Azja Pakistan

Okolice Karimabadu. Passu Cones, jezioro Attabad i wiszący most

Karimabad jest przepiękny, ale okolica, w której jest położony robi jeszcze większe wrażenie. Dlatego zapraszam Was na wycieczkę po tym, co jest najpiękniejsze dookoła stolicy Doliny Hunzy. Dziś zobaczymy: Passu Cones, Suspension Bridge, najdłuższy most wiszący nad Hunzą i Tęczowy Most. Chociaż tu jest tak pięknie, że celem równie dobrze może być sama droga.

Po tym, jak przyjechałem do Karimabadu i zwiedziłem te najbardziej oczywiste atrakcje, na kolejny dzień zaplanowałem program specjalny. Był nim objazd po okolicy i obejrzenie tego, co przed wyjazdem do Pakistanu, oglądałem na zdjęciach. To, o czym marzyłem, nagle było na wyciągnięcie ręki.
Wieczorem poszedłem do właściciela hotelu w Karimabadzie i zapytałem, czy nie załatwi mi samochodu i przewodnika po okolicy. Pytanie było retoryczne, bo oczywiście, że niemal każdy hotel świadczy tu takie usługi. Umówiliśmy się, że o 8 rano samochód będzie już na mnie czekał.

I faktycznie jak tylko wyszedłem z hotelu, zobaczyłem stojący na poboczu jeep z kierowcą (i zarazem przewodnikiem). Już na wstępie poinformował mnie, że pojedziemy tam, gdzie tylko sobie zażyczę.
Zatem ustaliliśmy, że w naszym programie zwiedzania będą:

  • Petroglify Świętej Skały
  • Jezioro Attabad
  • Hussaini Suspension Bridge
  • Passu Cones (chociaż to szerokie pojęcie, bo ja miałem na myśli słynną drogę z widokiem na góry)
  • Tęczowy Most
  • Wioska Ganish Khun

Finalnie jednak na trasie znalazło się więcej punktów, szczególnie widokowych 🙂 Muszę przyznać, że cierpliwość mojego kierowcy do mnie, wołającego co kilkaset metrów, że JA CHCĘ TU ZROBIĆ ZDJĘCIE, była wręcz święta. Ale co poradzę, że widoki były tak zjawiskowe, że nie umiałem nie zachwycić się jesienną przyrodą Doliny Hunzy. Kolejne pokonywane kilometry były tylko bardziej zjawiskowe.

Widok na rzekę Hunza i górę na której wznosi się Fort Altit
Widok na rzekę Hunza i górę na której wznosi się Fort Altit

Petroglify na Świętej Skale (Haldeikish)

Skała z petroglifami leży kilka minut od Karimabadu i jest obowiązkowym punktem wycieczki po okolicach miasta. Także i dla mnie było to pierwsze miejsce na trasie.
Haldeikish, bo tak się nazywa, jest spore, to w sumie 4 skały, ale czas spędza się głównie przy jednej, tej największej i niemal w całości pokrytej petroglifami. A co mam na myśli pisząc, że to spore miejsce? Otóż miejsce to mierzy 180 metrów długości, a najwyższy punkt znajduje się na wysokości 9 metrów.

Haldeikish - petroglify na Świętej Skale koło Karimabadu
Haldeikish – petroglify na Świętej Skale koło Karimabadu.
Haldeikish - petroglify na Świętej Skale koło Karimabadu
Haldeikish – petroglify na skale obok której przez setki lat biegł Jedwabny Szlak

Dawniej petroglify leżały tuż przy Jedwabnym Szlaku, gdzie przez setki lat karawany przemierzały tysiące kilometrów wioząc towary z Chin do Europy i Półwyspu Arabskiego. Ciekawe, czy karawany zatrzymywały się tak jak dziś turyści przy tym ciekawym miejscu. A jest tu co oglądać, bo skały pokryte są tysiącami wyrytych koziorożców. Jedne są w lepszym stanie, inne w gorszym. Są to w większości proste kreski przedstawiające zwierzęta z profilu, ale część wizerunków pokazuje koziorożce z przodu. Przyznać tylko muszę, że niewiele tu postaci ludzkich. Co jest bardzo odmienne od petroglifów Sarmysz Saj w Uzbekistanie, które oglądałem kilka miesięcy wcześniej.
Cóż, petroglify pooglądałem jakieś 10 minut czy też kwadrans i pojechaliśmy dalej, bo przede mną było jeszcze mnóstwo fantastycznych miejsc.

Jezioro Attabad

Aż trudno uwierzyć, że jeszcze kilkanaście lat temu jeziora Attabad nie było i nikt go nie planował. Jak to możliwe? Otóż jezioro Attabad jest jeziorem, które powstało naturalnie, bez ingerencji człowieka. Ale powstało też dość niespodziewanie, bo zaledwie w pół roku.

Jezioro Attabad
Jezioro Attabad

Wszystko zaczęło się 4 stycznia 2010 roku, kiedy to część góry położonej obok wioski Attabad osunęła się i zablokowała przepływającą doliną rzekę Hunzę. W wyniku osuwiska śmierć poniosło 20 osób, a kolejne 25 000 odczuło skutki tworzenia się nowego jeziora. Wszystko przez to, że woda zaczęła się piętrzyć i zalewać kolejne wioski, położone w górze rzeki oraz niszcząc 19km kluczowej drogi czyli Karakorum Highway. Poziom wody wzrastał aż do czerwca, kiedy jezioro osiągnęło około 100 metrów głębokości i zaczęło przelewać się przez blokujące dolinę osuwisko.

Dziś jezioro Attabad przyciąga rzesze turystów, których tak jak mnie zachwyca turkusowa toń jeziora. Jest tu nawet specjalny punkt widokowy (Lake View Point Baskochi) z którego rozpościera się wspaniała panorama jeziora. Ale ta trasa wymaga lepszych butów niż zwykłe „adidasy” oraz zajmuje około 45 minut w jedną stronę. Niestety do tego miejsca nie dotarłem, ale poniżej jezioro też się pięknie prezentuje. Jeśli macie chęć, możecie się udać na rejs po jeziorze.

Hussaini Suspension Bridge

I wreszcie parkujemy jeepa obok miejsca, które przez kilka miesięcy tyle razy oglądałem na zdjęciach na instagramie i poprzez mapy Google. Już za kilka minut obejrzę słynny Hussaini Suspension Bridge, który turyści lubią nazywać jednym z najniebezpieczniejszych mostów świata. Pewnie dlatego, że ludzie lubią to poczucie obcowania z czymś „naj”.

I tu od razu Was uspokoję, bo Hussaini Suspension Bridge jest całkowicie bezpieczny. Most został świeżo wyremontowany, a konserwacje dokonywane są na bieżąco. I bardzo dobrze, bo trzeba dbać o miejsce, które daje pieniądze. Tak, most jest jedną z głównych atrakcji turystycznych w regionie i codziennie przyjeżdża tu kilkuset jak nie więcej turystów. Dlatego, kiedy kupiłem bilet i stanąłem na jednym z krańców mostu, na mojej twarzy wymalował się uśmiech. Wszystko dlatego, że potwierdziły się moje przypuszczenia.

Idąc po Hussain Suspension Bridge w Pakistanie
Idąc po Hussain Suspension Bridge w Pakistanie

Most jest jak powiedziałem bezpieczny i spacer po nim nie niesie ze sobą żadnego zagrożenia. Ale trzeba też przyznać, że 200 metrów długości i fakt, że kołysze się on w rytm kroków, dodają pewnej dozy adrenaliny. Szczególnie wtedy, kiedy przechodzi się nad odcinkiem położonym kilka metrów nad wodą.
Większość turystów chodzi tu kurczowo przyklejona do linowych poręczy i stara się nie patrzeć w dół na przepływającą rzekę Hunzę.
A dla chętnych jest tu kolejka typu z-line. Przejazd w jedną stronę kosztuje 1 000 rupii, czyli około 15 zł. Wrażenia na pewno niezapomniane, bo do takiego zjazdu ustawiają się spore kolejki.

Passu Suspension Bridge

Oprócz opisanego wyżej mostu na linach, jest na rzece Hunza jeszcze jeden zjawiskowy most linowy. Jadąc w kierunku Passu Cones po prawej stronie będziecie mieli rzekę. Na jednym z zakrętów przed punktem, który na mapach Google znajdziecie jako Bookmani viewpoint, znajduje się Passu Suspension Bridge.

Passu Suspension Bridge - to mało znany most wiszący, bo nie jest on główną atrakcją turystyczną. Używa go w zasadzie tylko lokalna ludność i to kiedy musi. Brak w nim wielu desek, a przejście jest naprawdę niebezpieczne
Passu Suspension Bridge – to mało znany most wiszący, bo nie jest on główną atrakcją turystyczną. Używa go w zasadzie tylko lokalna ludność i to kiedy musi. Brak w nim wielu desek, a przejście jest naprawdę niebezpieczne

I ten most nie jest jedną z wielu atrakcji turystycznych, które są dobrze utrzymane i o których konserwację, wciąż się dba. To most, który ma 200 metrów długości i zawieszony jest wysoko nad rzeką. Co więcej, szczeble tego mostu są bardzo rzadko rozmieszczone, a niektórych po prostu brakuje. Dlatego by przejśc dalej w nielicznych miejscach, trzeba stąpać po linach.
I pewnie to jeden z powodów, dla których mało kto tu dociera. Zresztą dotrzeć tu można tylko pieszo, co odstrasza znaczną część turystów.

Droga z widokiem na Passu Cones

Zdjęcie z tego miejsca drogi Karakorum Highway chce mieć chyba każdy przyjeżdżający na północ Pakistanu
Zdjęcie z tego miejsca drogi Karakorum Highway chce mieć chyba każdy przyjeżdżający na północ Pakistanu

Czy siedzenie na drodze może być atrakcją? A może! Jak najbardziej, jeszcze jak!
Właśnie taką atrakcję można znaleźć na jednym z odcinków Karakorum Highway. Co w tym fascynującego, zapytacie? Cóż, w siedzeniu nic, ale za to w tym co jest dookoła, wszystko jest przepiękne! Otóż długa, prosta droga, a w tle Passu Cones – potężne góry na tle niebieskiego nieba. W tym widoku jest coś niesamowitego na tyle, że każdy turysta musi się tu zatrzymać, stanąć na środku drogi lub na niej usiąść i zrobić sobie zdjęcie. Wierzcie mi, że nie byłem wyjątkiem i nie tylko turyści z zagranicy się tu zatrzymują, ale przede wszystkim lokalni. Zresztą, kiedy byłem tu w listopadzie, turystów z Europy niemal nie było.

Tęczowy Most

Najbardziej oddalonym punktem na trasie zwiedzania okolic Karimabadu i Doliny Hunzy jest Tęczowy Most. Nie jest to konstrukcja tak imponująca, jak te opisane powyżej, ale stara się wyróżnić kolorami. Otóż most też jest konstrukcją wiszącą i ma za zadanie łączyć dwa brzegi rzeki Hunzy. Ale też i Hunza w Dolinie Gojal nie jest tą samą rzeką, co kilkanaście kilometrów niżej. Tu jest to wąski i bardzo wartki potok, który huczy przetaczając się po kamieniach.

Tęczowy most - to też bardziej atrakcja turystyczna niż konstrukcja służąca komunikacji
Tęczowy most – to też bardziej atrakcja turystyczna niż konstrukcja służąca komunikacji

I cóż, aby zrobić z niego atrakcję turystyczną, trzeba go było czymś wyróżnić. Padło na to, że jego szczeble pomalowano na kolory tęczy. Co prawda dziś są one dość wypłowiałe, ale nie na tyle, by nie dostrzec kolorów.

Jezioro Borit

I teraz muszę przyznać, że jednym z ostatnich elementów mojej wycieczki po Dolinie Hunzy i okolicy Karimabadu była wizyta przy jeziorze Borit.

Jezioro Borit
Jezioro Borit

I tu mam problem, bo jezioro jak jezioro. Ani piękne, ani brzydkie. Podobno wiosną i jesienią odpoczywają tu migrujące kaczki. Ale kiedy ja stałem na jednym z brzegów jeziora, oglądałem po prostu burą toń wody. Najbardziej zjawiskowe i warte zobaczenia są widoki z drogi wiodącej serpentynami w górę gdzie leży jezioro Borit. Tu trzeba przyznać zapiera dech!

Wioska Ganish Khun

Ostatnim akcentem objazdu po okolicy była wizyta w dawnej warownej wiosce Ganish Khun. Tysiąc lat temu powstała jako ufortyfikowana osada, by zapewniać bezpieczeństwo jej mieszkańcom, ale także by chronić karawany ciągnące Jedwabnym Szlakiem, na którym leżała.

Mury obronne ufortyfikowanej wioski Ganish Khun
Mury obronne ufortyfikowanej wioski Ganish Khun

Ciekawostką jest, że wioski nie można zwiedzać samodzielnie lecz należy robić to z przewodnikiem. I absolutnie warto na niego poczekać lub poszukać go na terenie wioski. Jego opowieści pozwalają zrozumieć, jak się tu dawniej żyło oraz opowiada o historii regionu i jego kulturze. A wierzcie mi, że to co jest na terenie wioski zawiera wiele symboliki.

Jeden z meczetów, które zachowały się w starej wiosce Ganish Khun
Jeden z meczetów, które zachowały się w starej wiosce Ganish Khun

To przewodnik wskaże Wam, że zdobienia sztuki snycerskiej widocznej na drewnianych ozdobach XVIII wiecznych meczetów, nie są przypadkowe. Że wzory ściśle oddają charakter Ganish Khun, która przez stulecia leżała na szlaku karawan i przez to czerpała z wielu dziedzictw kultury. Kultury chińskiej, tybetańskiej ale też europejskiej. Także przewodnik wskaże wam, że kamienie po których własnie idziecie to po prostu fragment zachowanego Jedwabnego Szlaku. Zatem to co mamy pod stopami, to dokladnie to samo, co leżało tu kilkaset lat temu, oglądając niezliczone karawany ciągnące w kierunku Stambułu, Półwyspu Arabskiego, Afryki… Niemy świadek historii.

Fragment dawnego Jedwabnego Szlaku, który przebiegał przez Karimabad
Fragment dawnego Jedwabnego Szlaku, który przebiegał przez Karimabad

Cóż, a potem po prostu wróciłem z moim kierowcą do Karimabadu, bo tego dnia chciałem jeszcze zobaczyć fort Altit.

 

Oceń artykuł, jeśli Ci się podobał
[Ocen: 1 Średnia: 5]

Marzenia nigdy nie spełniają mi się same. To ja je spełniam! Dlatego jeśli tylko mogę, pakuję większy lub mniejszy plecak i jadę gdzieś w świat. Samolotem, autobusem, samochodem lecz najbardziej lubię pociągiem. Kiedyś często podróżowałem do Azji i na Bałkany. Dziś częściej spotkacie mnie w Polsce. Wolę też brudną prawdę niż lukrowane opowieści o pędzących po tęczy jednorożcach. Dlatego opisywane miejsca nie zawsze są u mnie wyłącznie piękne i kolorowe. Dużo pracuję zawodowo, a blog to po prostu drogie hobby, które sprawia mi przyjemność.

Write A Comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.