraz prywatne. Ośrodek rośnie w siłę i dostatek. Cystersi jako organizacja światła i postępowa zaczynają w okolicach inwestycje, mające ulepszać rolnictwo i rzemiosło. Pieniądze płyną do kasy zakonu, który rośnie coraz bardziej. Myliłby się oczywiście ten, kto powiedziałby, że braciszkowie siedzą i nic nie robią.
Klasztor w Lubiążu to ważny ośrodek kulturalny. Tu powstają tak ważne dla historii Polski dzieła jak „Kronika książąt polskich” i „Katalog biskupów wrocławskich”.
Jednocześnie zakonnicy inwestują i stają się dużym posiadaczem ziemskim. Są na tyle bogaci, że budują filie – w 1222 w Mogile pod Krakowem, w 1227 w Henrykowie, w 1249r. w Kamieńcu Ząbkowickim.
Znaczny wpływ na rozwój klasztoru miały ruchy, które wybuchły w niedalekich Czechach. Śląsk podlega wtedy pod zwierzchność Czech. Wojny husyckie lat 1419-1436 dotarły i tutaj i klasztor został spalony przez husytów. Oczywiście kompleks po wojnie został odbudowany i wyciągając wnioski z najazdu, także ufortyfikowany. Co z tego, skoro kolejna zawierucha wojny trzydziestoletniej ponownie odbija się na klasztorze, który zostaje splądrowany. Łupem pada między innymi bardzo bogata biblioteka.
Następnie zaczął się okres, którego zmiany widzimy do dziś. Opat Arnold Freiberg od 1649 roku przeprowadził reformy, które ponownie podnoszą klasztor w Lubiążu do czasów najwyższej świetności. Naprawiono zniszczenia, zbudowano nowe budynki i przystąpiono do zdobienia wnętrz. To w tym czasie zbudowano między innymi monumentalny pałac opatów, szpital, browar. Następuje też barokizacja klasztoru.
To wtedy w Lubiążu pojawia się Michał Willmann. Najwspanialszy artysta Śląska tamtego czasu, mistrz i samouk, którego dzieła zachwycają do dziś. To on maluje ogromne obrazy, zdobiące kościół w Lubiążu a także freski – nie tylko w świątyni. Jego dzieło widzimy w refektarzu letnim klasztoru. Co ciekawe, po zawierusze drugiej wojny światowej i grabieży terenów Dolnego Śląska, obrazy z tutejszego kościoła, znalazły się między innymi w kościołach w Warszawie. Niestety, nie podpisane… Swoją drogą, będę musiał poszukać ich w stołecznych kościołach.
Upadek klasztoru
A potem przyszedł rok 1740, kiedy Śląsk dostał się pod władanie pruskie. Protestanckie Prusy do katolickiego zakonu nastawione były bardzo niechętnie. Chociaż to jeszcze eufemizm. Kres klasztorowi Cystersów w Lubiążu przyniósł rok 1810, kiedy to nastąpiła sekularyzacja opactwa i jego majątek został przejęty przez rząd, a mnisi wygnani. Kompleks klasztorny podupada i w kolejnych latach zmieniają się jego funkcje, rzecz jasna odciskając piętno na zabytkowych wnętrzach, które niszczeją. Z wyjątkiem kościoła, który dzięki temu, że odwiedzany jest przez lokalną ludność, wciąż trwa. Władze nie chcą niepotrzebnie denerwować ludzi.
Niestety druga wojna światowa to kolejne zniszczenia wnętrz, bo zostają one zaadaptowane na fabrykę Telefunkena. Na całe szczęście alianci nie bombardują tego miejsca. Za to równie niszczycielska okazuje się dzicz ze wschodu, czyli Rosjanie. Po ich przybyciu w 1945 roku zaczynają poszukiwania skarbów. Plądrują krypty, z sarkofagów wyrzucają mumie Piastów. Prawdopodobnie kradną też insygnia władzy, z którymi pochowani byli władcy. Przez stulecia pokolenia szanowały spokój umarłych, trzoda ze wschodu nie uszanowała niczego. Zupełnie tak samo jak rabusie niszczący nekropolie faraonów w Dolinie Królów w Egipcie. Mam tylko nadzieję, że dosięgła ich jakąś klątwa.
Aha, spaleniu w piecach ulegają też pozostałe tu meble. Kompletna dewastacja przez hordę ze wschodu.
Po tym, jak Rosjanie opuścili te mury, dawny klasztor został między innymi magazynem muzealnym. I dopiero od 1989 roku lokalni fascynaci historii i ludzie dobrej woli zabrali się za remont opactwa w Lubiążu. Remont, który trwa do dziś, bo potrzebne środki są ogromne, a wpływy fundacji relatywnie niewielkie. Na szczęście na tyle wysokie, by klasztor powoli odzyskiwał blask.
W tym miejscu chciałbym podziękować tym wspaniałym społecznikom, którzy własnym uporem i miłością do zabytku, doprowadzili do uratowania opactwa. Fundacja Lubiąż, chylę przed Wami czoła!
A jakie są atrakcje Lubiąża? O tym poniżej.
Zwiedzanie i atrakcje opactwa Cystersów w Lubiążu
Kiedy w sierpniowy piątek o godzinie 10:05 zajeżdżamy na lokalny parking, nie ma tu poza nami ani jednego samochodu. Fajnie, bo nie lubimy zwiedzać w tłumie. Wystarczy, że nasza gromadka liczy osiem osób.
Wierzcie mi, że mury opactwa robią wrażenie już z daleka, bo skala kompleksu jest nie do opisania. Wzdłuż murów się idzie, idzie i idzie… potem skręca się w lewo. Przeciwny kraniec budynku ginie gdzieś tam heeen daleko, bo długość fasady to 223 metry. Część już wyremontowana, część w remoncie, a większa powierzchnia czeka jeszcze na zbawienny dotyk konserwatorów.
Jeśli już przy rekordach jesteśmy, to opactwo Cystersów w Lubiążu to drugi pod względem wielkości obiekt sakralny na świecie. Pierwszym jest Eskurial w Hiszpanii.
Dlaczego powyżej podałem dokładną godzinę przybycia? Bo okazuje się, że kiedy docieramy do kasy biletowej jest około 10:15. Spóźniliśmy się kwadrans na wejście o 10, bo oprowadzanie z przewodnikiem odbywa się o każdej pełnej godzinie.
Ale dzięki temu zyskujemy czas, by jeszcze w nieupalny poranek pospacerować po terenie dawnego opactwa i przy okazji dać się pogryźć komarom. Zaglądamy zatem do budynku bramnego, wychodzimy też gdzieś w pola mniejszą bramą. Ale przede wszystkim oglądamy imponującą fasadę.
O 11 kupujemy bilety i ruszamy na zwiedzanie opactwa Cystersów w Lubiążu. I z perspektywy czasu powiem Wam, że klasztor z zewnątrz wygląda imponująco, ale to co jest wewnątrz chwilami rzuca na kolana. A zatem zapraszam na spacer po tym, co widzieliśmy i co szczerze polecam obejrzeć, chociaż wciąż jest cieniem dawnej chwały i wspaniałości. A mimo to, robi ogromne wrażenie.
Klasztor
Klasztor czyli główny budynek, w którym mieszkali tutejsi cystersi, powstał w latach 1692 – 1710. Powstał on w części na miejscu dawnego klasztoru, zatem jest zachowana ciągłość starego z nowym. Potężny to budynek, bo liczący 101 metrów długości. I taki rozmiar powodował, że tutejsi braciszkowie nie cierpieli na dyskomfort. Ich mnisie cele miały od 24 do 50 metrów kwadratowych i były bogato zdobione. Na każdym piętrze mieściło się około 30 pomieszczeń oraz biblioteka oraz refektarz. Klasztor i opisany Pałac Opatów stoją w jednym ciągu, tworząc jedną zwartą konstrukcję.
Pałac Opatów i Sala Książęca
Pałac Opatów to chyba najbardziej fascynująca i najpiękniejsza część opactwa Cystersów w Lubiążu. To w tej części mieszczą się najbardziej reprezentacyjne sale. Są to jadalnia opata i Sala Książęca.
Tego, że Sala Książęca będzie nietuzinkowa można się domyślić już przed wejściem. Tu drzwi strzegą dwie postacie: Indianin i Murzyn. Taka to była epoka, że przeżywała zachłyśnięcie się odkrywaniem tego, co inne i dalekie. Ale prawdziwe cuda są za drzwiami! W potężnej sali o wysokości 13,4 metra i powierzchni ponad 400 metrów kwadratowych wszystko ma jakieś znaczenie i wszystko jest piękne! W końcu to najpiękniejsza barokowa sala na Dolnym Śląsku, a ja pokuszę się o to, że może nawet i w Polsce.
Mamy tu personifikacje czterech kontynentów: Europy z bykiem, Azji ze słoniem, Afryki z wielbłądem i Ameryki z lwem (ten wybór mnie akurat zastanawia). Są też i cnoty kardynalne jak męstwo, roztropność, sprawiedliwość. Ale wystrój sali to też ukłon w kierunku rządzących w tamtym czasie Habsburgów, bo ich rzeźby wybitnie wyróżniają się spośród innych. Ale Sala Książęca w lubiążskim opactwie to także plafon o rozmiarze 300 m. kw. Pod nim nie można stać obojętnie, bo dzieło autorstwa Christiana Bentuma to arcydzieło sztuki symbolicznej. Tu wszystko coś znaczy i do czegoś się odwołuje. Można powiedzieć, że na plafonie jest też delikatne „puszczenie oczka”, bo autor zrobił tu nawet swój autoportret!
Ale przede wszystkim plafon gloryfikuje wiarę katolicką.
A wisienką na torcie jest sztuka iluzji, bo jeśli się przyjrzycie, to w jednym miejscu mamy wręcz dzieło 3D, bo obraz przechodzi w ciało będące fragmentem rzeźby/sztukaterii. Jest tu Matka Boska, jest gołębica jako symbol Ducha Świętego, jest dzieciątko Jezus. Nie mogło także zabraknąć ukazania siedmiu cnót chrześcijańskich.
To co jednak na plafonie doceniam najbardziej, to że cystersi nie zapomnieli, komu zawdzięczali ten dobrobyt. W zachodniej części plafonu odnajdziemy portret fundatora opactwa czyli księcia Bolesława I Wysokiego.
Jedyne, co mnie uwiera, to że nie miałem Sali Książęcej dla siebie, że nie mogłem zrobić zdjęcia bez ludzi i pobyt tu trwał raptem chwilę, a chciałoby się dłużej i dłużej… I bardzo zazdroszczę Beacie i Pawłowi z bloga Adventum, którzy mieli opactwo tylko dla siebie! Zresztą, zajrzyjcie do nich nie tylko po zdjęcia tej sali, bo to jeden z najlepszych blogów podróżniczych w Polsce.
Chociaż zwiedzanie opactwa Cystersów zaczniecie w sali tuż obok kasy biletowej. Tu znajduje się jadalnia opata, której sufit zdobi dzieło samego mistrza Willmanna. I znów… za mało miałem czasu, by się tym wszystkim nacieszyć.
Kościół Najświętszej Marii Panny
Kościół to w zasadzie stan surowy. Jeśli ktoś by nie wiedział, że to miejsce po przejściach – niegdyś świetne i bogate, uznałby na pierwszy rzut oka, że ten kościół się własnie buduje. W rzeczywistości niestety jest przeciwnie. To miejsce zdesakralizowane. Jeszcze do drugiej wojny światowej było piękne, pozbawione części obrazów i kosztownych rzeźb, ale wciąż wspaniałe. Niestety po tym, jak weszli tu Rosjanie, nie pozostało tu niemal nic poza murami.
Za to przestrzeń i to co zostało pozwala wyobrazić sobie wspaniałość miejsca. Bo do dziś pozostały tu:
- Płyty nagrobne przed dawnym ołtarzem,
- Potężna drewniana rama od obrazu, która jakimś cudem nie została spalona lub ukradziona
- Metalowa i bogato zdobiona przegroda oddzielająca niegdyś część klauzurową kościoła od tej ogólnodostępnej
- W podziemiach, niemożliwe do zwiedzenia spoczywają w sarkofagach mumie pochowanych tu Piastów, opatów i genialnego artysty (Willmanna). Ponownie spoczywają, bo przecież radziecka hołota wyciągnęła je po wojnie z sarkofagów
- Żebrowe sklepienie
- Nieliczne ozdoby na ścianach
Letni Refektarz
Letni refektarz zwiedzający opactwo widzą na koniec wizyty. Tu mnisi zbierali się na posiłki, tu czytano Pismo Święte i tu panowała cisza. Bracia siadali wokół czytającego Pismo, który szeptem, zmuszającym innych do milczenia, odczytywał kolejne wersy.
I przyznam, że wierzyć się nie chce, że to miejsce spożywania posiłków, zdecydowanie przypomina bardziej salę balową. Tym bardziej, że wysokie okna wpuszczają dużo światła, a wypolerowana posadzka, odbija promienie. Dzięki temu widać tu każdy detal. A jest się na co patrzeć. Nad głowami zobaczymy plafon autorstwa Feliksa Schefflera. Jego tematyka jest jakże dopasowana do miejsca: Oto Chrystus rozmnaża chleb i ryby, by nakarmić nimi pięć tysięcy osób.
Uzupełnieniem wystroju, widocznym pod plafonem, są medaliony, które przypominały sceny z życia założycieli zakonu czyli świętych Benedykta i Bernarda.
Wkrótce do zwiedzania zostanie udostępnione kolejne przecudnej urody miejsce, którym jest biblioteka opata. Cóż, będę miał powód, by jeszcze raz odwiedzić Lubiąż i tutejszy klasztor.
Jeśli chcecie poznać lepiej historię klasztoru, a także dokładne opisy zdobień, zajrzyjcie pod ten link.
Zwiedzanie, bilety, ceny
- bilet do klasztoru w Lubiążu kosztuje 25 złotych za bilet normalny i 20zł za ulgowy
- od 1 kwietnia do 30 września od 9:00-18:00
- od 1 października do 31 marca od 10:00-15:00
- wejścia o każdej pełnej godzinie
- zwiedzanie tylko z przewodnikiem
- nie można płacić kartą, zatem zabierzcie ze sobą gotówkę
- pozwolenie na robienie zdjęć to koszt 5zł. Osobno płaci się za aparat fotograficzny i komórkę
Dojazd do klasztoru w Lubiążu
Niestety jeśli chodzi o dojazd do klasztoru i Lubiąża, to jedyną sensowną opcją jest… dojazd samochodem. Przy klasztorze jest spory parking.
Niestety mimo poszukiwań w internecie sensownego dojazdu komunikacją miejską, nic mi się nie udało znaleźć… Podobno istnieją połączenia autobusowe z Wołowem, Brzegiem Dolnym i Wrocławiem. Ale niestety w internecie po tych połączeniach ani śladu. Nie powiem Wam zatem, czy są i o której są.
W Lubiążu nie ma też stacji PKP, a od najbliższej stacji czekać Was będzie przynajmniej ośmiokilometrowy spacer.
3 komentarze
To jest cudowne miejsce !
Byłam kilka lat temu przy okazji wakacji w Szklarskiej Porębie , jakież zaskoczenie że coś tak pięknego jest w Polsce i wcale nie trzeba jechać do Grecji , Włoch czy Meksyku .
Przepięknie odnowione sale , przecudowne malowidła -mam nadzieję , że wrócą tu również wszystkie dobra wywiezione z kościoła znajdującego się na terenie opactwa .
Z wielką radością wrócę ponownie , żeby zobaczyć wszystko jeszcze raz !
To miejsce mnie zauroczyło a jednocześnie wycisnęło łzy z powodu braku funduszy na renowację. Ogrom budynku i pięknych sal zapiera dech w piersi. Barokowe sale i całe sanktuarium są perełką w polskich zabytkach. Polecam gorąco.
Ale z drugiej strony możemy na Opactwo w Lubiążu spojrzeć z drugiej strony. Powstała wspaniała fundacja, która dzięki uporowi i wspaniałej determinacji przywraca ten wspaniały obiekt do stanu świetności.
I dzięki niej te odrestaurowane sale odzyskują dawny blask 🙂