Paczków nie jest może miastem, do którego koniecznie trzeba jechać przez pół Polski, ale jeśli jesteśmy na Dolnym Śląsku, a jeszcze lepiej w Kotlinie Kłodzkiej, na pewno warto wstąpić i zobaczyć atrakcje Paczkowa. Chociaż trzeba też przyznać, że miasto ma niewykorzystany potencjał.
Na samym początku od razu powiem, że mimo, że na blogach i innych stronach spotkacie określenie, że Paczków to polskie Carcassone, to wierzcie mi, że to są po prostu brednie. I takie porównanie jest absolutnie niedozwolone. To dwa inne miasta, dwa inne systemy umocnień miejskich i stopień ich zachowania. Zresztą podobne androny wypowiada się o innym mieście ze starymi murami czyli Szydłowie. A to, że w Paczkowie mury obronne zostały niemal dookoła całego miasta, nie oznacza, że są w całości takie, jak przed wiekami. Nie są. Po prostu, a i ich skala to coś zupełnie innego niż Carcassone.
Jednak zamiast narzekać na słowa, zapraszam Was na spacer po atrakcjach Paczkowa. Bo może to małe miasto, ale jest tu co zwiedzać i po co zostać na kilka godzin.
A miłym zaskoczeniem był fakt, że spacerując po plantach w Paczkowie i robiąc zdjęcia murom, spotykałem mieszkańców miasta, którzy sami podchodzili i byli wyraźnie dumni ze swojego miasta. Bo jak inaczej interpretować, bardziej stwierdzenia niż pytania: Ładny ten nasz Paczków, piękne mury dookoła zostały, prawda?
Stare fortyfikacje Paczkowa
To co opisałem wyżej nie zmienia postaci rzeczy, że Paczków od początku swego istnienia posiadał rozbudowane fortyfikacje obronne. Wszystko to przez swoje położenie na rubieżach księstwa biskupów wrocławskich. Tak, jak widzicie Kościół i jego urzędnicy od setek lat tworzyli organizmy administracyjne, których bronili nie tylko krzyżem, ale także „murem i mieczem”.
Paczków założono na surowym korzeniu, w pobliżu istniejącej już miejscowości (prawdopodobnie chodzi o Stary Paczków), zatem projektanci miasta, mieli pełne pole do popisu.
Miasto zbudowano tak, by wykorzystać naturalne ukształtowanie terenu. Zabezpieczyć zamkowe mury naturalnymi przeszkodami w postaci przepływających obok rzek, a także wzgórza. Planując miasto, zaplanowano mury, otaczające miasto owalem, a w środku umiejscowiono rynek z ratuszem. Od rynku promieniście i symetrycznie odchodzą ulice, a konkretnie 10 ulic. Miasto podzielono na parcele i to, co wytyczono w średniowieczu, w zasadzie przetrwało do dziś. Domy wciąż stoją na wyznaczonych setki lat temu placach.
Mury obronne Paczkowa
Pierścień murów liczy 1200 metrów obwodu, zatem jeśli dziś chcecie obejść cały Paczków, czeka Was fajny spacer. Pierwsze kamienne mury pojawiły się około roku 1350 i uzupełniły istniejące tu wcześniej drewniane umocnienia.
Początkowo paczków miał 3 bramy miejskie, czwartą bramę, Bramę Nyską dobudowano w późniejszym czasie. Pierwsze mury miejskie Paczkowa miały aż 24 baszty łupinowe (taka baszta od strony miasta jest otwarta). Nie były to jednak wystarczające umocnienia, bo okazało się, że podczas szturmu na Paczków jaki 17 marca 1428 przypuścili husyci, napastnicy sforsowali fortyfikacje i weszli do miasta. Mury zostały wtedy w znacznym stopniu zniszczone.
I trwały w tej ruinie przez kolejne dziesięciolecia, bo ich odbudowa nie była tania, a także wymagała modyfikacji, z racji pojawienia się nowej broni: armat. Dopiero w roku 1514 biskup Jan Tchurzo zlecił modyfikację umocnień. To wtedy odbudowano zniszczone mury i dokonano też modyfikacji w liczbie baszt. Z wcześniejszych 24, pozostało ich 19ście. Dodatkowo przed najważniejszą linią murów, których wysokość podniesiono do 9 metrów, dodano pierwszą, ale niższą linię (miała ona 4 metry wysokości). I tam też przewidziano stanowiska artylerii.
Aby zwiększyć bezpieczeństwo, pomiędzy liniami murów, wykonano także fosę.
Jak wiadomo najsłabszym elementem w miejskich fortyfikacjach są bramy. Bo chociaż do miasta trzeba jakoś wjechać, to poprzez sforsowanie bramy można było się najłątwiej dostać do miasta. Dlatego w Paczkowie początkowo zbudowano tylko 3 bramy – Dolną (zwaną dziś Wrocławską), obok niej wzniesiono mierzącą 30 metrów wieżę oraz przedbramie.
Drugą bramą była brama Dolna (dziś zwana Kłodzką) – także ona miała strzegącą ją wieże wysokości 22 metrów. Ciekawostką jest, że w tej wieży mieściła się komora, do której wrzucano skazanych na śmieć przestępców, by „w spokoju zmarli sobie z głodu”. Właśnie dlatego baszta nazywana była także wieżą głodową.
Systemu bramnego dopełniała brama Łaziebna (zwana Ząbkowicką) i ona również została wzmocniona wysoką, bo mierzącą 27 metrów wieżą. Dziś tuż przy tej wieży możemy zobaczyć mur obronny z blankami. To tu najlepiej można zobaczyć oryginalną wysokość średniowiecznych murów.
W 1573 w istniejących murach, a konkretnie w jednej z baszt łupinowych wykuto ostatnią, czwartą bramę – bramę Nyską. Zbudowano ją tylko dlatego, by ułatwić miastu handel. Najwidoczniej istniejące bramy korkowały się. Jakkolwiek kuriozalnie to brzmi.
I to co widzimy dziś jako mury obronne Paczkowa, to główny system umocnień. Bo niższe wraz z przedbramiami zostały w XIX wieku rozebrane, a fosa zasypana. Dziś są to miejskie planty, z pięknymi drzewami jak np. wysokie platany. Tu chodzi się na spacery i słucha śpiewu ptaków. Nie żartuję! jest tu cicho i przyjemnie.
Muzeum gazownictwa
W Paczkowie znajduje się miejsce tyleż piękne co też unikalne na skalę Polski. Bo muzea gazownictwa są w naszym kraju dwa: w Warszawie i właśnie w Paczkowie. Chociaż muzeum w stolicy, to bardziej historia warszawskiej gazowni, a w Paczkowie jest opowieść o tym, jak powstawał gaz. Gaz węglowy, a nie ten, który obecnie płynie w naszych instalacjach czyli gaz ziemny.
Nie spodziewałem się tak pięknego miejsca w dość małym miasteczku. A w muzeum gazownictwa w Paczkowie wszystko na pierwszy rzut oka jest wymuskane i piękne. Czerwona cegła aż lśni się w słońcu, zapraszając do wejścia i zwiedzania skrywanych atrakcji.
Po pierwsze trzeba Wam wiedzieć, że zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem. Oczywiście to pierwsze zwiedzanie, bo po tym, jak skończycie słuchać opowieści, można wrócić do wszystkich miejsc i w spokoju obejrzeć jeszcze raz wszystko, o czym przed chwilą słuchaliśmy.
A jest co oglądać, bo w muzeum gazownictwa pokazano, jak jeszcze po II wojnie światowej produkowano gaz, którym opalano i oświetlano domy. Gaz węglowy bowiem nie wydobywany był z ziemi, lecz pozyskiwany w procesie koksowania węgla.
Atrakcje Muzeum gazownictwa
I chyba to miejsce robi największe wrażenie. Bo dwa potężne piece z retortami, w których węgiel był podgrzewany do tej temperatury, w której uwalniał się z niego gaz. Gaz, który następnie w kolejnych fazach był uszlachetniany, pozbywano się z niego zanieczyszczeń, by finalnie pojawić się w instalacji u końcowego odbiorcy czyli w domach ludzi.
I jakby tych ciekawostek było mało, muzeum wykorzystało wszystkie stare instalacje, do prezentacji historii. Dlatego np. w dawnym zbiorniku na magazyn gazu, jest wystawa gazomierzy. W innym budynku zaś zobaczymy urządzenia, do których wykorzystywano gaz czyli np. żelazka, piece, przepływowe ogrzewacze wody, prysznice.
Wierzcie mi, w muzeum gazownictwa można się zasiedzieć i spędzić tu grubo powyżej godziny.
Tym bardziej, że pokaz jak płomienie gazowe tańczą w rytm arii Królowej Nocy Mozarta jest fascynujący! To trzeba zobaczyć i usłyszeć.
Ratusz i wieża widokowa
Jakoś tak się składa, że ratusze zazwyczaj mają wieże i na te wieże można wejść. W Paczkowie jest to tym fajniejsze, że był to jedyny wyższy obiekt, na który w czasie majówki można było wejść i zobaczyć panoramę miasta.
Budynek początkowo zbudowano w stylu renesansowym w latach 1550 – 1552, ale to co widzimy dziś, jest już neoklasycyzmem. Przez wieki tego typu budynki zawsze są przebudowywane, ta ostatnia, która nadała bryle obecną formę pochodzi z początku XIX wieku czyli z lat: 1821-1822.
Ale najważniejsza z punktu widzenia turysty i tak jest wieża. Mierzy ona 45 metrów, a jej podstawa jest kwadratowa, by finalnie przejść w ośmiobok. Na górę wiodą bardzo wąskie i niskie schody. Na tyle niskie, że dwa razy pieprznąłem się w łeb o sufit, zatem szczerze polecam trzymać głowę nisko i mieć na niej czapkę.
Za to jak już się wdrapiemy (po drodze widząc mechanizm zegara z połowy XIX wieku), czeka na nas wspaniała nagroda. Oto z góry widać panoramę Paczkowa, rozpościerającą się u naszych stóp, a także Sudety Wschodnie leżące tuż przed nami. Naprawdę piękny to widok. I jedyne co jakoś zakłóca piękno to fakt, że rynek w Paczkowie to w sumie wielki parking. Ale to inna opowieść.
Warto się bowiem skupić na podziwianiu zachowanych wysokich wież bramnych, a także murów obronnych okalających miasto. Z tarasu widokowego wieży ratuszowej doskonale widać baszty łupinowe, jakie szczęśliwie przetrwały do naszych czasów, a także ozdobne kamieniczki na rynku i odchodzące od niego symetryczne ulice.
Dom kata
O tym, że paczków nie był byle jakim miastem, a miejscowością bogatą, świadczy fakt, że posiadał własnego kata. Co w tym dziwnego, możecie zapytać, przecież w średniowieczu kat był częścią oficjalnego wymiaru sprawiedliwości. O owszem był, ale na posiadanie własnego kata mogły sobie pozwolić tylko najbogatsze miasta. Te, których nie było stać na utrzymanie „mistrza małodobrego”, wykupywały jego usługi wedle potrzeb. Czyli jak sąd zasądził wyrok, który wymagał usług katowskich, posyłało się prośbę do miasta, które kata miało na stałe i specjalista od wykonywania wyroków przybywał, czynić swą powinność.
Kat miał jednocześnie dość wysoką pozycję społeczną, ale też uznawany był za nieczystego. I jako taki wyłączony był ze społeczności, a o tym jak bardzo świadczy fakt, że jego dom często znajdował się poza murami miejskimi. Tak też jest w Paczkowie, gdzie dom kata stoi około 100 metrów od Bramy Nyskiej.
Warto przejść się pod ten budynek, bo jest jednym z najładniejszych w mieście, wykonany w stylu muru pruskiego, co przydaje mu uroku. Niestety zwiedzać go nie można, a wystawa jaka w nim się mieściła, została przeniesiona do miejskiej biblioteki.
Kościół. Niby świątynia a warownia
Początkowo świątynia w miejscu, gdzie obecnie stoi kościół parafialny p.w. św. Jana Ewangelisty był drewniany. Ale było to dawno, dawno temu, bo już w 1350 roku drewnianą konstrukcję rozebrano i przystąpiono do budowy kościoła murowanego, na miarę aspiracji miasta i wielkości Boga! Czyli nie mogła to być mała świątynia! Chociaż trzeba przyznać, że jak na jej rozmiary, powstała w ekspresowym tempie, bo raptem w 30 lat! Oczywiście mówimy tu o bryle, ale wyposażenie wnętrza to inna bajka.
Trzeba jednak powiedzieć, że początkowe założenie uległo zmianie, bo w XVI wieku, z powodu zagrożenia ze strony Turków, kościół przebudowano i nadano mu charakter bardziej obronny. W tym celu zajęto się dachem świątyni, by go osłonić i uczynić mniej podatnym na podpalenia. Wtedy to dodano mur chroniący dach, zwieńczony attyką.
Najciekawsze jednak kryje się w środku świątyni, bo kościół był integralną częścią umocnień miejskich, a żadne miasto nie przetrwa bez wody! Tak, dobrze się domyślacie! Wewnątrz kościoła wykopano głęboką studnię, która w czasie oblężeń miasta, miała zapewniać wodę dla całego Paczkowa.
Jest też jeszcze jeden powód, dla którego to właśnie w kościele wykopano studnię. Otóż kościół w Paczkowie jest swego rodzaju wieżą ostatniej obrony. W przypadku przełamania przez wroga murów obronnych, ludność i obrońcy mieli się schronić w kościele (drugim punktem był ratusz). Chociaż szczerze przyznam, że nie sądzę, że jeśli padły mury, to daliby radę długo bronić się w kościele. Cóż, może bliżej ołtarza liczyli na cud? Bo wtedy chyba tylko to pozostało.
I jeszcze kilka słów o wnętrzu kościoła pw. Jana Ewangelisty w Paczkowie. Otóż wnętrze… jest surowe i dość puste. Podobno część rzeźb wyszła spod ręki Wita Stwosza (tak, tego samego co w Krakowie wyrzeźbił ołtarz), ale nie powiem Wam, które to dzieła.
To co rzuciło mi się w oczy najbardziej, to że dawniej było tu strojniej, a widać to po tym, że… spod odpadającego tynku przebijają dawne zdobienia. Przyjrzyjcie się, chodząc po kościele.
Kawiarnie w Paczkowie
Kawiarni w Paczkowie, mimo że to niewielkie miasto, jest kilka. Jednak sądząc po oblężeniu, największą popularnością cieszy się kawiarnia już poza starymi murami, a tuż przy niewielkim parkingu. Zapraszam Was do kawiarni Czarna Kawka, gdzie kawa smakuje jak kawa, a w dodatku można kupić ciastko. Oraz jak jest gorąco, ustawiają się tu długie kolejki po lody. Niestety nie wiem, czy dobre, bo nie próbowałem. Ale czy tyle osób może się mylić? 🙂
Paczków w skrócie, czyli co warto wiedzieć przed przyjazdem
- Na zwiedzanie Paczkowa potrzebujecie około 3 godzin
- Paczków to jeden wielki parking i samochodem wjedziecie nawet na rynek, z parkowaniem nie ma tu problemu
- Największe atrakcje Paczkowa to: mury obronne, ratusz z wieżą widokową, muzeum gazownictwa, dom kata
- Co ciekawe, to chociaż miasto leży na Dolnym Śląsku, to administracyjnie jest to już województwo opolskie