Święty Kamień Prusów to atrakcja dość niecodzienna i nieoczywista. Ot, można by powiedzieć, że to zwykły ogromny kamień. Można, ale był on świadkiem przemijania wielu pokoleń i kultur.
Święty Kamień Prusów ma około 15000 lat czyli jak na wiek Ziemi, to młodzieniaszek, osesek, ba… zygota! Ale Przyniesiony na ten teren przez lodowiec ze Skandynawii, osiadł około 30 metrów od brzegu i… trwa, zanurzony w wodzie. Ma obwód 13,8 metra a wysokość około 2,2.
Święty Kamień Prusów
Jak każda wielka rzecz budził i budzi zainteresowanie ludzi. I nie inaczej było tysiąc i więcej lat temu. Zamieszkujące te tereny plemiona Prusów, na tym kamieniu oddawały cześć swoim bogom. Pewnie modląc się o obfite łowy i powrót rybaków z morza, bo wszak wtedy nie było takich granic, jak teraz. Nie trzeba było zgłaszać przepłynięcia przez cieśninę Piławską Rosji 🙂 Wszak o Rosji nikt wtedy nawet nie śnił.
Święty Kamień Prusów nie leży przy drodze, dojazd do niego nie jest łatwy. Istniejące ścieżki są strome, błotniste i na koniec trzeba jeszcze przejść przez tory nieczynnej linii kolejowej wiodącej z Elbląga do Braniewa. Jakie jest prawdopodobieństwo, że w takim miejscu w sobotni, pochmurny poranek przy głazie nie będę sam? Niskie… A jednak kiedy podczas rowerowego objazdu po Warmii, przyjechałem tu z Elbląga, jadąc do Fromborka, oczywiście nie byłem sam! Moje słynne szczęście 🙂
Rodzina, która tu rozłożyła kocyk, była zaskoczona moim widokiem tak samo, jak ja ich. Chociaż facet targający ze sobą rower przez chaszcze musiał być dość niecodzienny, bo nawet zapytali ile czasu szedłem/jechałem tu z moim rowerem. Cóż, musieliśmy się pogodzić ze swoim towarzystwem.
Niestety dla mnie dzieci postanowiły bawić się właśnie przy głazie, a dodatkowo jeden z facetów postanowił na niego wejść. Dodatkowo biorąc ze sobą psa. Pozostawało czekać, zanim głaz będzie pusty. W tym czasie odszedłem spory kawałek od głazu, bo okolica jest bardzo malownicza. Miło się siedzi na plaży z pięknym widokiem, zatem nie narzekałem. Korzystałem ze spokoju miejsca.
Po kilkunastu minutach towarzystwo poszło dalej w głąb Zalewu Wiślanego, bo woda jest tu długo płytka. Ja zaś zrobiłem kilka zdjęć, ponapawałem się widokiem potężnego głazu i… pojechałem. Tym razem rower trzeba było przez błoto pchać.
Dojazd do Świętego Kamienia Prusów jest dość prosty. Za leśniczówką i Miejscem Obsługi Rowerzystów GreenVelo należy skręcić w ścieżkę w lewo (jest kilka ścieżek, ale polecam tą przy szlabanie) i podążać w dół. Nie da się zabłądzić. W pewnym momencie i tak dotrzecie do wody 🙂