Przewrotnie układają się dzieje. Kiedyś na maleńkiej wysepce Sveti Stefan (Święty Stefan) królowała biedota, która od morza uzależniała swój byt. Swoje być albo nie być. Wszystko zależało od tego, czy połów się uda, czy rybacy wrócą z pełnymi sieciami, a nawet czy w ogóle wrócą. Dziś to wyspa dla najbogatszych.
W ostatnich latach historia potoczyła się innymi torami. Obecnie na wyspę Święty Stefan w Czarnogórze wejść mogą tylko bogaci i bardzo bogaci. Biedota, a nawet średnio zamożni wysepkę oglądać mogą oglądać, ale tylko z dala. Niejako „zwiedzać z zewnątrz”. Podobno każdy hotelik wygląda na wyspie inaczej, podobno jest tam pełen luksus. I to też powód dla którego przyjeżdżają tam najbardziej znane osoby ze światowego show biznesu, by odpocząć od zgiełku oraz od blasku fleszy.
Historia wyspy Sveti Stefan
Historia wyspy nieodłącznie związana jest z rybołówstwem. Najpierw była to mała muzułmańska osada (Divic), następnie przybył tu święty Stefan i zmieniła się także religia mieszkańców. Gdzieś w tym czasie do profesji, którą parali się mieszkańcy doszło także piractwo. Czy było dochodowe czy nie, trudno ocenić, ale raczej tak, skoro na początku XVI wieku, kiedy w okolicę zaczęli się zapuszczać Turcy, osada została ufortyfikowana, a mury które wzniesiono, przetrwały do dzisiejszego dnia. Widocznie było czego bronić.
Sveti Stefan dziś
O tym co jest na wyspie Sveti Stefan do obejrzenia krążą legendy. Niestety osobiście zweryfikować tego nie sposób. Po tym, jak po drugiej wojnie światowej rdzenni mieszkańcy zaczęli emigrować na Zachód, powstał pomysł, by pustoszejącą wioskę przerobić i zmienić jej charakter. Wszystkie domy zostały wyremontowane i przerobione na ekskluzywne apartamenty. Pozwolić sobie na nie mogą tylko nieliczni, bo doba hotelowa kosztuje tu kilkaset euro. Tak, jest to w zasadzie luksusowy hotel.
Z tego powodu zaczęły tu bywać gwiazdy show biznesu, które w ciszy i spokoju, nie nękane przez fotoreporterów i ciekawskich gapiów, mogą w swoim gronie zażywać tu luksusu. Zwykły śmiertelnik dojdzie tylko do początku cypelka łączącego wyspę z lądem, tam zostanie przechwycony przez ochronę. To co można, to przejść się na taras pobliskich kawiarni i chłonąć widok. Wolno też pospacerować wzdłuż morza, a także po położonym tuż obok parku. I na pewno warto przejść się po wygodnej ścieżce spacerowej i zobaczyć, jak wyspa Sveti Stefan, widowiskowa atrakcja Czarnogóry, wygląda z oddali.
Tu zaś dochodzimy przy okazji do kolejnego absurdu. Na część plaż wejść nie można z racji tego, że są one prywatne. Stoją tu, nawet w sezonie puste leżaki. Chętni do wejścia na plażę po przejściu stu czy dwustu metrów mocząc nogi w wodzie, są informowani, że to plaża prywatna i trzeba zapłacić albo sobie pójść. Taką sytuację mieliśmy na plaży delikatnie oddalonej od wyspy. To ta plaża na wysokości parku, po prawo kiedy stoimy twarzą do cypla wejściowego. Może poza sezonem jest lepiej. Cóż, 20 euro za przejście plażą raczej nie dam 🙂
Dojazd do wyspy Sveti Stefan: Z Budvy z centrum łapiemy busik, które jeżdżą przez cały dzień w odstępach mniej więcej co pół godziny.
1 Comment
Święty Stefan to chyba najbardziej ekstremalny przykład tego, co w Czarnogórze stało się z całą linią brzegową. Jak nie prywatna, to zdewastowana. Jak nie zdewastowana, to przynajmniej zaśmiecona. Trochę szkoda, bo piękny kraj. Na moje oko coś tam jednak powinni poprawić w prawodawstwie, bo jak tak dalej pójdzie, to morze da się zobaczyć tylko z górskich szczytów 😉